Dlaczego
na tym symbolicznym pomniku na gdańskim cmentarzu Srebrzysko nie ma
nazwiska himalaisty Andrzeja Marciniaka, który zginął w górach?
Takiej treści SMS-a wraz ze zdjęciem tego pomnika otrzymałem 1
listopada 2018 od Marka Pach-Rudnickiego, mego serdecznego kolegi z
ławki szkolnej, jeszcze ze szkoły średniej.
Drogi
Marku,
ten temat jaki podjąłeś jest mi szczególne bliski, ale także i
bolesny, bo Andrzeja
Marciniaka
bardzo dobrze znałem, gdyż był moim wieloletnim partnerem
tenisowym, kompanem wielu wypraw oraz wycieczek i właściwie
traktowałem go jak członka rodziny. Podobnie jak jego żonę
Agnieszkę
i ich jedynego syna Łukasza.
Jego
ojciec Andrzej
owszem
zginął w górach, ale ma swój grób na cmentarzu Srebrzysko.
Przypomnę,
iż w 1989 roku szóstka Polaków podjęła się misji
wejścia na Mount Everest (8848 m n.p.m.) najwyższy ośmiotysięcznik
w Himalajach. Szczyt zaatakowała i stanęła na nim 24 maja 1989
dwójka, Andrzej Marciniak i Eugeniusz Chrobak, który wykonał powyższe zdjęcie. Następnie zeszli oni do obozu na
Lho La, gdzie czekali już na nich pozostali członkowie wyprawy
(Mirosław Dąsal, Mirosław Gardzielewski, Andrzej Heinrich i
Wacław Otręba).
Gdy
wszyscy razem ruszyli w drogę powrotną, 27 maja zeszła lawina. Z
całej szóstki uratował się tylko Andrzej Marciniak. Jak mi
opowiadał, to miał ogromne szczęście, bo śnieg wypchnął go na
zewnątrz. Miał połamane żebra, a do tego zmagał się ze ślepotą
śnieżną, która uniemożliwiała poruszanie. Bez pomocy innych
himalaistów również i on by nie przeżył. Na szczęście w tym
czasie w Katmandu, stolicy Nepalu, przebywał Artur Hajzer,
również alpinista i himalaista. To on zorganizował akcję
ratunkową Dopiero po czterech dobach oczekiwania dotarto do
uziemionego Marciniaka.
Obszernie
napisała o tym dramatycznym wydarzeniu w swojej książce pt.
Dosięgnąć Everestu, w 1999 roku moja dobra znajoma red. Dorota
Kobierowska.
Byłem na jej promocji w gdańskim Klubie Morza Zejman.
Andrzej
Marciniak jest pochowany w Rej. X, kwartał V, tuż obok mego
rodzinnego grobu. Zatem często go też odwiedzam. I za każdym razem
wypominam mu, że w ogóle nie skonsultował ze mną tej wyprawy w
góry. Skończyliśmy grę w tenisa na kortach Politechniki Gdańskiej
we Wrzeszczu i tylko mi na odchodne napomknął, że jedzie z synem
na wyprawę w góry. Nawet nie powiedział w jakie? Nawet nie
zdążyłem przeciwko temu zaprotestować! A przeczuwałem, że
zawsze zbyt bardzo ryzykując źle skończy, bo nie miał mu chyba
kto powiedzieć stanowcze stop! Zginął w 2009 roku, po 20-letniej
przerwie od wejścia na Everest, podczas pierwszej wspinaczki na
Pośredniej Grani w Tatrach. Przygniotła go część skały, która
oderwała się od jednego z bloków. Po „odejściu” Andrzeja,
tenisowa „paczka” od debla rozpadła się.
Marku
- też miłośniku gór - pozwolę sobie też wyjaśnić, iż na tym
symbolicznym pomniku na Cmentarzu Centralnym Srebrzysko, w lewym
dolnym rogu, teraz zasłoniętym kwiatami i zniczami, widnieje napis
o treści: „Pozostali w górach na zawsze”. Ta idea symbolicznego
upamiętnienia dziesięciorga alpinistów, którzy nie mają swoich
grobów w Polsce, zrodziła się dwa lata temu w Klubie Wysokogórskim
"Trójmiasto". Ze zrozumieniem, poparcie dla tej inicjatywy
wyrazili członkowie Komisji Kultury Rady Miejskiej w Gdańsku,
Zarząd Dróg i Zieleni oraz Miejski Konserwator Zabytków.
Autorem
zwycięskiego w ogłoszonym konkursie projektu jest student czwartego
roku Wydziału Rzeźby i Intermediów, Twój imiennik Marek
Ciszkowski. Konkursowi patronował dr. hab. Krzysztof
Polkowski, rektor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Ciała tej
dziesiątki osób uwiecznionych na symbolicznym pomniku, pozostały
chyba na zawsze w śniegach gór wysokich. Himalaiści zaginęli lub
zostali pochowani w rejonie wypadków do których doszło w Andach,
Himalajach i Hindukuszu.
Koszt
budowy pomnika wyniósł około 60 tys. zł. Najdroższe w wycenie
były płyty wykonane ze stali nierdzewnej, na które wydano 26 tys.
złotych. Wykonanie takiej formy przestrzennej Miejsca Pamięci
zostało sfinansowane wyłącznie z darowizn klubowych kolegów,
przyjaciół, rodzin dziesiątki alpinistów oraz wsparcia Klubu
Wysokogórskiego "Trójmiasto".
Marku
zwróć uwagę na to, że na pomniku są wskazane wysokości z
nazwami gór i daty, gdzie doszło do śmiertelnych wypadków. Ta
przestrzenna forma upamiętnia osoby, poczynając od lewej:
Andrzeja Jankowskiego - zginął w 1975 roku w Hindukuszu,
Marka Warlikowskiego - zaginął pod szczytem Aconcagua w Andach,
Andrzeja Jankowskiego - zginął w 1975 roku w Hindukuszu,
Marka Warlikowskiego - zaginął pod szczytem Aconcagua w Andach,
Andrzeja
Bielunia - zaginął w 1983 roku w Himalajach Nepalu,
Karola Sopickiego - zaginął w 1985 roku w Himalajach Nepalu,
Ewę Kalinowską - zginęła w 1986 roku w Himalajach Garhwalu w Indiach,
Czesława Jakiela - zginał w 1987 roku w Himalajach Nepalu, Lhotse,
Wacława Otrębę i Mirosława Gardzielewskiego - zginęli w lawinie w 1989 roku pod Everestem,
Annę Bruzdowicz - zginęła w Himalajach Garhwalu w Indiach,
Rafała Firczyńskiego - zginął w 1995 roku pod szczytem Aconcagua w Andach.
Karola Sopickiego - zaginął w 1985 roku w Himalajach Nepalu,
Ewę Kalinowską - zginęła w 1986 roku w Himalajach Garhwalu w Indiach,
Czesława Jakiela - zginał w 1987 roku w Himalajach Nepalu, Lhotse,
Wacława Otrębę i Mirosława Gardzielewskiego - zginęli w lawinie w 1989 roku pod Everestem,
Annę Bruzdowicz - zginęła w Himalajach Garhwalu w Indiach,
Rafała Firczyńskiego - zginął w 1995 roku pod szczytem Aconcagua w Andach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz