sobota, 16 maja 2020

Wierzycą z Owidza do Barchnowy


Na takim niewielkim pontoniku postanowiliśmy w początkach maja 2020 sprawdzić jaki jest stan przepływu rzeką Wierzyca na odcinku od Elektrowni Wodnej w Owidzu do Elektrowni Wodnej w Kolinczu na Kociewiu, w województwie pomorskim.
Po majowych deszczach stan wody w Wierzycy był nawet dość wysoki, co było widać nawet gołym okiem z mostu przy Elektrowni Wodnej w Owidzu.
Pomysłodawca tego rzecznego spływu Janusz Nowak (mieszkaniec Kolincza) rozsiadł się w pontonie, trzymając w dłoniach złożone z dwóch połówek wiosło, wykonane z jakiegoś lekkiego stopu.
Wiosło przy odbijaniu się nim od drewnianych przeszkód powalonych na rzece nie wytrzymało naprężeń i trzeba było je podzielić na dwa pół wiosła. Teraz każdy z nas miał w dłoniach narzędzie służące tak do wiosłowania jak i do sterowania. Płynąc jednak bez steru miotało nami niemal od brzegu do brzegu.
Wierzyca łącznie ma 144 km długości spławnego szlaku. Głębokość koryta o szerokości od 6 do 20 m sięga średnio 1 m, choć niekiedy nawet do 3 metrów. Zaliczana jest do rzek górskich. Ma wysokie obrośnięte brzegi. Przy szybkim nurcie trudno się zatrzymać. Kilka naszych podjętych prób zatrzymania i wyjścia na brzeg zdało się na nic.
Trzeba cały czas płynąć z uwagą, gdyż co rusz napotyka się na wodne przeszkody. Janusz Nowak zauważył przed sobą kolejne, ale znacznie większe przeszkody i zastanawiał się jak je pokonać?
Naszym niewielkim dmuchanym pontonem wpłynęliśmy na powalone konary drzew. Nasz pojazd został unieruchomiony i nie chciał dalej płynąć.
Nawet szybki nurt rzeki nie pomagał nam w pokonaniu drewnianej przeszkody. Wysportowany Janusz Nowak musiał odciążyć nasz ponton, ryzykownie siadając na konarze powalonego drzewa. W dłoni trzymał cumę na ewentualność nagłego zejścia pontonu z drewnianej przeszkody. I tym razem się udało. Chociaż z nadmuchanej podłogi dał się słyszeć syczący dźwięk powoli ulatującego powietrza.
Rzeka Wierzyca silnie meandruje i wielokrotnie zmienia swój bieg. Po dwóch godzinach płynięcia, a już powoli zmierzchało, udało nam się wpłynąć do malusieńkiej zatoczki tuż za napotkanym mostem. Szkoda, że nie ma nim napisu umożliwiającego zorientować się kajakarzom przy jakiej jest on miejscowości. Dopiero po wyjściu z trudem na lewy brzeg zorientowaliśmy się, że droga prowadzi do wsi Barchnowy. Do niej skierowaliśmy swoje kroki niosąc ponton.
Dotarliśmy na posesję Marzanny Serockiej, z którą Janusz Nowak przed laty pracował razem w szkole. Okazało się, że drogą w linii prostej z Owidza do Barchnowy jest 1,9 km, a my przepłynęliśmy około 5 km.
Marzanna Serocka jako jedna z około 170 mieszkanek wsi Barchnowy zgodziła się, aby uszkodzony ponton pozostawić w jej garażu. Do Kolincza, gdzie mieszka Janusz, w linii prostej mieliśmy 2,4 km, ale płynąc dalej rzeką trzeba było by pokonać około 8 km. Jeśli, to byśmy dotarli dopiero po północy.  
Sprzyjający nam zbieg okoliczności sprawił, że Balbina siostra Marzanny Serockiej wraz z mężem Olufem akurat wracała do Sopotu swoim dżipem na norweskich rejestracjach. Przybyli do Polski i tu ich uziemił koronawirus.
Janusz Nowak jako pierwszy wskoczył do kołowego pojazdu.


Jako wieloletni nauczyciel nakazał nam się obok siebie ustawić i pozować do wspólnego zdjęcia.
Zanim odjechaliśmy odbyła się rozmowa z Marzanną, Balbiną i Olufem o ich kuzynie. Okazało się, że Janusz Nowak wieloletni trener lekkoatletyki z Kociewskiego Klubu Biegacza jest wychowawcą wielu pokoleń zawodników królowej sportu. A z tych najbardziej znanych właśnie ich kuzyna, sprintera Czesława Prądzyńskiego, finalisty mistrzostw świata w Helsinkach z 1983 roku.
Zwłaszcza Balbina była podekscytowana tymi wieściami i rozmowa na ten temat była kontynuowana jeszcze podczas jazdy samochodem z Barchnowy do Owidza.

1 komentarz:

  1. Wyprawy nad wodę zawsze spoko! A i tu może deski sup od https://gosup.pl/deski-sup-141 was zainteresują? Świetne jest to, że raczej każdy powinien sobie dać z tym radę.

    OdpowiedzUsuń