piątek, 2 grudnia 2016

70-lecie Pedagogicznej Biblioteki Publicznej w Gdańsku

Jako pierwsza w Polsce od 1993 roku wykorzystuje komputery do katalogowania swoich zbiorów. Znacznie wcześniej, bo od 1973 roku ma siedzibę przy alei Hallera w Gdańsku Wrzeszczu. Natomiast od 2 czerwca 1976 roku nosi imię Gdańskiej Macierzy Szkolnej.
W tym roku Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Gdańsku obchodzi jubileusz 70-lecia istnienia.
O jubileuszu informowała dedykacja umieszczona na okazjonalnym torcie.
Zamiast siedmiu, choćby po jednej na każde dziesięciolecie, zapalono tylko jedną tortową racę.
Z okazji obchodów jubileuszowych 2 grudnia 2016, dyrekcja biblioteki rozkroiła okazjonalny tort na wiele sporych porcji, aby wystarczyło dla wszystkich gości. Nawet jeszcze trochę zostało.
Podczas części oficjalnej, wicemarszałek pomorski Krzysztof Trawicki wspomniał, że jego zona była kierowniczką biblioteki w Zblewie. Serwowała mu o wiele lepszą strawę duchową przynosząc z biblioteki do domu książki, niż przyrządzała... strawę kulinarną. Jego dom, jako zawodowego weterynarza, był zawalony różnymi książkami i dlatego docenia ich zawartość i znaczenie w życiu człowieka.
W imieniu pomorskiego marszałka Mieczysława Struka, z okazji jubileuszu 70-lecia, wręczył trzy laptopy i czterem pracownikom biblioteki nagrody pieniężne. Otrzymali je: Jolanta Kąkol, Małgorzata Kłos (dyrektor biblioteki), Hanna Pacholska i Zdzisława Woźniak-Lipińska.
Wiceprezydent Gdańska ds. społecznych Piotr Kowalczuk był nieco mniej hojny niż marszałek i podarował niewielkiej wielkości grafikę Dworu Artusa. Wspomniał, że przez pięć lat studiów, wiele czasu spędził w tej bibliotece. Od tamtego czasu, pod względem wyposażenia w sprzęt elektroniczny, wiele się zmieniło w gdańskich bibliotekach.
Dyrektor Radia Plus w Gdańsku, ksiądz dr Maciej Kwiecień mówił o szacunku dla człowieka i zadaniach oraz powinnościach bibliotekarzy. W jego ocenie obecnie następuje zderzenie kultury słowa i obrazu. Kiedyś słowo niosło niezwykłą wartość pobudzającą wyobraźnię. Niestety obraz zabił wyobraźnię, chociaż słowo i obraz żyją w dwóch różnych przestrzeniach. Żyją one w pewnym napięciu i się wzajemnie uzupełniają. Jednak z przewagą obrazu, który nas coraz bardziej osacza. Mimo tego musimy sobie zdawać z tego sprawę, że słowa są elementem podstawy naszego życia. Są one niezbędne w poznawaniu i interpretowaniu rzeczywistości, w kreacji i perswazji, czyli stanowią aspekt wychowawczy.
Mówca kierując swoje słowa do bibliotekarek, stwierdził, że pomimo spadku czytelnictwa, bibliotekarze są w awangardzie społecznej. Ba, bibliotekarze utożsamiają się z żołnierzami, bo są na pierwszej linii frontu w szerzeniu dobrego czytelnictwa. Jednak, aby być dobrze uzbrojonym, muszą przez cały czas podnosić swoje kwalifikacje. Muszą być menadżerami i promotorami własnej placówki czytelniczej. W 2005 roku powstał Kodeks Bibliotekarza, który ma służyć słowu, być przewodnikiem dla młodych ludzi, promotorem dobrej literatury i duchowej strawy.
Bardzo ciekawie o wizerunku bibliotekarzy w filmach i kulturze masowej, mówił Fryderyk Wojda, pracownik 70-latki. Na przykładzie fragmentów wielu filmów, ukazał on różne wizerunki bibliotekarek. Wizerunki od "myszek" poprzez "wojowniczki", a nawet "skromnisię" przeistaczającą się w kobietę wampa, co ukazywał film pt. Kocurek z 2001 roku.
Uczestniczki uroczystości jubileuszowej, nieco zaskoczone takim wizerunkiem przeistaczającej się bibliotekarki w wampa, dowiedziały się od Zbigniewa Mellera o funkcjonującej od ośmiu lat na naszym rynku technologii IBUK Libra. Kolejną usługą godną polecenia jest możliwość dotarcia przez czytelników do zbiorów Biblioteki Narodowej, za pośrednictwem Academiki, tj. cyfrowej wypożyczalni między bibliotecznej książek i czasopism naukowych. Te nowatorskie usługi umożliwiają wypożyczanie książek w formie elektronicznej. Są ona pomocne w edukacji i rozwoju naszego społeczeństwa. Dowodem na to są dwa miniony książkowych stron przeczytanych poprzez internet w okresie tylko jednego miesiąca. W Polsce Północnej na początku było oferowanych do czytania 510 tytułów, a obecnie jest ich około tysiąca. Za dotychczasową współpracę Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Gdańsku otrzymała stosowne wyróżnienie.
Najliczniejszą grupę bibliotekarek gratulującą dyrektorce Malgorzacie Kłos (pierwsza z lewej) jubileuszowych osiągnięć i sukcesów, były pracowniczki placówek podległych pomorskiemu departamentowi edukacji i sportu.
W części artystycznej z repertuarem głównie utworów irlandzkich, wystąpiła Barbara Karlik, śpiewając i grając na wczesnej harfie celtyckiej. Zaczęła w 2001 roku jako samouk, a od 2005 roku prowadzi warsztaty i letnią szkołę gry na tym zabytkowym instrumencie.

Włodzimierz Amerski

Obroniła dyplom po 20 latach


Swoisty rekord pobiła Beata Wiśniewska, która obroniła dyplom dopiero po 20 latach od zakończenia studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Prezentacja jej pracy dyplomowej odbyła się 1 grudnia 2016 w kuluarach Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku.
– Jak wróciłam na uczelnię po 20 latach, to w środku zobaczyłam ten sam plakat powołanej dzięki mnie Rady Samorządu Studenckiego, powiedziała Beata Wiśniewska
Głos zabrała promotorka pracy dyplomowej, kierownik Katedry Rysunku prof. Maria Targońska: – Beatka jest nadal młodą kobietą. Jest osobą, która w pracowni rysunku wyróżniała się pracowitością i poszukiwaniem swojej osobowości. Cechowała ją też pomoc społeczna, bo poświęcała swój czas drugim osobom. Była inicjatorką i współrealizatorką w SARP-ie w 1996 roku jubileuszowej wystawa pracowników na przypadające 50-lecie ASP w Gdańsku. Zapraszam ją do podjęcia pracy zawodowej na gdańskiej uczelni plastycznej.
Drugi promotor pracy dyplomowej prof. Krzysztof Gliszczyński z Wydziału Malarstwa:– Minęło bagatela aż 20 lat jak Beata wróciła na uczelnię. Miałem przyjemność spotkania jej po tak długim okresie czasu. Ten powrót, to jest dla niej z pewnością duża trauma. Jej praca dyplomowa współczesnym językiem z pewnością trafia do odbiorcy. Życzę jej kolejnych wystaw i powrotu do tego twórczego okresu, jak była studentką, przemawiając pracami pełnych różnych kolorów i energii.
Członek rodziny Tomasz Kossowski, z wykształcenia farmaceuta (od 20 lat mieszkaniec Gdyni), stojąc dumnie za teatralnym barem, precyzyjnie rozlewał Rieslinga do plastikowych lampek. Jako pierwsi przedniego trunku posmakowali Krystyna i Antoni, rodzice Beaty Wiśniewskiej. Specjalnie na obronę dyplomu swojej córki przyjechali do Gdańska aż z Mielca.

Od mamy dyplomantki dowiedziałem się, że już w wieku 15 lat opuściła ona rodzinny dom, podejmując naukę w Liceum Plastycznym w Rzeszowie. Również sama zadecydowała o swoich studiach w uczelni plastycznej w Gdańsku. W niej też przez jakiś okres pracowała. Teraz po obronie dyplomu, prawdopodobnie ponownie na nią wróci.
Podczas okolicznościowego wieczoru w Teatrze Szekspirowskim, dzięki staraniom Filipa, syna dyplomantki (przewodnika po Gdańsku), wystąpił zespół muzyczny Fruitcakes, czyli Owocowe ciasteczka. 
Owocowymi ciasteczkami poczęstowano gości dyplomowego spotkania.

czwartek, 1 grudnia 2016

Brązowe medale od prezydenta Dudy

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, uhonorował odznaczeniami państwowymi szczególnie zasłużonych pracowników Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Aktu dekoracji w imieniu Prezydenta RP dokonał Wojewoda Pomorski Dariusz Drelich, w asyście Dyrektora Muzeum Waldemara Ossowskiego.

Na podstawie artykułu 138 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz ustawy o orderach i odznaczeniach, postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 7 kwietnia 2016 roku, na wniosek Wojewody Pomorskiego, za wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy zawodowej, Medalem brązowym za długoletnią służbę odznaczeni zostali (na zdjęciu od lewej): Renata Adamowicz, Katarzyna Darecka, Joanna Grążawska, Katarzyna Lis i Arkadiusz Szeksztełło. 
W uroczystości uczestniczyła Danuta Wałęsa, żona byłego prezydenta RP (na powyższym zdjęciu pierwsza z lewej).
Dyrektor Muzeum Waldemar Ossowski wręczył bukiety kwiatów Renacie Adamowicz i Joannie Grążawskiej (na powyższym zdjęciu) za zorganizowanie wystawy nowych nabytków Muzeum Bursztynu (o czym piszę oddzielnie).

Bursztyn i design

To tytuł wystawy prac zakupionych do zbiorów Muzeum Bursztynu w Gdańsku, dofinansowanych ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z priorytetu - Regionalne kolekcje sztuki współczesnej. Całkowita wartość projektu Muzeum Bursztynu to ok. 180 tys. zł, z których 80 proc. to wkład MKiDN.
Wystawa została otwarta 1 grudnia 2016 r. i będzie czynna do 7 maja 2017 roku.
Nowe nabytki, to nie tylko nowoczesna biżuteria wpisująca się w trendy nowoczesnego wzornictwa, ale także przedmioty użytkowe o wysokim walorze estetycznym, które zostały zakupione przy wsparciu uznanych ekspertów.
- Zakupione eksponaty wpisują się w strategię władz Gdańska, które wokół dziedzictwa związanego z bursztynem, budują światową markę pomorskiej metropolii. Warto zatem zobaczyć wystawę, która pokazuje nowe trendy we wzornictwie. Przy wyborze autorów i ich dzieł doradzało nam kolegium eksperckie. W jego składzie znaleźli się: Ewa Rachoń - wieloletnia dyrektor dwóch największych na świecie Międzynarodowych Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif oraz Ambermart w Gdańsku, a także profesorowie jedynych dwóch szkół artystycznych w Polsce prowadzących profilowane zajęcia poświęcone projektowaniu biżuterii, tj. prof. Andrzej Boss z Łodzi i prof. Sławomir Fijałkowski z Gdańska – powiedział Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Bursztynowe precjoza pochodzą przeważnie z Polski, ale także z Zachodniej Europy, np. Hiszpanii i Portugalii. Były one nagradzane w konkursach. Nie braknie też prac młodych zdolnych projektantów.
-Spośród laureatów konkursów Mercurius Gedanensis, tzn. głównej nagrody w Targach Amberif oraz Ałatyr w Kaliningradzie, wspólnie wybrano prace takich artystów, jak: Andrzeja Adamskiego, Jacka Barona, Jacka Byczewskiego, Jolanty i Andrzeja Kupniewskich, Marka Mikickiego, Jarosława Westermarka, Zakupiliśmy także prace Jarosława Kolca i Olgi Podfilipskiej-Krysińskiej i Andrzeja Szadkowskiego.
- Wybraliśmy także prace czołowych twórców z zagranicy związanych z najważniejszymi ośrodkami biżuteryjnymi. Wszyscy należą do pierwszej ligi światowej sztuki biżuteryjnej, np. Wilhelm Tasso Mattar (Niemcy/Hiszpania-Majorka), Manuel Vilhena (Portugalia), który uczy projektowania biżuterii w całej Europie, Ramon Puig Cuyàs (Hiszpania), kierownik Katedry Sztuki i Biżuterii w Escola Massana w Barcelonie.
Nie zapomnieliśmy także o młodych i niezwykle zdolnych projektantach: Alinie Filimoniuk-Pileckiej, Marcie Flisykowskiej, Sarze Gackowskiej oraz Adriannie Lisowskiej – mówi Joanna Grążawska, kierownik Muzeum Bursztynu w Gdańsku.
Kolekcja współczesnej biżuterii z bursztynem Muzeum Bursztynu, oddziału MHMG powstaje sukcesywnie od 2000 r., przede wszystkim dzięki zakupom ze środków Miasta Gdańska oraz darowiznom artystów, firm i osób prywatnych. Zbiory Muzeum są sukcesywnie poszerzane o nagradzane prace. Prace uznanych twórców polskich i zagranicznych, mających znaczący wpływ na rozwój nowoczesnego wzornictwa oraz prac młodych artystów, którzy już zaznaczyli swoją obecność świeżym i niekonwencjonalnym podejściem do tradycyjnych tematów.
Bilety wg stawki obowiązującej w Muzeum Bursztynu, 12 zł normalny, 6 zł ulgowy. Od początku powstania, muzeum zwiedziło 0.5 mln osób. A swoje podwoje otworzyło w czerwcu 2006 roku. Jego siedzibą jest zabytkowy, unikatowy w skali Europy, gotycko-renasansowy Zespół Przedbramia ulicy Długiej. Składa się z trzech części: Wieży Więziennej, Szyi z Domem Więziennym i Katowni. Niegdyś stanowił kluczowy element fortyfikacji średniowiecznego Gdańska.

Każdy ma prawo do wiatru we włosach /!/

* Rowerowi kamerdynerzy /?/
* Hotele rowerowe /?/
* Rowerowe biblioteki /?/
* Darmowe przewozy rowerów... taksówką /?/
Toż to rowerowy science fiction, jak na naszą polską mentalność. A właśnie takie fanaberie funkcjonują w krajach skandynawskich, uznawanych za najbardziej przyjazne cyklistom. Można się było o tym dowiedzieć podczas festiwalu kultury nordyckiej, na którym nie mogło zabraknąć tematyki rowerowej. Nordycki festiwal odbył się pod koniec listopada na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Okazuje się, że rower niemal wpisany jest w DNA każdego Duńczyka/!/ Z roweru, jako podstawowego sposobu przemieszczania się, korzysta w Danii 40 proc. mieszkańców. W stolicy Kopenhadze 65 proc. wszystkich tras, z domu do pracy lub szkoły, pokonywana jest właśnie tym środkiem transportu.
O tym, jak skutecznie promować komunikację rowerową mówił na UG Stefan M. Rasmussen, który jest konsultantem agencji reklamowej Aros Kommunikation, specjalizującym się w komunikacji rowerowej. Jest absolwentem Uniwersytetu w Aarhus i aktywistą Danish Cyclists' Federation. Pracując w Urzędzie Miasta Kopenhaga, odpowiadał za kampanie promujące zrównoważony transport.
Rasmussen przybliżył nam gdańszczanom rowerowe szaleństwo na przykładach dwóch największych duńskich miast - Aarhus i Kopenhagi oraz realizowanych tam projektów. Ponieważ w jego wykładzie uczestniczyło tylko... 30 osób, uznałem za zasadne przybliżyć to rowerowe szaleństwo większej ilości osób zainteresowanych tą tematyką.
Po boomie samochodowym, obecnie w Danii jest coraz więcej użytkowników rowerów. Rower w Danii, to sposób na życie! Ale to również rowerowe usługi... pogrzebowe, co dokumentuje powyższe zdjęcie /?/
W Kopenhadze na 560 tys. mieszkańców około 300 tys. jeździ codziennie na rowerach. Co dwa lata na podstawie monitoringu opracowuje się raport rowerowy. Mierzy on również jaką mają satysfakcję rowerzyści z korzystania w mieście z jednośladów. Z tego raportu wynika, że aż 94 proc. użytkowników jest zadowolona z tego środka lokomocji.
A do pracy, szkoły, sklepów dojeżdża w Kopenhadze codziennie rowerem 63 proc. mieszkańców. Prawie niewiarygodna jest też liczba aż 75 proc. rowerzystów, korzystających z tego pojazdu przez cały okrągły rok. Twierdzą oni, że nie zła pogoda jest przeszkodą, ale źle dobrany strój.
Jakie mają przywileje rowerzyści? Mogą za darmo przewozić swoje pojazdy w pociągach, w metrze, a nawet w.... taksówkach. Ci taksówkarze, którzy nie mają z tylu zamontowanych bagażników rowerowych, nie otrzymują licencji. Na naszą polską mentalność, jest to coś takiego wręcz nie do pojęcia.
Bardzo istotna informacja, że dla 74 proc. jazda rowerem po mieście Kopenhadze jest bezpieczna. Rowerzystów jest tak dużo, że po wspomnianym boomie samochodowym, obecnie to oni wywierają presję na kierowców samochodowych. Całkowicie zmieniły się preferencje, bo wcześniej, to samochodziarze byli bardziej uprzywilejowani. Teraz nastały dla nich trudne czasy, bo jazda samochodem po Kopenhadze jest bardzo uciążliwa. Dlaczego? Ano właśnie z uwagi na tysiące rowerzystów. A stolica Kopenhaga liczy około 560 tys. mieszkańców na obszarze 88 km kw.
Ponadto w Kopenhadze jest 5 tys. rowerów przeznaczonych do wypożyczania. Ba, podobnie jak w hotelach, po ulicach chodzą rowerowi kamerdynerzy. A po co tak sobie chodzą? A no po to, aby dopompować komuś dętkę jak zobaczą, że jest mało w kole powietrza. Jak usłyszą, że komuś zgrzyta, to nieodpłatnie posmarują łańcuch odpowiednim smarem.
Nie, nie, to nie brednie! O tym mówił gość z Kopenhagi i na dowód tego pokazywał na ekranie duże kolorowe slajdy.
Jak by mało było tych udogodnień, to w Kopenhadze funkcjonuje biblioteka rowerowa, w której, podobnie jak książki, można wypożyczyć... e-rowery. - Cenimy rowery i rowerzystów. E-rowery są elektryczne i można je testować przez trzy miesiące po zdecydowaniu się przejścia z samochodu na rower - powiedział cyklista z Danii.

Poza centrum miasta w odległości około 10 km, znajdują się hotele rowerowe, czyli innymi słowy przechowalnie. Można przy takim hotelu pozostawić swój samochód i do miasta wjechać rowerem.
- To zadaniem władz miasta jest rozpieszczanie rowerzystów. Nam zależy na tym, aby po mieście jeździło jak najmniej samochodów, a jak najwięcej rowerzystów. Zauważyliśmy, że dzięki temu jest coraz bardziej czyste powietrze w mieście, no i mamy mniej schorowane społeczeństwo – z dumą mówił Stefan M. Rasmussen.
Komunikacja w mieście jest bardzo ważna. Specjalnie dla rowerzystów montuje się na skrzyżowaniach odpowiednie podpórki (zdjęcie powyżej). Uczestniczący w spotkaniu przedstawiciel UM Gdańsk, specjalista od rowerowej komunikacji Krzysztof Perycz-Szczepański zadeklarował, że niebawem pojawią się takie podpórki i w naszych mieście.
Wątpliwe jednak, czy zostaną u nas zamontowane specjalne dla rowerzystów pochylone kosze na śmieci. To już chyba istne rowerowe fanaberie. Takich koszy jest zamontowanych w Kopenhadze już dziesięć sztuk. A u nas przy ścieżkach nawet takich zwykłych niewiele się uświadczy.
W latach 70-tych był boom rowerowy, bo w świecie był kryzys paliwowy. Później samochody powróciły do łask, ale teraz w Danii jest odwrotnie. Na niektórych ulicach Kopenhagi stoją zielone atrapy samochodów, do których można zaparkować zamiast jednego pojazdu czterokołowego, aż cztery jednoślady.
Na głównych drogach miasta jest oznaczona na jezdniach zielona fala. Oznacza ona, że jak jedzie się ze stałą prędkością 20 km na godzinę, to wówczas na skrzyżowaniach napotykamy tylko zielone światła.
W Danii rowerzyści przywiązują też dużą wagę do marki znaku. Jego posiadanie jest zaszczytem. Ponieważ do pracy rowerami dojeżdża 63 proc mieszkańców, to przy kiepskiej dżdżystej pogodzie zielone światła specjalnie dla nich palą się dwa razy dłużej. Na placykach w różnych częściach miasta, są zamontowane urządzenia, posiadające klucze czy pompki, służące do obsługi samodzielnej rowerów. Coś podobnego, od niedawna jest też montowane i u nas. W stolicy Danii mają również już od dość dawna - podobnie jak u nas w Gdańsku - uliczne liczniki zliczające ilość przejechanych jednośladów.
Podobnie jak u nas w Gdańsku, również i w Kopenhadze odbywają się doroczne wspólne przejazdy rowerowe w ramach festiwalu.
Prelegent z Danii stwierdził, że sporo młodych osób jeździ po mieście zbyt szybko. Aby ich od tego odwieść, poprzez internet emitowane są filmy edukacyjne. W ramach akcji promujących jazdę rowerem jest również realizowana kampania ukazująca, bagatela aż 8 tys. pozytywnych cech z jazdy na rowerze. 
- O rowerzystów – powiedział Rasmussen – nadal będziemy dbać! Ale rowerzyści muszą też wywierać presje na decydentów, jakimi są politycy. Bo u nas w Danii, każdy ma prawo do wiatru we włosach!

Włodzimierz Amerski