wtorek, 14 stycznia 2020
Studenci z Trójmiasta na 2-miesięczny staż do Brukseli
Studenci z Pomorskiego mogą poznać Unię Europejską od kuchni i zwiedzać stolicę wspólnoty. Na staż w ramach programu Erasmus+ zaprasza Biuro Regionalne Województwa Pomorskiego w Brukseli. Chętni studenci mogą zgłaszać się do 17 lutego, natomiast praktyka będzie trwała między 15 kwietnia a 12 czerwca 2020 roku. Stażysta będzie uczestniczył w unijnych wydarzeniach, konferencjach, warsztatach i spotkaniach.
Staż w Brukseli jest bezpłatny, jednak – jak informuje Michał Piotrowski, Rzecznik Prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego - można ubiegać się o środki na dofinansowanie praktyki przez program Erasmus+ prowadzony na uczelni kandydata.
Biuro Regionalne Województwa Pomorskiego w Brukseli zajmuje się informowaniem o działalności UE, pomaga w pośredniczeniu między regionem a instytucjami unijnymi, a także dba o wizerunek województwa pomorskiego w stolicy wspólnoty. Organizuje także wizyty studyjne, staże i praktyki.
Do wiosennego stażu poszukiwany jest student lub studentka Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, Uniwersytetu Morskiego, Akademii Pomorskiej w Słupsku lub Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Praktykant w czasie dwumiesięcznego stażu nie tylko uzupełni wiedzę o funkcjonowaniu UE, ale też będzie miał okazję uczestniczyć w licznych spotkaniach, warsztatach i konferencjach. W planach praktyki są m.in.: wsparcie biura w codziennej działalności, pisanie raportów, komunikatów na stronę internetową i do mediów społecznościowych. Staż w Brukseli to też pomysł na poznanie nowych ludzi, zwiedzanie miasta i okolicy.
By starać się o staż, trzeba być studentem jednej z pomorskich uczelni, dobrze znać język angielski, mieć umiejętności komunikacyjne i chęć poznawania nowej wiedzy. List motywacyjny i CV w języku angielskim należy przesłać do 17 lutego 2020 roku.
Zdjęcia: Wojciech Choina, uczestnik wyjazdu szkoleniowego do Brukseli.
czwartek, 9 stycznia 2020
Ranking najlepszych liceów i techników 2020
Zwycięzcy Rankingu Liceów i Techników Perspektywy 2020 to: Uniwersyteckie LO w Toruniu (najlepsze liceum) oraz Technikum Mechatroniczne nr 1 w ZSLiT nr 1 w Warszawie (najlepsze technikum). Ranking Liceów i Techników Perspektywy 2020 został przygotowany przez Perspektywy już po raz dwudziesty drugi.
Głównymi adresatami Rankingu są uczniowie i ich rodzice, którzy muszą podjąć bardzo ważną decyzję dotyczącą wyboru dalszej ścieżki kształcenia. Ranking Perspektyw stanowi pomoc dla młodych ludzi w wyborze liceum lub technikum, które doprowadzi ich do studiów i ułatwi zdobycie wymarzonego zawodu. Informacje mogą czerpać z pięciu rankingów, w tym dwóch głównych:
W tegorocznym Rankingu wzięto pod uwagę dane 2085 liceów ogólnokształcących i 1728 techników, które spełniły tzw. kryterium wejścia: maturę w maju 2019 r. zdawało w nich minimum 12 maturzystów, a wyniki średnie z języka polskiego i matematyki zdawanych obowiązkowo były nie niższe niż 0,75 średniej krajowej.
OGÓLNOPOLSKI RANKING LICEÓW OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH 2020
1.Uniwersyteckie LO w Toruniu
2.XIV LO im. Stanisława Staszica w Warszawie
3.V LO im. Augusta Witkowskiego w Krakowie
4.III LO z Oddziałem Dwujęzycznym im. Marynarki Wojennej RP w Gdyni.
Kryteria Rankingu Liceów 2020 to: wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych (30 proc.), wyniki matury z przedmiotów dodatkowych (45 proc.) oraz sukcesy w olimpiadach (25 proc.). Po raz kolejny w tej kategorii uwzględnione zostały osiągnięcia w olimpiadach międzynarodowych.
NAJLEPSZE SZKOŁY W WOJEWÓDZTWACH 2020 - pomorskie:
III LO z Oddział Dwujęzyczny im. Marynarki Wojennej RP w Gdyni oraz Technikum nr 4 (Zespół Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku (Gdańsk).
RANKING SZKÓŁ OLIMPIJSKICH 2020
1. XIII LO w Szczecinie
2. Uniwersyteckie LO w Toruniu
3. III LO z Oddział Dwujęzyczny im. Marynarki Wojennej RP w Gdyni.
niedziela, 5 stycznia 2020
Pierwszy tenisowy debel w 2020 roku
Takimi piłkami graliśmy w niedzielę 5 stycznia pierwszy turniej deblowy w 2020 roku na krytych kortach STK w Sopocie. Te piłki kupiliśmy w 2018 roku podczas naszego pobytu na turnieju wielkoszlemowym Roland Garrosa w Paryżu. Do dzisiaj odbija się on nam czkawką. Dlaczego? Rezygnując z dwóch meczów eliminacyjnych, poprzez internet kupiliśmy dwa okazjonalne bardzo drogie bilety na finał kobiet.
Najwyżej rozstawiona Simona Halep pokonała Amerykankę Sloane Stephens 3:6, 6:4, 6:1 i wygrała Rolanda Garrosa 2018. Rumunka wywalczyła pierwsze w karierze wielkoszlemowe mistrzostwo. Wcześniej bez powodzenia walczyła o zwycięstwo w Paryżu w 2014 i 2017 roku. Mimo naszych wielokrotnych monitów, do dzisiaj nie otrzymaliśmy zwrotu pieniędzy za oddane bilety z dwóch meczów eliminacyjnych. Taka francuska rzetelność /!/ Nie dziwię się, że na ulice wyszły tam żołte kamizelki...
Puszkę z nowymi czterema piłkami otworzył Witold Mokrzycki, który po dłuższej absencji zdrowotnej powoli powraca do sportowej formy.
Pierwszy turniej deblowy w 2020 roku postanowiłem bardziej obszerniej uwiecznić. Na pozowanym zdjęciu od lewej: Witold Mokrzycki (Osowa), Marek Małaj (Brzeźno), Mirosław Seidel (Sopot Kamienny Potok), Włodzimierz Amerski (Zaspa Rozstaje).
Pierwszy mecz turniejowy zbyt gładko wygrała para Witold Mokrzycki i Mirosław Seidel 6:0. Witia tak doskonale dwa razy zagrał przy siatce stop wolej, że zaczęliśmy podejrzewać, czy ta jego zdrowotna absencja to nie ściema ?
W drugim meczu para Witold Mokrzycki i Marek Małaj prowadziła w gemach już 5:2 i miała nawet piłkę setową. Przeciwnicy Amerski i Mirek Seidel postanowili jednak wygrać tego seta i powoli zaczęło im się to nawet udawać. Co to znaczy odpowiednia motywacja !
Mirek Seidel z nieukrywaną satysfakcją po każdym naszym zwycięskim gemie kręcił kółeczkiem przy tablicy wyników. No i tak wykręcił, że zrobił się remis 5:5, a następnie 6:6.
Witold Mokrzycki z niedowierzaniem patrzał na tablicę wyników, na której z 5:2 dla niego, nieoczekiwanie zrobił się remis 6:6. Liczył jeszcze na wygraną w tie breaku do 7 punktów.
Tie break rozstrzygał o zwycięstwie tego seta w drugim meczu turniejowym. Amerski i Seidel zaczęli znakomicie i prowadzili już 3:0. Ale przeciwnicy nie dawali za wygraną, po stop wolejach Mokrzyckiego, doprowadzając do remisu 5:5. Ostatnie dwie piłki należały jednak do pary Amerski i Seidel, którzy wygrali seta 7:6 (5). Seidel, grający coraz mocniej, był z tego wyniku najbardziej zadowolony.
Pozostał do rozegrania trzeci mecz Amerski z Mokrzyckim przeciw parze Małaj/Seidel. Wygrała ona pierwszego gema. Dwa kolejne gemy wygrali jednak Amerski/Mokrzycki, Zrobiło się 2:1. Dwie godziny przeleciały nam bardzo szybko. Zdążyliśmy wygrać jeszcze jednego gema, doprowadzając do 3:1 dla pary Amerski/Mokrzycki. Na zdjęciu od lewej, sumując: 3 miejsce Włodzimierz Amerski 10 gemów, 1 miejsce Witold Mokrzycki 15 gemów, 4 miejsce Marek Małaj 7 gemów, 2 miejsce Mirosław Seidel 14 gemów.
sobota, 4 stycznia 2020
Nagle odeszła ikona AWFiS Gdańsk ś.p. prof. Zbigniew Szot
Msza żałobna za zmarłego nagle w wieku 81 lat prof. Zbigniewa Szota odprawiona została w deszczową i chłodną sobotę 4. stycznia 2020 r. o godz. 10:30 w kościele św. Jakuba w Gdańsku-Oliwie (ul. Czyżewskiego).
Pracujący prawie pół wieku na gdańskiej uczelni sportowej prof. Zbigniew Szot był również pomysłodawcą i założycielem Zespołu Tańca Ludowego "Neptun". Jego członków nie mogło zabraknąć na pogrzebie profesora. Pod opieką Haliny Król i Józefa Stachnika wspólnie odśpiewano “Barkę”. Ulubioną pieśń oazową polskiego papieża błogosławionego Jana Pawła II. Polski tekst do południowoamerykańskiej pieśni z hiszpańskim językiem w 1974 roku napisał łodzianin, salezjanin ks. Stanisław Szmidt.
Mszę i ceremonię żałobną za prof. Zbigniewa Szota poprowadził ksiądz Maciej Świgoń. wikariusz, urodzony 23 maja 1989 r., który święcenia kapłańskie otrzymał niedawno, bo 18 maja 2019 r.
We mszy żałobnej prof. Zbigniewa Szota uczestniczyło wiele osób, członkowie rodziny jak i liczni współpracownicy i znajomi głównie ze sportowych uczelni.
Bezpośrednio po mszy odbyła się ceremonia pogrzebowa na cmentarzu na Krakowcu (ul. Kępna). Jej uczestnicy przypominali sobie, iż prof. dr hab. Zbigniew Szot ur. 29/04/1938 w Piekarach Śląskich, zmarł nagle 29/12/2019 w Gdańsku. Był emerytowanym nauczycielem akademickim Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku (zatrudnionym do 2012 roku).
Starsze wiekiem osoby przypominały sobie, iż prof. Zbigniew Szot ukończył wychowanie fizyczne na AWF w Warszawie. W 1978 roku uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej, a w dziesięć lat później stopień dr hab. nauk o kulturze fizycznej. 10 października 2005 roku postanowieniem prezydenta RP otrzymał tytuł profesora nauk o kulturze fizycznej.
Dzieliłem się ze znajomymi wspomnieniami, że jako student ówczesnej WSWF Gdańsk, w 1971 roku Zbigniew Szot rozpoczął pracę naukowo-dydaktyczną na mojej Alma Mater i dał się poznać jako bardzo wymagający trener I klasy w gimnastyce sportowej. Do tego stopnia, że przez ten przedmiot sporo studentów poprawiało nawet cały rok studiów. Mimo to, jako ikona tej uczelni, był przez studentów uwielbiany.
Uczestnicy mszy żałobnej uściślali daty, iż prof. zw. dr hab. Zbigniew Szot – w latach 1983-2008 pełnił funkcję Kierownika Katedry Teorii, Metodyki Gimnastyki i Ćwiczeń Muzyczno-Ruchowych AWFiS w Gdańsku. Ja już pracowałem na tej uczelni w charakterze redaktora naczelnego uczelnianego czasopisma "Panorama AWFiS Gdańsk", kiedy pracownik gimnastycznej katedry Leszek Blanik za swoje skoki przez konia zdobył brązowy (Sydney 2000) i złoty medal olimpijski (Pekin 2008). Szot był z tego bardzo dumny.
Jedna z uczestniczek mszy żałobnej, mimo bardzo złej pogody, przyjechała rowerem. Ja też często z Zaspy Rozstaje dojeżdżałem na uczelnię rowerem. Z prof. Zbigniewem Szotem bardzo dobrze mi się współpracowało. Dostarczał mi wiele publicystycznych tekstów. Był wyjątkowo twórczym, jest autorem ponad 300 publikacji, w tym 120 prac poświęconych wyłącznie gimnastyce, Jego najnowszym opracowaniem jest 273 stronicowa monografia wydana w sierpniu 2019 pt. “Wzory animacji w kształceniu nauczycieli kultury fizycznej”. Nawet nie zdążyłem mu jej osobiście pogratulować...
Dla uwiarygodnienia naszej doskonałej uczelnianej współpracy: „Panu Redaktorowi Włodzimierzowi Amerskiemu niezastąpionemu dokumentaliście dokonań pracowników gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu z poczuciem, wielkiej straty tego typu osobowości dla dobra tej Uczelni. Pana fotografie były tym dobrem, którym Uczelnia powinna się szczycić i niezależnie od mijającego czasu pozostaną w nas na trwałe. W imieniu własnym życzę dalszych sukcesów na drodze dokumentowania osiągnięć gdańskiego sportu. Pozostaję z wyrazami szacunku Zbigniew Szot. Gdańsk, czerwiec 2016 rok”.
Takiej treści dedykację otrzymałem od prof. Zbigniewa Szota, wieloletniego pracownika AWFiS Gdańsk, wraz z okazałym Albumem Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, rocznik 1965.
czwartek, 2 stycznia 2020
“Tramwajarki” i niszowa TV w Nowy Rok u gdańskich Morsów
Z pochodniami, okolicznościowym transparentem i chłodną kąpielą w wodach Zatoki Gdańskiej 1 stycznia uczcili po raz 45 powitanie Nowego 2020 Roku członkowie Gdańskiego Klubu Morsów.
Początki sięgają 1975 roku, kiedy jako pierwsza w Polsce, garstka śmiałków zaczęła się regularnie kąpać na plaży w Gdańsku Brzeźnie.
Obecnie – jak się szacuje - w samym Gdańsku jest już około 450 miłośników zimowych kąpieli w chłodnych wodach Bałtyku. Niektórym osobom po warszawskich fekaliach niedawno temu spływających Wisłą, nawet włosy zmieniają barwę...
Tym śmiałkom przyświeca prosta idea, taka jak hartowanie i ujędrnianie ciała, regulacja ciśnienia, zapewnienie witalności no i zwłaszcza urody u pań.
Podczas tej noworocznej kąpieli doszło do małej scysji wśród przedstawicieli mediów. Kiedy na brzegu w szeregu ustawili się liczni fotoreporterzy i kamerzyści, aby zrobić ujęcia pozującym wspólnie w wodzie gdańskim Morsom, zasłoniła ich 2-osobowa ekipa jakieś coraz bardziej niszowej telewizji. Wykazała się ona całkowitym brakiem profesjonalizmu. Na nic zdały się nawoływania do odsłonięcia pozujących Morsów. Wielgaśnego kamerzystę z jakąś taką małą kamerką trzeba było usunąć niemal siłą.
W porównaniu do TVN 24, całkowicie co innego TV Polsat oddział Gdańsk, w osobach Anna Gonia i Jacek Sowa, mających doświadczenie w realizacji materiałów z takich plenerowych imprez. Mając wyczucie, nie wchodzili nikomu w drogę.
Jeszcze jeden przytyk z tej imprezy. Po jej zakończeniu głównie gdańskie Morsy mogły otrzymać plastikowy talerz smacznej zupy żurek wraz z bułką. Dzięki Leszkowi Paszkowskiemu, dyrektorowi Gdańskiego Ośrodka Sportu, smakowałem ten żurek ale podaną bardzo płaską drewnianą łyżką, nadającą się raczej do konsumpcji zimnych lodów.
Ten przytyk dedykuję też “tramwajarkom”, które rozsiadły się na ławkach przy jedynym stole niemal jak w tramwaju i długo debatując m.in. o pampersach, uniemożliwiały innym osobom po ludzku skonsumować żurek balansujący w cienkim plastiku. Większość, jako stołów użyła plażowych... koszy na śmieci. Nawet nie ustąpiły miejsca prezesowi gdańskich Morsów Aleksandrowi Cierpickiemu, a on krępował się zwrócić uwagę koleżankom znanej posłanki.
Gdańskie morsowanie noworoczne już od 45 lat
Nowy 2020 Rok na plaży w Jelitkowie w środę 1 stycznia około godz. 13.00 powitali wielbiciele zimowych kąpiel. Większość z nich to członkowie Gdańskiego Klubu Morsów, którzy w ten sposób świętowali już po raz 45.
Gdańskie Morsy już tradycyjnie poprzebierały się w różne stroje. Licznym przedstawicielom mediów najbardziej do gustu przypadła Meksykanka na głowie z dużym sombrero i kolorowymi girlandami wokół szyi.
Wśród około 150 pozujących do wspólnego zdjęcia gdańskich Morsów byli piraci, marynarze, muzycy, diabły, aniołowie oraz najczęściej nagabywana przez żurnalistów zakonnica w habicie.
Gdańskie Morsy już tradycyjnie poprzebierały się w różne stroje. Licznym przedstawicielom mediów najbardziej do gustu przypadła Meksykanka na głowie z dużym sombrero i kolorowymi girlandami wokół szyi.
Wśród około 150 pozujących do wspólnego zdjęcia gdańskich Morsów byli piraci, marynarze, muzycy, diabły, aniołowie oraz najczęściej nagabywana przez żurnalistów zakonnica w habicie.
wtorek, 31 grudnia 2019
Życzenia noworoczne do św. Jana Nepomucena na Moście Karola w Pradze
W gronie prawie 8 mln turystów, którzy odwiedzili w 2019 roku czeską Pragę, w tym około 250 tys. z Polski, co pod tym względem stawia nas dopiero 10 miejscu, po raz kolejny byłem również i ja. Najwięcej turystów przybyło z Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Rosji, Włoch, Chin, Słowacji i Korei Południowej.
Większość turystów, podobnie jak i ja, po zwiedzeniu Hradczan i Katedry Św. Wita, udaje się na Most Karola. A konkretnie pod jedyną z 30, figurę wykonaną z brązu św. Jana Nepomucena.
Jest on przedstawiony w aureoli z pięciu gwiazd, bo jak głosi legenda w chwili śmierci w wodach Wełtawy, na niebie jasnym światłem zapłonęło pięć gwiazd. Został skazany na karę śmierci za spiskowanie przeciwko królowi Wacławowi IV, żyjącemu w XVI wieku. Rzeźbę ufundował w 1683 roku baron Gotfryd Wunschwitz, którego od śmierci, za zabicie pawia w... Luwrze, uchroniła modlitwa właśnie do św. Jana. Rzeźbę w Norymbergiii wykonał Hieronim Herold według szkiców Mathiasa Rauchmullera z Wiednia.
W postument posagu wmurowano dwie tablice. Pierwsza w nich przedstawia scenę utopienia św. Jana Nepomucena w Wełtawie. Według tradycji, 20 marca 1393 r. właśnie w tym miejscu został wrzucony do rzeki na rozkaz króla Wacława IV. Przyczyną było ponoć to, że Jan odmówił ujawnienia królowi tajemnicy spowiedzi jego żony Zofii, którą monarcha podejrzewał o zdradę. Spowiednik został poddany ciężkim torturom, a następnie wrzucony do rzeki. Obecnie jest świętym i orędownikiem powodzian.
Druga tablica przedstawia scenę spowiedzi królowej Zofii u św. Jana Nepomucena.
Dotknięcie tych tablic jakoby przynosi szczęście, dlatego zwłaszcza w letnim sezonie, a i poza nim, stoi przed nimi wielu różnojęzycznych turystów. Od lat dotykane przez nich miejsca świecą w słońcu, tak jakby były wypolerowane. Ja już kilka razy się do tego przyczyniłem.
Dotknięcie wizerunku psa i księdza umieszczonego na cokole pomnika, zapewnia ukrycie na wieki wieków, wszelkich skrywanych tajemnic i sprawi, że ponownie powróci się do Pragi. W moim przypadku skutkuje.
Według historyków, Jan Nepomucen został zrzucony z mostu do Wełtawy w innym miejscu. Jest ono zaznaczone metalową barierką i wmurowanym kamiennym krzyżem oraz figurą leżącego świętego.
Aby spełniły się nasze noworoczne postanowienia i życzenia, to tutaj też należało odpowiednio dotknąć krzyża prawą ręką, a lewą, jednej z gwiazd. Próbowałem i w zimowym chłodzie nie jest to takie łatwe. Ale udało się! Ciekawe czy życzenia się spełnią? Przed laty prosiłem też o wnuków, no i je mam...
Subskrybuj:
Posty (Atom)