środa, 19 sierpnia 2020

29,8 kandydatów na jedno dentystyczne miejsce do GUMed

Siedem tysięcy osiemdziesiąt jeden osób ubiegało się w 2020 roku o przyjęcie na sześć kierunków jednolitych studiów magisterskich stacjonarnych w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. To o ponad 2100 osób więcej niż w roku 2019. Rekordowa jest liczba laureatów konkursów i olimpiad krajowych oraz międzynarodowych, którzy zadeklarowali chęć studiowania w GUMed.
W 2020 roku to aż 50 takich zdolnych osób, wśród których 49 to kandydaci na kierunek lekarski i jedna osoba na psychologię zdrowia. Tak dobry wynik związany jest z wysokimi pozycjami Uczelni w rankingach edukacyjnych, plasujących Gdański Uniwersytet Medyczny w gronie wiodących polskich ośrodków akademickich. Potwierdzeniem wysokiej jakości kształcenia i prac naukowo-badawczych realizowanych w GUMed było przyznanie przez międzynarodowe grono ekspertów prestiżowego statusu uczelni badawczej w pierwszej edycji konkursu ogłoszonego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Jak informuje dr n. hum. Joanna Śliwińska, rzecznik prasowy GUMed, prawdziwe rekordy popularności bił kierunek lekarsko-dentystyczny, na który o jedno miejsce starało się blisko 30 osób (29,8 os. na miejsce, 1401 kandydatów). Na kierunek lekarski formularze rekrutacyjne złożyło 3896 osób (12,3 os. na miejsce), na fizjoterapię 474 osoby (7,9 os. na miejsce), a na psychologię zdrowia 311 kandydatów (6,9 os. na miejsce). Sporym zainteresowaniem cieszyła się również analityka medyczna, na którą o jedno miejsce starało się ponad 6 osób (6,4 os. na miejsce, 350 kandydatów) oraz farmacja – 649 kandydatów (4,6 os. na miejsce).

czwartek, 13 sierpnia 2020

Pomorskie kadetki w finałach OTK do lat 16 w Sobocie/k Poznania


Te dwie duże rakiety tenisowe symbolizują jeden z ładniejszych obiektów jakie dotychczas widziałem w Polsce. Centrum Tenisowe Sobota, koło Poznania to największy w Wielkopolsce ośrodek sportowo-rekreacyjny, gdzie na 28 kortach miłośnicy tenisa i squash’a mogą realizować swoją pasję niezależnie od pory roku! Bogata oferta Centrum skierowana jest do osób ceniących zdrowy i aktywny tryb życia, a profesjonaliści jak i amatorzy mogą tu pod okiem wykwalifikowanych trenerów szkolić swoje umiejętności.
Na wszystkich gości czeka również część restauracyjna z daniami kuchni europejskiej oraz strefy wypoczynku: Wellness i Stretching. Pierwsza zapewni każdemu chwilę kojącego relaksu i oczyszczenia, druga pozwoli profesjonalnie przygotować się do gry i rozciągnąć mięśnie po treningu.
W tym Centrum (Sobota k/Rokietnicy, ul. Poznańska 43) w dniach od 8 do 11 sierpnia 2020 rozegrany został turniej OTK Super do lat 16. Województwo pomorskie dzielnie reprezentowały głównie gdańskie kadetki, ale wystąpili też tylko dwaj zawodnicy z Trąbek Małych. Najłatwiej rozpoznać po butach sportowych od różnych par 119 PZT Leona Zaorskiego (Tenisowy Uczniowski Klub Sportowy LEO Trąbki Małe), który w sobotę 8 sierpnia wygrał 6:2, 6:3 pierwszy mecz z 196 PZT Denisem Kolasą (AT Angelique Kerber Puszczykowo). Przegrał zaś 4:6, 4:6 następnego dnia z 29 PZT Dorianem Juszczakiem (7) (Fundacja Szczeciński Klub Tenisowy Promasters). Ale to Juszczak doszedł do finału, przegrywając go 1:6, 3:6 z 22 PZT Mikołajem Biedermannem (3) (Kaliski Klub Sportowy Włókniarz 1925 Kalisz).
W deblu, para 114 Mikołaj Kowal (AZS Poznań) i 119 Leon Zaorski (z prawej) pierwszy sobotni mecz wygrała 6:2, 6:1 z parą 205 Kornel Kolek (Klub Sportowy Klub Tenisowy Szczawno-Zdrój) i 105 Kacper Kulpa (Lubińskie Centrum Tenisowe TOP TENIS Lubin). Leon z partnerem doszli też do półfinału pokonując 6:1, 6;4 parę 75 Mateusz Lange i 82 Kacper Wasiak (obaj AZS Poznań). Niestety "nasi" w półfinale ulegli 0:6, 3:6 parze 18 Igor Kubałka (1) (Międzyszkolny Klub Sportowy Andrychów) i 24 Adam Majchrzak (Akademicki Związek Sportowy Łódź). Ci z kolei poddali mecz finałowy i zwycięzcami turnieju debla zostali 16 Wiktor Kosowski (2) (UKS Return Łomża) i 44 Jakub Solarski (Miejski Klub Tenisowy Łódź).
58 PZT Maksymilian Michał Uzarek (Tenisowy Uczniowski Klub Sportowy LEO Trąbki Małe) po odnowieniu się kontuzji nogi poddał mecz z 38 Oskarem Szymczakiem (Pabianicki Klub Tenisowy) w pierwszym secie przy wyniku 2:3.
Sorry, że zacząłem od kadetów, ale więcej spodziewałem się od dobrze mi znanej kadetki. Otóż Emilia Amerski (Centrum Tenisa Don Balon Gdańsk) przegrała 1:6. 0:6, w rundzie drugiej z wyższą o głowę Martyną Mackiewicz (Klub Tenisowy GAT Gdańsk).
Martyna wygrała kolejne mecze i dopiero w półfinale przegrała, poddając mecz 44 PZT Dominice Podhajeckiej [6] (Górzycki KT Smecz w Górzycy) przy wyniku 2:6, 0:3. Ale to Podhajecka została zwyciężczynią turnieju, wygrywając w meczu finałowym z (17 PZT) Moniką Stankiewicz (Klub Tenisowy GAT Gdańsk) 7:5, 6:4.
W turnieju debla kadetek oglądaliśmy z rodziną niezły horror i do tej pory nie możemy go zrozumieć. 64 Emilia Amerski (Centrum Tenisa Don Balon Gdańsk) w parze ze 120 Heleną Dąbrowską (Pabianicki Klub Tenisowy) przegrały na własne życzenie w setach 0:2.
Przegrały w swoim pierwszym meczu z parą od lewej 54 Julia Chodkowska (Stowarzyszenie Morelowa Tennis Club Warszawa) i 105 Amelia Ostaszewska ( lubuskie [LS])
Nie pomstował bym, gdyby nie fakt, że w pierwszym secie Amerski/Dąbrowska prowadziły już 4:0, aby kolejne 6 gemów oddać przeciwniczkom.
Podobnie było w drugim secie, chociaż piłkę sporną sędzina uznała na korzyść pary Amerski/Dąbrowska.
Ta para Amerski/Dąbrowska w drugim secie prowadziła już 5:2 i miała 40:0, aby i tego seta przegrać. Mściły się podwójne błędy serwisowe.
Emilia Amerski zastanawiała się, co się stało, że ma nową rakietę za 2 tys. zł i piłki nie zawsze się od niej dobrze odbijają.
Para Amerski/Dąbrowska prowadziły nawet 6:5 i nie wykorzystały swojego podania. Przy remisie 6:6 zagrano tie breaka, którego przegrały 4:7. Zwyciężczynie w kolejnych meczach w miarę łatwo weszły do ćwierćfinału i półfinału.
Z innych pomorskich reprezentantek wspomnę, iż 63 PZT Oriana Gniewkowska (Sopot Tenis Klub) doszła do półfinału, przegrywając w nim z Moniką Stankiewicz (Klub Tenisowy GAT Gdańsk) 1:6, 4:6. A para deblowa 63 Oriana Gniewkowska i 84 Karolina Golda (Akademia Tenisowa MASTERS Radom) doszły do finału, przegrywając 0:6, 6:4, 7:10 w ostatecznej walce z parą 155 Alicja Głowacka i 103 Antonina Maćkowiak, obie AZS Poznań.
Mecze rozgrywano w bardzo wysokiej temperaturze, kibice osłaniali się parasolkami i namoczonymi w wodzie ręcznikami.

czwartek, 6 sierpnia 2020

Biesiada sztumskich kajakarzy w Grodzisku Owidz


Po zakończonym 8. Spływie Kajakowym Zantyr, wszystkie 27 kajaków zostało przetransportowanych spod Elektrowni Wodnej w Kolinczu do Mariny Kociewie w Ocyplu.
Dla 54 kajakarzy ze Sztumu, w wieku od 14 do 70 lat, po spływie przygotowano biesiadę w Grodzisku Owidz.
Jest to rekonstrukcja XI-wiecznego grodu zlokalizowana w Owidzu, w gminie Starogard Gdański. Jako samorządowa instytucja kultury działa od 2012 roku. We wczesnym średniowieczu grodzisko funkcjonowało jako jeden z ważniejszych na Kociewiu grodów obronnych. 
 Malowniczo zlokalizowane w zakolu rzeki Wierzycy, w otoczeniu lasów i łąk, w swej współczesnej postaci gród i otaczająca go infrastruktura zajmują powierzchnię ponad 6 hektarów. Znajdują się tu m.in.: amfiteatr na 400 osób, rozległy plac zabaw dla dzieci oraz Karczma Słowiańska „Na Podgrodziu”. Funkcjonuje także pierwsze i jedyne w Europie Muzeum Mitologii Słowiańskiej. 
Sztumscy kajakarze wspólnie skonsumowali żurek na białej kiełbasie i po parówce z musztardą i chlebem oraz surówką z białej kapusty.
Do takiego jadła i po dość intensywnym wysiłku, najlepiej pasowało piwo.
Piwo najlepiej też gasiło pragnienie, gdyż tego dnia w sobotę 1.08.2020, było wyjątkowo ciepło.
Dla osób nie trunkowych, do picia była przeznaczona butelkowana woda mineralna.
Po posiłku organizator tej plenerowej imprezy Ryszard Mazerski w ramach zajęć integracyjnych, zaprosił wszystkich do średniowiecznego wnętrza Grodziska Owidz.
Kajakarzy ze Sztumu najbardziej zainteresował tor przeszkód
Jedni przechodzili po drewnianym pomoście, a drudzy ciskali w nich wypchanymi workami na uwięzi.
Niebywałą atrakcję stanowiła też przejażdżka średniowiecznym pojazdem na drewnianych kołach.
Z wieży obronnej można było z góry podziwiać przejażdżki kajakarzy na średniowiecznym wózku.
Zwłaszcza kajakarki były bardzo chętne przejechania się średniowiecznym wózkiem, oczywiście mając za siły pociągowe swoich mężów.
Powoli niemal całodniowa impreza plenerowa dobiegała końca.
Zejście z góry po kamiennej drodze z owidzkiego grodziska też wymagało trochę wysiłku.
Maruderzy odjeżdżający autokarem do Sztumu skorzystali na tym, że na koniec zostali uwiecznieni na wspólnej pamiątkowej fotografii.

środa, 5 sierpnia 2020

8 Spływ Kajakowy Zantyr rzeką Wierzycą


To był już 8 Spływ Kajakowy Zantyr dla mieszkańców Sztumu. W sobotę 1.08.2020 wzięły w nim udział 54 osoby w wieku od 14 do 70 lat, z przewagą tych starszych.
Organizator spływu Ryszard Mazerski, prezes Lekkoatletycznego Klubu Sportowego Zantyr Sztum. Prowadzi ten klub już od 15 lat. Nazwa Zantyr pochodzi od średniowiecznego grodziska z około XII wieku, które znajdowało się w Białej Górze, w miejscu gdzie Nogat wpływa do Wisły.
- Taka wspólna przygoda znakomicie integruje mieszkańców Sztumu, zarówno tych starszych, jak i tych młodszych.
- Po pokonaniu tak trudnej rzeki nabierają ci ludzie większej pewności siebie.
- Mają ogrom zadowolenia z takiej plenerowej przygody, powiedział Mazerski.
Kajaki dwuosobowe w ilości 27 sztuk użyczyła Marina Kociewia Michał Gliniecki z Ocypla.
Płynięto kajakami typu Sprinter Roteko o długości 414 cm i Pro Tour o długości 470 cm.
Wszyscy uczestnicy spływu kajakowego obowiązkowo musieli nałożyć kapoki.
Po raz pierwszy tą rzeką Wierzycą popłynęła Barbara Gruszka (żółta koszulka) w parze wraz z Haliną Demską. Już po raz trzeci wspólnie uczestniczyły w klubowym spływie kajakowym.
- Bardzo mi się podobał ten spływ, bo rzeka jest bardzo trudna, ale do pokonania, Ma dużo przeszkód i w związku z tym trzeba wiele kombinować podczas płynięcia. Trzeba też cały czas bacznie uważać i szybko podejmować decyzje gdyż nurt rzeki jest szybki i o wpłynięcie na przeszkodę nie jest trudno. Mimo to kilka razy wpłynęłyśmy na konary drzew i trzeba było chociaż jednej z nas przesiąść się z kajaka na wystający z dna konar. Dopiero to umożliwiało przepchnięcie kajaka do przodu z nurtem rzeki.
- Moim zdaniem – powiedziała Barbara Gruszka, startująca na przystani przy elektrowni w Owidzu - gdzieś w połowie około 13 km trasy powinien być postój na brzegu z możliwością skorzystania choćby z toalety. W takim miejscu postojowym powinny być też zamontowane drewniane stoliki i ławki, aby można było nieco odpocząć i się posilić. A tego niestety brakuje. Natomiast płynięcie zwłaszcza przez seniorów i to prawie przez pięć godzin jest bardzo uciążliwe. Kociewskie władze turystyczne, a zwłaszcza lokalni wójtowie lub sołtysowie powinni zadbać o to, aby przysporzyć turystom jak najwięcej udogodnień.
Marzanna i Piotr Seroccy z miejscowości Barchnowy rozważają ewentualność uruchomienia pola namiotowego dla kajakarzy na swoich 25-hektarowych posiadłościach. Tym bardziej, że właśnie z tymi posiadłościami na długości około jednego kilometra graniczy rzeka Wierzyca. A wokół niej baza noclegowa jest znikoma.
Mała jest też ilość dzikich miejsc do rozstawienia namiotów. Aby popłynąć w kajaku trzeba się więc przygotować na bardzo spartańskie warunki. A tak nie powinno być, bo Wierzyca podobnie jak Wda na Kaszubach, powinna być bardziej dostępna dla przeciętnego turysty.
Kajakarzom zwłaszcza przeszkadzają wielkie kamienie spoczywające na dnie oraz powalone drzewa w rzece Wierzyca, która wyjątkowo meandruje. Od zakola, przy Elektrowni Wodnej w Owidzu, przez miejscowości Barchnowy i Kolincz, do kolejnej zapory jaką jest Elektrownia Wodna w Kolinczu, jest około 13 kilometrów.
A w linii drogowej między Owidzem a Kolinczem jest około 4,5 km. Czyli płynąc kajakiem rzeką Wierzycą, odległość jest prawie trzy razy dłuższa.
Małżeństwo Danuta i Zbigniew Zwoleńkiewicz też wyrazili taką samą opinię, że takie miejsce postojowe jest konieczne na tak długiej około 13 km trasie, zwłaszcza dla seniorów.
To małżeństwo już po raz trzeci płynęło razem na spływie. Dwa lata temu ten sam klub Zantyr w Sztumie zorganizował spływ rzeką Liwą ze startem w Prabutach. Drugi raz w 2019 roku płynęli rzeką Wel z Lidzbarka Welskiego-Chełskiego. Każdy spływ jest jednodniowy. Na miejsce startu uczestnicy spływu są dowożeni autokarem.
Z tych trzech dotychczasowych, ten spływ rzeką Wierzycą był najtrudniejszy z uwagi na liczne przeszkody. Pan Zbigniew tylko jeden raz musiał wysiąść z kajaka, aby go przepchnąć, gdyż ugrzązł na konarze drzewa. - Udało mi się niemal suchą stopą tego dokonać, bo odpowiednio stanąłem na tym konarze, powiedział pan Zbigniew.
Według pani Danuty, najładniejszy był widok paradujących kaczek z małymi koło elektrowni wodnej w Owidzu.
Ubrana w niebieskiej koszulce Grażyna Malinowska długo przeżywała swoją kąpiel w rzece Wierzyca. Jak ich kajak się przewrócił i jak wpadła z córką do wody, to było jej prawie pod szyję.
Tak, tak bardzo było głęboko, co pokazała opowiadając cale to wydarzenie. Był problem z ponownym wejściem do kajaka, ale jakoś się z tym uporały. To był ich drugi spływ klubowy, w poprzednim płynęli rzeką Wel w woj. warmińsko-mazurskim. Wel, w porównaniu do Wierzycy, to była bardzo spokojna i bezpieczna rzeka.
Teraz podczas wywrotki pani Grażyna zgubiła ręczny zegarek, ale nie ma po czym rozpaczać, bo był chiński i kosztował jedyne... 13 zł. Gdy spytałem, czy nie potraciły telefonów komórkowych? Stanowczo odpowiedziały, że nie miały ich przy sobie, bo i po co, skoro liczyły się z taką wywrotką.
Wierzyca łącznie ma 144 km długości spławnego szlaku. Głębokość koryta o szerokości od 6 do 20 m sięga średnio 1 m, choć niekiedy nawet do 3 metrów. Zaliczana jest do rzek górskich. Ma wysokie obrośnięte brzegi. Przy szybkim nurcie trudno się zatrzymać.

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski