wtorek, 12 kwietnia 2016

Ekwador wzdłuż i wszerz, cz. 11

Podczas kilkudniowego pobytu w ekwadorskim mieście Manta, w trójkę postanowiliśmy pojechać autobusami liniowymi do dwóch sąsiednich miejscowości.


Do położnej w kierunku południowym o ładnej nazwie miejscowości Montecristi oraz kierując się od niej na wschód, do dużego miasta o nazwie Portoviejo.


W Montecristi autobus miał przystanek tuż przy kościele, przed którym prowadzono ożywiony handel.


Obok postaci świętych stały również oferowane do sprzedaży obrazy... roznegliżowanych kobiet.


Przed kościołem, sporej wielkości plac był wykorzystywany do wypoczynku przez wiernych, jak i do handlu. Podczas odprawianej w palmową niedzielę 13 marca 2016 roku mszy świętej, sprzedawano z zaparkowanego obok samochodu owoce i warzywa. Przez cały czas z głośnika zamontowanego na dachu szoferki bardzo głośno reklamowano oferowany towar. W państwie religijnym, jakim jest Ekwador, był to ewidentny przykład braku poszanowania dla wiernych.


Widocznie jednak skutkowała taka głośna reklama, bo co rusz trzeba było donosić nowe partie owoców, w tym przypadku - co dokumentuje powyższe zdjęcie - dużą kiść bananów.


Na zapleczu kościoła stał inny dostawczy samochód, którego kierowca oferował wiernym podgrzewane przekąski.


Duży plac wokół kościoła, to również miejsce spotkań wielopokoleniowych rodzin.


Myśmy też skorzystali z przykościelnych ławek i od razu podeszły do nas dwie młode dziewczyny oferując do kupna różne kolorowe czasopisma, ale zapewniamy, że głównie o tematyce religijnej.


Po krótkim oczekiwaniu na placu i rodzinnych rozmowach, przychodził czas na wejście po wysokich schodach do wnętrza kościoła na niedzielną mszę palmową.


Już w głównym wejściu kościoła oferowane było do sprzedaży butelkowane wino mszalne. Taki pomysł z ekwadorskiego Montecristi chyba zaczerpnął śp. prałat Henryk Jankowski, proboszcz z kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Legendarny duszpasterz "Solidarności" również wprowadził takie mszalne wino ze swoim wizerunkiem.


Można by sądzić, że społeczność ekwadorska jest bardziej religijna i hojna, bo kościelne datki podczas mszy są zbierane do pokaźnych rozmiarów czerwonego koloru woreczków, a nie do płytkich słomkowych koszyczków jak w Polsce.


Po mszy, wierni zapalając małe świeczki, oddawali cześć Matce Boskiej z Dzieciątkiem.


Ekwadorskie miasto Montecristi słynie z wyrobu kapeluszy typu Panama. Mimo niedzieli, czynnych było kilka sklepów sprzedających owe kapelusze. Nie do utargowania cena 25 dolarów za sztukę wstrzymała nas jednak od ich zakupu.


Stare napisy na witrynie sklepowej świadczyły o dawnej świetności wytwórni kapeluszy Panama.


Fabryki kapeluszy Panama należały do Eloy Alfaro, byłego dwukrotnego prezydenta Ekwadoru, w latach 1895-1901 oraz 1906-1911. Kapelusze Panama były eksportowane na cały świat.
W trakcie budowy kanału panamskiego były one szczególnie popularne. Chroniły przed słońcem, a jednocześnie ich struktura sprawiała że były bardzo przewiewne. 
Ten sztuczny kanał wodny o długości ponad 80 km (z 12 śluzami) budowano w latach 1904-1914, a oficjalnie otwarto w roku 1920. Położony jest w Panamie, i łączy wody Oceanu Atlantyckiego przez Morze Karaibskie z wodami Oceanu Spokojnego.


Od ekwadorskich sklepikarzy kapeluszy typu Panama można się dowiedzieć, że w trakcie jednej z wizyt na budowie Kanału Panamskiego, właśnie w tym kapeluszu przechadzał się amerykański prezydent Theodore Roosevelt. Jego zdjęcia dotarły do Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu kapelusz został jeszcze bardziej spopularyzowany, a nazwa Panama Hat weszła na stale w społeczny obieg.


W jednym z informatorów wyczytaliśmy, że kapelusze te są produkowane już od siedemnastego wieku. Jakość kapelusza i jego wartość, a co za tym idzie również cena, zależy od grubości słomki z jakiej kapelusz jest upleciony. Im cieńsza słomka, tym kapelusz jest bardziej wartościowy i oczywiście droższy. 
Te najdroższe i najbardziej pracochłonne kapelusze znane są pod nazwą Montecristis, a ich nazwa pochodzi właśnie od miejscowości w której są wyrabiane i do której dotarliśmy. Kapelusze tu produkowane mają na jednym calu kwadratowym nawet do 2500 splotów. Taki kapelusz sprawia wrażenie zrobionego z litego materiału. Po wypełnieniu jego wnętrza wodą, wcale ona nie przeciekała.


Roślina z której wytwarzany jest kapelusz typu Panama, jest bardzo popularna w Ekwadorze. Jej liście swoim kształtem przypominają liście palmy, ale sama roślina nie należy jednak do tego gatunku. To karludowika dłoniasta, która dostarcza giętkiego, aczkolwiek wytrzymałego włókna zwanego toquilla. Na ekwadorskich nizinach nadbrzeżnych istnieją idealne warunki do jej uprawy. Z niej też przypuszczalnie wytwarza się kolorowe hamaki, oferowane do sprzedaży, co uwidacznia powyższe zdjęcie.


Obecnie oprócz Montecristi, najważniejszym miastem w produkcji kapeluszy Panama w Ekwadorze jest miasto Cuenca. W nim również znajduje się muzeum jak i fabryka tych kapeluszy. Ich produkcją zajmują się także drobni producenci, z czego chyba nie zdają sobie sprawy współcześni użytkownicy takich przykryć głowy.

Na tyłach kościoła w Montecristi zaczyna się wejście po schodach na wysokie wzgórze. Wierni po mszy robią sobie na nich pamiątkowe zdjęcia, bo w tle widać panoramę miasta.


To wejście do góry ma też płaskie utwardzone fragmenty wykorzystywane przez rowerzystów. W Ekwadorze nie jest jeszcze popularny ten rodzaj ekologicznego transportu, tak jak u nas w Polsce. Tam ścieżki rowerowe w miastach i pomiędzy nimi, to rzadkość.

Wspinając się do góry mijaliśmy za to boiska do piłki nożnej i siatkowej oraz place zabaw dla dzieci.


Po wejściu na szczyt ukazało nam się wielkie mauzoleum.


W jego wnętrzu spore wrażenie zrobił na nas ogromny pomnik bohaterów walk wyzwoleńczych.


Mauzoleum nieodpłatnie jest tłumnie odwiedzane przez Ekwadorczyków i turystów.

Obok mauzoleum, znajduje się dom Krajowych Zgromadzeń Ustawodawczych.


Można wejść do sali obrad i bez przeszkód zrobić zdjęcia.


Przy sali obrad znajduje się niewielkie muzeum ukazujące historię tworzenia się Ekwadoru. Prezentowane eksponaty wzbudzają spore zainteresowanie zwiedzających.


Z zainteresowaniem oglądaliśmy stare fotografie ukazujące dawnych mieszkańców formującego się w XIX wieku Ekwadoru.


Obok mauzoleum znajduje się również ciekawej konstrukcji obiekt handlowy z małym muzeum ukazującym rozwój gospodarczy Ekwadoru. Można zobaczyć na dużym czarno-białym zdjęciu, jak dawniej kobiety splatały kapelusze typu Panama. 
Można też wyczytać, że właścicielem fabryki kapeluszy w Montecristi był Eloy Alfaro, uważany za ojca Ekwadoru. Dzięki dochodom ze sprzedaży i eksportu kapeluszy był bardzo wpływową postacią w historii Ekwadoru. Dwukrotnie został wybrany jego prezydentem.


Do największych osiągnięć byłego prezydenta Eloy Alfaro, należało rozdzielenie władzy od kościoła. Dzięki niemu zostały wytyczone granice Ekwadoru. Jego idee wśród których były, wolność słowa, darmowa świecka edukacja, legalizacja związków małżeńskich zawartych w sposób świecki, sprawiały, że nie cieszył się popularnością wśród tradycyjnie konserwatywnych pro katolickich kręgów. Doprowadził jednak do zjednoczenia kraju i jego rozwoju.


Za prezydentury Eloy Alfaro powstała pierwsza linia kolejowa łącząca Quito z Guayaquil, obecnie jako zabytek służąca głównie turystom. Niestety ciągła walka z konserwatystami doprowadziła do upadku dwukrotnego prezydenta, a on sam wraz z gronem swoich najbliższych współpracowników został podstępnie brutalnie zamordowany.


W niewielkim muzeum na wzgórzach Montecristi jest też oddzielny dział ukazujący rozwój jednostek pływających na przestrzeni czasu.


Największe jednak zainteresowanie wzbudzał dawny skład parowego pociągu ustawiony na szynach. Wszyscy zwiedzający na jego tle robili sobie pamiątkowe zdjęcia. (cdn)

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz