niedziela, 17 maja 2020

Wierzyca dla kajakarzy amatorów...


Taka tablica zamontowana w niedawno odrestaurowanym miejskim parku w Starogardzie Gdańskim informuje, iż przepływająca przez to kociewskie miasto rzeka Wierzyca o długości szlaku 144 km, jest lewym dopływem Wisły. Swój początek bierze na Pojezierzu Kaszubskim w rejonie Wzgórz Szymbarskich u podnóża Zamkowej Góry na wysokości 223 m n.p.m.
Do królowej naszych polskich rzek Wisły uchodzi rzeka Wierzyca w pobliżu miasta Gniew, w którym góruje XIV wieczny zamek krzyżacki. Aż 70 proc. biegu Wierzycy przepływa przez Kociewie.
Zegar słoneczny uruchomiony w parku miejskim w Starogardzie Gdańskim tuż przy rzece Wierzyca jest 78 takim zegarem w województwie pomorskim. Stanowi to 5,73. procent w stosunku do ogólnej liczby zegarów słonecznych w Polsce, wynoszącej 1369. Liczba miejscowości z takimi słonecznymi zegarami w Polsce, to jest ich 39.
Od 23 września 2019 kajakarze mogą korzystać z nowej przystani i dobrze urządzonej przenoski na rzece Wierzyca w Starogardzie Gdańskim. Miasto wspólnie z mieszkańcami zabiega w Zarządzie Wód Polskich, któremu podlega Wierzyca, o oczyszczenie koryta rzeki. Dzięki temu stanie się ona bardziej przystępna kajakarzom amatorom, a rodzice będą mogli zabierać ze sobą dzieci na spływy.
Rzeka w pobliżu Elektrowni Wodnej w Owidzu, co wyraźnie widać z wysokiego brzegu, jest oczyszczona z powalonych drzew. Ale jest tak tylko na niewielkim odcinku, gdyż zwalone drzewa i podwodne głazy powodują, że spływ nie należy do najłatwiejszych. Wielka szkoda, że nie można też liczyć na znaki informacyjne, ani ułatwienia w postaci śladów pozostawionych przez poprzednie kajakowe załogi jak ścieżki, przepływy przez sitowie itp.

Górski charakter Wierzycy powoduje, że często budowano na niej młyny wodne, elektrownie, czy też tartaki. Ciekawostką jest fakt, iż łączny spadek czterech elektrowni na tej rzece ma prawie 19 metrów!
Sporadycznie wyciągnięte z rzeki powalone konary drzew zostały  wydobyte na wysoki brzeg w okolicach Elektrowni Wodnej w Owidzu. Wydaje mi się jednak, że Kaszubi są bardziej zaradni od Kociewiaków i lepiej potrafią wykorzystać rzekę Wdę na cele turystyczne.
Kłody powalonych drzew zostały niedawno temu złożone na działce Krzysztofa Marszalec w okolicach Kolincza. Szkoda, że taką czystką nie objęto całą rzekę, to byłaby wówczas bardziej dostępna dla większej ilości kajakarzy,
Działania bobrów na Wierzycy można też dostrzec z drogi asfaltowej na wysokości leśnictwa Kochanki. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ryb w tej rzece nie było wcale. To się wszystko zmieniło w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku, dzięki zamontowaniu licznych oczyszczalni. Obecnie pływają w tej rzece takie ryby jak: płoć, pstrąg, szczupak czy troć. A są to ryby żyjące przecież w czystej wodzie.
Kajakarzom zwłaszcza przeszkadzają powalone drzewa w rzece Wierzyca, która wyjątkowo meandruje. Od zakola, przy Elektrowni Wodnej w Owidzu, przez miejscowości Barchnowy i Kolincz, do kolejnej zapory jaką jest Elektrownia Wodna w Kolinczu, jest około 13 kilometrów. A w linii drogowej między Owidzem a Kolinczem jest około 4,5 km. Czyli płynąc kajakiem rzeką odległość jest prawie trzy razy dłuższa.
Marzanna Serocka z miejscowości Barchnowy rozważa ewentualność uruchomienia pola namiotowego dla kajakarzy na swoich 25-hektarowych posiadłościach. Tym bardziej, że właśnie z tymi posiadłościami na długości około jednego kilometra graniczy rzeka Wierzyca. Wokół niej baza noclegowa jest znikoma. Mała jest też ilość dzikich miejsc do rozstawienia namiotów. Aby popłynąć w kajaku trzeba się więc przygotować na bardzo spartańskie warunki. A tak nie powinno być, bo Wierzyca podobnie jak Wda na Kaszubach, powinna być bardziej dostępna dla przeciętnego turysty. Z myślą o nim, dopiero jednak teraz powoli buduje się rzeczne przystanie, ale to nie jest wszystko. 

sobota, 16 maja 2020

Oliwskie ZOO ponownie otwarte od 19 maja


Wznawia działalność gdańskie ZOO po ponad dwóch miesiącach zamknięcia z powodu pandemii ! Żyrafy, foki i pozostałe zwierzęta zapraszają odwiedzających od wtorku, 19 maja 2020, od godz. 9.00. Zakup biletów możliwy jest wyłącznie on-line.
- Osoby, które w najbliższych dniach zdecydują się nas odwiedzić, prosimy o wyrozumiałość. Z powodu limitowania odwiedzających, którzy mogą jednocześnie przebywać na terenie naszego ogrodu ze zwierzętami, może zdarzyć się, że na przekroczenie bramy będzie trzeba poczekać – informuje Emilia Salach, zastępca dyrektora gdańskiego ZOO. - Sugerujemy również, aby osoby, które zdecydują się nas odwiedzić, wybrały najlepiej rower lub inny, własny środek transportu – dodaje Emilia Salach, (na zdjęciu z prawej).
Ze względów bezpieczeństwa jednocześnie na terenie ogrodzonego płotem ogrodu będzie mogło przebywać do 500 osób. Warunkiem wejścia na teren ogrodu zoologicznego jest posiadanie zakupionego wcześniej biletu. Kasy biletowe zoo są nieczynne. Bilety można zakupić wyłącznie on-line na stronie: https://bilety.zoo.gda.pl/.
Ważność mają także „bilety na przyszłość” będące wsparciem ZOO w czasie pandemii.
Ze względu na konieczność uniknięcia zgromadzeń wejścia na karty (np. mieszkańca, turysty, dużej rodziny) nie będą możliwe do odwołania. Bezpłatne pozostaje wejście dla seniorów i dzieci do lat trzech.
Podczas odwiedzin w zoo należy przestrzegać zasad bezpieczeństwa i higieny. Należy pamiętać o zasłanianiu nosa i ust maseczką lub fragmentem odzieży. Podczas spaceru nie należy dotykać barierek. Z troski o odwiedzających, podczas wizyty w zoo możliwe będzie oglądanie zwierząt tylko na wybiegach. Zamknięte do odwołania są wszystkie woliery, np. woliery żyraf, ptaków, małp czy lwów.
Jak przypomina Olimpia Schneider z biura prasowego UM Gdańsk, oliwskie ZOO czynne jest codziennie w godzinach 9.00-19.00.

Wierzycą z Owidza do Barchnowy


Na takim niewielkim pontoniku postanowiliśmy w początkach maja 2020 sprawdzić jaki jest stan przepływu rzeką Wierzyca na odcinku od Elektrowni Wodnej w Owidzu do Elektrowni Wodnej w Kolinczu na Kociewiu, w województwie pomorskim.
Po majowych deszczach stan wody w Wierzycy był nawet dość wysoki, co było widać nawet gołym okiem z mostu przy Elektrowni Wodnej w Owidzu.
Pomysłodawca tego rzecznego spływu Janusz Nowak (mieszkaniec Kolincza) rozsiadł się w pontonie, trzymając w dłoniach złożone z dwóch połówek wiosło, wykonane z jakiegoś lekkiego stopu.
Wiosło przy odbijaniu się nim od drewnianych przeszkód powalonych na rzece nie wytrzymało naprężeń i trzeba było je podzielić na dwa pół wiosła. Teraz każdy z nas miał w dłoniach narzędzie służące tak do wiosłowania jak i do sterowania. Płynąc jednak bez steru miotało nami niemal od brzegu do brzegu.
Wierzyca łącznie ma 144 km długości spławnego szlaku. Głębokość koryta o szerokości od 6 do 20 m sięga średnio 1 m, choć niekiedy nawet do 3 metrów. Zaliczana jest do rzek górskich. Ma wysokie obrośnięte brzegi. Przy szybkim nurcie trudno się zatrzymać. Kilka naszych podjętych prób zatrzymania i wyjścia na brzeg zdało się na nic.
Trzeba cały czas płynąć z uwagą, gdyż co rusz napotyka się na wodne przeszkody. Janusz Nowak zauważył przed sobą kolejne, ale znacznie większe przeszkody i zastanawiał się jak je pokonać?
Naszym niewielkim dmuchanym pontonem wpłynęliśmy na powalone konary drzew. Nasz pojazd został unieruchomiony i nie chciał dalej płynąć.
Nawet szybki nurt rzeki nie pomagał nam w pokonaniu drewnianej przeszkody. Wysportowany Janusz Nowak musiał odciążyć nasz ponton, ryzykownie siadając na konarze powalonego drzewa. W dłoni trzymał cumę na ewentualność nagłego zejścia pontonu z drewnianej przeszkody. I tym razem się udało. Chociaż z nadmuchanej podłogi dał się słyszeć syczący dźwięk powoli ulatującego powietrza.
Rzeka Wierzyca silnie meandruje i wielokrotnie zmienia swój bieg. Po dwóch godzinach płynięcia, a już powoli zmierzchało, udało nam się wpłynąć do malusieńkiej zatoczki tuż za napotkanym mostem. Szkoda, że nie ma nim napisu umożliwiającego zorientować się kajakarzom przy jakiej jest on miejscowości. Dopiero po wyjściu z trudem na lewy brzeg zorientowaliśmy się, że droga prowadzi do wsi Barchnowy. Do niej skierowaliśmy swoje kroki niosąc ponton.
Dotarliśmy na posesję Marzanny Serockiej, z którą Janusz Nowak przed laty pracował razem w szkole. Okazało się, że drogą w linii prostej z Owidza do Barchnowy jest 1,9 km, a my przepłynęliśmy około 5 km.
Marzanna Serocka jako jedna z około 170 mieszkanek wsi Barchnowy zgodziła się, aby uszkodzony ponton pozostawić w jej garażu. Do Kolincza, gdzie mieszka Janusz, w linii prostej mieliśmy 2,4 km, ale płynąc dalej rzeką trzeba było by pokonać około 8 km. Jeśli, to byśmy dotarli dopiero po północy.  
Sprzyjający nam zbieg okoliczności sprawił, że Balbina siostra Marzanny Serockiej wraz z mężem Olufem akurat wracała do Sopotu swoim dżipem na norweskich rejestracjach. Przybyli do Polski i tu ich uziemił koronawirus.
Janusz Nowak jako pierwszy wskoczył do kołowego pojazdu.


Jako wieloletni nauczyciel nakazał nam się obok siebie ustawić i pozować do wspólnego zdjęcia.
Zanim odjechaliśmy odbyła się rozmowa z Marzanną, Balbiną i Olufem o ich kuzynie. Okazało się, że Janusz Nowak wieloletni trener lekkoatletyki z Kociewskiego Klubu Biegacza jest wychowawcą wielu pokoleń zawodników królowej sportu. A z tych najbardziej znanych właśnie ich kuzyna, sprintera Czesława Prądzyńskiego, finalisty mistrzostw świata w Helsinkach z 1983 roku.
Zwłaszcza Balbina była podekscytowana tymi wieściami i rozmowa na ten temat była kontynuowana jeszcze podczas jazdy samochodem z Barchnowy do Owidza.

czwartek, 14 maja 2020

Rynnowa przenoska kajaków w Kolinczu na Wierzycy


Dopiero co wybudowano taką oto drewnianą rynnę przeznaczoną do spuszczania kajaków z wysokiego brzegu do rzeki Wierzyca w pobliżu Elektrowni Wodnej w Kolinczu na Kociewiu w województwie pomorskim.
Na liczącej 156 km długości rzece Wierzyca coraz częściej organizowane są spływy kajakowe. Kajakarze mają do pokonania 13 przenosek. Jedną z nich jest Elektrownia Wodna w Kolinczu, której początki istnienia datują się na 1911 rok. Jednak pierwszy prąd z elektrowni w Kolinczu popłynął do Tczewa l marca 1912 roku i zasilił pierwsze żarówki, które rozświetliły stary dworzec.
Obok elektrowni stoi duża tablica, na której opisana jest historia tego zabytkowego obiektu. Można się dowiedzieć, że do dzisiaj zachowały się stare turbiny, tablica rozdzielcza i część oprzyrządowania. Solidne maszyny produkcji austriackiej i niemieckiej Siemensa, niedawno zostały wyremontowane, dobrze znoszą eksploatację i będą one mogły pracować jeszcze przez jakieś pół wieku.
Obok elektrowni na prawym brzegu Wierzycy zamontowano drewnianą ławeczkę. Można na niej usiąść i spokojnie przeczytać w historycznych opracowaniach, że stan ceglanego budynku także jest zadowalający. Ba, los oszczędzał ten obiekt od rozmaitych katastrof wodnych czy też pożarów. Elektrownia ma moc 0,4 MW, turbiny posiadają 600 KM, a przełyk ma maksymalnie 8 m sześć. Z trzech linii przesyłowych pozostała już tylko jedna linia odprowadzająca prąd do sieci.
Na prawym brzegu widnieje duża tablica ostrzegająca kajakarzy przed niebezpieczeństwem. Spad rzeki w tym miejscu wynosi bowiem aż 7 metrów, a kanał odpływowy ma 167 metrów długości. Przed elektrownią rozpościera się sporej wielkości rozlewisko. Kajakarze mają miejsce do manewrów, aby kolejno dopływać do brzegu.
Przed rozlewiskiem, też na prawym brzegu, zamontowano tablicę informującą, że zbliżamy się do przenoski kajaków.
Z myślą o kajakarzach na rzece Wierzyca przed Elektrownią Wodną w Kolinczu wybudowano też odpowiednią przystań. Ułatwia ona wydostanie się na brzeg wraz z całym pływackim osprzętem.
Płynący rzeką Wierzyca kajakarze napotykają też na inne oznaczenie, że znajdują się na 63 kilometrze wodnego szlaku i niebawem dopłyną do kolejnej przenoski związanej z pokonaniem kolejnej wodnej elektrowni. O trudach płynięcia, z uwagi na rzeczne przeszkody, w następnym odcinku.

środa, 13 maja 2020

Wimbledon w Kolinczu na Kociewiu


W tak urokliwej scenerii, w miejscowości Kolincz na Kociewiu, minionego majowego 2020 weekendu miałem przyjemność uczestniczyć w wimbledońskim turnieju tenisa ziemnego.
Gospodarzem obiektu i organizatorem turnieju tenisowego rozgrywanego na trawie był Janusz Nowak, wieloletni trener lekkoatletyki z Kociewskiego Klubu Biegacza. Wychowawca wielu pokoleń zawodników królowej sportu, m.in. z tych najbardziej znanych, sprintera Czesława Prądzyńskiego, finalisty mistrzostw świata w Helsinkach z 1983 roku.
W turnieju wzięło udział trzech amatorów tenisistów. W pierwszym meczu Włodzimierz Amerski (na powyższym zdjęciu, też były sprinter) wygrał z prawie o pięć razy młodszym 15-letnim Mikołajem Nowakiem 6:1.
15-letni Mikołaj Nowak (uczeń II LO w Starogardzie Gdańskim) mimo, że zrobił spore postępy w tenisie ziemnym, niestety musiał uznać o wiele większe doświadczenie zawodnicze swojego o wiele starszego rywala. Najbardziej wyrównany był szósty gem, przy stanie 1:4, kiedy tenisiści mieli aż pięć równowag. Mecz ten mógłby się inaczej potoczyć, gdyby wygrał tego szóstego gema Mikołaj.
W drugim meczu turniejowym zmierzyli się Janusz Nowak z też młodszym prawie pięciokrotnie Mikołajem Nowakiem. Młodzian musiał jednak nieco odpocząć przed drugim swoim meczem i poprosił o schłodzony sok do wypicia.
Janusz Nowak zaczął obiecująco, bo objął prowadzenie na 1:0. Problemy zaczęły się u niego w piątym gemie, kiedy niestety przegrywał już 1:3. Wtedy doszło do trzech równowag.
Janusz Nowak niestety nie wykorzystał swojej jednej przewagi i przegrał piątego gema. Zrobiło się 1:4. W tenisie ziemnym, przy nieparzystej liczbie gemów są minutowe przerwy. Jest wtedy czas na chwilę odpoczynku i ugaszenie pragnienia.
Janusz Nowak poderwał się jeszcze do walki, ale w tym najważniejszym momencie meczu zadzwonił do niego klubowy kolega, trener Kazimierz Sadkowski, który umówił się z nim na poniedziałkowe spotkanie na stadionie lekkoatletyczno-piłkarskim im. Kazimierza Deyny celem omówienia wznowień treningowych w dobie pandemii koronawirusa.
Ostatecznie Janusz Nowak przegrał ze swoim synem 2:6 i na koniec, z uwagi na pandemiczne obostrzenia, pożegnał się z nim poprzez dotknięcie nie dłońmi, a łokciami.
W trzecim meczu decydującym o ostatecznym zwycięstwie turniejowym zmierzyli się Janusz Nowak z Włodzimierzem Amerskim. Przy stanie 1:3 w gemach Janusz Nowak nieoczekiwanie zarządził przerwę obiadową. A po posiłku zarządzono kolejną przerwę na kawę, lody i ciasteczka. Tego dnia gra turniejowa została zakończona.
Następnego dnia przy ładnej słonecznej pogodzie przyszła kolej na porządki sportowego obiektu i na malowanie drewnianego ogrodzenia kortu oraz zmodernizowanej drewnianej ławki dla kibiców. To zadanie Nowak zlecił Amerskiemu, który wymalował całą litrową puszkę ochronnej farby.
Kiedy słońce schowało się za drzewa Janusz Nowak przypomniał sobie o dokończeniu trzeciego meczu od stanu 1:3 w gemach. Kolejnego piątego gema wygrał Amerski na 1:4, ale jego zmęczona i rozregulowana po malowaniu prawa ręka dała o sobie znać. Janusz Nowak wygrał pod rząd aż pięć gemów i ostateczny wynik tego meczu to 6:4.
Ostateczna punktacja turniejowa, to zwycięzca Włodzimierz Amerski, w sumie zdobytych 9 gemów, drugie miejsce Janusz Nowak 8 gemów i trzecie 15-letni Mikołaj Nowak 7 gemów. Stara gwardia jeszcze się jakoś trzyma i udowadnia młokosom, że jeszcze potrafi dziarsko powalczyć na korcie...