Uczestniczyłem osobiście po raz pierwszy w kultowym maratonie rowerowym XII Kaszebe Runda w słoneczną niedzielę 29 maja 2016 roku. Jest to rekreacyjno-sportowa impreza skierowana do wszystkich kolarzy i amatorów jazdy na rowerze, którzy mają ochotę i na tyle sił, aby sprawdzić swoje umiejętności na trzech do wyboru dystansach. Na głównym i najdłuższym 195 km, krótszym 125 km i tym najkrótszym 65 km.
Pokonanie
każdego z tych dystansów, to znakomity sprawdzian aktualnej formy
oraz wspaniała przygoda na dwóch kółkach. Tym bardziej, iż te
trzy trasy przebiegają po przepięknych terenach Szwajcarii
Kaszubskiej. Ta szosowa pętla ze startem i metą w Kościerzynie od
dwunastu lat gromadzi coraz więcej zwolenników jazdy na rowerze.
Na XII Kaszebe Runda wybraliśmy ten najkrótszy 65-km dystans, aby mieć czas na jego fotograficzną rejestrację podczas licznych postojów i aby rozkoszować się plenerowymi widokami.
Około godziny 9 stawiliśmy
się na start znajdujący się przy Aqua
Centrum w Kościerzynie. Już od godziny siódmej co dwie minuty
wyruszali w grupach 15 osobowych na trasę rowerzyści jadący na 195
km.
Następnie startowali średniacy na 125 km, w tym silna i urocza ekipa z AWFiS Gdańsk.
Na
piętrze w biurze zawodów otrzymaliśmy po pakiecie startowym m.in.
z numerem startowym, mapką trzech tras i czipem rejestrującym czas
jazdy.
Podczas
naszego startu dostrzegliśmy harcerzy pomagających w ustawianiu
15-osobowych grup.
Po
kilku kilometrach jazdy rowerzystów wspomagali głośnym dopingiem
pracownicy Zakładów Porcelany Stołowej w Lubianie.
W
niewielkiej odległości od startu dochodziło do sporej ilości
awarii chyba przestarzałych dętek. I tak na przykład przebił
dętkę w swoim górskim rowerze mieszkaniec Gdyni. Sam uporał się
z usunięciem tej usterki, chociaż inni mijający go uczestnicy
rajdu dopytywali się czy w czymś mu nie pomóc.
Podobne
kłopoty z uszkodzoną dętką mieli też mieszkańcy Gdańska.
Dobrze chociaż, że ta rowerowa para sobie wzajemnie pomogła,
dokonując naprawy w bardziej bezpiecznym, bo odległym od jezdni
miejscu.
Na
naszej 65-km trasie kilkanaście razy się zatrzymywaliśmy i kilka
razy mijaliśmy jadącą samotnie rowerzystkę, która w naszej
ocenie miała najwygodniejsze, bo wykonane ze skóry siodełko.
Na
17-km od startu, korzystając z wiaty przystanku PKS, z wymianą
przebitej dętki trudziła się Iwona
Kołodziej,
mieszkanka Rumi. Zaoferowałem jej swoją pomoc. Ograniczyła się
ona tylko do wypożyczenia sprawnej pompki. Próbowaliśmy wspólnie
nałożyć na tylną zębatkę zreperowane koło, ale nam to jakoś
się nie udawało.
Iwona
na szczęście zrozumiała moje obawy, że pobrudzę sobie od
łańcuchowego smaru dłonie i nie będę mógł robić zdjęć
fotograficznym aparatem. Ponownie więc ze swojej komórki zadzwoniła
do rajdowego serwisu i opisała miejsce w którym cierpliwie czekała
na pomoc.
Najbardziej
ostry skręt pod kątem 90 stopni znajdował się tuż przed
Półcznem. W tym miejscu zbiegały się trasy trzech dystansów i
nieraz robiło się bardzo tłoczno.
Najtłoczniej
było w naszym pierwszym punkcie żywieniowym we wsi Półczno,
liczącej 465 mieszkańców.
Sołtys
wsi Półczno (gmina Studzienice)
Helena
Stachlewicz
(druga z prawej) miała do pomocy siedem młodych dziewcząt i troje swoich wnucząt:
5-letnią Milenę,
8-letnią Karolinę
i 11-letniego Filipa.
Przygotowania zaczęli już dzień wcześniej, a bufet uruchomili
rano w niedzielę tuż po godzinie szóstej.
Dla rowerzystów
przygotowano 1,5 tys. drożdżówek przywiezionych z piekarni w
Studzienicach, umieszczone w lodówce lody dostarczone z Chojnic, a
także na bieżąco dorabiany chłodzący napój z dodatkiem soku
cytrynowego, miodu lipowego własnej produkcji i z listkami mięty.
Sołtysowa zapowiedziała, że za rok wystąpi 18-osobowy żeński
zespół Schola, istniejący przy miejscowym kościele.
Tej
majowej niedzieli temperatura powietrza przekraczała 30 st. C, i
chłodną wodę z ochotą piły też małe pieski, które wraz z
właścicielkami brały udział w rowerowym rajdzie.
Na
postoju we wsi Półczno ustawione też były dwie kabiny toaletowe i
były zamontowane prowizorycznie trzy krany z bieżącą wodą.
Na
trzech trasach były ulokowane stacje naprawy rowerowych usterek, z
których skorzystało wielu kolarzy.
Upał
dawał się we znaki, ale jeszcze bardziej strome wzniesienia. W
połowie jednego z nich przed Sulęczynem rowerzystom przygrywała
kapela Drechne (czyli po kaszubsku Kumple) z Kościerzyny. Tak
dopingują rowerzystów skoczną muzyką już od 12 lat. Co
charakterystycznego zauważyli, że mimo narastającego zmęczenia
kolarze mijając kapelę jakby mocniej naciskali na pedały. Zespół
występował w składzie: od lewej akordeon Jan
Wera,
skrzypce Rafał
Szyc,
drugi akordeon Tomasz
Derra
i kontrabas Roman
Otta. Dziękujemy kapeli za muzyczne wsparcie!
Na drugim postoju bufetowym
w Sulęczynie dwie wolontariuszki masażystki Kinga
i Iza z Garczna
masowały najbardziej wyczerpanych jazdą rowerzystów.
W kuchni polowej panie z
Koła Gospodyń Wiejskich w Mściszewicach (powiat kartuski),
przygotowały w czterech kotłach po 50 litrów, łącznie aż 200
litrów ciepłego barszczu. Smakował znakomicie.
Było tak wielu chętnych
na barszcz, że rozlewająca go młoda dziewczyna raptem zasłabła z
wycieńczenia, stojąc przez kilka godzin w prażącym słońcu.
Musiano ją odwieść karetką do szpitala.
Trzy panie z KGW
Mściszewice pod okiem szefowej Teresy Labuda
i Anity Pałubickiej
serwowały kanapki ze smalcem i małosolnym ogórkiem czyli szneki
z glancem, a także plince i
purcle kaszubskie oraz ruchanki.
Bufetowy postój w
Sulęczynie był też okazją do naprawy rowerowych usterek. Chętnie
udzielano sobie wzajemnej pomocy.
Bele
słomy posłużyły jako wygodne siedzenia.
Udało nam się porozmawiać z Katarzyną
Wolszon pochodzącą z Łebcza koło
Wejherowa. Obecnie pracuje ona w firmie Goyello, zajmującej się
oprogramowywaniem, a mającej swoją siedzibę na trzecim piętrze w
Olivia Biznes Center. Katarzyna mieszka w Redłowie i często
dojeżdża 15 km swoim składakiem do pracy. Skrzyknęli się w
pracy, zamówili reklamowe koszulki i po raz pierwszy uczestniczyli w
drużynowym przejeździe. Zadowoleni byli z tego niesamowicie.
W tegorocznej edycji Kaszebe Runda na starcie rywalizacji drużyn firmowych o największą sumę łącznie przejechanych kilometrów, stanęło ponad 500 pracowników pomorskich firm, m.in. ekipy z ASE, INTEL, LPP, ATENA, XTrack, Infoprojekt, JEPPESEN, DYNATRACE.
W tegorocznej edycji Kaszebe Runda na starcie rywalizacji drużyn firmowych o największą sumę łącznie przejechanych kilometrów, stanęło ponad 500 pracowników pomorskich firm, m.in. ekipy z ASE, INTEL, LPP, ATENA, XTrack, Infoprojekt, JEPPESEN, DYNATRACE.
Na urokliwym krajobrazowo
odcinku z Sulęczyna do Stężycy też było kilka długich
podjazdów. Z gracją pokonywali je młodzi tatusiowie wiozący na
tylnych krzesełkach swoje małe pociechy. Wychodzili ze słusznego
założenia, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość
trąci.
W rajdzie uczestniczyła
też nieodstępująca się narzeczeńska para z Osowej o imionach
Katarzyna i Krzysztof.
On jechał na tzw.
„poziomce” czyli rowerze w pozycji leżącej.
Obiecał nam, że za rok taki rower, jako
prezent ślubny, kupi wybrance swojego serca, no i oczywiście pojadą
wspólnie w XIII Kaszebe Runda.
Kulinarne kaszubskie
specjały czekały dla kolarzy w Stężycy. Kucharz Marek
Anhald z Zajazdu Jermościna przygotował
kilka smacznych potraw, jak kanapki z pastą jajeczną, kluski
smażone z boczkiem i cebulą, czy babeczki drożdżowe z nadzieniem
kawałków czekolady.
Nam z Wojtkiem najbardziej do smaku przypadły ziemniaczane placuszki polane sosem jogurtowym, posypane koperkiem i posiekanym ogórkiem. Jak nam powiedziała urocza czarnulka Sandra Gostkowska z Gołubia, pozostałym rowerzystom też najbardziej smakowały te ziemniaczane placuszki.
Nam z Wojtkiem najbardziej do smaku przypadły ziemniaczane placuszki polane sosem jogurtowym, posypane koperkiem i posiekanym ogórkiem. Jak nam powiedziała urocza czarnulka Sandra Gostkowska z Gołubia, pozostałym rowerzystom też najbardziej smakowały te ziemniaczane placuszki.
W Stężycy obok zajazdu
stało stoisko Koła Gospodyń Wiejskich „Klekowianki” z Klukowej
Huty, w którym oprócz placków i kanapek ze smalcem, podawano też
w szklanych dzbankach o znakomitym orzeźwiającym smaku wodę z
cytryną i miętą. Było tak upalnie, że wypiliśmy jej po kilka
kubków.
Po dotarciu na metę
odczepiano nam karty czipowe służące do pomiaru czasu oraz
otrzymywało się medal i dyplom magistra nauk maratonowych w
zakresie kolarstwa, nadany uchwałą Rady Wydziału Rowerowego
Akademii Wykręcania Formy i Satysfakcji w Kościerzynie, ja z czasem
05:54:06,522 godziny. Efektywnej jazdy mieliśmy po 3,5 godziny przy
średniej prędkości około 19 km/godz. Na pamiątkę zrobiłem
wspólne zdjęcie Wojtkowi z trzema rowerzystkami, które poznaliśmy
wcześniej na postoju w Stężycy.
Te trzy rowerzystki to
nauczycielki, które już od 12 lat biorą udział w Kaszebe Runda. Z
tej okazji fundnęły sobie po koktajlu i podjęły decyzję
uczestniczenia w tym rajdzie za rok. Mają na swoim koncie kilka
rowerowych wypraw w tym do Hiszpanii i Portugalii. Latem 2016 roku
wybierają się na pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Dobrą
kondycję fizyczną zawdzięczają też temu, że codziennie rowerami
dojeżdżają do pracy. Na powyższym zdjęciu startujące na 125 km od lewej: Mirka
Walaszkowska, Małgorzata
Zdrojewska i Elżbieta
Mikołajczyk. Brawo dziewczyny!
Na rynku w Kościerzynie
swoje stoiska ustawiły firmy reklamujące nowe modele rowerów, z
przeznaczeniem głównie dla pań.
Na scenie kościerskiego rynku ustawiono kilka
specjalistycznych łóżek na których najbardziej obolałym
rowerzystom wykonywały masaż studentki drugiego roku Wydziału
Fizjoterapii AWFiS Gdańsk. Ja z zakwasami obu ud takiemu zabiegowi
poddałem się dwóm masażystkom Marcie
Kazenas i Dominice
Bliniewskiej. Dziękuję pomogło, bo ból skamieniałych
mięśni ustał.
Na koniec naszej rowerowej
przygody otrzymaliśmy też dwa talony na rodzime piwo i makaronową
pastę. Udało nam się również podsumować imprezę z jej głównym
organizatorem Andrzejem Gołębiowskim
(na powyższym zdjęciu z prawej) z sopockiego Stowarzyszenia
RowerOver. W jego ocenie impreza była adekwatna do oczekiwań jej
uczestników, bo skupiono się na kolarstwie ze smakiem i na
kaszubskim folklorze.
Duży potencjał w tej imprezie dostrzega wicemarszałek Ryszard Świlski (czynny maratończyk) z Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, bo przyjeżdżają na nią kolarze z różnych miast Polski, jak i zza granicy. Do zobaczenia za rok! Chociaż czekają nas jeszcze reklamowane dwie pomorskie imprezy rowerowe Kociewie Kołem i Żuławy Wkoło.
Duży potencjał w tej imprezie dostrzega wicemarszałek Ryszard Świlski (czynny maratończyk) z Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, bo przyjeżdżają na nią kolarze z różnych miast Polski, jak i zza granicy. Do zobaczenia za rok! Chociaż czekają nas jeszcze reklamowane dwie pomorskie imprezy rowerowe Kociewie Kołem i Żuławy Wkoło.
Tekst
i zdjęcia: Włodzimierz Amerski i Wojciech Choina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz