Trzy
dni pod rząd świętowała pomorska i gliwicka grupa biegaczy
podczas tygodniowego pobytu w Atenach. Druga wspólna obiadokolacja miała
miejsce w innym lokalu o nazwie Kalamaki Kipseli.
Co
konkretnego będziemy konsumować podczas greckiego wieczoru, z
szefostwem restauracji ustalała Izabela
Górnikewicz,
rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji.
Prowadzi ona w Atenach pokoje gościnne i apartamenty o nazwie Petaluda,
co w tłumaczeniu na polski oznacza Motyl.
Polska
grupa o nazwie Valdano wsłuchiwała się w te ustalenia, ale
niewiele z tego rozumiała, bo przecież nie rozumiała co się mówi
po grecku.
Uwagę
można było skupić na restauracyjnych naturalnych dekoracjach. Ale
one jak i dochodzące nas zapachy spowodowały, że coraz bardziej
leciała nam ślinka.
Cierpliwie
oczekując na podanie zamówionych dań, Wojtek
Pijanowski
z Tczewa wyjaśniał o wiele starszemu Zbigniewowi
Tocha
ze Skórcza, jak przebiega trasa ateńskiego maratonu 2018.
Szef
całej prawie 40-osobowej grupy Ryszard
Walendziak
z Malborka, wykorzystując oczekiwanie na podanie zamówionych
greckich dań, zabrał głos w sprawie odbioru pakietów startowych i
naszego wspólnego uczestnictwa w niepodległościowym wydarzeniu
organizowanym przez Ambasadę RP w Atenach.
Redaktor
Wojciech
Choina
z Warszawy był już wcześniej wraz ze mną w Hali Arena na
konferencji prasowej oraz po odbiór pakietów startowych i podczas
kolacji tłumaczył Ryszardowi
Różyckiemu, spikerowi sportowemu
z Tczewa, w jaki to sposób najlepiej tam dojechać.
Podgrupa
gliwicka już zwyczajowo po otrzymaniu pierwszego zamówienia w
postaci kuflowego piwa, wzniosła toast urodzinowy oczywiście przy gromkim
odśpiewaniu Sto Lat! Zrobiło to spore wrażenie na pozostałych
gościach lokalu.
Zrobiło
się jeszcze bardziej weselej, gdy kelnerzy wreszcie podali do stołów
greckie potrawy.
Nasza
pilotka i opiekunka Izabela
Górnikewicz,
rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat mieszkająca w Grecji,
wytłumaczyła nam jakie konkretnie greckie potrawy będziemy jedli.
Dobre
miejsce zająłem w restauracji, bo na moich oczach przyrządzano
poszczególne dania greckie, w tym i barani kebab.
Chyba
dostrzeżono moją kulinarną ciekawość i kelnerzy roznoszenie dań
z kebabem rozpoczęli właśnie od naszego stołu.
Po
kebabie podano na dużym talerzu kolejne danie, zestaw mięs z
frytkami i warzywami.
Siedząca
przed nami młoda para chyba jeszcze narzeczeńska, bo na pierwszy
rzut raczej się docierająca, raptem zaczęła się głośno śmiać
z oczyma wpatrzonymi w szefa naszej grupy Valdano.
Szef
całej grupy Ryszard
Walendziak
z Malborka, siedział na uboczu nieco zasłonięty i chyba był na
tyle głodny, że zaczął sam konsumować dania z dużego talerza
przeznaczonego do podziału dla... czterech osób. Ze zdziwieniem
przyglądał się temu jeden z dwóch braci Paweł
Gąsior
z Susza, w koszulce z orłem na piersi.
Podawane
głównie dania mięsne, skłoniły siedzącego na przeciw mnie
Wojciecha Serzysko, do złożenia zamówienia na kolejną lampkę
greckiej wódki.
Nasza
pilotka i opiekunka Izabela
Górnikewicz,
rodem z Pruszcza Gdańskiego, od 12 lat zamieszkała w Grecji,
ustaliła z szefem lokalu jakiego to rodzaju grecką wódkę podano
polskiemu biegaczowi. Za tradycyjny grecki alkohol uważa się tsipouro. Jest to mocny trunek - brandy z wytłoków winogron, produkowana wyłącznie na terenie Grecji.
Podczas
tłumaczenia nam przez Izabelę, jaką to podano dobrą wódkę o nazwie tsipouro,
raptem zainteresowali się tym trunkiem inni uczestnicy polskiej
wycieczki. Największe zainteresowanie wódką tsipouro wykazał Marek
Nieslon,
maratończyk z Gliwic
Pod
koniec świątecznego biesiadowania okazało się, że wbrew
wcześniejszym zapowiedziom Izabeli,
kufel pół litrowego piwa nie kosztował 3 euro, lecz 4 euro. A
kilkoro osób już opuściło lokal i pozostawiło na stole po 3
euro. Nasz sąsiad ze stolika Wojciech
Serzysko
temu 4 euro zaprotestował, ale na niewiele się to zdało.
Myśmy
w kilka osób zapłacili za piwo co należne i opuściliśmy lokal,
który tak wyglądał z zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz