piątek, 28 grudnia 2018

Maratończycy świętowali w Atenach (odc. 3)

Trzecia i zarazem ostatnia wspólna obiadokolacja polskich maratończyków z grupy Valdano podczas tygodniowego pobytu w Atenach, również odbyła się w innym lokalu. Aby do niego trafić trzeba było użyć smartfonów z odpowiednim oprogramowaniem. Redaktor Wojciech Choina z Warszawy nie mógł dojść do wspólnego ustalenia wyboru drogi z Wojciechem Serzysko, gdyż ten - jak się później okazało - miał ściągniętą mapę samochodową. A wiele wąskich dróg w Atenach jest jednokierunkowa. Temu zatargowi ze stoickim spokojem przyglądali się bracia Paweł i Piotr Gąsior z Susza
Po dłuższym oczekiwaniu na podanie czegoś do zjedzenia, wreszcie pojawili się przystojni kelnerzy i urocze kelnerki. Całe szczęście, że zaczęli od naszego stołu. I cóż z tego, skoro zapomnieli o sztućcach. Byliśmy tak bardzo głodni, że makaron wybieraliśmy z półmisków palcami.
Obok na stoliku przy którym zasiadała kadra, też przez dłuższy czas stały jedynie półmiski z makaronem al dente, no i greckie tzatziki.
Co innego nasz stolik. Poszła chyba fama, że jestem wnukiem szefa kuchni restauracji Pod Kominkiem w Gdańsku Wrzeszczu i nam jako pierwszym podawano kolejne dania głównie mączne i warzywne. Do tego stopnia zadbano o nasze dobre samopoczucie przed jutrzejszym startem do maratonu, że nawet faszerowana czerwona papryka miała tylko ryżowe nadzienie bez mięsa. Zadowolony był też z tego spiker Ryszard Różycki z Tczewa, bo w Atenach był to dla niego pierwszy w życiu maraton.
Siedząca obok przy stoliku kadra raczej się delektowała podanymi daniami lekkostrawnymi, bo również uczestniczyła w biegu maratońskim. Jednak oni jak i my – co zauważyłem - też stronili od wyjątkowo gorzkiego tzatziki, czyli dipu greckiego, podawanego oddzielnie jako dodatek do dań z grilla, a także podpieczonego chleba. Widocznie użyto jogurt kiepskiej jakości.
To biesiadowanie zakończyło się bardzo szybko, bo biegacze poszli spać, gdyż z samego rana musieli stawić się na starcie do maratonu na 42 km i 195 metrów. Nasza opiekunka Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji, prowadzi w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda, co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl. Tym razem umawiała się z nami na telefon, co do spotkania jutro w niedzielę 11 listopada 2018 na mecie 36. klasycznego maratonu na ateńskim stadionie olimpijskim. Ale o tym już wcześniej wiele napisałem.

czwartek, 27 grudnia 2018

Maratończycy świętowali w Atenach (odc. 2)

Trzy dni pod rząd świętowała pomorska i gliwicka grupa biegaczy podczas tygodniowego pobytu w Atenach. Druga wspólna obiadokolacja miała miejsce w innym lokalu o nazwie Kalamaki Kipseli.
Co konkretnego będziemy konsumować podczas greckiego wieczoru, z szefostwem restauracji ustalała Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji. Prowadzi ona w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda, co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl.
Polska grupa o nazwie Valdano wsłuchiwała się w te ustalenia, ale niewiele z tego rozumiała, bo przecież nie rozumiała co się mówi po grecku.
Uwagę można było skupić na restauracyjnych naturalnych dekoracjach. Ale one jak i dochodzące nas zapachy spowodowały, że coraz bardziej leciała nam ślinka.
Cierpliwie oczekując na podanie zamówionych dań, Wojtek Pijanowski z Tczewa wyjaśniał o wiele starszemu Zbigniewowi Tocha ze Skórcza, jak przebiega trasa ateńskiego maratonu 2018.
Szef całej prawie 40-osobowej grupy Ryszard Walendziak z Malborka, wykorzystując oczekiwanie na podanie zamówionych greckich dań, zabrał głos w sprawie odbioru pakietów startowych i naszego wspólnego uczestnictwa w niepodległościowym wydarzeniu organizowanym przez Ambasadę RP w Atenach.
Redaktor Wojciech Choina z Warszawy był już wcześniej wraz ze mną w Hali Arena na konferencji prasowej oraz po odbiór pakietów startowych i podczas kolacji tłumaczył Ryszardowi Różyckiemu, spikerowi sportowemu z Tczewa, w jaki to sposób najlepiej tam dojechać.
Podgrupa gliwicka już zwyczajowo po otrzymaniu pierwszego zamówienia w postaci kuflowego piwa, wzniosła toast urodzinowy oczywiście przy gromkim odśpiewaniu Sto Lat! Zrobiło to spore wrażenie na pozostałych gościach lokalu.
Zrobiło się jeszcze bardziej weselej, gdy kelnerzy wreszcie podali do stołów greckie potrawy.
Nasza pilotka i opiekunka Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji, wytłumaczyła nam jakie konkretnie greckie potrawy będziemy jedli.
Dobre miejsce zająłem w restauracji, bo na moich oczach przyrządzano poszczególne dania greckie, w tym i barani kebab.
Chyba dostrzeżono moją kulinarną ciekawość i kelnerzy roznoszenie dań z kebabem rozpoczęli właśnie od naszego stołu.
Po kebabie podano na dużym talerzu kolejne danie, zestaw mięs z frytkami i warzywami.
Siedząca przed nami młoda para chyba jeszcze narzeczeńska, bo na pierwszy rzut raczej się docierająca, raptem zaczęła się głośno śmiać z oczyma wpatrzonymi w szefa naszej grupy Valdano.
Szef całej grupy Ryszard Walendziak z Malborka, siedział na uboczu nieco zasłonięty i chyba był na tyle głodny, że zaczął sam konsumować dania z dużego talerza przeznaczonego do podziału dla... czterech osób. Ze zdziwieniem przyglądał się temu jeden z dwóch braci Paweł Gąsior z Susza, w koszulce z orłem na piersi.
Podawane głównie dania mięsne, skłoniły siedzącego na przeciw mnie Wojciecha Serzysko, do złożenia zamówienia na kolejną lampkę greckiej wódki.
Nasza pilotka i opiekunka Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat zamieszkała w Grecji, ustaliła z szefem lokalu jakiego to rodzaju grecką wódkę podano polskiemu biegaczowi. Za tradycyjny grecki alkohol uważa się tsipouro. Jest to mocny trunek - brandy z wytłoków winogron, produkowana wyłącznie na terenie Grecji.
Podczas tłumaczenia nam przez Izabelę, jaką to podano dobrą wódkę o nazwie tsipouro, raptem zainteresowali się tym trunkiem inni uczestnicy polskiej wycieczki. Największe zainteresowanie wódką tsipouro wykazał Marek Nieslon, maratończyk z Gliwic
Pod koniec świątecznego biesiadowania okazało się, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom Izabeli, kufel pół litrowego piwa nie kosztował 3 euro, lecz 4 euro. A kilkoro osób już opuściło lokal i pozostawiło na stole po 3 euro. Nasz sąsiad ze stolika Wojciech Serzysko temu 4 euro zaprotestował, ale na niewiele się to zdało.
Myśmy w kilka osób zapłacili za piwo co należne i opuściliśmy lokal, który tak wyglądał z zewnątrz.


4 mln pasażerów PKM w 2018 roku



4 mln pasażerów skorzystało z linii Pomorskiej Kolei Metropolitarnej w 2018 roku. Ten rekord padł w czwartek 27 grudnia.
- Ten wynik pokazuje jak duży jest potencjał Pomorskiej Kolei Metropolitalnej – mówi Ryszard Świlski, wicemarszałek województwa pomorskiego. - Cieszę się, że frekwencja stale wzrasta, to zasługa dobrych decyzji, m.in. wprowadzenia cyklicznego rozkładu jazdy, stabilnej oferty przewozowej na trasach regionalnych z Kartuz i Kościerzyny oraz otwarcia nowych przystanków Gdynia Stadion i Gdynia Karwiny.
Mijający rok pokazuje, że z PKM chętnie korzystają nie tylko pracownicy i turyści, ale też studenci trójmiejskich uczelni. Wielu z nich dojeżdża z Kartuz lub wynajmuje mieszkania w pobliżu przystanków PKM. Dziękujemy pasażerom za zaufanie.
Przed samorządem kolejne wyzwania, m.in. elektryfikacja linii i budowa przystanku Gdańsk Firoga.
Liczba pasażerów korzystających z Pomorskiej Kolei Metropolitalnej stale wzrasta. W 2016 roku liczba pasażerów PKM wyniosła 2 mln, a w 2017 już 3 mln pasażerów. Zatem co roku przybywa po jednym milionie pasażerów. Należy przypuszczać, że będzie ich jeszcze więcej w 2019 roku, gdyż wzdłuż linii PKM budowane są kolejne osiedla mieszkaniowe.


wtorek, 25 grudnia 2018

Maratończycy świętowali w Atenach (odc. 1)


Świętowaliśmy grupowo podczas naszego tygodniowego pobytu w Atenach. Trzykrotnie byliśmy na wspólnej obiadokolacji, każda w cenie po 15 euro od osoby. Na tej pierwszej było najurokliwiej, bo polskim maratończykom przygrywał oryginalny zespół grecki. Tasos Dereskos grał na bouzouki, instrumencie muzycznym z grupy strunowych szarpanych, wywodzącym się z Azji Środkowej, popularnym również w muzyce celtyckiej.
Jak przystało na grupę sportową, nasze świętowanie zaczęliśmy od wspólnego odśpiewania znanego coraz szerzej w świecie polskiego Sto lat! Urodziny 45-te, tego dnia obchodził Ryszard Wawrzak, górnik z Gliwic. W ramach toastu, spora część z 30-osobowej grupy Valdano, wzniosła do góry procentowy trunek.
Cała polska grupa Valdano podczas tygodniowego pobytu w Atenach, była pod opieką Izabeli Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkającej w Grecji. Prowadzi w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda, co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl. Objaśniała nam dokładnie, co konkretnego będziemy konsumować podczas greckiego wieczoru.
Słuchaliśmy tych opowieści kulinarnych Izabeli i coraz bardziej nam ślinka ciekła. Kilku z nas ścierało ją z brody. Najgłośniej z głodu burczało w brzuchu Markowi Nieslonowi, maratończykowi z Gliwic (na zdjęciu z lewej).
Izabela mówiła, a co poniektórzy nawet już złożyli ręce i się po cichu modlili, aby nam jak najszybciej coś konkretnego podano do jedzenia. Krystian Kamiński z Gdańska, ten w beżowej koszulce w paski, z ubłaganiem patrzył w kierunku kuchni restauracji Rigus.

No i się wymodlili, bo po dłuższym wyczekiwaniu wreszcie pojawili się kelnerzy z dużymi drewnianymi tacami na których doniesiono talerze z pachnącymi chyba po grecku potrawami.

Nasza opiekunka Izabela Górnikewicz, rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkającej w Grecji, pokazała nam w jaki sposób konsumuje się greckie dania. 
No i wreszcie po dłuższym oczekiwaniu, kelnerzy podali nam wszystkim na ciepło dużą fasolę Piękny Jaś po bretońsku. Po chwili doniesiono zwykłą sałatkę warzywną, wołowinę z frytkami, sałatkę po grecku tj. ogórki i pomidory z serem kozim. Dopieszczono nas kulinarnie, bo jeszcze podano bakłażan z podsmażonymi ziemniakami i roztopionym żółtym serem. Był też deser w postaci greckiego jogurtu z polewą miodową. Pół litra piwa kosztowało 3 euro, a greckiego wina 4 euro. Jak przystało na górnicze urodziny, sporo tego wypiliśmy.
Mi najbardziej smakowały tzatziki, czyli dip grecki, podawany oddzielnie jako dodatek do dań z grilla, smażonych lub pieczonych. Można go też spożywać z zapieczonym pieczywem. Niezbędne składniki tzatziki to grecki, gęsty jogurt 10 procentowy, drobno poszatkowany ogórek, posolony i odciśnięty z soku, roztarty lub sproszkowany czosnek oraz oliwa. Poprosiłem redaktora Wojtka Choinę z Warszawy, aby niektórym daniom porobił zdjęcia swoim nowym smartfonem. Chętnie pomogły mu w tym siedzące obok niego bardzo uczynne i jakże urokliwe dziewczyny z południa Polski.
Zakończyło się kolacyjne świętowanie, a tym samym i greckie granie. Jeden z grajków Ryszard Różycki, znany głównie w Polsce jako spiker sportowy, podziękował solistce Efrosini Giunni za udane śpiewanie i przy okazji podziwiał też jej doskonały słuch.
Kiedy myśmy biesiadowali, w tym samym czasie bez telefonu, klucza i pieniędzy zagubił się w Atenach podczas treningu maratończyk Wojciech Pijanowski z Tczewa. Spod Akropolu na gapę wracał metrem aż 6 przystanków. Jego opiekun Ryszard Różycki, też z Tczewa, odszukał go i dla swojego podopiecznego zabezpieczył restauracyjne jedzenie w kartonowych pojemnikach. I tym mi naprawdę zaimponował. (dcn.)


niedziela, 23 grudnia 2018

Przedświąteczne zakupy w Atenach

Niemal w centrum Aten, co sobotę odbywają się wielkie zakupy regionalnych produktów. Tak też było w przedświąteczną sobotę.
Jedna z poprzecznych ulic w pobliżu naszych apartamentów w Atenach, po drodze do stacji metra Attiki ulicą Agiou Meletiou, zamieniana jest co sobotę w wielkie targowisko.
Już w przeddzień targowiska, czyli w piątek, na tej bocznej ulicy nie parkują samochody. A od rana w sobotę rozstawiane są przenośne stoiska.
Jak to w południowej Grecji, najwięcej oferowanych jest mandarynek i cytryn, w cenie po około jednego euro.
Niewiele jest stoisk oferujących wiejski nabiał.
Niektórzy wiejscy producenci specjalizują się wyłącznie w pomidorach.
Owszem na ulicznym bazarze są też oferowane banany, ale importowane statkami z Ekwadoru. Oglądałem ich plantacje w 2016 roku, obszarowo są przeogromne.
Rodzime z pewnością są greckie winogrona i to w różnych gatunkach.
Jak na miasto portowe  jakim jest sąsiedni Pireus, mający rozwinięte rybołówstwo, to na takim też ulicznym ateńskim targowisku nie może brakować różnych gatunków ryb.
Różne gatunki ryb są w cenie niespełna trzech euro za kilogram.
Do ryb stosuje się warzywa i ich jest bardzo dużo na ateńskim targowisku.
W Grecji warzywa stosuje się też do zup, a do nich również rośliny strączkowe.
Sporadycznie słońce przebijało się na skrzyżowaniach dróg przy bardzo gęstej zabudowie w Atenach.
Tylko na nielicznych stoiskach były oferowane granaty. Pamiętam jak swego czasu takimi potruła się polska ekipa kadry tyczkarek na zgrupowaniu w Egipcie.
Na jednym ze skrzyżowań dróg, na grillu młoda kobieta przyrządzała niewielkie szaszłyki dla głodnych kupców, jak i handlujących przez cały dzień sprzedawców.
Na takim greckim targowisku od razu można było rozpoznać turystę, bo miał zdziwioną minę, że niektóre ryby, owoce lub warzywa widzi po raz pierwszy na swoje oczy.
Co innego miejscowi Grecy, wiedzą co jest czym i co konkretnie chcą kupić.
Greczynki wyznania greko-katolickiego nawet po targowisku chodziły w czarnych chustach na głowie.
Nas mieszkańców również portowego miasta jakim jest Gdańsk, z oferowanych towarów najbardziej interesowały ryby. Leżały sobie na rozsypanym lodzie i oczekiwały na kupców.