Trzecia
i zarazem ostatnia wspólna obiadokolacja polskich maratończyków z
grupy Valdano
podczas tygodniowego pobytu w Atenach, również odbyła się w innym
lokalu. Aby do niego trafić trzeba było użyć smartfonów z
odpowiednim oprogramowaniem. Redaktor Wojciech Choina z Warszawy nie
mógł dojść do wspólnego ustalenia wyboru drogi z Wojciechem
Serzysko, gdyż ten - jak się później okazało - miał ściągniętą mapę samochodową. A wiele
wąskich dróg w Atenach jest jednokierunkowa. Temu zatargowi ze
stoickim spokojem przyglądali się bracia Paweł i Piotr Gąsior
z Susza
Po
dłuższym oczekiwaniu na podanie czegoś do zjedzenia, wreszcie
pojawili się przystojni kelnerzy i urocze kelnerki. Całe szczęście,
że zaczęli od naszego stołu. I cóż z tego, skoro zapomnieli o
sztućcach. Byliśmy tak bardzo głodni, że makaron wybieraliśmy z
półmisków palcami.
Obok
na stoliku przy którym zasiadała kadra, też przez dłuższy czas
stały jedynie półmiski z makaronem al dente, no i greckie tzatziki.
Co
innego nasz stolik. Poszła chyba fama, że jestem wnukiem szefa
kuchni restauracji Pod Kominkiem w Gdańsku Wrzeszczu i nam jako
pierwszym podawano kolejne dania głównie mączne i warzywne. Do
tego stopnia zadbano o nasze dobre samopoczucie przed jutrzejszym
startem do maratonu, że nawet faszerowana czerwona papryka miała
tylko ryżowe nadzienie bez mięsa. Zadowolony był też z tego
spiker Ryszard
Różycki z
Tczewa, bo w Atenach był to dla niego pierwszy w życiu maraton.
Siedząca
obok przy stoliku kadra raczej się delektowała podanymi daniami
lekkostrawnymi, bo również uczestniczyła w biegu maratońskim.
Jednak oni jak i my – co zauważyłem - też stronili od wyjątkowo
gorzkiego tzatziki, czyli dipu greckiego, podawanego oddzielnie jako
dodatek do dań z grilla, a także podpieczonego chleba. Widocznie
użyto jogurt kiepskiej jakości.
To
biesiadowanie zakończyło się bardzo szybko, bo biegacze poszli
spać, gdyż z samego rana musieli stawić się na starcie do
maratonu na 42 km i 195 metrów. Nasza opiekunka Izabela
Górnikewicz,
rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji,
prowadzi w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda,
co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl.
Tym razem umawiała się z nami na telefon, co do spotkania jutro w
niedzielę 11 listopada 2018 na mecie 36. klasycznego maratonu na
ateńskim stadionie olimpijskim. Ale o tym już wcześniej wiele
napisałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz