środa, 21 marca 2018

Indochiny 2018 (odcinek 13)

Odpoczywanie w słońcu na plaży południowej był ostatnim punktem wykupionej wycieczki za 17 dolarów od osoby, podczas naszego pobytu w miejscowości Duong Dong na wietnamskiej wyspie Phu Quoc. Jazda na bananie, na spadochronie oraz skuterem wodnym, to największe atrakcje tej tak zachwalanej plaży wietnamskiej.
Można było zobaczyć przedstawicielki różnych narodowości na plaży południowej wietnamskiej wyspy Phu Quoc.
Po wejściu na osławioną plażę południową, najpierw skierowaliśmy się na lewo. Naszym oczom ukazał się podmywany falami budynek restauracji. Osłaniały go rozstawione worki z piaskiem.
Plażową atrakcję stanowiła też huśtawka  Widząc nasze zainteresowanie, zaczęła się na niej huśtać jakaś odważna Rosjanka, którą rozpoznaliśmy po języku nauczanym nas już od szkoły podstawowej.
Tego dnia wyjątkowo odporny na kobiety był Janusz Nowak i wszystko robił, abym go nie uwiecznił z dwiema młodymi dziewczętami idącymi brzegiem plaży.
Naszym oczom ukazał się napis, że pobyt na plaży płatnej kosztuje 150 tys. dongów, tj. około 6,5 dolarów. Oczywiście taki napis zbagatelizowaliśmy i poszliśmy jeszcze dalej na lewo od wejścia głównego.
I bardzo dobrze uczyniliśmy, bo na pochylonym nad brzegiem drzewie, młodzi ludzie robili sobie pozowane zdjęcia z użyciem też innej plażowej huśtawki. Za plażą płatną na brzegu walały się sterty śmieci. Ten widok obrzydził nam uroki tej osławionej plaży o miałkim piasku jak mąka.
Idąc z kolei w prawą stronę od wejścia głównego na plażę południową, też były zamontowane huśtawki do których nawet ustawiali się chętni zrobieni sobie pamiątkowych zdjęć. U nas na plażach w Brzeźnie, Jelitkowie lub Sopocie montaż takich huśtawek raczej nie wchodzi w rachubę.
W tej części plaży południowej, brzegiem chodziła kobieta sprzedająca regionalne owoce, w tym i ananasy. Na drugim planie widać, jak grupa młodych Wietnamczyków na plaży rozbiła sobie namiot i w nim miała schowane swoje osobiste rzeczy.
Kobieta chodząca wzdłuż plaży miała spore obciążenie oferowanymi do kupna owocami, ale obniżyć ceny za ananasy nie chciała.
Jeden z naszej trójki polskich podróżników Janusz Nowak po takim relaksującym spacerze po plaży zmienił nastawienie co do kobiet, bo – co widać na zdjęciu – bardziej zainteresowany był kupującą owoce dziewczyną niż oferowanymi ananasami.
Grupka młodych Szwedów, których można rozpoznać po ich charakterystycznym języku, grała w jakąś grę plażową trudną dla nas do zrozumienia. Nawet oni sami mieli kłopoty z jej zinterpretowaniem, a co dopiero my.
Któryś z plażowiczów znalazł na plaży rozgwiazdę, której Janusz Nowak zrobił zdjęcia, bo po powrocie z tej podróży na Kociewie do Polski planuje napisać książkę i zorganizować wystawę fotograficzną. Podobnie jak to uczynił po półtoramiesięcznej wyprawie do Ekwadoru sprzed dwóch lat.
Wracając z relaksującej całodniowej wycieczki na plażę południową, przy drodze do naszego pensjonatu o nazwie Gecko House, zauważyliśmy energetyczne liczniki przyczepione wysoko na słupie. Tutaj w Wietnamie wszystkie przewody są prowadzone górą, co bardzo szpeci otoczenie. (dcn.)

PS. Wszyscy znajomi „Królika”, weźcie to pod uwagę, że my tutaj w Azji Południowo Wschodniej wszystko robimy o 6 godzin szybciej niż Wy. Jeśli u Was jest godzina 18, to u nas jest 24 i my już śpimy. Ukrop całodobowy w granicach 35-40 st. C zwala nas „białasów” z nóg. Wasze telefony po godzinie 18 wybudzają nas ze snu i później cały dzień mamy w plecy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz