W dwudziestym
siódmym dniu naszej wyprawy, po trzydniowym pobycie w typowo
rybackiej miejscowości Puerto Lopez, liniowym autobusem, za 4 dolary
od osoby, w sobotę 12 marca 2016 roku dotarliśmy do Manty.
Miasta
w Ekwadorze znajdującego
się w czołówce pod względem ilości 220 tys. mieszkańców i największego portu na wybrzeżu pacyficznym
tegoż kraju.
Po pokonaniu wzniesień ekwadorskich
Andów, poczynając od stolicy Quito i docierając na południe aż
do najdalej położonej na zachód kontynentu Ameryki Południowe
miejscowości Salinas, obraliśmy kurs powrotny na północ.
Po drodze mijaliśmy kilka
turystycznych miejscowości. Barwne tablice
informacyjne z symbolami żółwia zachęcały do pobytu i zobaczenia lokalnej flory
i fauny.
Jadąc ponad dwie
godziny do Manty, liniowy autokar zatrzymał się na stacji paliwowej
w celu zatankowania paliwa. Po przeliczeniu waluty obliczyliśmy, że
paliwo jest czterokrotnie tańsze niż w Polsce. Jest to znaczące
ponieważ podstawową komunikację w Ekwadorze stanowi transport
samochodowy (autobusy i taksówki).
Wszystkie
taksówki są koloru żółtego, natomiast autobusy wymalowane są
niczym dzieła sztuki. Zadziwiające jest też to, iż karoserie
błyszczą z czystości. Ten rodzaj samochodowego transportu
jest stosunkowo tani. Z uwagi na górzysty teren, nie ma w Ekwadorze
linii kolejowych.
Oprócz autobusowego, są jeszcze
połączenia lotnicze z kilkunastoma portami lotniczymi.
Ekwador w 2010 roku posiadał ponad 80
miast o ludności przekraczającej 6,5 tys. mieszkańców. Łącznie
zamieszkuje ponad 16 mln osób, a najwięcej około 3 mln w Guayaguil
i 1,4 mln w stolicy Quito.
Korzystając z
autobusowego przemieszczania się po Ekwadorze, najczęściej
zajeżdżaliśmy na stacje końcowe, tj. terminale, i wtedy nasze
plecaki musieliśmy sami przenieść do taksówek.
Z taksówkarzami
przeważnie od razu ustalaliśmy docelowe miejsce podwiezienia do
wskazanego hostelu, jak i koszty transportu. Zdarzało się jednak, że po
dotarciu na miejsce następował najbardziej stresowy moment. Kiedy
nasze plecaki były już wyjęte z samochodowego bagażnika i
dokonaliśmy zapłaty za transport, a taksówka odjechała, my nie
byliśmy pewni czy w wybranym hostelu są dla nas wolne miejsca.
W tym znajdującym się przy głównej drodze hostelu Rosa Mar
w mieście Manta na szczęście były wolne pokoje i otrzymaliśmy
trzyosobowy na piętrze z utargowaną opłatą 10 dolarów od osoby
za nocleg.
W hostelu trafiliśmy na lokalne
gazety, w których rozpisywano się o wyborach Miss Ekwadoru 2016.
Jedną z kolorowych gazet wzięliśmy ze sobą do Polski.
Skorzystaliśmy z przysługi Joanny
Borowik, studentki Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim,
autorki bloga o tematyce kulturalnej
(http://www.kupakultury.blogspot.com/),
która nam przetłumaczyła z hiszpańskiego: „Carmen Iglesias
exmiss Portoviejo (miasto w Ekwadorze) jest unikalną reprezentantką
konkursu, w którym wybiera się najpiękniejszą kobietę w kraju.
Gala po raz pierwszy odbędzie się w Machali, o godzinie 19:00 w
Gama TV. Galę poprowadzi Carlos Montenero, dziennikarz
jednego z największych dzienników w kraju i prowadzący program
Family Cafe. Poprowadzi ją razem z Alejandrą Agudo, byłą
Miss Ekwadoru. 21 kandydatek zawalczy o koronę wartą 30 tysięcy
dolarów. Koronę przekaże Francesca Cipriani, Miss Ekwadoru
2015 roku. Korona
jest wykonana z białego złota i srebra, a została zaprojektowana
przez Daniella Kronfle”.
Po kojącym prysznicu i krótkim
odpoczynku, miejskim autobusem linii nr 8 za 0,30 $ od osoby
wróciliśmy do centrum Manty. W autobusie patrzały na nas z
zaciekawieniem młode osoby. Słuchając naszego dziwnego
szeleszczącego języka zastanawiały się z jakiego jesteśmy kraju?
Manta leży nad brzegiem Oceanu
Spokojnego. Jej symbolem jest ryba
tuńczyk, czego potwierdzeniem jest wzniesiony na centralnym rondzie
sporej wielkości pomnik.
Niedaleko tego ronda przy głównej
drodze jest też zamontowanych na chodniku dużej wielkości pięć
liter tworzących nazwę miasta MANTA. Co rusz zatrzymują się przy
tych kolorowych literach przechodnie i robią sobie pamiątkowe
zdjęcia. Myśmy też się z nimi uwieczniliśmy.
W informatorze o Ekwadorze
wyczytaliśmy, że w Mancie jest postawiony duży pomnik rybaka.
Nieco klucząc, udało nam się do niego dotrzeć. Na zdjęciu w
książkowym informatorze wyglądał na bardzo duży, ale w
rzeczywistości był znacznie mniejszy.
Obok tego pomnika, chyba
niedawno temu, wybudowano o nowoczesnej architekturze hotel. Z
większości jego okien widok rozciągał się na ocean.
Tak zwiedzając centrum Manty przy
temperaturze w granicach 30 st. C. poczuliśmy pragnienie. W
pobliskim dużym sklepie z klimatyzacją nabyliśmy schłodzone
napoje. Przy kasie obsłużyła nas urokliwa młoda sprzedawczyni.
Zarumieniła się i uśmiechnęła, jak głośno doceniliśmy jej
urodę.
Przy pomniku rybaka, obok dużego
samoobsługowego sklepu, znajduje się też duży targ. Można na nim
kupić niemal wszystko. My natomiast najbardziej byliśmy
zainteresowani owocami.
Bogactwo oferowanych owoców na
targowisku w Mancie jest ogromne, czego potwierdzeniem są liczne
stoiska handlowe.
Chętni mogą na miejscu posilić się
podgrzewanymi na grillach mięsnymi i rybnymi szaszłykami. I to w
całkiem przystępnej cenie od 0,5 do 3 dolarów.
Na nas duże wrażenie zrobił
znajdujący się w krytej hali dział rybny. Sprzedawcy głośno
przekrzykiwali się oferując różne gatunki ryb. Nieco zdziwiło
nas, że mięso tuńczyka jest o barwie podobnej do mięsa wołowego.
Jeden z naszej trójki Janusz Nowak
przypomniał sobie, że na sześciotygodniową wyprawę po Ekwadorze
zabrał ze sobą spinning. Wreszcie mógł go wykorzystać znajdując
się w oceanicznym mieście Manta, którego symbolem jest tuńczyk.
Dzięki wrodzonej zręczności i ku zaskoczeniu miejscowych rybaków, udało mu się złapać dwie dorodne
sztuki i zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie. (cdn)
Tekst i zdjęcia: Włodzimierz
Amerski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz