Bez
udziału byłego premiera RP Donalda Tuska, a obecnie szefa Rady
Europejskiej, wynikiem 6:4 dla „żółtych” zakończył się
piłkarski mecz sylwestrowy piłkarzy
amatorów wywodzących się ze Spółdzielni Pracy Usług
Wysokościowych ,,Świetlik”. Do przerwy prowadzili 2:1 „czerwoni”.
-
Rok temu piłkarski pojedynek zakończył się remisem 2:2.
Tegoroczna sylwestrowa potyczka zwiastuje emocje, bowiem remis nikogo
tym razem nie zadowoli i każda z drużyn dążyć będzie do
zwycięstwa. Nie zabraknie zatem twardej, aczkolwiek sportowej walki
– powiedział radny miasta Gdańska Andrzej
Kowalczys w rozmowie z Dawidem Schenkiem
z TVP Gdańsk.
W
zespole „czerwonych” koszulek w pierwszej połowie meczu na bramce po raz pierwszy stanął
radny miasta Gdańska Andrzej
Kowalczys, (mieszkaniec gdańskich Rozstajów na Zaspie).
Mecz
dwa razy po 40 minut poprowadził znany sędzia klasy międzynarodowej Krzysztof Słabik, były bramkarz Lechii Gdańsk.
Utworzono
składy dwóch zespołów w miarę o równych siłach i w zależności
od koloru koszulek podzielonych na „czerwonych” i „żółtych”.
Był
to już 32. pojedynek „Starych” i „Młodych” Świetlikowców!
Mecz ze sporym zainteresowaniem mediów na ewentualność przylotu z
Brukseli Donalda
Tuska,
odbył się w sylwestrową sobotę 31 grudnia 2016 roku na bocznym boisku MOSIR w Gdańsku Wrzeszczu przy ul.
Traugutta 29.
Początek
meczu należał do „żółtych”, którzy przystąpili do
frontowego ataku, a najgroźniejszym był Zbigniew
Lula.
Doskonale
na bramce „czerwonych”, dzięki skutecznym interwencjom, spisywał
się bramkarz amator na tej pozycji Andrzej
Kowalczys.
Piłkę
z przedpola „czerwonych” umiejętnie wyprowadzał radiowiec red.
Wojciech
Jankowski,
ksywa „Jankes” (kontuzjowany w pierwszej połowie meczu).
„Czerwoni”
głośno komenderowani przez Andrzeja
Kowalczysa
przejęli inicjatywę i coraz lepiej sobie poczynali na sztucznej
murawie boiska.
Doskonale
zgrany duet w „czerwonych” tworzyli nr 18 na koszulce Andrzej
Marchel
i nr 8 na koszulce Jakub
Sampławski.
To
właśnie Jakub
Sampławski strzelił
pierwszego gola i „czerwoni” objęli prowadzenie 1:0..
Na pozycji
atakującego w zespole „żółtych” dzielnie radził sobie Jacek
Karnowski, prezydent Sopotu, ale skuteczniejsza była obrona
„czerwonych”.
„Czerwoni”
nie spoczywali na laurach i całą pierwszą połowę meczu nacierali
na bramkę „żółtych”.
Co rusz
„czerwoni” oddawali strzały w światło bramki „żółtych”
Kolejny strzał
na bramkę „żółtych” okazał się być celny, a zdobywcą gola
został Krzysztof Paszkiewicz. Pokonał on zawodowego bramkarza Zbigniewa Staniaka.
„Czerwoni”
prowadząc 2:0, nieco spuścili z tonu i do kontrataków przeszli
„żółci”. Ich napastnik Andrzej Voigt z dość daleka
posłał piłkę pod poprzeczkę, a niezbyt wysoki bramkarz Andrzej Kowalczys
jej nie sięgnął i zrobiło się 2:1.
„Żółci”
mogli doprowadzić do remisu, ale na linii strzału stanął z
'czerwonych” obrońca Tomasz Arabski, który przepłacił to
bolesną kontuzją.
Sędzia Krzysztof
Słabik odgwizdał koniec pierwszej połowy i zawodnicy obu
zespołów udali się do szatni. Kibiców piłkarskich przybyło.
Przed drugą
połową meczu zawodnicy obu zespołów zrobili sobie wspólne
pamiątkowe zdjęcie na tle swoich trzech kolegów z boiska którzy
już od nas odeszli: Arama Rybickiego, Macieja Płażyńskiego
i Andrzeja Kawy. Ich niebieskie koszulki wisiały w tle. Trzy race wystrzelono dla upamiętnienia kolegów z boiska.
Podczas przerwy
usłyszałem jak któryś ze znajomych Jacka Karnowskiego
zobligował go do strzelenia gola. Prezydent Sopotu tak bardzo wziął
sobie to do serca, że rzeczywiście trafił celnie do bramki
„czerwonych” doprowadzając do remisu 2:2. Przy czym na bramce
„czerwonych” po zmianie obu bramkarzy w drugiej połowie stał
zawodowiec Zbigniew Staniak.
„Żółci”
poszli za ciosem i kolejnego gola na 3:2 zdobył Zbigniew Lula (na
zdjęciu stoi trzeci od prawej).
Wyrównał na 3:3
Andrzej Marchel, (na zdjęciu z prawej).
Duet „czerwonych”
Andrzej Marchel i Jakub
Sampławski, po
raz kolejny okazał się bardzo skuteczny, bo
"młodziak" Sampławski pokonał Kowalczysa i „czerwoni” po raz
drugi objęli prowadzenie 4:3.
Do
remisu 4:4 doprowadził celny strzał Mariana Kosznickiego
z zespołu 'żółtych”.
Obrońca
„czerwonych” Tomasz Arabski
nie upilnował Andrzeja Voigta,
który dla „żółtych” zdobył prowadzenie 5:4 poprzez
strzelenie swojego drugiego gola.
Usilnie próbował zdobyć swojego drugiego gola w tym meczu Jacek
Karnowski, ale obrońca
„czerwonych” Tomasz Arabski
był wyjątkowo waleczny przy tym atakującym zawodniku z Sopotu.
Prezydent
Sopotu Jacek Karnowski
nie wdawał się już w dryblingi i doceniając skuteczność
strzelecką Andrzeja Voigta, do niego celnie podał piłkę.
Mimo
szczelnej obrony ”czerwonych” Andrzej Voigt
przelobował bramkarza Zbigniewa Staniaka i „żółci” zwiększyli
swoją przewagę na 6:4. Voigt, jak przyznał lekko kontuzjowany, który specjalnie przyjechał do Gdańska na mecz z Warszawy, został królem strzelców. Zdobył dla "żółtych" aż trzy gole.
Do
końca meczu oba zespoły grały bardzo ambitnie, ale wynik już nie
uległ zmianie.
Mecz
zakończył się wygraną „żółtych” 6:4. W dużej mierze jest
to zasługa bramkarza Andrzeja Kowalczysa,
który głośno komenderując, odpowiednio rozstawiał na boisku
piłkarzy swoich dwóch zespołów.
Pierwszą
połowę Kowalczys jako „czerwony: wygrał 2:1, a po przerwie już
jako 'żółty” 6:4.
Do siedziby gdańskiego MOSiR, po meczu zaproszono piłkarzy na ciepły
bigos, pieczoną kiełbaskę z cebulką, no i kiszone ogórki.
Toast
za szczęśliwy Nowy 2017 Rok wzniósł prezes „Świetlika” Jarosław
Czarniecki, który wszystkim
życzył zdrowia i zachowania mądrości życiowej.
Tekst
i zdjęcia: Włodzimierz Amerski