wtorek, 25 grudnia 2018

Maratończycy świętowali w Atenach (odc. 1)


Świętowaliśmy grupowo podczas naszego tygodniowego pobytu w Atenach. Trzykrotnie byliśmy na wspólnej obiadokolacji, każda w cenie po 15 euro od osoby. Na tej pierwszej było najurokliwiej, bo polskim maratończykom przygrywał oryginalny zespół grecki. Tasos Dereskos grał na bouzouki, instrumencie muzycznym z grupy strunowych szarpanych, wywodzącym się z Azji Środkowej, popularnym również w muzyce celtyckiej.
Jak przystało na grupę sportową, nasze świętowanie zaczęliśmy od wspólnego odśpiewania znanego coraz szerzej w świecie polskiego Sto lat! Urodziny 45-te, tego dnia obchodził Ryszard Wawrzak, górnik z Gliwic. W ramach toastu, spora część z 30-osobowej grupy Valdano, wzniosła do góry procentowy trunek.
Cała polska grupa Valdano podczas tygodniowego pobytu w Atenach, była pod opieką Izabeli Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkającej w Grecji. Prowadzi w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda, co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl. Objaśniała nam dokładnie, co konkretnego będziemy konsumować podczas greckiego wieczoru.
Słuchaliśmy tych opowieści kulinarnych Izabeli i coraz bardziej nam ślinka ciekła. Kilku z nas ścierało ją z brody. Najgłośniej z głodu burczało w brzuchu Markowi Nieslonowi, maratończykowi z Gliwic (na zdjęciu z lewej).
Izabela mówiła, a co poniektórzy nawet już złożyli ręce i się po cichu modlili, aby nam jak najszybciej coś konkretnego podano do jedzenia. Krystian Kamiński z Gdańska, ten w beżowej koszulce w paski, z ubłaganiem patrzył w kierunku kuchni restauracji Rigus.

No i się wymodlili, bo po dłuższym wyczekiwaniu wreszcie pojawili się kelnerzy z dużymi drewnianymi tacami na których doniesiono talerze z pachnącymi chyba po grecku potrawami.

Nasza opiekunka Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkającej w Grecji, pokazała nam w jaki sposób konsumuje się greckie dania. 
No i wreszcie po dłuższym oczekiwaniu, kelnerzy podali nam wszystkim na ciepło dużą fasolę Piękny Jaś po bretońsku. Po chwili doniesiono zwykłą sałatkę warzywną, wołowinę z frytkami, sałatkę po grecku tj. ogórki i pomidory z serem kozim. Dopieszczono nas kulinarnie, bo jeszcze podano bakłażan z podsmażonymi ziemniakami i roztopionym żółtym serem. Był też deser w postaci greckiego jogurtu z polewą miodową. Pół litra piwa kosztowało 3 euro, a greckiego wina 4 euro. Jak przystało na górnicze urodziny, sporo tego wypiliśmy.
Mi najbardziej smakowały tzatziki, czyli dip grecki, podawany oddzielnie jako dodatek do dań z grilla, smażonych lub pieczonych. Można go też spożywać z zapieczonym pieczywem. Niezbędne składniki tzatziki to grecki, gęsty jogurt 10 procentowy, drobno poszatkowany ogórek, posolony i odciśnięty z soku, roztarty lub sproszkowany czosnek oraz oliwa. Poprosiłem redaktora Wojtka Choinę z Warszawy, aby niektórym daniom porobił zdjęcia swoim nowym smartfonem. Chętnie pomogły mu w tym siedzące obok niego bardzo uczynne i jakże urokliwe dziewczyny z południa Polski.
Zakończyło się kolacyjne świętowanie, a tym samym i greckie granie. Jeden z grajków Ryszard Różycki, znany głównie w Polsce jako spiker sportowy, podziękował solistce Efrosini Giunni za udane śpiewanie i przy okazji podziwiał też jej doskonały słuch.
Kiedy myśmy biesiadowali, w tym samym czasie bez telefonu, klucza i pieniędzy zagubił się w Atenach podczas treningu maratończyk Wojciech Pijanowski z Tczewa. Spod Akropolu na gapę wracał metrem aż 6 przystanków. Jego opiekun Ryszard Różycki, też z Tczewa, odszukał go i dla swojego podopiecznego zabezpieczył restauracyjne jedzenie w kartonowych pojemnikach. I tym mi naprawdę zaimponował. (dcn.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz