wtorek, 30 kwietnia 2019

Wyzwaniem zabawa ze spinakerem


Włodek. Trafiłem przypadkiem na Twojego bloga i tekst o naszym jachcie płynącym na spinakerze. I tak się składa, że to o mnie napisałeś. Ja stałem za sterem. Akurat były to nasze pierwsze próby ze spinem. Płynęliśmy z zatoki i dobrze nam szło. Ale na Wiśle Śmiałej wiatr zaczął kręcić i szkwalić. Stąd musieliśmy mocno wybrać spinakera aż do półwiatru prawie. I trochę nas wywiozło. Ale do szuflady to było jeszcze daleko! Ładnie nas złapałeś. Czy byłbyś uprzejmy przesłać mi te fotki do użytku prywatnego? Mam na myśli facebook, zdjęcie profilowe w marinetraffic czy może kiedyś w przyszłości jakąś stronę jachtu bądź prywatną. Pozdrawiam, Lech Parell
Takiej treści maila otrzymałem w niedzielę 28 kwietnia 2019.

Następnego dnia odpisałem: Poszukam większych zdjęć we wtorek i podeślę. Mam prośbę, abyś coś więcej napisał o tym rejsie, jednostce, załodze i jak trafiłeś na mego bloga? Tak się czasami zdarza, że po roku zainteresowani trafiają na interesujący ich temat. Ty jesteś też tego przykładem. Chętnie to opublikuję na blogu, bo liczyłem na to, że wcześniej czy później ktoś się odnajdzie z załogi tego jachtu “Nec timide”, no i jesteś nim Ty. Super! pzdr amerski
Już tego samego dnia Lech Parel, od 2011 do 2016 roku Prezes Zarządu Radia Gdańsk, obecnie prezes zarządu Portalu Miasta Gdańsk. napisał: Włodek, dodałem komentarz, ale jakoś go nie widać. Przesyłam więc tą mailową drogą; To prawda, że zabawa ze spinakerem stanowi na ogół wyzwanie. Tego dnia w niedzielę 13 maja 2018 roku o godzinie 14,13, kiedy nas fotografowałeś, rzeczywiście po raz pierwszy czy może drugi, wraz z dwójką przyjaciół, stawialiśmy spinaker na „Nec timide”. Właśnie dlatego, że były to początki, wybraliśmy na próby dzień pogodny i ze słabym wiatrem.
Ten akurat spinaker ma ponad 105 m kw., czyli jest już dosyć sporym żaglem i nie takim łatwym do opanowania. Dodatkowo ma on „patent” do składania i rozwijania: tzw. skarpetę, który z jednej strony ułatwia pracę, ale z drugiej nieco ją komplikuje. Działa to tak, że kiedy żagiel stawiamy, to wciągamy na maszt taką właśnie skarpetę albo kiełbaskę, wewnątrz której jest spinaker. Potem tę skarpetę podciągamy do góry i spinaker może się rozwinąć. A kiedy chcemy żagiel zwinąć, „skarpetę” naciągamy w dół i dopiero wówczas całą taką kiełbaskę opuszczamy na pokład. Dosyć w sumie proste, ale jednak wymaga opanowania tych wszystkich brasów, fałów, obciągaczy i innych sznurków. I dlatego właśnie próbowaliśmy.
Z naszej perspektywy nie widzieliśmy istotnego niebezpieczeństwa. Na Wiśle Śmiałej, w okolicach Jachtklubu Stoczni Gdańskiej wiatr po prostu trochę zakręcił, my przeszliśmy do półwiatru wybierając prawy bras, a wtedy szkwał lekko nas pochylił. Nic strasznego.
Jeszce uwaga na koniec. Na ogół, pływając na spinakerze, powinno się równocześnie mieć postawionego grota. Można wtedy, w jakiejś trudniejszej sytuacji wiatrowej, zasłonić grotem spinakera i go łatwiej opanować. My jednak celowo tego nie zrobiliśmy, bo chcieliśmy przetrenować stawianie i zrzucanie spinakera i nie walczyć dodatkowo z przelatującym z burty na burtę grotem. Fotki pierwsza klasa! Pozdrawiam, Lech Parell.

sobota, 27 kwietnia 2019

Kwiaty dla Stefana Chwina wylądowały w plastikowym wiaderku...


Obchody 70-tych urodzin Stefana Chwina, prozaika, eseisty, historyka, krytyka literatury i grafika, urodzonego w Gdańsku w 1949 roku, zgromadziły w Dworze Artusa bardzo wielu gości w piątkowy wieczór, 26 kwietnia 2019.
W pierwszym rzędzie oprócz jubilata wraz z małżonką, zasiedli najbardziej znamienici goście.
Wśród tych znamienitych jubileuszowych gości obok siebie w pierwszym rzędzie miejsca siedzące zajmowali: prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, wdowa po zmarłym tragicznie prezydencie Gdańska, ubrana w żałobnej czerni Magdalena Adamowicz oraz wicemarszałek województwa pomorskiego Wiesław Byczkowski.
Jako pierwszy przemówił wicemarszałek pomorski Wiesław Byczkowski, mówiąc m.in.  - 70. urodziny to jubileusz godny. Nie często w Gdańsku zdarzają się takie wydarzenia, ale osoba jubilata jest najzupełniej wyjątkowa. Śmiem wierzyć, że Stefan Chwin jest mistrzem - stawiającym pytania, ale nieunikającym trudnych, paskudnie nieraz niepopularnych, odpowiedzi, opisującym świat bez autorytetów, ale... z pozycji autorytetu. Bez jego osoby i jego dzieł brakowałoby nam często rzeczywistego, prawdziwego uznania tych trudnych, a tak często nieoczywistych prawd.
Jako druga głos zabrała Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, mówiąc m.in. - Nie wiem, czy sprowadził pana do Gdańska palec Boży, tajemnicza ręka czy ślepy los. Wiem jednak, że stało się najlepiej, jak mogło się stać, dla tożsamości nas, gdańszczan, dla pamięci, dla wspólnoty, dla literatury i dla nauki. Wielkim honorem dla Gdańska jest mieć takiego obywatela. Mistrzu, stawiasz sobie i nam trudne pytania. Uporczywie pytasz: czym jest prawda, czy ze zła może wynikać dobro? Czy piękno jest po stronie dobra?
Aleksandra Dulkiewicz wspomniała też, że dojeżdżając tramwajem do szkoły, w której się uczyła (co nie wiadomo dlaczego wywołało śmiech wielu zgromadzonych gości), podziwiała zamyślonego Stefana Chwina w jego długim czarnym płaszczu, kapeluszu i o dobrze przystrzyżonej brodzie.
Po swoim przemówieniu Aleksandra Dulkiewicz osobiście przekazała jubilatowi bukiet czerwonych róż. Wcześniej w przypadku wicemarszałka Wiesława Byczkowskiego, prawie taki sam bukiet czerwonych róż po jego przemówieniu, przekazała była wicemarszałek Hanna Zych Cisoń.
Zastanawiałem się, dlaczego i gdzie te piękne bukiety czerwonych róż po ich wręczeniu jubilatowi raptem znikają ze sceny? Czyż nie można było u stóp jubilata, tudzież obok niego na drewnianym gdańskim stoliku ustawić na przykład okazały wazon kryształowy, a jeszcze lepiej taki z Fabryki Porcelany Stołowej Lubiana SA na Kaszubach.
Te okazałe bukiety czerwonych róż przeznaczone dla 70-letniego jubilata, jak i pozostałe wręczone bukiety kwiatów, wylądowały w zielonym wiaderku plastikowym, które wyjątkowo pasowało do tego reprezentacyjnego wnętrza, jak i jubileuszowej prawie 3-godzinnej uroczystości. I to podczas imprezy emitowanej na żywo w świat poprzez internetową TV Gdańsk, oficjalny portal miasta. To są niby drobiazgi, ale jak istotne dla ogółu odbioru.
Mogliśmy też oglądać ustawione na stoliku obok jubilata samo naczynie z napojem, ale bez szklanki. Szkoda że zabrakło porcelanowego wazonu z bukietami róż. Była by to też doskonała telewizyjna reklama tego, że na Kaszubach, w odległości około 9 km od Kościerzyny, w miejscowości Łubiana, znajduje się największa w Polsce i najnowocześniejsza fabryka porcelany stołowej Lubiana SA. Istniejący od 1969 roku zakład, zatrudniający ponad 1400 osób, produkuje miesięcznie 3,5 mln sztuk wyrobów, a rocznie opuszcza fabrykę ponad 12 tys. ton porcelany. Fabryka dostarcza zastawy stołowe do najbardziej renomowanych hoteli – polskich i zagranicznych. O jakości jej wyrobów świadczy fakt sprzedaży 90 proc. produkcji za granicę, do ponad 40 krajów na całym świecie.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Gotyk w Gdańsku


Gotyckie cegły o różnych kształtach można było obejrzeć w trakcie trwania międzynarodowej konferencji poświęconej współczesnym znaczeniom architektury gotyckiej dla lokalnych społeczności oraz jej adaptacjom na potrzeby związane z sektorem turystycznym.
W wydarzeniu, które odbywa się w dniach 25-26 kwietnia 2019 r. w Dworze Artusa w Gdańsku. bierze udział ponad 100 ekspertów z całej Europy. Wysłuchają oni łącznie 17 wykładów naukowców i ekspertów z branży turystycznej z Pomorza i Kujaw, a także podzielą się swoimi doświadczeniami związanymi z tematyką konferencji.
- Mija 11 lat odkąd Gdańsk wstąpił do Europejskiego Szlaku Gotyku Ceglanego. Skupiający 58 miast w Niemczech, Polsce i Danii szlak to pokłosie dwóch projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej, które powstały przy dużym współudziale polskich ekspertów. Przez ponad dekadę powstało dużo dobrych przykładów adaptacji i promocji średniowiecznej architektury. Dziś każdy kojarzy z gotykiem Chełmno, Toruń, czy Malbork. W tym gronie powinien znaleźć się także Gdańsk, który może się szczycić wieloma udanymi projektami i realizowanymi obecnie pomysłami – mówi Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Gdańska.
Dr hab. Elżbieta Pilecka, prof. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu mówiła o elementach i detalach architektonicznych w średniowiecznej świątyni Mariackiej w Gdańsku.
Dr hab. Andrzej Woziński, prof. Uniwersytetu Gdańskiego odczytał tekst pt.  W ceglanym pejzażu. Późnogotyckie malarstwo i rzeźba w Gdańsku w sieci północnych powiązań. Wspomniał o podobnych rzeźbach w Garczynie, Sianowie, Lubece i Hamburgu.
Agnieszka Kowalska, dokonała znakomitego przeglądu kompleksowych prac konserwatorskich w gotyckich zabytkach architektury Gdańska. Takich jak m.in. kościoły Mariacki, św. Katarzyny, św. Jana, św. Trójcy czy ceglanego Wielkiego Młyna.
Maria Rudy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przedstawiła problematykę badawczo-konserwatorską oraz wartość dziedzictwa jako atrakcji turystycznej dotyczącej reliktów pozostałości zamku krzyżackiego przy Motławie w Gdańsku. Przyznam, że nie tylko ja, po raz pierwszy dowiedzieliśmy się, że pod obsypującym się ceglanym murem obronnym znajdują się okazałe podziemia. Są jednak one w bardzo złym stanie. Najwyższy czas, aby poddać te podziemia konserwacji i udostępnić coraz liczniejszym w Gdańsku turystom.  
Na przedprożu Dworu Artusa ustawione zostały plansze, z których można się dowiedzieć, co to jest gotyk w architekturze, czym się charakteryzuje, jakie są jego detale i jak się nazywają oraz co to jest Europejski Szlaku Gotyku Ceglanego.
Poza tym do końca maja 2019 można się zapoznać z architekturą innych miast europejskich jakie znajdują się na tym szlaku.
Organizatorzy konferencji, to Gdańska Organizacja Turystyczna, Stowarzyszenie Europejski Szlak Gotyku Ceglanego oraz Muzeum Gdańska.

środa, 24 kwietnia 2019

Dwumetrowe jajo i zając wielkanocną ozdobą Wejherowa


Dwumetrowej wysokości jajo pomalowane w kaszubskie wzory już od 11 lat było ozdobą placu Jakuba Wejhera w Wejherowie na okres Świąt Wielkanocnych. Od tego roku oprócz jaja dodatkowym zamontowanym symbolem tych świąt był również zając wielkanocny, pomalowany w te same wzory. Dwumetrowej wysokości jajo wykonane z zaprawy cementowej i styropianu przez firmę Górażdże Cement, waży około 160 kg.
Przy tych wielkanocnych ozdobach, lokalni mieszkańcy Wejherowa jak i liczni turyści, chętnie robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Warto wspomnieć, iż wzory zaczerpnięte z kaszubskiego haftu namalowały na dużej pisance śląskie artystki z zespołu folklorystycznego Szwarne Dziołchy założonego w 1989 roku przy ówczesnych Zakładach Cementowo-Wapienniczych w Górażdżach. Projekt malatury przygotowały hafciarki z Koła Haftu Kaszubskiego Tulipan działającego przy wejherowskim oddziale Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
W lany poniedziałek wybrałem się do Wejherowa i przyznam po raz kolejny, że bardzo mi się to miasto podoba. Na rynku, dla podkreślenia naszej polskiej narodowości, powiewa biało-czerwona flaga.
Doskonałą ozdobą rynku w Wejherowie są też inne mniejsze rozmiarami pisanki poukładane w kwiatowe gabiony.
Te mniejsze rozmiarami pisanki raczej nie mają wzoru kaszubskiego.
Wielkanocne ozdoby są też zamontowane w innych częściach miasta Wejherowa.
Wielkanocne pisanki są też zamontowane w pobliżu mieszczących się obok siebie kilku lodziarni. Tego słonecznego dnia wielkanocnego, po lody ustawiały się spore kolejki. Był to wyjątkowo ciepły, letni lany poniedziałek.
A z tego gabionu chyba pod wpływem silnego podmuch wiatru wielkanocne jajo spadło na bruk i prawdopodobnie się rozbiło.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Rekord Guinnessa na SS Sołdek w Gdańsku


„Plastikowe morze”, to tytuł nowej wystawy czasowej otwartej we wtorek 23 kwietnia 2019 roku w ładowniach statku-muzeum SS „Sołdek” w Gdańsku. Ekspozycja prezentuje dokonania 9-osobowej załogi jachtu Katharsis II w rejsie wzdłuż wybrzeży Antarktydy. Wyprawa ta została nagrodzona m.in nagrodą „Rejs roku 2018”, „Srebrnym Sekstantem” oraz wpisem do Księgi Rekordów Guinnessa.

- Ten rejs to wyprawa w jeden z najbardziej odludnych zakątków świata, a polscy naukowcy którzy wzięli w nim udział wykonali badania, które będą pomocne w ocenie skali zanieczyszczenia oceanów mikroplastikiem. – powiedział dr Robert Domżał, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku (po środku na powyższym zdjęciu). - Wystawą na „Sołdku” honorujemy jego uczestników, ale też zwracamy uwagę na kwestie związane z ekologią akwenów wodnych. „Sołdek" to nasz gdański oddział z jedną z największych frekwencji  i jesteśmy pewni, że około 60 tys. zwiedzających rocznie, zainteresuje wystawa, poruszająca problematykę zanieczyszczeń mórz i oceanów.
Główną część wystawy, przygotowanej przez Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku oraz Instytut Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie, stanowią zdjęcia dokumentujące przebieg ekspedycji, życie załogi, majestatyczne krajobrazy wybrzeży Antarktydy. Autorami zdjęć są Hanna Leniec i Piotr Kukliński.
Na ekspozycji prezentowany jest też sprzęt używany przed laty i obecnie w badaniach oceanograficznych.
Celem załogi jachtu „Katharsis II” w składzie: Mariusz Koper – kapitan, Tomasz Grala, Hanna Leniec, Michał Barasiński, Magdalena Żuchelkowska, Wojciech Małecki, Ireneusz Kamiński, Piotr Kukliński i Robert Kibart było okrążenie Antarktydy, płynąc na południe od 60° S.
- Przedtem żaden jacht żaglowy, mimo kilku podjętych prób, nie opłynął Antarktydy tak blisko lądu, a najkrótszy oficjalnie odnotowany czas, lecz mierzony od startu do mety w Australii wynosił 102 dni, 2 godziny, 35 minut i 50 sekund, powiedział z dumą Ireneusz Kamiński z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
W związku z pojawieniem się szansy na nowy rekord, żeglarze pomimo silnego sztormu o 12 stopniach w skali Beauforta, postanowili realizować rejs zgodnie z wymaganiami Światowej Rady Rekordów i Wyników Żeglarskich (WSSRC) oraz Dyrekcji Światowych Rekordów Guinnesa (GWR).
Rejs rozpoczął się w Kapsztadzie, a zakończył się w australijskim Hobart. Trwał 102 dni, 22 godziny, 59 minut i 5 sekund, zaś pętlę wokół Antarktydy zamknięto w 72 dni i 6 godzin. Jednym z wymogów bicia rekordu była żegluga wyłącznie pod żaglami, co stanowiło wielkie wyzwanie na wietrznych i pokrytych górami lodowymi wodach. Ostatecznie rekord został pobity z nawiązką, bowiem podczas domykania antarktycznej pętli nie przekroczono nawet 62 °S.

Wyczyn polskich żeglarzy został oficjalnie wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako „Pierwsze okrążenie Antarktydy jachtem żaglowym po wodach antarktycznych na południe od 60 stopnia szerokości geograficznej południowej”. Kapitana Mariusza Kopera w gdańskim Dworze Artusa uhonorowano również najważniejszym polskich trofeum żeglarskim: Nagrodą Honorową „Rejs Roku 2018” i „Srebrnym Sekstantem”.
Podróż w okolice koła podbiegunowego nie służyła tylko biciu rekordów, ale miała też wartość naukową. Płynąc trasą tak bardzo wysuniętą na południe, Katharsis II przekroczył Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy, czyli największy system prądów morskich na ziemi, który oddziela swoim nurtem przybrzeżne wody Antarktydy od reszty wszechoceanu. Czyni w ten sposób morza Antarktydy najbardziej dziewiczymi i nieskażonymi ludzką obecnością wodami świata. Załoga opływając kontynent dookoła przeprowadziła badania tych akwenów pod kątem obecności mikroplastiku. Dziesięć próbek pobranych w różnych miejscach trasy zostało przekazanych do zbadania Instytutowi Oceanologii PAN.
- Mikroplastik czyli cząsteczki plastiku nie przekraczające 5 mm, szczególnie zagraża organizmom żyjącym w morzach i oceanach. Jest zjadany przez żyjące tam zwierzęta i w ten sposób podróżuje w górę łańcucha pokarmowego. Problemy związane z plastikiem w oceanie są stosunkowo nowym zjawiskiem dlatego ich wpływ na organizmy morskie, a przez nie na człowieka jest ciągle nie w pełni poznany – powiedział Piotr Kukliński.
Wystawa czasowa „Plastikowe morze” na statku-muzeum SS „Sołdek”, ale już bez poczęstunku wyrobami Kuchni Rosyjskiej z Długiego Targu, będzie dostępna w terminie od 24 kwietnia do 31 października 2019 roku.

piątek, 19 kwietnia 2019

Życzenia Wielkanocne 2019

Spokojnych Świąt Wielkanocnych w rodzinnej atmosferze i odpoczynku od trudów codzienności, wszystkim moim Czytelnikom, bliższym i dalszym znajomym oraz członkom familii, życzy bloger Włodzimierz Marek Amerski z Gdańska.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Śledziowe "żniwa" na wielkanocne święta...


 
Tłumy wędkarzy pojawiło się na Nabrzeżu Ziółkowskiego przed Kapitanatem Portu Gdańsk w Nowym Porcie w Gdańsku. Po rejestracjach samochodowych można wysnuć wniosek, że na wędkowanie śledzia zjeżdżają do byłej bazy promowej Polskiej Źeglugi Bałtyckiej w Nowym Porcie wędkarze z całego regionu.
Już od wielu lat o tej porze roku, tuż przed świętami wielkanocnymi, w kanale portowym w Gdańsku przepływa duża ławica śledzi.
Nawet po nieco odmiennym akcencie mowy można usłyszeć, że są to przybysze nie tylko z Trójmiasta, ale też z Elbląga, Kaszub i Kociewia. Wielu z nich ma własne rozkładane krzesełka.
Niektórzy przyjeżdżają całymi rodzinami i każdy ma wędkę z podwieszonymi do żyłki kilkoma haczykami. Nawet ruch statków nie przeszkadza wędkarzom.
Niektórzy z prawie setki wędkujących przyjechali jeszcze w nocy, żeby zająć na nabrzeżu dobre miejsce.

W główki gdańskiego portu śledź przypływa, aby się wytrzeć. Dlatego jest go tak bardzo dużo.
Takie jednodniowe wędkowanie, to odłów sporej ilości śledzi, które wystarczą na sporą kolację dla całej rodziny.
 
Taka śledziowa sytuacja przypuszczalnie będzie trwała nawet do maja. Fajeczka na uspokojenie wędkarskiego napięcia przydaje się jak znalazł.
Fama o tym, że śledź bierze, rozchodzi się wśród wędkarzy bardzo szybko. Niektórzy do bazy PŹB docierają nawet na hulajnogach.
Większość wędkarzy ma ze sobą duże plastikowe wiaderka wypełnione wodą, a także plastikowe siatki. 
Zajrzałem do kilku wiaderek, były wypełnione niemal w całości. Średnia odłowu, to około 3 kg mało gabarytowych śledzi. Chociaż trafiają się też i pełnowymiarowe.
Za jednym wyciągnięciem wędki, z haczyków zdejmuje się z kilka sztuk srebrzących się w słońcu śledzi.
Według polskich przepisów wędkarskich, wędkarz może złowić maksymalnie 5 kg śledzia, zaś wędka nie może mieć więcej niż pięć haków, tzw. choinek w żargonie wędkarskim.
W Trójmieście śledzie na wędkę wędkarze łapią jeszcze w okolicach Kaszycy na Górkach Zachodnich, w Pirsi przy Skwerze Kościuszki w Gdyni, a także przy wejściu do portu w Darłówku.