poniedziałek, 26 marca 2018

Indochiny 2018 (odcinek 19)

Jest poniedziałek 26 marca -  56 urodziny Wiesława Baski mieszkańca Starogardu Gdańskiego, obchodzone w Kambodży w mieście Kampong Cham w hotelu Moon River znajdującym się tuż przy samej rzece Mekong. Był balsamiczny w ustach Alexand Specjal Whisky i zrobiona własnoręcznie sałatka z… pomidorów i cebuli. Będzie jeszcze jubileuszowa kolacja...
Nieco się cofnijmy w naszych relacjach. Sorry, nie są one na bieżąco, bo jest tego bardzo dużo i trudności z internetem. Była sobota 17 marca, nasza wykupiona po 13 dolarów wycieczka w góry słoniowe. Jedząc śniadanie w tej samej co dzień wcześniej przydrożnej jadłodajni byliśmy świadkami, jak każdego poranka już rytualnie, w tym przypadku trzej młodzi buddyści obchodzą sklepy i punkty gastronomiczne, modląc się wspólnie z właścicielami i prosząc o finansowe lub żywnościowe wsparcie.

Ruszyliśmy o godz. 9 małym autobusem załadowanym jak konserwa szprotkami. Kilkanaście osób narodowości: australijskiej, belgijskiej, brytyjskiej, chińskiej, fińskiej, holenderskiej, indyjskiej, irlandzkiej, kanadyjskiej i polskiej. Taka wycieczka w góry, to w naszej ocenie taka prywatna lokalna inicjatywa. Przewodnik posiadający własny autobusik, władający językiem angielskim, ładnie opowiadający i wciągający międzynarodową grupę w słuchanie tego co mówi. Na posiłek serwował ryż z ziołami ugotowany prze jego żonę. Wziął ze sobą 5-letniego syna, który co chwila wymiotował, bo droga pod góry była kręta.

Jedno z ciekawszych miejsc postojowych. Nasza grupa wycieczkowa na tle wybudowanego z ociosanych kamieni kościoła  przez kolonistów Francuzów w połowie XIX wieku. Szkoda, że obiekt sakralny, to obecnie ruiny.

Ścieżka za kościołem prowadziła na spore wzniesienie i taras z którego rozpościerał się wspaniały widok na obszerną rzeczną dolinę. Chciało by się nad nią polatać balonem. Zobaczyłem Wiesława Baskę rozłożonego plecami na dużym kamieniu tuż nad przepaścią. Delektował się cudownym krajobrazem. Obok niego przysiadła ryzykując spadnięciem w przepaść urocza Chinka z Makao i poprosiła najtęższą z grupy Australijkę, aby jej zrobiła zdjęcia. Przyznam, że na takie babskie ryzykanctwo nie mogłem spokojnie patrzeć. Dlatego, bo inne uczestniczki wycieczki też wiele ryzykowały, aby zrobić sobie efektowne zdjęcia. Ale także Wiesiek gdyby przysnął i się na bok obrócił, to też by spadł w przepaść.      

Poprzez góry słoniowe co rusz przechodziły chmury. Siedząc na kamieniach też na skraju, mgłą podobnej do tej w Zakopanem na Gubałówce upajali się Wiesiek Baska i Janusz Nowak.

Ja w tym czasie wolałem obfotografować stojące obok w rządku święte pozłacane figurki. Byliśmy w górach słoniowych na wysokości 1080 m npm, było 20 st. C, lekki wiaterek, wreszcie duża ulga od codziennych upałów. Nawet deszczyk zakropił.

Mój wzrok przyciągnęły różne kolory roślin używanych do religijnych obrzędów. Jako fotograf kolorysta miałem na co popatrzeć.

Po wycieczce w góry słoniowe nastąpiła dwugodzinna przerwa na posiłek we własnym zakresie, Poszliśmy do centrum Kampotu okupowanego głównie przez ‘Białasów”. W jednej z licznych restauracji z dietetykiem Wieśkiem Baską zamówiliśmy po sałatce bardzo ostrej z chili. Ostrość łagodził zwykły świeży ogórek. Koszt sałatki po 1,25 dolara i kawa za 1 dolara. Wiesiek kupił obok w sklepie białe bułki i dało się jakoś te ostre danie zjeść.
Nasza doborowa trójka, idąc w stronę przystani na czekający nas rejs statkiem po rzece, kupiła jednakowe koszule z krótkim rękawkiem po 5 dolarów. Sprzedawczyni nic nie chciała z ceny spuścić, ale zrobiła nam wspólne zdjęcie. Wyglądamy w tych jednakowych koszulach i kapeluszach jak…  Inspiracją do dokonania tego zakupu było rozerwanie się wzdłuż na plecach mojej tureckiej koszulki czerwonej, tej do której ja i Ewa z Radia Gdynia mieliśmy wielki sentyment. Ewa wiozę ją do artystycznego zszycia… (dcn.)


1 komentarz:

  1. Cześć Włodku super przygoda Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i podróży

    OdpowiedzUsuń