środa, 25 października 2017

Następczynie Moniki Pyrek i Anny Rogowskiej /?/


Planowo przygotowują się na Paryż 2024 roku, ale niewykluczone, że uda im się wcześniej pojechać na XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie 2020 roku w japońskim Tokio. To wyzwanie startu w najbardziej prestiżowych zawodach sportowych podjęły trzy kolejne nadzieje polskiej tyczki kobiet, od lewej - Julia Sudoł, Olga Czarnecka i Agata Boraczyńska.
Przyglądałem się ich treningom podczas zgrupowania, które odbyło się w dniach 11-22 października 2017 roku w Lloret de Mar.
Lloret de Mar - hiszpańskim mieście typowo wypoczynkowym, w prowincji Girona, na Costa Brava w domagającej się obecnie usamodzielnienia Katalonii. Pierwsza osada w tym znanym kurorcie oraz uzdrowisku. powstała około 2000 lat temu.
To tu od kilku lat po energetyczne słońce jesienią i wiosną wraz z zawodniczkami i osobami towarzyszącymi przyjeżdża trener tyczki Edward Szymczak z Pomorskiej Akademii Tyczki przy AWFiS Gdańsk.
Olga Czarnecka już po raz trzeci uczestniczyła w tym sportowym zgrupowaniu w Lloret de Mar. Powiedziała mi, że dzięki panującym tu doskonałym warunkom są o wiele lepsze efekty treningu. Bo są górki, dużo zieleni, czyste powietrze, a przede wszystkim sporo słońca i jest bardzo ciepło. Chce się trenować przy tak sprzyjającej pogodzie. To hiszpańskie zgrupowanie, to przygotowanie do sezonu halowego, a głównie do Halowych Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski, które prawdopodobnie odbędą się w lutym 2018 roku w Toruniu.
- Trener Edward Szymczak nakazuje nam wygrzewać się w słońcu, bo ono daje nam energię, tak potrzebną podczas treningów i zawodów – mówi Olga. To się później doskonale odczuwa. Poza tym tutaj możemy się kapać w Morzu Śródziemnym, bardziej słonym niż o wiele chłodniejszy nasz Bałtyk. 
Taka kąpiel po treningu w morzu lub w odkrytym basenie, to znakomita odnowa dla naszych mięśni i całego organizmu po ciężkich treningach.
Dwa lata temu Olga Czarnecka, jak ją opisywałem z poprzedniego wspólnego pobytu w Lloret de Mar, miała rekord życiowy 320 cm, a obecnie wynosi on 360 cm, czyli poprawiła się o 40 cm.
Podczas ostatnich zawodów jakimi były Mistrzostwa Polski Klubów AZS, a rozgrywanych na stadionie AWFiS Gdańsk, trzy razy Olga próbowała przeskoczyć wysokość 370 cm i niewiele jej brakowało, a by ją pokonała. Podczas tych zawodów zdobyła zloty medal i pobiła swoją dotychczasową życiówkę o 8 cm.
Obecnie Olga Czarnecka ma 16 lat, a zaczęła trenować skok o tyczce za namową rodziców jako gimnazjalistka w wieku 13 lat. Teraz jest w liceum Szkoły Mistrzostwa Sportowego na gdańskiej Żabiance. Dyrekcja tej szkoły jest wyrozumiała i zgadza się na takie jej treningowe i zawodnicze wyjazdy.
Olga Czarnecka tak jak i jej dwie pozostałe koleżanki chętnie pozowały do zdjęć. Olga podczas powrotnego 3-godzinnego lotu do Gdańska, do północy nie spała, a wykonywała zadania z matematyki. Zależy jej na dobrych ocenach w szkole. Nie miała czym pisać, bo długopis zapomniała wyjąć z dużego bagażu, który znajdował się już w luku samolotu. Dlatego dałem jej na własność mój najlepszy długopis.
Olga Czarnecka jest zadowolona z tego, że jej trenerem jest Edward Szymczak, który organizuje takie zagraniczne zgrupowania sportowe. W jej ocenie najtrudniejsza do opanowania w tyczce jest technika skoku. Urodziła się 4 lutego, co oznacza, że tak samo jak ja, jest spod znaku Zodiaku Wodnika. Zgadaliśmy się, że oboje bardzo doceniamy istotę wolności. W liceum jako przedmiot rozszerzony zdecyduje się na geografię, bo ciekawi ją świat, który chciała by bliżej poznać, a ten przedmiot jej to bardziej umożliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz