piątek, 9 marca 2018

Indochiny 2018 (odcinek 5)


Niech ukwiecony Budda wietnamski spełni wszelkie marzenia naszych Ukochanych Pań, bliższych i dalszych znajomych płci żeńskiej z okazji przypadającego 8 marca 2018 roku Międzynarodowego Dnia Kobiet.  


W centrum Sajgonu trafiliśmy do biura podróży Vinanstar Travel, w którym wykupiliśmy 3-dniową wycieczkę po delcie ogromnej rzeki Mekong wraz z dwoma noclegami i śniadaniami. Zaoferowano nam także dowiezienie na wyspę Phu Quoc, którą mieliśmy w planach naszej 1,5-miesięcznej wyprawy. Łącznie za tą turystyczną usługę zapłaciliśmy po 67 dolarów.   
Uszczęśliwieni, że mamy trzy zaplanowane kolejne dni naszego pobytu w Wietnamie, ruszyliśmy na podbój Sajgonu. Najbardziej interesowały nas rodzime owoce, których w Polsce się nie uświadczy. Kupiliśmy trzy sztuki najbardziej nam smakującego mango i to zaledwie za jednego dolara.  
Gdyby ktoś nam nie wierzył, że na własną rękę zwiedzamy Wietnam, to w centralnym bazarze w Sajgonie zrobiłem pozowane zdjęcie w firmowej koszulce Wiesławowi Baska ze Starogardu Gdańskiego, jednemu z trzech uczestników naszej wyprawy. 
Nie wiedzieć czemu, ale właśnie Wiesławowi Baska, tuż przy bazarze zaproponowano masaż w jednym z okolicznych salonów. Był nim bardzo zainteresowany...
Kierując się do miniatury Katedry Notre-Dame, z uwagi na panujące ciepło, w granicach 35 st. C, od ulicznego sprzedawcy kupiliśmy oryginalny sok kokosowy po 50 tys. dongów sztuka. Nie obyło się oczywiście bez wymiany zdań, co do zawyżonej ceny. Dzięki temu wywalczyliśmy dodatkową czwartą porcję soku już gratis.
W centrum Sajgonu co rusz trafialiśmy na duże plakaty, przypominające nam nasze zamierzchłe czasy.
Była już godzina popołudniowego szczytu komunikacyjnego i chyba niepotrzebnie dziwiliśmy się temu, że nie tysiące, a miliony skuterów i motorowerów do szybszego przemieszczania się oprócz jezdni wykorzystuje również chodniki.
Dwaj dokumentaliści Janusz Nowaki i Wiesław Baska ze Starogardu Gdańskiego, postanowili swoimi komórkami nagrać filmiki tej jadącej jezdnią i chodnikiem rzeki skuterów i motorowerów. Znacznie gorzej było dla nas pieszych znaleźć w miarę bezpieczną drogę, aby dotrzeć do wyznaczonego celu.
Nieco klucząc po mieście w drodze do katedry Notre-Dame, trafiliśmy na Art Flower Shop, nieco przypominający w letnim sezonie nasz Długi Targ w Gdańsku.
Tuż przy wejściu w ten uroczy zaułek Sajgonu trafiliśmy na sympatyczne turystki z Malezji, z którymi weszliśmy w krótką konwersację. Państwo Poland myliły z nazwą Holand i chyba dlatego powinno mówić się Polonia.
Połowa ulicy sztuki była wypełniona dokumentalną wystawą fotograficzną o Wietnamie. Były to najlepsze prace reportażowe z ogólnokrajowego konkursu. Powiem tylko tyle, zdjęcia były fantastyczne, takie jakie ja jako fotoreporter promuję.
Obok katedry Notre-Dame znajduje się przepiękny 19-wieczny budynek wietnamskiej poczty. Najwięcej jest w niej turystów, którzy robią zdjęcia przepięknemu obiektowi, jak i nadają kolorowe pocztówki. Myśmy je też nadali, płacąc za sam znaczek do Polski po około dolara.
Podobnie jak w Polsce, również i w wietnamskiej poczcie sprzedawane są różne pamiątki. Mnie zainteresowały chyba ręcznie malowane talerze znakomicie nadające się na pamiątki.
Miniatura francuskiej katedry Notre-Dame jest żelaznym punktem dla każdej wycieczki, a zwłaszcza francuskiej. Przed nią robi sobie zdjęcia tysiące różnych turystów,
Katedra jest obecnie w remoncie i dlatego jest ogrodzona wysokim płotem, na którym przyczepione są duże zdjęcia ukazujące z góry ten ładny architektoniczny obiekt.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz