niedziela, 8 marca 2020

Dwie gąski na 12 gdańskim finale Don Balon...


Po raz pierwszy spotkał mnie zaszczyt, Emilia Amerski osobiście SMS-em 7.03.2020 zaprosiła mnie na swój finał 12 rundy Ligi Tenisowej Don Balon Open Gdańsk. Jej przeciwnikiem był kolega klubowy rówieśnik Dominik Błażejczyk. Ona w rankingu PZT 73 w kadetkach do lat 16 i 131 w juniorkach do lat 18, on odpowiednio 112 i 134.
Wszystko rzuciłem, ale jak wszedłem na kort nr 2 Don Balon we Wrzeszczu, Emilia przegrywała 2:3. Niestosownie przyznam, odwróciłem się plecami do graczy i siadając przy sędziowskim stoliku spisywałem wyniki z dotychczasowych rozegranych meczów. Trochę mi to zajęło, ale Emilia nie mając w mojej osobie kibica, przegrywała w finale do sześciu gemów już 2:5.
W porę skończyłem robienie notatek, no i wreszcie zacząłem mecz oglądać i robić finalistom zdjęcia. Emilka akurat zmieniała owijkę na swojej rakiecie.
Dominikowi Błażejczykowi przy stanie 5:2 brakował tylko jeden gem do wygrania meczu finałowego. W tym momencie jednak zbyt szybko powitał się z gąską.
Dominik zaczął psuć piłkę za piłką i z 5:2 dla niego raptem zrobił się remis 5:5. Nawet podczas rozgrywanego kolejnego gema, co rusz przecieranie twarzy ręcznikiem na nic się zdawało.
W tej fazie meczu rewelacyjnie grała Emilia Amerski, ale nie ma się czemu dziwić, bo oprócz mnie ten finał oglądali po zakończonym swoim meczu na korcie nr 3 Patryk Zieliński (po lewej), który w walce o trzecie miejsce pokonał Grzegorza Figacza z Przymorza 7:6 (w tie breaku 7:4).
Dominik Błażejczyk popijając wodę z butelki zachodził w głowę, co się raptem stało, że już witał się z gąską, miał nawet trzy piłki meczowe, a tu raptem jego przeciwniczka stawia tak silny opór. Wychodzą jej serwy, skróty i kontowe odbicia?
Emilia Amerski mając 3-osobową męską publikę za sobą, spokojnie poprawiła naciąg w rakiecie i grała jak z nut. Z wyniku 2:5 doprowadziła do 6:5. Wygrała pod rząd cztery gemy.
Korty najpierw opuścił Grzegorz Figacz, a Patryk Zieliński (absolwent Politechniki Gdańskiej) ustaliwszy na smartfonie jakie zajmuje aktualne miejsce w rankingu ligi Don Balon, też się zabrał i pojechał samochodem do siebie na Orunię Górną.
Dominik Błażejczyk przy przegrywaniu 5:6, do tego stopnia zadławił się własną gąską, że miał poważne problemy z jej strawieniem. Przed światem chował głowę w ręczniku.
Bez męskiej publiczności, bo tenisowi dwaj koledzy sobie już poszli, to dla odmiany z gąską zaczęła się witać Emilia Amerski. Niestety pierwszą tego oznaką była utrata pierwszego serwisu. Drugie jej słabsze podanie
skrupulatnie wykorzystywał Dominik i tym sposobem doprowadził do gemowego remisu 6:6.
Dominik Błażejczyk nadal jednak chowając głowę w ręczniku miał nie tęgą minę. Przed decydującym o zwycięstwie tie breakiem znacznie przeciągnął przerwę. Emilia zamiast posilić się bananem ograniczyła się tylko do niegazowanej wody butelkowej. A na korcie ta dwójka była od godziny 13, a zbliżała się już 22,30.
Emilia przy wygrywaniu w gemach 6:5, jednak zbyt szybko powitała się z gąską i zaczęła popełniać podwójne błędy serwisowe. Ba, nawet miała kilka prostych autów. Dominik po zmniejszeniu wewnętrznego napięcia łzami wylanymi do ręcznika, raptem złapał wiatr w żagle i się odrodził. Przy okazji pozbył się chyba swojej gąski.
Tie break Emilia przegrała 2:7 i nie mogąc opanować emocji cisnęła o kort rakietą. Jej gąska pod koniec meczu wyraźnie ją uwierała, bo wzmogły się bule brzucha.
Trzeba było z kwadrans odczekać, zanim finałowe emocje minęły i ta dwójka rówieśników przed opuszczeniem kortu ubrała się w dresy.
Przy nasilających się bólach brzucha dwójka finalistów postanowiła, abym ja zawiózł ich „ vw żółtkiem”do dyżurującej apteki. W tej przy Kołobrzeskiej na Przymorzu była spora kolejka głównie za maseczkami przed koronawirusem. Nie miało sensu długie czekanie w deszczu. Apteka przy ul. Partyzantów we Wrzeszczu była zamknięta. Skończyło się w domu na zaparzeniu rumianku, który okazał się zbawienny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz