wtorek, 6 marca 2018

Indochiny 2018 (odcinek 3)


Po wylądowaniu po 12 godzinach lotu wielkim boeningiem KLM na lotnisku w Kuala-Lumpur w Malezji, na jednej z dużych tablic szukaliśmy kolejnego, trzeciego naszego połączenia do Ho-hi-minh w Wietnamie.
Lotnisko w Kuala-Lumpur zrobiło na nas ogromne wrażenie. Zostało zaprojektowane bardziej przyjaźnie dla podróżnych w porównaniu do równie ogromnego lotniska w Amsterdamie. Nasze polskie porciki lotnicze, nawet ten warszawski, w porównaniu do tych dwóch dalekowschodnich, to ubogie kopciuszki. Odprawa biletowa u sympatycznych pań lotniczego personelu poszła nam błyskawicznie.
Mając 1,5 godziny czasu do odlotu skorzystaliśmy z toalety, która wewnątrz była upodobniona do dużego akwarium.
Jeszcze raz upewniliśmy się na dużej tablicy informacyjnej z jakiego terminalu odlatuje nasz samolot do Ho-hi-minh w Wietnamie. Do wyznaczonego terminalu H-4 dojechaliśmy specjalną koleją szynową.
Podczas odprawy zakwestionowano nam małe buteleczki z wodą, które opróżniliśmy na miejscu. Po zjechaniu ruchomymi schodami do poczekalni, za szybą ukazał się nasz samolot linii malezyjskich szykowany do naszej podróży.
W dobrze klimatyzowanej poczekalni oczekiwaliśmy na nasz odlot. Obok nas siedzieli turyści z Czech, których od razu rozszyfrowaliśmy po ich charakterystycznym języku.
W samolocie linii malezyjskiej zachwyciły nas swoją urodą stewardessy. Miały na sobie długie suknie zielonawego koloru w kwiatki.
Podobało nam się to, że na ekranach fotelowych, każdy z pasażerów mógł się zapoznać z instrukcją bezpieczeństwa.
Urokliwe stewardesy nie stawiały oporu jak robiłem im zdjęcia.
Mimo, że nasz trzeci lot trwał tylko dwie godziny, zostaliśmy poczęstowani ciepłym posiłkiem. Zamiast kurczaka w trójkę wybraliśmy rybę z ryżem i znakomitym w smaku sosem. 

Druga równie urokliwa stewardessa rozdawała pasażerom różne do wyboru napoje.
Jadąc z lotniska taksówką za 10 dolarów do hotelu Quy Hung, po drodze mijaliśmy tysiące osób na skuterach. Jest ich tutaj w 12-milionowym Sajgonie chyba więcej niż w Polsce rowerów. O tym napiszę oddzielnie.
Mimo późnawej pory około godziny 20 tutejszego czasu, o 6 godzin wstecznej różnicy do Polski, na zewnątrz było 33 st. C. Obok naszego hotelu ludzie na chodnikach w grupach spożywali kolacje.  (dcn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz