sobota, 30 czerwca 2018

Nowe gwiazdy w Alei Gwiazd Sportu

Uroczystość odsłonięcia gwiazd w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie odbyła się w sobotę 30 czerwca 2018. Do dotychczas wyróżnionych 118 sportowców. dołączyli kolejni mistrzowie:
Andrzej BACHLEDA-CURUŚ "AŁUŚ" (narciarstwo alpejskie). Narciarz, wicemistrz świata w kombinacji alpejskiej. Pierwszy Polak, który zwyciężył w zawodach Pucharu Świata, w sezonie 1971/1972 wicemistrz klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie. Dwukrotny olimpijczyk, czternastokrotny mistrz Polski.
Janusz CZERWIŃSKI (piłka ręczna). Piłkarz ręczny, reprezentant Polski. Trener piłki ręcznej, prowadził reprezentacje Polski, Islandii i Grecji. Prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce w latach 1988-1996. Naukowiec, profesor nauk o kulturze fizycznej. Wieloletni rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku.
Jerzy GEBERT (dziennikarz sportowy). Doskonały dziennikarz sportowy, autor książek o tematyce sportowej. Wybitny promotor gdańskiego i pomorskiego sportu, patron i przyjaciel Ośrodka Przygotowań Olimpijskich "Cetniewo", inicjator i wielki orędownik Alei Gwiazd Sportu.
Adam KRZESIŃSKI (szermierka). Szermierz, zdobywca olimpijskiego brązu oraz wicemistrz olimpijski, mistrz świata i Europy we florecie w drużynie, indywidualny mistrz świata we florecie. Parokrotny mistrz i wicemistrz Polski. Sekretarz generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Józef ŁUSZCZEK (biegi narciarskie). Pierwszy polski mistrz świata w biegach narciarskich. Dwukrotny olimpijczyk, Trzydziestosześciokrotny mistrz Polski w biegach narciarskich. Zwycięzca plebiscytu Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca Polski w 1978 roku.

Tomasz SIKORA (biathlon)Biathlonista), wicemistrz olimpijski i pięciokrotny olimpijczyk. Indywidualny mistrz i wicemistrz świata, sześciokrotny mistrz Europy, wielokrotny medalista mistrzostw Polski. W sezonie 2008/2009 wicemistrz klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w biathlonie.
Włodzimierz SZARANOWICZ (dziennikarz sportowy). Dziennikarz radiowo-telewizyjny, sprawozdawca, prezenter i komentator sportowy. Koszykarz i trener koszykówki. Wieloletni dyrektor redakcji sportowej TVP i TVP Sport. Dziewiętnaście razy akredytowany na letnie i zimowe igrzyska olimpijskie.

Piłkarki powalczyły w turnieju „Do Przerwy 0:1”

Na sensację zanosiło się w meczu zespołu GKS Żukowo (bordowe stroje), który po celnym strzale w 5 minucie, zawodniczki z numerem 21 Dominiki Czaji, objął prowadzenie 1:0 w meczu z Akademią Piłkarską Lechia Gdańsk.
W trakcie tego meczu, decydującego o miejscu na „pudle”, Dominika Czaja z GKS Żukowo podczas zmiany zawodniczki, wykorzystując chwilę przerwy, natychmiast wysłała SMS-y do znajomych i rodziny, że strzeliła gola i jej zespół sensacyjnie prowadzi z renomowaną drużyną Akademią Piłkarską LG 1:0.
Akademia Piłkarska LG nie zrażona przegrywaniem 0:1, ostro wzięła się do pracy. Najpierw do wyrównania na 1:1 doprowadziła zawodniczka z numerem 17 na koszulce Magdalena Pińska. Jej strzały z dystansu były bardzo groźne. To ona też celnym strzałem ustanowiła wynik meczu na 3:1.
W tym meczu decydującym o miejscu na „pudle”, znaczną przewagę zyskały zawodniczki w białych koszulkach.
To piłkarki faworyzowanego zespołu Akademia Piłkarska Lechia Gdańsk zdobyły pierwsze miejsce w turnieju dziewcząt na gdańskiej Zaspie, wygrywając wszystkie swoje cztery mecze, uzyskując 12 pkt. i strzelając łącznie 22 gole.
Żukowianki pozbawione opieki swego trenera, który już wyjechał gdzieś na wczasy, nie mogły sobie poradzić z szybkimi przeciwniczkami. Podłamane przegraną w tym meczu, nie sprostały też w kolejnym spotkaniu z zespołem Buntowniczki, przegrywając 0:3.
Na szczęście Żukowianki (bordowe stroje) wygrały 4:2 z zespołem ŁabaTbały z Pelplina i 7:0 z Tolerado. Tym samym ostatecznie zajęły trzecie miejsce 6 pkt. oraz w sumie 12 goli.
Przed drugim meczem żeńskiego turnieju, sędzia PZPN Tadeusz Michalski dokładnie objaśniał obu zespołom zasady gry trwającej po 15 minut, z wykopywaniem piłki z autów i przestrzeganiem zasady fair play.
Faworytkami tego drugiego w turnieju meczu był zespół Akademii Piłkarskiej Lechia Gdańsk. I to właśnie zawodniczka tego zespołu nr 17 Magdalena Pińska dalekim strzałem objęła prowadzenie na 1:0. Kolejnego gola na 2:0 zdobyła z numerem 18 Anna Domżalska.
W żółtych kamizelkach przeciwniczkami w tym meczu były piłkarki, które przybrały nazwą Buntowniczki. Zasady gry objaśniał sędzia PZPN Tadeusz Michalski.
Buntowniczki w osobie kapitana zespołu Zuzanny Urban zdobyły nawet kontaktowego gola na 1:2, ale nie zdołały już doprowadzić choćby do remisu. Ostatecznie zajęły drugie miejsce w turnieju 9 pkt. i aż... 24 bramki.
W turnieju „Do przerwy 0:1” rozgrywanym na gdańskiej Zaspie już od 15 lat, po raz kolejny udział też wziął zespół o nazwie Tolerado.
Zawodniczki zespołu Tolerado zbyt mało jednak trenują, gdyż już w pierwszym swoim meczu kilka z nich doznało bolesnych kontuzji. Musiał nawet interweniować ratownik medyczny Michał Romasz, który schłodził nadwyrężony staw skokowy. Tolerado w swoim pierwszym meczu przegrało z GKS Żukowo 0:7.
Wygrały Buntowniczki 4:0 w meczu z zespołem ŁabaTbały z Pelplina, a m.in. główką z dośrodkowania ładną bramkę zdobyła Zuzanna Urban (na zdjęciu z jasnym warkoczem).
Buntowniczki wyraźnie miały przewagę w meczu z zespołem ŁabaTbały z Pelplina, któremu chyba nieco przeszkadzały żółte kamizelki.
Spostrzegawczy sędzia Tadeusz Michalski zwrócił uwagę na to, że jedna z zawodniczek zespołu ŁabaTbały z Pelplina gra w nieprawidłowych butach piłkarskich z wkręcanymi gwoździami, które musiała zmienić na inne.
Kapitan Buntowniczek Zuzanna Urban atakowała już na polu przeciwniczek, dzięki czemu jej zespół wygrał 4:0.
Buntowniczki dały popis strzelecki w meczu z zespołem Tolerado, wygrywając aż... 16:0.
Natomiast Akademia Piłkarska Lechia Gdańsk wygrała z zespołem Tolerado (ciemne stroje) 11:0.
Na bramce zespołu Tolerado „awaryjnie” z powodu licznych kontuzji stanęła Adriana Suchanek.
Pozyskana „awaryjnie” bramkarka Adriana Suchanek nawet miała kilka udanych interwencji.
Tolerado grało ostatni mecz turnieju na gdańskiej Zaspie z zespołem ŁabaTbały z Pelplina, przegrywając 0:5.
Jedna z piłkarek zespołu ŁabaTbały z Pelplina, tak walecznie grała, że doznała kontuzji i musiał interweniować dyżurujący wyłącznie dziewczętom przez cały turniej ratownik medyczny Michał Romasz,

Niedawno otwarte nowe boisko przy ul. Meissnera na gdańskiej Zaspie doskonale nadaje się do takich piłkarskich rozgrywek. O wiele lepiej grało się dziewczętom na świeżym powietrzu niż chłopcom pod wielkim balonem. Narzekały one jedynie na brak drożdżówek, bo po ponad trzech godzinach grania zrobiły się po prostu głodne.
Podczas wręczania nagród przez organizatora turnieju, gdańskiego radnego Andrzeja Kowalczysa, puchar fair play otrzymała bramkarka Adriana Suchanek, pozyskana „awaryjnie” przez zdziesiątkowany kontuzjami zespół Tolerado.

Tolerado jak ser szwajcarski pełen dziur


Wspólne zdjęcie trzech najlepszych żeńskich drużyn w letniej edycji turnieju dzikich drużyn „Do Przerwy 0:1” rozegranego w sobotę 30 czerwca 2018 na gdańskiej Zaspie. Od lewej na zdjęciu zwycięski zespół Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk, srebrne medalistki Buntowniczki również z Lechii Gdańsk oraz zdobywczynie trzeciego miejsca GKS Żukowo.
Zwycięski zespół Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk wygrał wszystkie swoje cztery mecze, zdobywając komplet 12 punktów i strzelając łącznie 22 gole.
Puchar dla kapitan zespołu Zuzanny Urban i srebrne medale dla Buntowniczek z Lechii Gdańsk, 9 pkt i aż strzelone... 24 gole.
To zespół Buntowniczek wygrał w 15 minutowym meczu największą ilością zdobytych bramek aż 16:0 z zespołem Tolerado, co ukazuje powyższa tabela.
Puchar i brązowe medale dla zespołu GKS Żukowo, 6 pkt. i strzelonych 12 goli.
Czwarte miejsce wśród żeńskich zespołów zdobyły piłkarki ŁabaTbały z Pelplina, które wygrały jeden mecz z Tolerado (czarne stroje) aż 5:0, zdobywając 3 pkt. i łącznie strzelając 7 goli.
Na piątym miejscu uplasował się zespół Tolerado, grający w kontuzjowanym składzie i który nie strzelił choćby jednej honorowej bramki podczas czterech swoich meczów.

piątek, 29 czerwca 2018

Paryski Roland Garros, część 6.

Zakończył się 10 czerwca 2018 trwający dwa tygodnie, a drugi po styczniowym Australian Open, turniej wielkoszlemowy French Open w Paryżu. Napisałem o nim kilka relacji – ku mojemu zaskoczeniu - cieszących się sporą poczytnością. Świadczy to o dużym zainteresowaniu tenisem ziemnym w naszym kraju. Niebawem rusza trzeci „szlem”, londyński Wimbledon (2-15 lipca 2018). Nie udało nam się na niego wylosować biletów.  
 
Dlatego w ostatniej relacji z naszego prawie tygodniowego pobytu na French Open 2018 opiszę coś o Paryżu. Jedyną flagę biało-czerwoną jaką zobaczyliśmy w stolicy Francji, to była umieszczona wśród innych flag na witrynie sklepu McDonald's. Na kortach nie widziałem żadnej, mimo że juniorka Iga Swiątek zdobyła tytuł mistrzowski w debla.
Tą flagę zobaczyliśmy w centrum miasta, obok miejsca gdzie jest pętla autobusów dowożących z lub na lotnisko Paris Beauvais. Lotnisko dla tanich linii odległe około 100 km, z koniecznością dojazdu do centrum podstawianymi autobusami. Najlepiej bilety również i na samolot, kupić wcześniej poprzez internet. Wychodzi taniej. Są bezpośrednie loty z Gdańska.
Obok jest też stacja metra z której po przyjeździe na turniej, dojechaliśmy w pobliże naszego hotelu Ibis oraz kortów Roland Garros. Pierwszego dnia, a właściwie już nocy, w odszukaniu drogi dojazdowej metrem pomógł nam Artur Wynar, mieszkający od 8 lat w Paryżu. Miał zostać u siebie w Wałbrzychu nauczycielem francuskiego, ale jak pojechał do siostry na szlifowanie języka, to tak już został w stolicy Francji, pracując w jednym z hoteli.
O tym, że jesteśmy we Francji, szybko się o tym upewniliśmy po starych modelach citroenów 2CV. Ich historia rozpoczęła się w latach 30. Ówczesny wiceprezes firmy, Pierre-Jules Boulanger, rzucił do swoich pracowników hasło: "wybudujmy cztery koła pod parasolem". Samochód - jak mówił dyrektor generalny Citroena - miał pomieścić cztery osoby i 50 kg ziemniaków, rozpędzać się do 60 km/h, niewiele palić, a do tego zapewniać komfort podróżującym.
Jak Francja, to oczywiście małże oferowane do jedzenia w jednej z ulicznych restauracji, obok końcowego przystanku autobusu linii nr 123. Nim dojeżdżaliśmy do hotelu i na korty. Takie małże, ale jakże znakomicie przygotowane, jadłem z dwa miesiące temu podczas pobytu w Kambodży i Wietnamie.
Zakupy żywności dokonywaliśmy w najbliższym od kortów dużym sklepie samoobsługowym. W nim uwaga na karty kredytowe, bo niby nie czyta, a nalicza. Owoce były w cenach podobnych jak u nas, tyle że w euro.
Można też było samemu wybrać jakieś warzywa, które również nie były tanie.
W małym sklepiku obok naszego hotelu Ibis, owoce i warzywa były o jedno euro droższe, tj, o około jedną trzecią więcej. Na wszystkie produkty ceny były wyższe, również i na napoje chłodzące, no i na piwo.
Kilka razy po kończących się późno meczach tenisowych, na kolację szliśmy do znajdującej się w pobliżu hotelu indyjskiej restauracji Mumtaz. Dania były wyszukane, a najbardziej smakowały nam indyjskie sosy curry.
Co do jedzenia - to ku naszemu zaskoczeniu - jedzenie spożywano też grupowo w niedzielne popołudnie na trawie w centrum Paryża. Widzieliśmy też polskie wycieczki, nawet z orłem na czapeczkach.
Ostatniego dnia naszego pobytu w Paryżu, w niedzielę rozegrany został bieg uliczny. Moje zaciekawienie zwróciła spora liczba ratowników medycznych, zgromadzonych w pobliżu Wieży Eiffla.
Podobnie jak u nas w Gdańsku podczas sezonu letniego, także i w Paryżu nieruchomy manekin stanowił atrakcję dla dzieci.
Po rzece Sekwanie z turystami pływało wiele przeróżnej budowy statków pasażerskich.
Oczywiście nad miastem widoczna jest z daleka Wieża Eiffla, która pozwala zorientować się w której znajdujemy się części miasta. U nas w Gdańsku takim odpowiednikiem stał się 156 m wysokości wieżowiec Olivia Business Centre.
W ulicznych kioskach rzucały się w oczy kolorowe gazety piszące gównie o pierwszej damie Francji 64-letniej Brigitte Macron. A także o tenisie i piłkarskich mistrzostwach świata. Podobało mi się, że na kortach Roland Garros codziennie rano można było się zaopatrzyć za darmo w dużych rozmiarów gazetę z najnowszymi informacjami o rozgrywanym turnieju wielkoszlemowym. Te gazety by nam bardzo przydatne, bo były w nich m.in. rozpisane drabinki, terminy meczów i numery kortów.
Część drogi powrotnej na przystanek autobusowy odbyliśmy pieszo. Idąc Polami Elizejskimi zobaczyliśmy jak trzej turyści rowerowi objuczeni sakwami pokonują centrum Paryża.
Jako mieszkańcy Gdańska, z perspektywą uruchomienia w 2019 roku ponad 4 tys. rowerów elektrycznych w 14 gminach pomorskich, naszą uwagę zwracały paryskie rowery miejskie.
Zobaczyliśmy też kolejny citroen zaparkowany przy Polach Elizejskich. Wyczytałem, iż na punkcie popularnej "cytrynki" zwariowała nie tylko Francja, Samochód 2CV z powodzeniem sprzedawano w ponad 70 krajach na całym świecie. I co kraj, to ma inny przydomek. Niemcy filigranowego Citroena okrzyknęli "kaczką", Anglicy "metalowym ślimakiem", Hiszpanie "dwoma końmi", zaś Polacy „cytrynką”. W okresie 41 lat produkcji sprzedano ponad 5 mln egzemplarzy 2CV w różnych wersjach. Tylko do sierpnia 1939 roku udało się zbudować 250 prototypów, które nazwano TPV. To wielki sukces francuskiego koncernu samochodowego.
Na Polach Elizejskich zobaczyliśmy również i taki wyścigowy samochód, niekoniecznie wystawiony tylko do podziwiania.
Po Polach Elizejskich na zakupy jeżdżono również takimi miejskimi rowerami.
Podobało nam się też i to, że główna ulica Pola Elizejskie była udekorowana flagami informującymi o turnieju tenisowym French Open. Kiedyś podobnie ustrojone było Trójmiasto, jak w Sopocie rozgrywany był turniej Idea Prokom Open. I komu to przeszkadzało, że od kilku lat już go nie ma?
A przypomnę, iż 15 sierpnia 2004, tenisista wówczas rozstawiony z numerem szóstym, Hiszpan 18-letni Rafael Nadal, wygrał swój pierwszy turniej tenisistów Idea Prokom Open w Sopocie (z pulą nagród 500 tys. euro), zdobywając 175 pkt do rankingu ATP. Te korty w letnim kurorcie są obecnie... zamknięte na łańcuchy i kłódki.