czwartek, 20 grudnia 2018

Polakom bliższa kuchnia ukraińska niż tatarska...

Bankietem nazwano poczęstunek złożony z potraw kuchni tatarskiej i ukraińskiej, podczas VII Forum Migracji i Integracji, jakie odbyło się 18 grudnia 2018 w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku.
Na początku tegoż forum w gdańskim ECS, gości poczęstowano potrawami kuchni tatarskiej. Był to krymski pierekaczewnik z mięsem, szpinakiem lub twarogiem. Szkoda tylko, że zabrakło sosu tatarskiego, zrobionego na bazie majonezu, z drobno posiekanymi pikantnymi warzywami, marynowanymi w occie i ziołami.
Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk mógł się dowiedzieć, że tatarski pierekaczewnik, to wypiek o wyglądzie zewnętrznym przypominającym skorupę ślimaka. Efekt ten uzyskuje się dzięki nałożeniu na siebie sześciu, bardzo cienkich warstw rozwałkowanego ciasta, przekładanych farszem słodkim lub mięsnym i zwiniętych w rulon.
Tak uformowane ciasto piecze się w okrągłym naczyniu, które nadaje pierekaczewnikowi pożądany kształt. W przekroju uwidocznione są liczne warstwy ciasta na przemian z nadzieniem. Z zewnątrz pierekaczewnik, w zależności od długości pieczenia, jest lekko złoty lub rumiany. Produkt ten podaje się tradycyjnie na ciepło, dzięki czemu poszczególne warstwy rozdzielają się i stają się lekko chrupiące. Niestety ten podany w ECS wystygł podczas transportu.
Z tatarskich słodkości, takich jak chak-chak, tolkush-kaleve, chelpek, baursak, dla międzynarodowych gości przygotowano pakhleve. Właśnie baklawa wiedzie prymat popularności wśród słodkości, zaliczana również do kuchni ormiańskiej i gruzińskiej. Jest przygotowywana tradycyjnie z ciasta półfrancuskiego przełożonego warstwami pokrojonych orzechów włoskich lub migdałów z cukrem lub miodem. Całość jest zapiekana, a następnie krojona w romby i polewana lukrem lub wodą z cukrem.
Na zakończenie prawie dwugodzinnego forum, gości zaproszono na ucztę kuchni ukraińskiej. Była jakże zbliżona do naszej polskiej. Palce lizać!
Na zakąskę można było zjeść porcję łososia z plastrem gotowanego na twardo jajka w przezroczystej galarecie. Ależ pychota!
Na zimno była też ukraińska sałatka śledziowa ozdobiona plasterkami jajka ugotowanego na twardo. Powiem szczerze, wolę smak wileńskiej sałatki jarzynowej, jaką przyrządzał mój dziadek Eugeniusz, były szef kuchni restauracji „Pod Kominkiem” we Wrzeszczu.
Na ciepło były podane w dużych półmiskach pierogi lwowskie z nadzieniem wykonanym z mięsa kaczego, okraszone tłuszczem i skwarkami. Przyznam, że tak pysznych pierogów dawno już nie jadłem. Poprosiłem nawet o dokładkę. Te prawdziwe lwowskie smaki to dzieło lokalu mającego siedzibę przy ul. Do Studzienki 8 we Wrzeszczu. Czyli w okolicach mego dzieciństwa i młodości. Dobrze wiedzieć, że oferuje on ręcznej roboty pierogi, kołduny i uszka do zjedzenia na miejscu lub na wynos.
Były też pierogi z ziemniakami, ale ich nie skosztowałem. Za to poczęstowałem się pasztecikiem z kapustą, który doskonale pasował do zwykłego barszczu, niestety nie ukraińskiego. Bo taki tradycyjny barszcz ukraiński z czerwonych buraczków i tartych jarzyn oraz kapusty, ma sporo dużej fasoli o nazwie „Piękny Jaś”. Podawany jest zazwyczaj ze śmietaną, ziemniakami i koperkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz