Planowo
przygotowują się na Paryż 2024 roku, ale niewykluczone, że uda im
się wcześniej pojechać na XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie 2020
roku w japońskim Tokio. To wyzwanie startu w najbardziej
prestiżowych zawodach sportowych podjęły trzy kolejne nadzieje
polskiej tyczki kobiet, od lewej - Julia Sudoł, Olga Czarnecka i
Agata Boraczyńska.
Przyglądałem
się ich treningom podczas zgrupowania, które odbyło się w dniach
11-22 października 2017 roku w Lloret de Mar.
Lloret
de Mar - hiszpańskim mieście typowo wypoczynkowym, w prowincji
Girona, na Costa Brava w domagającej się obecnie usamodzielnienia
Katalonii. Pierwsza osada w tym znanym kurorcie oraz uzdrowisku.
powstała około 2000 lat temu.
To
tu od kilku lat po energetyczne słońce jesienią i wiosną wraz
z zawodniczkami i osobami towarzyszącymi przyjeżdża trener tyczki
Edward Szymczak z Pomorskiej Akademii Tyczki przy AWFiS
Gdańsk.
Olga
Czarnecka już po raz trzeci uczestniczyła w tym sportowym
zgrupowaniu w Lloret de Mar. Powiedziała mi, że dzięki panującym
tu doskonałym warunkom są o wiele lepsze efekty treningu. Bo są
górki, dużo zieleni, czyste powietrze, a przede wszystkim sporo
słońca i jest bardzo ciepło. Chce się trenować przy tak
sprzyjającej pogodzie. To hiszpańskie zgrupowanie, to przygotowanie
do sezonu halowego, a głównie do Halowych Lekkoatletycznych
Mistrzostw Polski, które prawdopodobnie odbędą się w lutym 2018
roku w Toruniu.
-
Trener Edward Szymczak nakazuje nam wygrzewać się w słońcu,
bo ono daje nam energię, tak potrzebną podczas treningów i zawodów
– mówi Olga. To się później doskonale odczuwa. Poza tym tutaj
możemy się kapać w Morzu Śródziemnym, bardziej słonym niż o
wiele chłodniejszy nasz Bałtyk.
Taka
kąpiel po treningu w morzu lub w odkrytym basenie, to znakomita
odnowa dla naszych mięśni i całego organizmu po ciężkich
treningach.
Dwa
lata temu Olga Czarnecka, jak ją opisywałem z poprzedniego
wspólnego pobytu w Lloret de Mar, miała rekord życiowy 320 cm, a
obecnie wynosi on 360 cm, czyli poprawiła się o 40 cm.
Podczas
ostatnich zawodów jakimi były Mistrzostwa Polski Klubów AZS, a
rozgrywanych na stadionie AWFiS Gdańsk, trzy razy Olga próbowała
przeskoczyć wysokość 370 cm i niewiele jej brakowało, a by ją
pokonała. Podczas tych zawodów zdobyła zloty medal i pobiła swoją dotychczasową
życiówkę o 8 cm.
Obecnie
Olga Czarnecka ma 16 lat, a zaczęła trenować skok o tyczce
za namową rodziców jako gimnazjalistka w wieku 13 lat. Teraz jest w
liceum Szkoły Mistrzostwa Sportowego na gdańskiej Żabiance.
Dyrekcja tej szkoły jest wyrozumiała i zgadza się na takie jej
treningowe i zawodnicze wyjazdy.
Olga
Czarnecka tak jak i jej dwie pozostałe koleżanki chętnie
pozowały do zdjęć. Olga podczas powrotnego 3-godzinnego lotu
do Gdańska, do północy nie spała, a wykonywała zadania z
matematyki. Zależy jej na dobrych ocenach w szkole. Nie miała czym
pisać, bo długopis zapomniała wyjąć z dużego bagażu, który
znajdował się już w luku samolotu. Dlatego dałem jej na własność
mój najlepszy długopis.
Olga
Czarnecka jest zadowolona z tego, że jej trenerem jest Edward
Szymczak, który organizuje takie zagraniczne zgrupowania
sportowe. W jej ocenie najtrudniejsza do opanowania w tyczce jest
technika skoku. Urodziła się 4 lutego, co oznacza, że tak samo jak
ja, jest spod znaku Zodiaku Wodnika. Zgadaliśmy się, że oboje
bardzo doceniamy istotę wolności. W liceum jako przedmiot rozszerzony
zdecyduje się na geografię, bo ciekawi ją świat, który chciała
by bliżej poznać, a ten przedmiot jej to bardziej umożliwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz