środa, 13 maja 2020

Wimbledon w Kolinczu na Kociewiu


W tak urokliwej scenerii, w miejscowości Kolincz na Kociewiu, minionego majowego 2020 weekendu miałem przyjemność uczestniczyć w wimbledońskim turnieju tenisa ziemnego.
Gospodarzem obiektu i organizatorem turnieju tenisowego rozgrywanego na trawie był Janusz Nowak, wieloletni trener lekkoatletyki z Kociewskiego Klubu Biegacza. Wychowawca wielu pokoleń zawodników królowej sportu, m.in. z tych najbardziej znanych, sprintera Czesława Prądzyńskiego, finalisty mistrzostw świata w Helsinkach z 1983 roku.
W turnieju wzięło udział trzech amatorów tenisistów. W pierwszym meczu Włodzimierz Amerski (na powyższym zdjęciu, też były sprinter) wygrał z prawie o pięć razy młodszym 15-letnim Mikołajem Nowakiem 6:1.
15-letni Mikołaj Nowak (uczeń II LO w Starogardzie Gdańskim) mimo, że zrobił spore postępy w tenisie ziemnym, niestety musiał uznać o wiele większe doświadczenie zawodnicze swojego o wiele starszego rywala. Najbardziej wyrównany był szósty gem, przy stanie 1:4, kiedy tenisiści mieli aż pięć równowag. Mecz ten mógłby się inaczej potoczyć, gdyby wygrał tego szóstego gema Mikołaj.
W drugim meczu turniejowym zmierzyli się Janusz Nowak z też młodszym prawie pięciokrotnie Mikołajem Nowakiem. Młodzian musiał jednak nieco odpocząć przed drugim swoim meczem i poprosił o schłodzony sok do wypicia.
Janusz Nowak zaczął obiecująco, bo objął prowadzenie na 1:0. Problemy zaczęły się u niego w piątym gemie, kiedy niestety przegrywał już 1:3. Wtedy doszło do trzech równowag.
Janusz Nowak niestety nie wykorzystał swojej jednej przewagi i przegrał piątego gema. Zrobiło się 1:4. W tenisie ziemnym, przy nieparzystej liczbie gemów są minutowe przerwy. Jest wtedy czas na chwilę odpoczynku i ugaszenie pragnienia.
Janusz Nowak poderwał się jeszcze do walki, ale w tym najważniejszym momencie meczu zadzwonił do niego klubowy kolega, trener Kazimierz Sadkowski, który umówił się z nim na poniedziałkowe spotkanie na stadionie lekkoatletyczno-piłkarskim im. Kazimierza Deyny celem omówienia wznowień treningowych w dobie pandemii koronawirusa.
Ostatecznie Janusz Nowak przegrał ze swoim synem 2:6 i na koniec, z uwagi na pandemiczne obostrzenia, pożegnał się z nim poprzez dotknięcie nie dłońmi, a łokciami.
W trzecim meczu decydującym o ostatecznym zwycięstwie turniejowym zmierzyli się Janusz Nowak z Włodzimierzem Amerskim. Przy stanie 1:3 w gemach Janusz Nowak nieoczekiwanie zarządził przerwę obiadową. A po posiłku zarządzono kolejną przerwę na kawę, lody i ciasteczka. Tego dnia gra turniejowa została zakończona.
Następnego dnia przy ładnej słonecznej pogodzie przyszła kolej na porządki sportowego obiektu i na malowanie drewnianego ogrodzenia kortu oraz zmodernizowanej drewnianej ławki dla kibiców. To zadanie Nowak zlecił Amerskiemu, który wymalował całą litrową puszkę ochronnej farby.
Kiedy słońce schowało się za drzewa Janusz Nowak przypomniał sobie o dokończeniu trzeciego meczu od stanu 1:3 w gemach. Kolejnego piątego gema wygrał Amerski na 1:4, ale jego zmęczona i rozregulowana po malowaniu prawa ręka dała o sobie znać. Janusz Nowak wygrał pod rząd aż pięć gemów i ostateczny wynik tego meczu to 6:4.
Ostateczna punktacja turniejowa, to zwycięzca Włodzimierz Amerski, w sumie zdobytych 9 gemów, drugie miejsce Janusz Nowak 8 gemów i trzecie 15-letni Mikołaj Nowak 7 gemów. Stara gwardia jeszcze się jakoś trzyma i udowadnia młokosom, że jeszcze potrafi dziarsko powalczyć na korcie...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz