sobota, 20 lutego 2016

Ekwador wzdłuż i wszerz, cz. 3

Wulkan Cotopaxi był celem kolejnego dnia naszej podróży po Ekwadorze. Dojechaliśmy samochodem na wysokość 4200 m n.p.m. Była wyjątkowo dobra pogoda. Szczyt wulkanu był widoczny od strony północnej i południowej. 

 
Śnieżno biala czapa wznosząca się na wysokość prawie 6 tys. metrów, majestatycznie górowała nad pasmem ekwadorskich Andów.


Tablica informacyjna przy wejściu do parku narodowego wokół wulkanu Cotopaxi.


Złudne piękno wulkanu dało się nieraz we znaki pobliskim mieszkańcom. Jak nam powiedział przewodnik o imieniu Diego, student uniwersytetu w Quito, w roku 1877 doszło do olbrzymiej erupcji, w wyniku której pobliskie miasto Latacunga zostało całkowicie zasypane popiołem o grubości około metra. 



Ponadto wulkan wyrzucił z siebie ogromne ilości głazów, z silą unoszącą je na wysokość ponad jednego kilometra. 



Mieliśmy okazję dotrzeć do ogromnego głazu o średnicy około 50 metrów, który został wyrzucony na odległość 35 km. Stojąc przy nim zastanawialiśmy się, jak ogromne siły musiały zadziałać, aby przenieść coś tak wielkiego na tak dużą odległość. Na pamiątkę tego dramatycznego wydarzenia, miejscowa ludność, po latach namalowała na tym kamieniu wizerunek Matki Boskiej. 



Wulkan Cotopaxi jest centralnym punktem parku narodowego. Takich parków jest 10 w Ekwadorze. W tym, w którym przebywaliśmy jest wiele gatunków flory i fauny. 



Do najważniejszych zalicza się kondor ekwadorski. Niestety sa tylko 4 sztuki tych ptaków. Samica kondora składa jajo tylko raz na trzy lata. Mala ilość kondorów w Ekwadorze, a jest ich tylko 16 sztuk, wynika m.in. z polowań na te ptaki. Szerzy się kłusownictwo. Dlatego szczególnym oczkiem w głowie strażników przyrody są właśnie te ptaki.



Po rozległych dolinach wokół wulkanu pasą się dzikie konie. Mieliśmy okazję zrobić im zdjęcia. podobnie jak szybko latającym kolibrom. 

Baca, to nazwa  rosnącej tutaj trawy, którą z uwagi na szczególne cechy, wykorzystuje się do pokryć dachowych i wyrobu słynnych kapeluszy panama. 



Wracając do hostelu Cafe Tiana, podziwialiśmy otaczającą przyrodę i mijaliśmy sporej wielkości lotnisko, służące wyłącznie do przewozu towarów cargo. Okazuje się, że okolice Latacungi są zagłębiem warzywno kwiatowym. Jego produkcja jest eksportowana na cały świat, w tym również do Polski.

W sobotę 20 lutego 2016 planujemy opuścić Latacunge, kierując się dalej na południe, do miasta Banios. (cdn)

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski i Janusz Nowak 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz