niedziela, 24 czerwca 2018

Paryski Roland Garros, część 3.

Wkurzył mnie gdański radny Andrzej Kowalczys! Spotkawszy go na 46. Lekkoatletycznym Memoriale Żylewicza, w czerwcu rozgrywanym na gdańskiej uczelni sportowej AWFiS, z niedowierzaniem spytał mnie, czy rzeczywiście byłem na tegorocznym French Open w Paryżu? Nawet nie zdążyłem mu coś więcej powiedzieć o tym turnieju tenisowym, bo jak zwykle gdzieś się spieszył...
Panie Radny, wiem że jest Pan wielkim zwolennikiem sportu, głównie piłki nożnej i tenisa ziemnego, kiedyś nawet stanowiliśmy parę deblową, ale zapewniam, że byłem na tegorocznym Roland Garros w Paryżu, Napisałem nawet z tego mego pobytu już kilka relacji. Robię to w tym celu, aby zachęcić innych do wyjazdu za rok na ten jeden z czterech wielkoszlemowych turniejów tenisowych. Naprawdę warto! Tam się żyje światowym tenisem, a u nas w letnim kurorcie jakim jest Sopot, na łańcuchy zamyka się korty. Gdzie my żyjemy, jakże zwaśnionym jesteśmy społeczeństwem?
Na French Open nie trzeba koniecznie oglądać meczów finałowych na korcie centralnym mieszczącym ponad 15 tys. widzów, no bo one są bardzo kosztowne. Ale na pozostałych szesnastu ceglanych kortach codziennie przez dwa tygodnie rozgrywane są różne mecze, te kwalifikacyjne, eliminacyjne, pokazowe itp. 
My z kolegą Witkiem Mokrzyckim, byliśmy przez ostatni tydzień, no i jako pierwszy oglądaliśmy mecz deblowy tenisowych legend, z udziałem Marata Safina (w białej koszulce), rozgrywany na korcie oznaczonym liczbą 18 /?/.
Z Maratem Safinem, grającym też na sopockich kortach w ramach pamiętnego turnieju Prokom Open, mam nawet wspólne zdjęcie wykonane przez Witka Mokrzyckiego, właściciela zakładu Pan Fotograf w Oliwie. Safin urodzony 27 stycznia 1980 roku w Moskwie (Rosja), zaczął grać w wieku 6 lat. W wieku 14 lat pojechał do Walencji ,aby mieć dostęp do zaawansowanych programów treningowych, które wtedy nie były dostępne w Rosji. Był uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych tenisistów. Karierę zawodniczą zakończył 11 listopada 2009 roku Jako legenda 38-letni Safin, w Paryżu grał w parze ze swoim rodakiem Jewgienij Kafelnikovem m.in. przeciwko parze Thomas Enqvist (Szwecja) i Andrij Medwediew (Ukraina) i wygrał ten mecz w zaciętym tie-breaku.
Warto też zobaczyć na kortach Roland Garros w Paryżu tenisową pokazówkę weteranów tenisa ziemnego. Najbardziej zabawny był Mansur Bahrami, irański tenisista posiadający również obywatelstwo francuskie, reprezentant w Pucharze Davisa. Grał on w parze z uwiecznionym na pierwszym planie Fabrice Vetea Santoro (Francja).
Irański tenisista Mansur Bahrami serwował, mając np. w dłoni aż 4 tenisowe piłki. Potrafił tak podkręcić rakietą piłkę, że spadła tuż za siatką na pole przeciwników, po czym sama wróciła na pole serwującego. Tuż przed takim swoim uderzeniem głośno mówił do przeciwników, aby nie biegli do skrótu do siatki, bo piłka i tak sama wróci bez potrzeby jej uderzenia. Albo rakietą podbijał piłkę na kilkadziesiąt metrów w górę, po czym spadając wpadała ona do kieszeni jego spodenek.
Irańczyk Mansur Bahrami,w meczach tenisowych legend grał w parze z F. Santoro (obaj Francja) przeciw (na zdjęciu bliżej nas) parze Arnaud Boetsch (Francja) i Pat Cash (Austria).
W innym meczu tenisowych legend, spotkała się para hiszpańska Alex Corretia i Juan Carlos Ferrero z parą francuską Sébastien René Grosjean i Michaël Llodra (na pierwszym planie).
Jeden z Francuzów Michaël Llodra za to, że popełnił prosty błąd, sam od razu wymierzył sobie karę - wykonanie na korcie kilkunastu pompek, oczywiście ku uciesze licznych kibiców.
Z kolei przy kolejnym popełnionym błędzie drugi z francuzów S. Grosjean zszedł z kortu i o zastępstwo poprosił chłopca podającego piłki. Hiszpanie obawiając się potężnego serwu, do jego odbioru ustawili się w dwójkę obok siebie.
Ubawu na meczach tenisowych legend było co niemiara. Za popisowe zagrywki tenisiści nagradzani byli gromkimi oklaskami.
Tak bardzo ubawiliśmy się oglądając mecze tenisowych legend, że postanowiliśmy kupić sobie na kortach Roland Garros jakieś pamiątki. Najbardziej spodobały nam się najnowszego modelu sportowe koszulki. Były w cenie... od 45 do 90 euro.
Znacznie tańsze były tenisowe frotki na ręce, w cenie od 8 do 15 euro. Witold Mokrzycki jak był dwa lata termu na styczniowym Australian Open, to przywiózł dla naszej wieloletniej paczki tenisistów, w prezencie po zielonej koszulce ze złotym napisem na piersiach Australia.
Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że jest jeszcze jedno wejście na korty Roland Garros. Z niego też korzystaliśmy, bo było najbliżej na pobliską pętlę autobusową i stację metra. Do naszego hotelu Ibis dojeżdżaliśmy bezpośrednio autobusem linii nr 123. Koszt jednorazowego biletu, ale kupionych w ilości dziesięciu, to 1,40 euro. 

Panie Radny Kolwalczys, specjalnie dla Pana popełnię jeszcze z dwie relacje z mego pobytu w Paryżu. Po to, aby nakłonić też i inne osoby do wyjazdu na... French Open 2019.
dcn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz