wtorek, 26 maja 2020
Tenisowa zmowa w Don Balon we Wrzeszczu
Zdetronizowany przed tygodniem Witold Mokrzycki (Politechnika Gdańska), na rzecz zwycięzcy tenisowego turnieju deblowego Mirosława Seidela (Uniwersytet Gdański), umówił się z Markiem Kurantem (Politechnika Gdańska), że tym razem muszą obaj powrócić na zwycięski tron. I to im się skrupulatnie udało, co uczcili obmyciem dłoni w płynie dezynfekującym z dodatkiem spirytusu.
Przed kolejnym turniejem tenisowym rozegranym 26 maja 2020, piastujący jeszcze tytuł tenisowego króla Mirosław Seidel, dostąpił zaszczytu wylosowania par deblowych.
Już tradycyjnie pomieszał cztery plastikowe kasetki od negatywów i wybrał z nich dwie.
Jak się później okazało Mirek Seidel, na swoją i moją zgubę jako pierwszą parę wylosował Marka Kuranta i Witka Mokrzyckiego. Nie wiedział o tym, że ci dwaj absolwenci Politechniki Gdańskiej podczas solidnej rozgrzewki zawarli wzajemny pakt o jego zdetronizowaniu z fotela tenisowego króla.
Witek Mokrzycki w pierwszym meczu turniejowym dobrze zagrywał jednoręcznym bekhendem.
Marek Kurant już od początku turnieju wyjątkowo wyczuwał piłki i co rusz zagrywał udane skróty.
Marek Kurant i Witold Mokrzycki, obaj absolwenci PG, założony plan gry wykonali w stu procentach, wygrywając z parą Amerski/Seidel 4:0.
Za wylosowanie drugich par deblowych zabrał się Marek Kurant, przy użyciu tych samych tubek plastikowych będących własnością Pana Fotografa z Gdańska Oliwy.
Mirosław Seidel nie dowierzał, że dopiero w trzecim meczu deblowym zagra z Witkiem Mokrzyckim, którego tydzień temu w hali Don Balon we Wrzeszczu, swoim zwycięstwem (15 gemów) zdetronizował z pierwszego miejsca turniejowego. Witia wtedy zdobył tylko 12 gemów.
W drugim meczu to Mirek Seidel zagrał w parze z Markiem Kurantem, a Włodek Amerski z Witoldem Mokrzyckim. Witia po ewidentnym sukcesie z pierwszego meczu, tym razem był zbyt pewny swego i grał na nie ugiętych nogach. W efekcie tego przegraliśmy 3:4. Kurant wyszedł na prowadzenie z 8 gemami, a Witia miał ich tylko 7. Pozostała dwójka zawodników już się nie liczyła w tej gemowej rywalizacji.
No i przyszło do ostatniego trzeciego meczu decydującego o ostatecznym zwycięstwie. Witek Mokrzycki zagrał w parze z Mirkiem Seidelem.
Mirek Seidel przed tym rozstrzygającym meczem, jeszcze zanim skumał się z Witkiem, zdjął długie spodnie, aby lepiej mu się grało.
Witia chciał koniecznie jak najwyżej wygrać, aby triumfalnie powrócić na pierwsze turniejowe miejsce. Mirek zaś tak kalkulował, aby Witia nie podskoczył za wysoko. Witia musiał się bardziej nabiegać po korcie i napocić.
Witia czuł już wyjątkowo długie wymiany piłek i podobnie jak Kurant też zaczął grać skrótami.
Do skrótów Marka Kuranta dobiegał Witia i to go sporo kosztowało energii. Pot z czoła przy każdej nieparzystej w gemach przerwie wycierał ręcznikiem.
Trudy tego trzeciego meczu odczuł też Mirosław Seidel, również w czasie przerw wycierając pot ręcznikiem.
Wygrała para Witold Mokrzycki i Mirosław Seidel 4:3. Prowadzili od początku i cośmy ich dogonili (Amerski/Kurant) doprowadzając do remisu, to nam uciekali o jeden gem wyżej.
Mirosław Seidel był dumny ze swojej strategii, że ex aequo turniej wygrali Marek Kurant i Witold Mokrzycki po 11 gemów. Mirek zdobył ich 8, a Amerski 6. Za tydzień kolejny halowy rewanż.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz