czwartek, 30 czerwca 2016

Do Przerwy 0:1… gramy dalej!

Korzystając z gorączki Euro 2016, w sobotę 2 lipca 2016, na letnią edycję turnieju dzikich drużyn „Do Przerwy 0:1”, zapraszają na boiska Przymorza i Zaspy, główny organizator turnieju Andrzej Kowalczys wraz z Gdańską Fundacją Dobroczynności.
Emocje związane z Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, które odbywają się na boiskach Francji towarzyszą nam od kilku tygodni. Najbliższe zawody, to idealna propozycja dla tych, którzy chcą naładować akumulatory przed wieczornymi emocjami związanymi z Euro 2016. Kto wie, może wśród nas znajdą się przyszli reprezentanci Polski, uczestnicy mistrzostw świata i Europy!
- W trakcie czerwcowych zawodów, w których uczestniczyło 55 drużyn, świętowaliśmy 12 urodziny. Jak widać, nie zwalniamy tempa i gramy dalej – mówi Andrzej Kowalczys, pomysłodawca Do Przerwy 0:1, radny miasta Gdańska. - Zapraszamy wszystkich, dzieci
i młodzież, chłopaków i dziewczyny. Wszystkich, którzy kochają piłkę nożną i pozytywne emocje z nią związane - zachęca Andrzej Kowalczys.

Do udziału w lipcowym turnieju zapraszamy 6-osobowe drużyny piłkarskie, w tym dziewczęce, rocznik 2004 i młodsi, rocznik 2001/2003, rocznik 1998/2000 i rocznik 1997 i starsi. Zapraszamy również zespoły rodzinne, najlepiej drużyny złożone z wielopokoleniowej rodziny.
Zapisy od godz. 9.00 na stadionie MOSiR w Gdańsku Zaspie przy ul. Meissnera. Początek turnieju o godz. 10.00.
Przypominamy, że zespołom niepełnoletnim, przez cały czas trwania turnieju musi towarzyszyć dorosły opiekun.
Przypomnijmy tytułu mistrzowskiego z czerwcowej edycji turnieju bronią piłkarki Czarni Pruszcz Gdański (na powyższym zdjęciu w czerwonych strojach)..
Fot. Włodzimierz Amerski

„Musical na scenie elżbietańskiej? – tylko w Szekspirowskim!”

„Kiss me, Kate!” czyli miłość, zazdrość, walka płci, zabawne sytuacje i porywająca muzyka. Taki będzie najnowszy spektakl, grany przez całe lato w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Reżyserem inspirowanego „Poskromieniem złośnicy” Szekspira „Kiss me, Kate!” jest Bernard Szyc, a spektakl jest wspólną produkcją GTS i Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.

Kiss me Kate!” autorstwa Cole’a Portera jest formą teatru w teatrze. Akcja dzieję się na scenie i zapleczu teatru muzycznego w Baltimore, który właśnie wystawia „Poskromienie złośnicy”. Właściciel teatru Fred Graham angażuje do roli Kasi swoją byłą żona Lilli Vanessi, a siebie samego zaś obsadza w roli Petrukia. Fred wysyła kwiaty aktorce Lois Lane, szekspirowskiej Biance. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności dostaje je Lilli. Kiedy pomyłka wychodzi na jaw, Lilli okazuje swoją wściekłość wobec Freda na scenie. Akcja nabiera tempa, a po chwili nie wiadomo już, co jest teatrem, a co życiem. 
 
Spektakl grany będzie na scenie elżbietańskiej - do dyspozycji widzów będą miejsca stojące, które są najtańsze, ale zapewniają największe emocje, poprzez bliską interakcję z aktorami. Reszta widzów może zająć miejsca siedzące na trzech kondygnacjach drewnianych galerii, otaczających scenę.
Reżyser Bernard Szyc (na powyższym zdjęciu) o spektaklu: „Kiss me, Kate!” to absolutna klasyka światowego musicalu, wystawiana przez najsłynniejsze teatry na świecie, uwielbiana przez publiczność. Oprócz wartkiej akcji, miłosnych intryg i mnóstwa humoru dużym atutem spektaklu jest znakomita muzyka Cole’a Portera. W realizacji spektaklu na scenę elżbietańską Teatru Szekspirowskiego wiele jego cech determinuje jej specyficzny układ – miejsca stojące pod sceną, granie na trzy strony, interakcja z widzami. Z założenia będzie bardziej dynamiczny i grany w większym, niż na scenach pudełkowych, tempie. Zachowamy też realia czasu – końcówki lat 40. – i konwencję teatru jarmarcznego.
Dla aktorów granie „Kiss me, Kate!” jest wyjątkową przygodą, ponieważ jest to sztuka autotematyczna, dotykająca tematu samej pracy aktora, jego warsztatu. To sztuka o aktorach. Nie tylko o miłości, która jest głównym wątkiem opowieści, ale też o teatralności. Uchylamy w niej rąbka tajemnicy na temat całej tak zwanej kuchni teatralnej, bawimy się tą konwencją, pokazujemy proces tworzenia teatru.
Planowana premiera: 1 lipca 2016. Kolejne spektakle: 2, 3, 12, 13, 14, 15, 19, 20, 21, 22, 23, 24 lipca oraz 16, 17, 18, 19, 20, 21, 30, 31 sierpnia, a także 1 i 2 września, Miejsce: Gdański Teatr Szekspirowski
Bilety: Miejsca siedzące: Strefa A: 70/60 zł Strefa B: 60/50 zł
Miejsca stojące/nienumerowane: Stojące: 27 zł
Spektakl grany jest na scenie elżbietańskiej (z trzech stron otoczona widownią).
Spektakl będzie tłumaczony na język angielski i niemiecki. 
Bilety do nabycia w kasie Teatru oraz na stronie http://bilety.teatrszekspirowski.pl/.

Zdjęcia: Włodzimierz Amerski

środa, 29 czerwca 2016

Wypiek toruńskich pierników w... Gdańsku

Wieść o wypieku toruńskich pierników w gdańskim Muzeum Bursztynu podziałała na mnie ekscytująco. Toż to przecież za młodu, jeszcze na pierwszym roku studiów, miałem ukochaną dziewczynę pochodzącą z Torunia. Chociaż nie widzieliśmy się wiele lat, to do dzisiaj pamiętam jej imię, nazwisko i nazwę ulicy w centrum toruńskiej Starówki.

Jak opowiedziałem o tej swojej ukochanej z Torunia, to dwie jego młode mieszkanki, okazjonalnie goszczące w Gdańsku, od razu poczęstowały mnie już wypieczonymi piernikami.
Tym razem na zaproszenie przyjechały do grodu nad Motławą z okazji obchodzonych 28 czerwca 2016 roku, obchodów jubileuszowych 10-lecia istnienia Muzeum Bursztynu, będącego oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska oraz utworzenia Światowej Rady Bursztynu.
Wcześniej również na zaproszenie były ze swoimi piernikami w tym muzeum podczas Nocy Muzeów. Teraz były tylko przez jeden dzień.
Kto z wycieczkowiczów tego dnia trafił do Muzeum Bursztynu w Gdańsku miał dodatkową atrakcję.
Wycieczkowicze swoimi dłońmi formułowali ciasto w foremkach, a na wierzchu wypisywali co im do głowy przyjdzie. Głównie jednak w cieście rysikiem kaligrafowali swoje inicjały, datę lub nazwę wycieczkowego miasta - Gdańsk. Następnie czekali 15 minut na wypiek piernika. W tym czasie zwiedzali muzeum.
Dwie torunianki Justyny Nowak i Kowalczyk przywiozły do Gdańska z Torunia wiadro pełne już wyrobionego ciasta piernikowego o brązowawej barwie. Jego skład jest utrzymywany w ścisłej tajemnicy, a wytwórcą jest Fabryka Cukiernicza Kopernik w Toruniu. Jej początki sięgają 1751 roku. 
Ciasto zostało podzielone na kulkowe porcje. Chętni na wypiek piernika brali taką kulkę do ręki, wyrabiali w dłoniach na płasko i odpowiednio formowali. Najczęściej wybierano foremkę Toruńskiej Katarzynki. Po wypieku i ostygnięciu piernik zabierano ze sobą na pamiątkę z...Gdańska.
Obie torunianki reprezentowały Muzeum Toruńskiego Piernika, będące oddziałem Muzeum Okręgowego w Toruniu. Jest to najstarsze muzeum piekarnictwa w Polsce. Muzeum to historyczna fabryka pierników, zbudowana w 1885 roku przez znaną rodzinę toruńskich piekarzy Weese. Nawet mówiło się Piernik Toruński Weesego.
W Muzeum Toruńskiego Piernika jednorazowo przyjmuje się do 50 osób o pełnych godzinach. Do wyboru jest aż 95 różnych wzorów foremek.
Na ulotce o Muzeum Toruńskiego Piernika jest przytoczony cytat Fryderyka Hoffmanna, żyjącego w latach 1627-1673 o następującej treści: „Gdańska gorzałka, toruński piernik, krakowska panna, warszawski trzewik – najlepsze rzeczy w Polsce”.

Fot. Włodzimierz Marek Amerski

Bursztynowe innowacje

Innowacje - słowo wytrych. Obecnie przytaczane niemal przy każdej okazji. Na konferencjach naukowych co rusz słyszymy słowo innowacje. To one mają nas doprowadzić do jeszcze większego rozwoju i dobrobytu.
A innowacje już od dawna stosują plemiona etiopskie z Doliny Rzeki Omo, jak i gdańscy bursztynnicy, o czym mogłem się też przekonać 28 czerwca 2016 roku, podczas obchodów jubileuszowych 10-lecia istnienia Muzeum Bursztynu, będącego oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska oraz utworzenia Światowej Rady Bursztynu.
Za innowacyjny wyrób tj. bursztynową klamrę paska u spodni Zbigniewa Strzelczyka (na powyższym zdjęciu pierwszy z prawej), prezesa zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu, uznał Wiesław Bielawski zastępca prezydenta Miasta Gdańska do spraw polityki przestrzennej (na powyższym zdjęciu drugi z lewej).
Wiesław Bielawski okazał się doskonałym i to szczegółowym obserwatorem, że wśród kilkudziesięciu uczestniczących w uroczystościach osób, dojrzał taki szczegół. I to gdzie? W męskich spodniach! Od zwrócenia uwagi właśnie na ten bursztynowy szczegół, wiceprezydent Bielawski rozpoczął swoje publiczne wystąpienie, za co nawet otrzymał oklaski.
Kolejną innowacją podczas tego spotkania bursztynników był okolicznościowy tort. Z zewnątrz wyglądał jakby był posypany plażowym piaskiem. Na nim był wypisany chyba plażowym patykiem napis 10 lat MUZEUM. Najbardziej intrygujący był widok różnobarwnych bryłek bursztynu przebijających się z plażowego piasku.
Z tej bursztynowej w jubileuszowym torcie innowacji, najbardziej była zaskoczona i zadowolona Ewa Rachoń (na powyższym zdjęciu z prawej), wieloletnia komisarz Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif oraz Targów Bursztynu Ambermart w Gdańsku.
Zaskoczenia taką słodką bursztynową innowacją, nie ukrywali na powyższym zdjęciu od lewej: Joanna Grążawska, dyrektor od początku powstania Muzeum Bursztynu w Gdańsku oraz Waldemar Ossowski, nowy dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Oboje stwierdzili, że tort o smaku truskawkowym był doskonały. Trzeba było tylko uważać, aby nie złamać sobie zębów na umieszczonych w torcie karmelowych kawałkach bursztynu.
Innowacyjne były też nagrody Bursztynowych dźwigów (na powyższym zdjęciu) wręczone najbardziej zasłużonym osobom za propagowanie tematyki związanej z bursztynem i faktu, że Gdańsk jest stolicą bursztynu.
Za innowację – w mojej ocenie - można też uznać zorganizowanie sesji plenarnej członków Światowej Rady Bursztynu w jednej z sal wystawowych Muzeum Bursztynu w Gdańsku. Niejako przy okazji była możliwość obejrzeć ciekawą wystawę pn. “Biżuteria świata i fotografie Elżbiety Dzikowskiej”.
Na gościach robiły wrażenie fotografie najoryginalniejszych plemion etiopskich z Doliny Rzeki Omo, które będą prezentowane w tym muzeum do 18 września 2016 r. Podobnie jak umieszczone w innych salach liczne egzotyczne ozdoby i stroje z najodleglejszych zakątków świata.
Etiopki okazują się być również innowacyjne, bo jakież mają cudowne ozdoby swoich twarzy przypominające w wyglądzie i miodowym kolorze nasz bałtycki bursztyn. Zbiory są własnością Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika, oddział Muzeum Okręgowego w Toruniu. Co warto wspomnieć, że Elżbieta Dzikowska w czwartek, 12 maja 2016 przyjechała do Gdańska na wernisaż tej wystawy. Ale wówczas piaskowego tortu z bursztynowymi rodzynkami nie zaserwowano...

Fot. Włodzimierz Amerski

wtorek, 28 czerwca 2016

10-lecie Muzeum Bursztynu i Światowej Rady Bursztynu

28 czerwca światowym dniem bursztynu

44 lat małżeństwa bursztynowymi godami

Gdańsk od dziesięciu lat szczyci się mianem Światowej Stolicy Bursztynu. To dokładnie 10 lat temu, 28 czerwca 2006 r. zostało otwarte Muzeum Bursztynu, będące nowym oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Muzeum Bursztynu prezentuje historię powstania bursztynu, jego właściwości, pozyskiwanie oraz obróbkę tegoż kruszcu na przestrzeni dziejów - od czasów najdawniejszych do współczesności.
Stała wystawa bursztynu znajduje się w gotycko-renesansowym Zespole Przedbramia Ulicy Długiej, w skład którego wchodzi Wieża Więzienna, Katownia i Szyja. To tutaj z okazji jubileuszu, 28 czerwca 2016 odbyło się posiedzenie Światowej Rady Bursztynu.
- Z okazji jubileuszu proponujemy, aby corocznie 28 czerwca obchodzić jako Światowy Dzień Bursztynu – powiedział prof. Ryszard Szadziewski, (na powyższym zdjęciu) przewodniczący Światowej Rady Bursztynu. - Jest to nawiązanie do daty w 2006 roku podpisania przez Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska aktu powołania Światowej Rady Bursztynu. Jako ludzie z branży bursztynowej będziemy apelować do swych kolegów jubilerów, bursztynników, kolekcjonerów na całym świecie, ażeby w tym dniu organizowali festyny, seminaria i wykłady na temat bursztynu oraz jego piękna.
- Mamy się z czego cieszyć, gdyż bursztyn jest tym dobrem, które od wieków pomaga nam w budowaniu naszej pozycji i potęgi – powiedział Wiesław Bielawski (na powyższym zdjęciu), wiceprezydent Gdańska. - To właśnie do nas na Pomorze zmierzały karawany z południa basenu Morza Śródziemnego, by nabyć ten cenny kruszec, z którego wyrabiane są wspaniałe biżuteryjne przedmioty. Staramy się kontynuować tę tradycję i dlatego też uznaliśmy, że u nas w Gdańsku 44 rocznica zawarcia związku małżeńskiego będzie uznawana jako bursztynowe gody. Życzmy zatem wszystkim, by tak długo w związkach małżeńskich wytrwali. Godny rozważenia jest pomysł profesora Ryszarda Szadziewskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, aby z okazji tego 44-ego jubileuszu przyznawać małżeństwom bursztynowe medale. Rada Miasta Gdańska z pewnością pochyli się nad tą propozycją.
- Minione 10 lat, to przykład bardzo udanego projektu muzealnego – stwierdził Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - I co ważne, że nie jest to projekt skończony. Obecna kolekcja liczy około 2000 eksponatów, z czego 40 procent stanowią darowizny. Są to przedmioty, które udało nam się pozyskać dzięki współpracy, życzliwości wielu osób i instytucji. Za to chcę wszystkim im bardzo serdecznie podziękować. Rocznie odwiedza Muzeum Bursztynu około 80 tys. osób. Zliczywszy, to w minionym okresie 10 lat zwiedziło go 0,5 mln osób.
- Dziesięć lat temu, gdy otwieraliśmy nasze muzeum, to 80 procent obiektów na ekspozycjach było wypożyczonych – wspomniała Joanna Grążawska, dyrektor od początku powstania Muzeum Bursztynu w Gdańsku. - Obecnie 90 procent, to są już nasze eksponaty, a jedynie 10 procent stanowią pojedyncze obiekty wypożyczone. Chcemy dalej tę strategię rozwijać, a także organizować wystawy i promować bursztyn w innych miejscach. Przez te 10 lat udało się nam zorganizować 40 wystaw czasowych. Jest to efekt dobrej współpracy ze środowiskiem bursztynników, jak i z wieloma osobami prywatnymi, za co w sposób szczególny dziękuję – mówiła dyrektor Joanna Grążawska.
Podczas jubileuszowego spotkania głos zabrał również Zbigniew Strzelczyk (na powyższym zdjęciu), prezes zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu. Wspomniał o organizowanych międzynarodowych warsztatach bursztynniczych Trend Book dla studentów Akademii Sztuk Pięknych. Właśnie teraz trzy polskie artystki kończą zajęcia projektowe i wernisaż ich prac odbędzie się w najbliższą środę w Europejskim Centrum Solidarności. Wspomniał też o zakończonym w 2015 roku 3-letnim projekcie promocji marki polskiego bursztynu za granicą. Utworzono konsorcjum na czele z Międzynarodowymi Targami Gdańskimi jako liderem i Międzynarodowym Centrum Targowym w Warszawie, z firmą S&A z Gdyni oraz z Krajową Izbą Gospodarczą Bursztynu. Promowano polski bursztyn w Hiszpanii, Hongkongu, Niemczech i USA, co skończyło się ogromnym sukcesem. Wspólnie z branżą modową, przy wsparciu unijnymi środkami finansowymi, otrzymano kolejną szansę na kilkuletnią promocję marki bursztynu To niebywały skok dla firm bursztynniczych, które deklarują wzrost eksportu od 70, nawet do 350 procent.
Polski, bałtycki, pomorski, gdański bursztyn jest coraz bardziej znany w świecie. To efekt działań promocyjnych powołanego przed 10 laty - Muzeum Bursztynu w Gdańsku oraz Światowej Rady Bursztynu.

Fot. Włodzimierz Amerski

Preludium do brazylijskiej samby



Wyjątkowo radośnie cieszyła się ze zwycięstwa w biegu finałowym na 200 metrów Anna Kiełbasińska, zawodniczka SKLA Sopot, podczas 92. Mistrzostw Polski Seniorów, które w dniach 24-26 czerwca 2016 odbyły się na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy.
Na powyższym zdjęciu tak przedstawia się obraz z fotokomórki finału biegu na 200 m kobiet w Bydgoszczy.
A tak wyglądało to w rzeczywistości. Finał 200 m K został rozegrany w niedzielę 26 czerwca o godz. 18.20. Z wyraźną przewagą wygrała Anna Kiełbasińska, uzyskując czas 23,27 sek. tj. zaledwie o 0,07 setnych sekundy gorszy od minimum IAAF na sierpniowe igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.
Drugie miejsce zajęła Marika Popowicz-Drapała z CWZS Zawisza Bydgoszcz z czasem 23,56 sek.
Trzecie miejsce zajęła Agata Forkasiewicz z KS AZS AWF Wrocław (23,58), czwarte Klaudia Konopko z UKS 19 Bojary Białystok (23,81). Dopiero jako piąta minęła linię mety Marta Jesche z SKLA Sopot z czasem 23,96.
Mnie jako fotoreportera najbardziej zadziwiała swoją okazywaną radością ze zwycięstwa Anna Kiełbasińska. Przed rokiem podczas 91.MPS rozgrywanych w Krakowie, też wygrała finał biegu na 200 m z lepszym czasem, bo wynoszącym 22,94 sek. Wtedy Kiełbasińska biegała w barwach klubu AZS-AWF Warszawa. Wtedy też honoru pomorskiego sprintu broniła Marta Jeschke z SKLA Sopot, która zajmując drugie miejsce uzyskała czas 23,27, a więc taki sam jak tegoroczna zwyciężczyni, a teraz jej klubowa koleżanka Anna Kiełbasińska.
Swoje zadowolenie ze zwycięstwa na 200 m Anna Kiełbasińska nie ukrywała również stojąc na „pudle”, podczas ceremonii wręczenia medali.
Medale 92. MP Seniorów w Bydgoszczy otrzymały, na powyższym zdjęciu od lewej: srebrny Popowicz-Drapała, złoty Kiełbasińska, brązowy Firkasiewicz. Po odbiorze medali znakomicie wspólnie pozowały do pamiątkowego zdjęcia.
Po otrzymaniu złotego krążka, Anna Kiełbasińska z radością uściskała się ze swoimi rodzicami.
Na koniec, pod namową rodziców, pozowała mi osobiście, siadając z gracją na podium.
Dobrze, że pojechałem na MPS LA do Bydgoszczy, bo wreszcie miałem też możność zrobienia zdjęć czołowej polskiej sprinterce, wielokrotnej medalistce mistrzostw Polski, medalistce mistrzostw Europy juniorów na 200 m i olimpijce z Londynu (2012), a także mistrzostw świata w Pekinie 2015. W Chinach nie zdołała awansować do finału biegu na 200 metrów. Polka w swojej półfinałowej serii zajęła siódme miejsce z czasem 23,07 i pożegnała się z dalszą rywalizacją. Tempo biegu nie było najwyższe, ale holenderka Dafne Schippers i jamajka Sherone Simpson były poza zasięgiem, a Anna Kiełbasińska ostatecznie została sklasyfikowana na 21. miejscu.
Ta zawodniczka obecnie SKLA Sopot, miała na tyle cywilnej odwagi, że w lutym 2016 roku wyznała na łamach Facebooka, że walczy z poważną chorobą. Mimo tego, 25-latka chce wywalczyć przepustkę na igrzyska w Rio de Janeiro. Kiełbasińska błysnęła już jako juniorka, kiedy zajęła siódme miejsce w mistrzostwach świata juniorów na 200 metrów. W 2011 roku została młodzieżową mistrzynią Europy na tym dystansie w Ostrawie. Do tego dorzuciła brązowy krążek w biegu na 100 metrów. W 2015 roku jako pierwsza od wielu lat polska zawodniczka uzyskała na 200 metrów czas poniżej 23 sekund. Jak to oglądałem przed rokiem w Krakowie, gdy przebiegła ten dystans w 22,94 sekundy.
Ciekawe jakie uzyska czasy podczas mistrzostw Europy w Amsterdamie (5-10 lipca 2016), a przede wszystkim na XXXI Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro (12-21 sierpnia 2016), w których ma wziąć udział łącznie 2005 lekkoatletów z całego świata.

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Angelika Cichocka finiszami wygrała dwa finały MP w Bydgoszczy

Zawodniczka SKLA Sopot ma już pewny bilet do Rio na 1500 m

Dzięki znakomitym finiszom na ostatniej prostej wygrała dwa biegi finałowe na 1500 i 800 m Angelika Cichocka z SKLA Sopot, podczas 92. Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski Seniorów rozegranych w dniach 24-26 czerwca 2016 na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy.
Pochodząca z Mściszewic w gminie Sulęczyno lekkoatletka, zapewniła sobie już start na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w biegu na dystansie 1500 metrów.


Właściwie dopiero na ostatniej setce tych dwóch średnich dystansów niesamowicie przyspieszała i pozostawiała z tyłu kolejne mijane przez siebie rywalki. Tak też było podczas finałowego biegu w niedzielę 26 czerwca na 800 metrów (zdjęcie powyżej). Po pierwszym kole na 9 startujących zawodniczek była... ostatnia. Ale przesuwając się do przodu, na 700 metrze była już druga.

Na wirażu biegnąc po zewnętrznej zaczęła dochodzić prowadzącą całą stawkę Joannę Jóźwik z AZS-AWF Warszawa. To z nią już dwukrotnie przegrała tytuł mistrzyni kraju. Było to podczas MP w Szczecinie 2014 roku, kiedy Angelika Cichocka reprezentowała barwy ULKS Talex Borzytuchom, miejscowość na Kaszubach. Zwycięska Jóźwik uzyskała wówczas czas 2:02,27, a Cichocka była od niej „wolniejsza” zaledwie o 0,46 setnych sekundy.
Podobnie było rok później podczas MP 2015 w Krakowie (zdjęcie powyżej), kiedy Cichocka już jako zawodniczka SKLA Sopot miała czas jedynie o 0,29 setnych gorszy od Jóźwik. Na ostatnim wirażu zaczęła swój finisz, ale wtedy bez mego dopingującego wsparcia – tak sobie domniemam - nie zdołała wygrać i była druga za Joanną Jóźwik ze zwycięskim czasem 2:02,99 min.
Do trzech razy sztuka! W momencie gdy Cichocka na stadionie w Bydgoszczy przebiegała w moim pobliżu, tj. akredytowanego fotoreportera z Gdańska ustawionego na końcu wirażu, w pomarańczowej kamizelce i z aparatem fotograficznym w ręku, to jako były lekkoatleta (sprinter) tym razem głośno krzyknąłem :– Angelika, teraz przyspiesz!
No i wreszcie się udało! Cichocka wbiegła na metę finału 800 metrów jako pierwsza uzyskując czas 2:10,62 min. Tym razem to ona wyprzedziła swoją największą polską rywalkę zaledwie o... 0,28 setnych sekundy. Oczywiście nie mogło mnie być na mecie, bowiem robiłem foty z tego biegu na ostatnim wirażu, więc utrwaliłem duży ekran stadionowego monitora.
Z tych mistrzowskich zawodów na stadionie bydgoskiej Zawiszy była realizowana bieżąca relacja na Facebooku portalu PZLA i również na dwóch stadionowych monitorach ukazywano i powtarzano wszystkie co ciekawsze migawki sportowe. Zawody rejestrowało wielu fotoreporterów z super sprzętem (na powyższym zdjęciu). Niestety pustkami świeciły stadionowe trybuny.
Angelika Cichocka – jak zauważyłem - ma doskonały kontakt z przedstawicielami mediów, w tym i z fotoreporterami. Jak spytałem ją, czy słyszała mój głośny doping przed ostatnią prostą, spojrzała na mnie przyjaźnie i powiedziała: - To pan, o bardzo panu za to dziękuję!
Organizatorzy zawodów zadbali o to, aby dziennikarze mieli możliwość przeprowadzania na stadionie bezpośrednich wywiadów ze zwycięzcami poszczególnych konkurencji. 28-latka Angelika Cichocka przypomniała, że cztery lata temu do minimum na igrzyska olimpijskie w Londynie zabrakło jej pół sekundy. Niedawno podczas zawodów Diamentowej Ligi w Sztokholmie podopieczna trenera Tomasza Lewandowskiego sprawiła sporą niespodziankę wygrywając bieg na 1500 metrów z wieloma teoretycznie silniejszymi rywalkami. Uzyskała fantastyczny czas 4:03,25, znacznie lepszy od progu kwalifikacyjnego wg. IAAF wynoszącego 4:06:00. Tym samym wypełniła minimum i zapewniła sobie udział na tym dystansie podczas igrzysk w Rio. 
Wygrywając na 1500 m podczas MP w Bydgoszczy uzyskała czas 4:08,48 min.
Halowa wicemistrzyni świata i Europy, finalistka (ósme miejsce) 15. Mistrzostw Świata w Pekinie (sierpień 2015), multimedalistka mistrzostw Polski spełnia marzenia swoje jak i kibiców, bo wywalczyła dla siebie miejsce w polskiej ekipie na mistrzostwa Europy w Amsterdamie (5-10 lipca 2016), a przede wszystkim na XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro (12-21 sierpnia 2016), w których ma wziąć udział łącznie 2005 lekkoatletów z całego świata.
W przypadku 1500 m, bilet do Rio zawodniczka SKLA Sopot ma już pewny, bo zgodnie z zasadami kwalifikacji, jako finalistka ostatnich mistrzostw świata, musiała pobiec w wymaganym czasie tylko raz. W przypadku 800 metrów musi potwierdzić minimum, i do 10 lipca raz jeszcze pobiec odpowiednio szybko na minimum 2:01,00, wymagane przez IAAF (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych).
Po 92. MP w Bydgoszczy, mistrzostwa Europy w Amsterdamie, będą dobrym przetarciem przed igrzyskami. Po nich Cichocka planuje ostatnie szlify formy i pracę przed samymi igrzyskami w Rio de Janeiro.
Jeśli uzyska prawo występu w Rio na dwóch dystansach, to ciekawe który z nich będzie jej priorytetem? Może mieć z tym wyborem spory dylemat, bo na 800 m zdobyła tytuł halowej mistrzyni świata, na 1500 jest wicemistrzynią Europy i finalistką mistrzostw świata w Pekinie. Stawia raczej na ten dłuższy dystans, na którym podczas igrzysk chce awansować do finału.

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski