wtorek, 19 kwietnia 2016

Ekwador wzdłuż i wszerz, cz. 13

Na wstępie kolejnego 13 odcinka relacji z pobytu w Ekwadorze, pragnę w imieniu naszej trójki podróżników serdecznie podziękować dalszym i bliższym znajomym, że w trosce o nas dzwoniąc, meilując, upewniali się czy wróciliśmy w terminie, jeszcze przed trzęsieniem ziemi, które nawiedziło ten kraj w sobotę 16 kwietnia 2016 roku. 
Jeszcze raz zapewniamy, że po 1,5-miesięcznym pobycie wróciliśmy cali i zdrowi w pierwszy dzień świąt wielkanocnych w niedzielę 24 marca.




Jesteśmy jednak tą żywiołową klęską mocno dotknięci, bo objęła ona miasta i ich mieszkańców, w których niedawno temu przebywaliśmy. Liczba ofiar śmiertelnych stale rośnie. Ostatnie oficjalne dane mówią już o ponad 400 osobach, które utraciły życie i o 2,6 tys. rannych. A wśród nich są z pewnością ci, z którymi rozmawialiśmy, których fotografowaliśmy, wykonując ponad 6 tysięcy zdjęć, i z którymi mamy też wspólne zdjęcia. Ekwadorczycy, to bardzo przyjaźni i życzliwi ludzie. Pod tym względem możemy się od nich wiele nauczyć.


Mając taką tragedię na uwadze, której mogliśmy przecież stać się ofiarami (zdjęcie powyżej z internetu zniszczonego Portoviejo), teraz z innej perspektywy patrzymy na Ekwador. Nie dziwi nas, że rząd Ekwadoru wprowadził stan wyjątkowy. Jak i to, że władze obawiają się wzrostu liczby ofiar, bo służby ratunkowe kontynuują poszukiwania w wielu zawalonych budynkach. 
Według hiszpańskiego Czerwonego Krzyża w wyniku kataklizmu rożnego rodzaju pomocy może potrzebować około 100 tys. osób. Natomiast do 5 tys. osób natychmiast potrzebuje prowizorycznego dachu nad głową.
Największe zniszczenia są w takich miastach, jak Pedernales, Chone, Muisne, Bahía de Caráquez, Manta, Portoviejo, Esmeraldas i Guayaquil. W kilku z nich przebyliśmy. 
W tym także w 250-tysięcznym Portoviejo, leżącym w zachodnim Ekwadorze, w dolinie rzeki o nazwie Portoviejo,


Podczas kilkudniowego pobytu w ekwadorskim mieście Manta, w niedzielę 13 marca 2016 roku w trójkę postanowiliśmy pojechać autobusami liniowymi do dwóch sąsiednich miejscowości. Do Portoviejo dotarliśmy po wcześniejszym zwiedzeniu miasta Montecristi, słynącego z wyrobu kapeluszy typu Panama.


Podczas jazdy autobusem obok mnie usiadła młoda dziewczyna. Rozłożyła kolorową gazetę i zaczęła czytać relację z wyboru Miss Ekwadoru. Zapytałem ją, czy jest na którymś ze zdjęć przedstawiających 21 kandydatek? Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, po czym lekko się zawstydziła i odparła, że nie, a także przecząco pomachała głową.
Kilkakrotnie próbowałem poprzez google dowiedzieć się, która z 21 kandydatek została Miss Ekwadoru 2016. Tym bardziej mnie to interesowało, gdyż podczas naszego sześciotygodniowego pobytu w tym południowoamerykańskim państwie, w jednym z luksusowych hoteli w miejscowości Salinas, natknęliśmy się 8 marca na te piękności podczas kolacji.


W internecie na kilku portalach można jedynie wyczytać, że w 2015 roku w wyniku komplikacji po operacji liposukcji, zmarła 19-letnia Catherine Cando, miss miasta Duran w Ekwadorze (na powyższym zdjęciu z internetu). Była ona studentką medycyny na Uniwersytecie Katolickim w Guayaquil. Catherine chciała zostać chirurgiem plastycznym. Wybrana na miss Duran w październiku 2014 roku, nie chciała zrobić sobie tego zabiegu, ale dała się nakłonić, bo była to jedna z przyznanych jej nagród. Fundatorem tej nagrody był chirurg plastyczny... członek jury.
Nadmienię iż Guayaquil, w którym też wcześniej byliśmy (relacji część 6), ono również mocno ucierpiało w wyniku niedawnego trzęsienia ziemi.

Czytelników bloga z pewnością zaciekawi wygląd ekwadorskich miast dotkniętych kataklizmem. Jak one wyglądały przed zniszczeniem? Dworzec autobusowy w Portoviejo podczas naszego przybycia był tłoczny.


Tradycyjnie w takich tłocznych miejscach publicznych swoje stanowiska mają pucybuci. Do czystości obuwia Ekwadorczycy przywiązują dużą wagę.


Przed głównym wejściem do terminalu autobusowego na pasażerów czekały żółte taksówki. Myśmy do centrum dojechali za kilkadziesiąt centów zwykłym miejskim autobusem. Z jego okien rozpościerał się nieciekawy obraz. Nie było na czym oka zawiesić. Wszystko było szare i brudne. Nie mogliśmy dostrzec centrum. Dopiero współpasażerowie podpowiedzieli nam na jakim przystanku mamy wysiąść.


A przystanek autobusowy znajdował się nieopodal Katedry Jezusa Dobrego Pasterza w Portoviejo.


Zdziwiło nas, że i w tym miejscu publicznym, tuż przy katedrze, swoje stanowisko miał pucybut. Czyszczący swe obuwie mężczyzna nie miał nic przeciwko temu, że robimy mu zdjęcie. Wręcz przeciwnie, był z tego zadowolony.


Idąc bez planu miasta, w coraz większej gorączce, wśród szarych budynków i ulic bez drzew, na szczęście dotarliśmy do centrum. W ulicznym kiosku z pragnienia od rosnącej temperatury powyżej 30 st. C, zamówiliśmy po owocowym smoothie z kiwi.


Tak nam zasmakowało, że poprosiliśmy o drugie porcje, tym razem z mango, w cenie również po jednym dolarze. Nasz główny przewodnik Janusz Nowak poczuł nie tylko pragnienie, pijąc naraz aż z dwóch szklanek, ale także poczuł głód i zamówił kebaba w cenie 1,75 dolara. Jak nas zapewniał danie było bardzo smaczne. Stojące obok nas inne osoby oglądały w telewizorze transmisje z meczu piłkarskiego. Co rusz było słychać głośne okrzyki i komentarze.


Portoviejo to miasto handlowe. Licznymi straganami zajęte są chodniki i jezdnie.


W takim gąszczu, jako środkiem transportu, najlepiej przemieszczać się rowerem lub motocyklem. Przewożony rowerami bagaż, z uwagi na sporą wysokość ułożonych worków wypchanych głównie ciuchami, stwarza spore niebezpieczeństwo wywrócenia się i przygniecenia przypadkowego przechodnia.


W niezbyt przyjaznym człowiekowi centrum Portoviejo, jako powszechny środek kołowego transportu przeważają motocykle i taksówki.


Wyczuwało się burzę, bo zrobiło się bardziej parno. Schronienie znaleźliśmy w miejskim parku. pełnym zieleni, altany, ławek, rzeźb, małej fontanny i chodzących swobodnie legwanów. Park był strzeżony przez służby porządkowe.


Było to chyba jedyne malownicze miejsce w Portoviejo wykorzystywane również do zdjęć plenerowych.


Pod wieczór przed terminalem autobusowym w Portoviejo stało już znacznie więcej taksówek, niż tuż po południu, jak przyjechaliśmy do tego miasta.


Odjeżdżając z kolorowego, ale zbyt mało zadbanego dworca, miejskim autobusem za 4 dolary od osoby, bezpośrednio wróciliśmy do Manty. Miasta naszego kilkudniowego zakwaterowania. Do którego, jak i do innych poszkodowanych ekwadorskich miast, teraz też dociera pomoc UNICEF, który na bieżąco dostarcza niezbędne leki i środki opatrunkowe oraz tabletki uzdatniające wodę.
Przypomnijmy, służby sejsmologiczne podały, że trzęsienie ziemi miało siłę 7,8 stopnia, a po nim wystąpiło ponad 230 wstrząsów wtórnych, w tym jeden o sile 6,1 stopnia. Należy się spodziewać, że wstrząsy wtórne będą trwały jeszcze wiele dni albo nawet tygodni, a ich siła może sięgać nawet 5 stopni w skali Richtera.
Rząd w Quito określa ten kataklizm jako najsilniejsze trzęsienie ziemi w Ekwadorze od 1979 roku, w wyniku wstrząsów zginęło wówczas 600 osób, a ok. 200 tys. odniosło obrażenia. (cdn)

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz