wtorek, 30 stycznia 2018

Niezbędny remont kładki łączącej Młyniec z Rozstajami

O konieczności jak najszybszego przeprowadzenia kapitalnego remontu pieszej kładki nad ulicą Rzeczypospolita, debatowali na wspólnym zebraniu Radni Dzielnicy Zaspa Młyniec i Zaspa Rozstaje. Delegaci tych dwóch rad na swoich najbliższych sesjach podejmą w tej sprawie stosowne uchwały i skierują do władz Miasta Gdańska. 

Na niezbędny remont potrzebne są dość spore środki finansowe. Nie udźwignie tego przedsięwzięcia Budżet Obywatelski, a tym bardziej roczne budżety tych obu rad dzielnic, wynoszące w sumie na ten rok około 127 tys. zł.

Z tej pieszej kładki, łączącej dwie zaspowe dzielnice Młyniec i Rozstaje, korzysta wiele osób, gdyż doprowadza ona do tramwajowych przystanków. Linii nr 4, 6, 8, 12, prowadzących w stronę Oliwy, Jelitkowa, Centrum Gdańska, Stogów, Chełma, Siedlec i Moreny.

Przewodniczący Zarządu Rady Dzielnicy Zaspa Młyniec Kamil Sośniak wyraził obawy, że na remont kładki znajdą się pieniądze dopiero po niewczasie.

Dopiero wtedy, jak nie daj Boże, dojdzie do jakiegoś nieszczęśliwego wypadku na żelbetonowych schodach, z których wystają zerdzewiałe pręty.

Kładka na Zaspie częściowo została wyremontowana od strony dzielnicy Młyniec. Wyraźnie widać granicę wyremontowanej i nie wyremontowanej, tej większej części kładki.

Debatowano też nad rozebraniem równolegle biegnącej części kładki, która jest stosunkowo mało używana przez pieszych. To jednak też będzie się wiązało z poniesieniem sporych kosztów finansowych.  

Póki co, należało by jak najszybciej przeprowadzić remont żelbetonowych schodów, które gołym okiem widać, że trzymają się jak na włosku. 

Na powyższym zdjęciu od lewej Zbigniew Chudzicki i Marian Kumiszcza z Młyńca oraz Piotr Skiba i Bożena Derengowska z Rozstajów, debatowali nad innym wspólnym projektem wykonania kilkunastu tablic informacyjnych o tematyce historycznej dotyczącej obu dzielnic. Aby opisywały one szczególne miejsca, jak byłego lotniska, hangarów, pasa startowego, cmentarza obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku czy magazynu broni. Ten projekt został by zrealizowany przy pomocy władz obu Spółdzielni Mieszkaniowych. 

Przewodniczący Zarządu Rady Dzielnicy Zaspa Rozstaje Piotr Skiba zgłosił propozycję, aby zostało wykonane oświetlenie w parku, w którym jest piesza ścieżka doprowadzająca do pętli tramwajowej na Przymorzu..

Przewodnicząca Rady Dzielnicy Zaspa Młyniec Agnieszka Wierzbicka rozdała uczestnikom spotkania po egzemplarzu najnowszego trzeciego numeru kwartalnika pt. Głos Zaspy, ukazującym to co dzieje się na Młyńcu. 
We wspólnym spotkaniu uczestniczyło po 8 przedstawicieli dwóch Rad Dzielnicowych, przy czym ze strony Młyńca były dwie kobiety, a trzy od Rozstajów. Obie rady mają po 15 delegatów i podobne problemy, zwłaszcza inwestycyjne. 
Młyniec zaproponował poprzez Budżet Obywatelski montaż linarium, czyli stożkowo połączonych lin, po których chętnie wdrapują się dzieci. Szanse realizacji ma także projekt wspólnego zorganizowania Święta Zaspy w sobotę 9 czerwca 2018 w zaspowym parku im. Jana Pawła II, połączonego ze sportową i rekreacyjną rywalizacją mieszkańców obu dzielnic 

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Zatrzymać ulotne słowa



Nagrody Naukowe Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza są wręczane w Wielkiej Sali Wety Ratusza Głównego Miasta już od trzydziestu lat. Każdego roku, nie przypadkowo - zawsze 28 stycznia, zarówno w dzień narodzin (1611 rok), jak i śmierci (1687) wybitnego gdańskiego astronoma oraz browarnika. Nagroda ta od 2001 roku z inicjatywy Gdańskiego Towarzystwa Naukowego jest przyznawana w dwóch kategoriach – do tradycyjnej kategorii nauk ścisłych i przyrodniczych dodano kategorię nauk humanistycznych z czasem uzupełnioną o nauki społeczne.  
W okresie minionych 30 lat laureatami nagrody zostało 47 gdańskich uczonych. Wszyscy oni są umieszczeni w pięciu edycjach (wydawanych co pięć lat) cyklu pt. Uczeni Gdańska, publikowanych przez GTN przy finansowym wsparciu Miasta Gdańska.
Dopiero od najnowszego piątego wydania cyklu postanowiono zebrać w miarę wszystkie wypowiedzi laureatów wypowiedziane po otrzymaniu dyplomu, kwiatów i dość ciężkawej okazałej statuetki astronoma. Jak powiedział 28 stycznia 2018 członek Kapituły prof. Janusz Limon, te wszystkie zebrane wypowiedzi są nie tylko wyrazem radości laureata z otrzymania nagrody, ale często stanowią osobiste refleksje, których nie przedstawia się w oficjalnych listach i życiorysach. W ten sposób dowiadujemy się więcej o osobowości naukowca, jego życiowych doświadczeniach, a nawet prywatnych zainteresowaniach. Niestety część laureatów już nie żyje, niektórzy nie dysponowali notatkami, a jeszcze inni pamiętali jedynie zasadnicze myśli swojej wypowiedzi. Ci natomiast, którzy skrupulatnie zapisywali treść swoich wystąpień mają ich publikacje w piątym tomie Uczeni Gdańska. Ale na 47 laureatów Nagrody Naukowej im. Jana Heweliusza udało się opublikować tylko 26 wystąpień laureatów.

niedziela, 28 stycznia 2018

Wręczone jubileuszowe trzydzieste Heweliusze




Profesorowie Cezary Obracht-Prondzyński z UG i Michał Woźniak z GUM zostali laureatami tegorocznych Heweliuszy, Nagrody Naukowej Miasta Gdańska. Tym samym dołączyli do grona 45 wybitnych gdańskich badaczy dotychczas wyróżnionych tą nagrodą.
Cezary Obracht-Prondzyński otrzymał wyróżnienie w kategorii nauk humanistycznych i społecznych. To profesor zwyczajny, doktor habilitowany, socjolog, antropolog i historyk. Swoim głównym obszarem badawczym uczynił Pomorze, a zwłaszcza Kaszuby. W jego dorobku znajduje się ponad 30 książek. Opublikował setki artykułów, w tym artykułów naukowych i popularnonaukowych, podejmujących tematykę m.in. relacji między mniejszościami etnicznymi, polityką regionalną a tożsamością Kaszubów. W latach 1995–2000 był redaktorem naczelnym „Pomeranii” – miesięcznika podejmującego tematy pomorsko-kaszubskie. Jest to również prezes Instytutu Kaszubskiego, sekretarz Komisji Kaszubskiej Polskiej Akademii Umiejętności. C. Obracht-Prondzyński związany jest z Uniwersytetem Gdańskim.
Pochodzący z Bytowa laureat, swój naukowy sukces zawdzięcza – jak powiedział – trzem kobietom – mamie, babce i ciotce, które wstawiły się za nim aby mógł zamieszkać u swego wuja w Gdańsku-Rudnikach i mógł podjąć studia na Uniwersytecie Gdańskim. Jako swego mentora naukowego wymienił prof. Józefa Borzyszkowskiego. Najważniejszym obecnie zadaniem dla naukowców, uznał nie zezwalanie na komfort dla niewiedzy.

Michał Woźniak otrzymał nagrodę w kategorii nauk przyrodniczych i ścisłych. Jest to znany biochemik, badacz m.in. mechanizmów patogenezy, stresu oksydacyjnego i reakcji wolnych rodników. Obecnie zajmuje się zagadnieniem inhibicji białkowych jako strategii przeciwko chorobom zakaźnym i bioterroryzmowi. Wcześniej prowadził badania związane z rakiem, w tym autoeliminacją komórek mięsaka kościopochodnego czy działaniem witaminy D3 hamującym wzrost komórek nowotworowych skóry. M. Woźniak jest od wielu lat związany z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym.
Laureat wśród osób, które przyczyniły się do jego osiągnięć naukowych, wymienił m.in. już nie żyjącego prof. Jerzego Popinigisa. Dlatego i ja o nim wspominam, bo w moim życiu zawodowym miałem ogromną przyjemność współpracować z tym uczonym na niwie dziennikarskiej, co sobie bardzo chwalę.
Laureaci otrzymali dyplomy, pamiątkowe statuetki i nagrody pieniężne w wysokości po 16 tys. złotych brutto.
Tradycyjnie Nagrody Naukowe Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza wręczane są w dzień urodzin patrona wyróżnienia – znakomitego gdańszczanina, rajcy i astronoma. W 2018 roku przypada 407. rocznica urodzin Heweliusza. Nagrodę jego imienia zaś przyznano po raz trzydziesty. Wyróżnienie to ustanowiono w roku 1987. Pierwszy raz wręczono rok później. Przez kilkanaście lat nagroda przyznawana była jedynie w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych, ale od 2001 roku przyznaje się ją także w dziedzinie nauk humanistycznych (od 2013 humanistycznych i społecznych). Zgodnie ze zwyczajem Nagrody Heweliusza dana osoba może otrzymać tylko raz.
Decyzję o przyznaniu nagrody podejmuje specjalna kapituła, w skład której wchodzą: prezes Gdańskiego Towarzystwa Naukowego, prezes Oddziału Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku, kierownik Stacji Naukowej Polskiej Akademii Umiejętności w Gdańsku, rektorzy Uniwersytetu Gdańskiego, Akademii Muzycznej, Akademii Sztuk Pięknych, Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, Politechniki Gdańskiej i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, przedstawiciele uczelni niepublicznych w Gdańsku, dotychczasowi laureaci i przedstawiciele prezydenta Miasta Gdańska.
Fot. D. Paszliński (gdansk.pl)

piątek, 26 stycznia 2018

Gdański standard ulicy miejskiej


W Biurze Rozwoju Gdańska trwają prace nad Gdańskim standardem ulicy miejskiej. Dokument ma regulować zasady projektowania nowych ulic i przyczynić się do poprawy stanu istniejącego. Do 2 lutego 2018 na adres Biura Rozwoju Gdańska (ul. Wały Piastowskie 24, 80-855 Gdańsk) można składać propozycje do przedstawionych założeń.
Konsultacje na warsztatach
Członek z 21-osobowej Rady Dzielnicy Gdańsk Śródmieście Paweł Zienkiewicz wraz z 8-letnią córką Zuzanną, uczennicą klasy trzeciej Szkoły Podstawowej nr 50 w Gdańsku oraz Judyta Rychlewska z Biura Rozwoju Gdańska  i Bożena Deręgowska z Zaspy Rozstaje, wspólnie pracowali nad zaprojektowaniem Traktu Świętego Wojciecha.
Otóż w okresie ostatnich dwóch miesięcy w Biurze Rozwoju Gdańska odbyły się warsztaty, w których wzięli udział przedstawiciele jednostek miejskich związanych z projektowaniem, budowaniem czy utrzymaniem gdańskich ulic, radni miejscy i dzielnicowi oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Na 21 zgłoszonych pod koniec stycznia, w warsztatach wzięło udział 16 radnych dzielnicowych, najwięcej 6 ze Śródmieścia Gdańska i 5 z Zaspy Rozstaje.  

Przedstawicielka Rady Dzielnicy Zaspa Rozstaje Halina Moskwa wraz m.in. z Jadwigą Kopeć i Barbarą Polakowską z dzielnicy Wrzeszcz Górny opracowywały swój projekt dotyczący Alei Grunwaldzkiej.
Zadaniem uczestników warsztatów było ułożenie przekroju ulicy, zgodnie z zaproponowanymi priorytetami gdańskiego standardu, a także wskazanie lokalizacji elementów infrastruktury podziemnej.

Na powyższym zdjęciu Jadwiga Kopeć z dzielnicy Wrzeszcz Górny omówiła opracowany wspólnie projekt Alei Grunwaldzkiej.
Druga część warsztatów polegała bowiem na zastosowaniu opracowanego przekroju do konkretnej lokalizacji i publiczne omówienie oraz uzasadnienie wprowadzonych poprawek do projektu.
Przewodniczący Zarządu Rady Dzielnicy Zaspa Rozstaje Piotr Skiba omówił opracowany przez swoją grupę projekt ul. Mickiewicza w Gdańsku Wrzeszczu, w którym uwzględnił ścieżki dla rowerzystów, a których nie ma obecnie.
Zgodnie bowiem z zapisami zawartymi w Strategii Gdańsk 2030, przy urządzaniu miejskich ulic najwyższy priorytet zyskają piesi, rowerzyści oraz transport zbiorowy. – Dokument będzie wskazywał projektantom modelowe rozwiązania oraz wytyczne .na temat szczegółów zagospodarowania pasa drogowego. Zostanie także wprowadzony obowiązek każdorazowego  przeanalizowania i porównania indywidualnych uwarunkowań i lokalnych potrzeb z modelowymi rozwiązaniami – wyjaśnia Edyta Damszel-Turek, Dyrektor BRG.  

czwartek, 25 stycznia 2018

Młoda lwica z Gdańska ma już imię!


„Casa” – takie imię będzie nosić nowo narodzona lwica z gdańskiego zoo. Prawo do nadania imienia lwiątku wylicytowała trójmiejska spółka deweloperska KAMERALNIE, zasilając tym samym konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy kwotą 45 tysięcy złotych.

Casa przyszła na świat, wraz trójką braci pod koniec 2017 roku. Rodzicami czworaczków są lew angolski Arco i samica Tschibinda. Możliwość nadania imienia lwicy była propozycją Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego do aukcji organizowanych przez Miasto Gdańsk w ramach 26. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Gdańszczanie i gdańszczanki ponownie udowodnili, że są bardzo hojni i można na nich liczyć, jeśli chodzi o pomoc drugiemu człowiekowi. A przypomnę, że w tym roku orkiestra grała na rzecz wyrównania szans w leczeniu noworodków, czyli  wsparcia szpitalnych oddziałów neonatologicznych. – mów Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta ds. polityki społecznej – Jestem szczęśliwy, że okazaliśmy serce i otworzyliśmy swoje portfele i wsparliśmy ten szczytny cel.  Tym bardziej, że tylko podczas licytacji zebraliśmy rekordową sumę 73 250,05  zł, a łącznie podczas tegorocznego finału w Gdańsku zebrano ponad 903 tys. zł. Na tej kwocie na pewno się nie skończy, bo licytacje jeszcze trwają. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do osiągnięcia tego wyniku. Bez was Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie poradziłaby sobie.

Wylicytowane imię zostało wpisane w oficjalną kartotekę lwiątka. „Casa” po portugalsku i włosku znaczy „dom”, co dla zwycięzcy licytacji idealnie nawiązuje do dziedziny, w jakiej prowadzi działalność.
„Rodzice chrzestni” lwiątka zapowiadają, że roztoczą nad nim opiekę. – Pragniemy, aby Casa rosła zdrowo, stając się atrakcją gdańskiego ogrodu zoologicznego na długie lata. Będzie nam miło, jeśli to przepiękne zwierzę, tradycyjnie utożsamiane z siłą, odwagą i szlachetnością, symbol Gdańska, będzie też dobrze kojarzyć się z naszą firmą. Uznaliśmy, że ta licytacja to sympatyczny sposób, by włączyć się w zbiórkę na rzecz WOŚP. Tym bardziej, że narodziny lwiątka w końcówce roku zbiegły się w czasie z powstaniem naszej firmy – mówi Anna Szałła, członek zarządu spółki KAMERALNIE.

- Bardzo cieszy fakt, że nasz pomysł przekazania na aukcję WOŚP możliwości nadania imienia lwiego maleństwa spotkał się z tak dużym zainteresowaniem i tak niebagatelna kwota zasiliła konto fundacji – mówi Michał Targowski, dyrektor gdańskiego zoo – Rozmiary tegorocznej akcji zainspirowały nas i nie jest to z pewnością ostatnie wsparcie gdańskiego zoo dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy  - dodaje Targowski.

Fot. Sabina Kaszak, Gdański Ogród Zoologiczny




Nowa pływalnia na gdańskich Stogach

Nowa pływalnia powstała w gdańskiej dzielnicy Stogi. Zlokalizowana jest przy ul. Wilhelma Stryjewskiego 28, obok Szkoły Podstawowej nr 11. Pływalnia będzie czynna w godzinach od 6:20 do 22:00. Jej budowa rozpoczęła się na początku 2017 roku i kosztowała niecałe 13 mln złotych. Pierwsi chętni będą mogli wypróbować nowy obiekt wraz ze wszystkimi atrakcjami już od czwartku 26 stycznia 2018 od godziny 16 i przy okazji odebrać swoją kartę mieszkańca.
To kolejny, po Pływalni Chełm oraz Osowa, obiekt, który będzie służył mieszkańcom do nauki pływania oraz rekreacji. Jego administratorem jest Gdański Ośrodek Sportu. Obiekt powstał na wzór pływalni w dzielnicy Osowa oraz Kokoszkach. Podobnie będzie wyglądał również kolejny obiekt w Oruni, który powstanie jeszcze w tym roku.

Podczas ferii zimowych (tj. od dnia 29 stycznia) od poniedziałku do piątku w godzinach od 8 do 16 dzieci i młodzież szkolna będą mogły skorzystać z basenu płacąc ze wejście zaledwie złotówkę. Ponadto, począwszy już od piątku 26 stycznia aż do końca lutego br. w godzinach od 16 do 22 (poniedziałek – piątek) oraz od 7 do 22 (weekendy) promocyjne wejście na zasadach ogólnodostępnych będzie kosztowało 5 zł od osoby. W tym okresie wejściówki będzie można nabyć wyłącznie w kasie obiektu. 

Po przerwie zimowej, w ciągu dnia z zajęć będą korzystali uczniowie szkół. Od godzin popołudniowych, będzie można korzystać z pływalni na zasadach ogólnodostępnych. Funkcjonować będą również komercyjne szkoły pływania. Również na Stogach będzie możliwość zakupu biletu lub karnetu bez wychodzenia z domu. Służyć temu będzie dedykowany panel sprzedażowy dostępny na stronie plywalniegdansk.pl. Tam też znajdzie się szczegółowy cennik wejść. Karnety będą obowiązywały od 1 marca, a ich sprzedaż zostanie uruchomiona w połowie lutego. 

Obniżone ceny karnetów sprawią, że korzyści odczują przede wszystkim osoby korzystające z pływalni regularnie. A na jeszcze większe ulgi mogą liczyć rodziny, uczniowie, studenci, osoby niepełnosprawne, emeryci, renciści i weterani. W przypadku rocznego karnetu, pojedyncze wejście kosztuje zaledwie 10,50 PLN. Ponadto już wkrótce Pływalnia Stogi zostanie włączona do Programu MultiSport w ramach obsługi kart MultiSport Plus lub MultiSport Kids.

Na Pływalni Stogi do dyspozycji użytkowników będą:
  • basen pływacko – rekreacyjny o wymiarach 25 m x 12,5 m z czterema torami o głębokości od 1,1 m do 1,8 m
  • strefa rekreacyjna o głębokości od 1,1 m do 1,22 m z urządzeniami do masażu: masaż ścienny 3 stanowiska po 2 dysze, masaż karku szeroki, masaż karki wąski, gejzer, ławeczka masażu powietrznego - 3 stanowiska
  • basen rekreacyjny o wymiarach 12,5 m x 5 m i głębokości od 0,8 m do 0,9 m z atrakcjami wodnymi: masaż karku szeroki, masaż karku wąski;
  • wanna z hydromasażem o głębokości od 0,65 m do 0,85 m.
  • sauna fińska dla 8 osób
Pływalnia została dostosowana dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Do wejścia prowadzi rampa podjazdowa, w budynku znajduje się dostosowany węzeł sanitarny i szatniowy, a na hali basenowej samoobsługowy dźwig ułatwiający samodzielne wejście osoby niepełnosprawnej do basenu.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Wyswatał dwadzieścia sportowych małżeństw

Wychował ponad setkę biegaczy i tak prawdę powiedziawszy został swatem około dwudziestu par małżeńskich spośród podległych mu zawodników i zawodniczek. Trener Henryk Tokarski dla wielu z nich spełniał też rolę ojca, bo ich wychowywał, uczył w sporcie jak i w życiu zwyciężać, ale co równie istotne także i przegrywać.

W dniu 90-urodzin i imienin trenera „królowej sportu” Henryka Tokarskiego, byli jego zawodnicy złożyli mu serdeczne podziękowania za to, co dla nich uczynił. Z nim zrobili też sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie.

Kiedy spytałem ich, który z jego wychowanków był najbardziej utytułowanym zawodnikiem, chórem odpowiedzieli, że Leszek Boguszewicz. - Dlaczego? - Bo startował na 5000 m podczas igrzysk olimpijskich w Tokio w 1964 roku. Traw chciał, że w drugim biegu eliminacyjnym Boguszewicz zajął czwarte miejsce w stawce 13 zawodników, a jego wynik (13:52,8 min) był siódmym rezultatem całych eliminacji. Jednak awans uzyskiwało jedynie trzech pierwszych biegaczy z każdego biegu i nasz polski reprezentant z sopockiego klubu nie awansował do finału. Był za to kilkukrotnym mistrzem Polski na dystansie 5 tys. metrów.
Dopytując, kto jeszcze sięgnął po tytuły mistrzowskie, usłyszałem odpowiedź, że oczywiście Wojciech Ratkowski, rocznik 54. Został on mistrzem Polski w maratonie w 1984 roku z rekordem życiowym 2:12:49.
Na trasie maratonu w Dębnie – jak powiedział mi Ryszard Różycki - pomagali mu w uzyskaniu tego mistrzowskiego tytułu klubowi koledzy Waldemar Szaniawski i Ryszard Urbanek. Jednocześnie Ratkowski wywalczył nominacje na Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles, ale ze względu na bojkot igrzysk na nie nie pojechał. Obecnie prof. nadzw. dr hab. Wojciech Ratkowski, Dziekan Wydział Turystyki i Rekreacji AWFiS Gdańsk, wcześniej regularnie biegał na 5 tys. i 10 tys. metrów. Podczas jubileuszowej 90-ki Henryka Tokarskiego osobiście złożył swemu trenerowi podziękowania i go wycałował oraz mocno wyściskał.

Jubilata mocno też wyściskał nieco spóźniony prof. Zbigniew Mroczyński, W latach 1960–1972 trener kadry narodowej Polski w lekkiej atletyce (biegi sprinterskie, skok w dal, trójskok). Od 1969 roku pracownik gdańskiej uczelni sportowej.
Zbigniew Mroczyński wspominał, jak to w okresie 1987–1990 był prorektorem do spraw nauki, a w latach 1990–1996 rektorem gdańskiej AWF. Przypomniał, że podczas jego kadencji udało się oddać do użytku baseny wioślarski i kajakowy, zaczął też działać – jako pierwsza placówka w kraju – Ośrodek Promocji Zdrowia i Sprawności Dziecka, nawiązano współpracę ze Stowarzyszeniem Naukowców Polskich w Wilnie oraz Uniwersytetem Gdańskim..

Niektórzy znani mi z różnych lekkoatletycznych stadionów zawodnicy, w końcu byłem sprinterem klubu AZS Gdańsk, przypomnieli mi innych znamienitych wychowanków trenera Tokarskiego. Byli nimi m.in. Bogdan Dulleck, który specjalizował się w biegu na 3 tys. metrów z przeszkodami, czy Leszek Chludziński (na powyższym zdjęciu ten w czerwonym pulowerze), mój sąsiad z Zaspy Rozstaje.

Leszek Chludziński podczas studiów na WSWF Gdańsk (pierwszego rocznika 1969), byliśmy w jednej grupie wraz ze słynnym później spikerem telewizyjnym Dariuszem Szpakowskim. „Chluda” specjalizował się w biegu na 400 metrów. Po studiach pracował przez wiele lat w Zakładzie Lekkoatletyki oliwskiej uczelni sportowej. Ma ksywę „Znikający punkt”, bo gubił podczas zajęć z LA biegnące za nim grupy studentów.

Inny wychowanek trenera Tokarskiego, to mistrz Polski w przełajach w latach 60-tych Czesław Wajda. Wtedy mistrzem Polski na 5 km został też Wojciech Jaworski, niestety zmarł w 2015 roku w Berlinie.

Z ciekawością wysłuchałem, jak to sportowy spiker Ryszard Różycki (na zdjęciu z lewej) i kierownik zakładu LA w AWFiS Gdańsk Wojciech Ratkowski, 17 grudnia 1983 roku po złożeniu kwiatów przy pomniku ofiar grudnia 1970 roku w Gdyni, zostali aresztowani na 24 godziny. Zanim ich jednak osadzono w celi, zawieziono ich do szpitala gdzie przeszli badania, czy czasem nie mają śladów po pobiciu przez milicję.

- Jak tylko zostałem wypuszczony z aresztu, najpierw zadzwoniłem z ulicznej butki telefonicznej do rodziców, uspokajając ich, że żyję – opowiadał Wojtek Ratkowski. - Byłem w tak dużym stresie, że aby odreagować pojechałem do sopockiego klubu, przebrałem się w strój sportowy i pobiegłem do lasu. Jak tak sobie przypomina, to miałem w sobie tyk dużo stresowej energii, że chyba właśnie wtedy biegałem najszybciej w swoim życiu.

Od Renaty Walendziak dowiedziałem się, że dzięki trenerowi Tokarskiemu zdobyła wysokie siódme miejsce wśród pań w maratonie w Nowym Jorku w 1985 roku. Uczestniczyło w nim 50 tys. zawodników. Trasa tego maratonu jest dość ciężka, bo jest sporo podbiegów, miejskich mostów, a najgorsza jest końcówka przed metą znajdującą się na długim wzniesieniu. Podczas tego maratonu nagrody pieniężne otrzymali zawodnicy i zawodniczki pierwszej dziesiątki, bez zróżnicowania na płeć, jak to zwyczajowo przez długie lata było w Europie i Polsce.

Rozmawiając w grupce wraz z Andrzejem Magierem i Januszem Radwanem-Wiatrowskim dowiedziałem się, że Renata Walendziak jako młoda zawodniczka w 1979 roku uczestniczyła w pierwszym Maratonie Warszawskim komentowanym wówczas przez redaktora sportowego TVP Tomasza Hopffera, niestety już nie żyjącego. Uzyskała w tym biegu czas 2,50 godz. Ale gdy miała już 26 lat, a było to w 1976 roku, zdobyła tytuł mistrzyni Polski w przełajach. Zdobyła też tytuł mistrzyni Polski w maratonie rozgrywanym w 1986 roku w Dębnie, gdzie uzyskała rekord kraju czasem 2,32:30 godz.

W ocenie Renaty Walendziak, trener Henryk Tokarski był bardzo tolerancyjny, zawsze przed treningiem pytał o samopoczucie zawodnika. Był z nią na biegu sylwestrowym, który był rozgrywany o północy w Sau Paulo. Teraz pani Renata biega z pieskiem po gdyńskiej plaży i bulwarze. Przez wiele lat była zawodniczką klubu Bałtyk Gdynia, a trenowała w Sopocie u Henryka Tokarskiego i dojeżdżała na stadion leśny w Sopocie.

Andrzej Magier mistrz świata i Europy, z uśmiechem wspominał swój bieg na 100 km w Kaliszu w 1991 roku, w którym uczestniczyło 300 zawodników. Pokonanie tej długiej trasy zajęło mu około 6,30 godzin Nagrodę główną stanowił samochód osobowy marki fiat 126p. Kolejne kilometry pokonywał w czasie po 3 minuty i 46 sekund. Ale przypomina też sobie, że wcześniej w jakimś wywiadzie swoje bieganie na długich dystansach uzasadnił tym, że w ten sposób szuka żony. - I to co mnie najbardziej zdziwiło – powiedział z uśmiechem - że na trasie w Kaliszu i na mecie stało wiele bardzo ładnych dziewcząt uśmiechających się do niego.

Miło było słuchać, że Andrzej Magier, to supermaratończyk. Brązowy medalista World Challenge (nieoficjalne mistrzostwa świata) w biegu na 100 km (1997), srebrny (1994) i brązowy medalista mistrzostw Europy na tym dystansie (1995, 1996), a także dwukrotny złoty (1994, 1996) oraz srebrny medalista ME w drużynie (1995). Czterokrotny zwycięzca Supermaratonu Calisia w Kaliszu (1991, 1994, 1996, 1999), trzykrotny zwycięzca supermaratonu w Winschoten (1996, 1998, 2003). Rekord życiowy w biegu na 100 km – 6:24:11 (1996).

Wiele serdeczności wymienili między sobą trener Henryk Tokarski i jego wychowanek młodszego pokolenia Leszek Zblewski ze Starogardu Gdańskiego. Leszka obfotografowywałem i pisałem o nim na kilku mistrzowskich zawodach. Specjalnie przyjechał z Kociewia do Gdańska na jubileusz swego trenera, aby dać też przykład młodym sportowcom, że nie można zapominać o swoich wychowawcach.

Na koniec pobytu w mojej również macierzystej uczelni, spytałem Janusza Radwana-Wiatrowskiego, czy może mi podać jakiś przykład lekkoatletycznego małżeństwa. Prężnie stanął obok jak ich przedstawił Małgorzaty i Grzegorza Szymańskich, mówiąc, że jest to klubowe małżeństwo dyskoboli, które ma już nawet dwoje wnucząt.

Tak sobie wspominaliśmy nasze młodzieńcze sportowe lata, a Henryk Tokarski co rusz odbierał telefoniczne życzenia urodzinowe i imieninowe. Żegnając się ze mną powiedział, że zawodników zaczął trenować w 1955 roku, a skończył z tym zawodem dziesięć lat temu.

Parał się zatem trenerką ponad pół wieku. Swoją opieką objął około setki zawodników, w tym jedną piątą kobiet. Z tej setki zawiązało się około dwadzieścia sportowych małżeństw.