poniedziałek, 23 lipca 2018

Brak sztafety pokoleń na 94. MP LA w Lublinie


Z żalem patrzyłem na weteranów królowej sportu, którzy nie mogli dostać się na uroczystość otwarcia 94. Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski rozgrywanych w Lublinie 20-23 lipca 2018. Na obiekt, którego niektóre sektory trybuny były puste. Przed bramą wjazdową na odremontowany stadion lekkoatletyczny, z błagalnymi oczami wyczekiwali na znajomych sędziwi panowie. Po ich smukłych sylwetkach było widać, że kiedyś musieli czynnie uprawiać sport, z pewnością lekkoatletykę, skoro specjalnie przybyli na otwarcie 94. mistrzostw Polski. Niektórzy podpierali się laseczkami, bo zdrowie już nie takie jak przed laty. Kuśtykając jednak przyszli pod stadionową bramę, bo lekkoatletyka jest jak magnez, jeśli jej już nie uprawiasz, to chociaż chcesz się jej przyjrzeć z bliska. Zobaczyć aktualnych mistrzów w biegach, rzutach, skokach. Spotkać dawnych kolegów i koleżanki.
Pod bramą spotkali się byli mistrzowie królowej sportu, licząc na to, że uda im się wejść na stadion. My w umówione miejsce nawet przyjechaliśmy taksówką. Byli lubelscy lekkoatleci nie otrzymali od organizatorów zaproszeń. Nie mogli też wejść na stadion, bo nie było już biletów wstępu, chociaż sporo miejsc była wolnych. Na powyższym zdjęciu od prawej Marek Horsztyński, specjalizujący się w skokach, zaś z lewej Andrzej Kwiatkowski, który miał poniżej 11 sekund na setkę (żużlowa bieżnia) i dobrze też biegał na 400 płaskie.
Takie mistrzostwa Polski, to też okazja do spotkań ze znajomymi z młodzieńczych lat. To również okazja do wspomnień. Przed bramą stadionu, jak jacyś trędowaci, byli mistrzowie liczyli na to, że może ktoś się nad nimi zlituje i wpuści do środka. Sprinter Andrzej Kwiatkowski pokazał nam zabraną ze sobą legitymację członkowską klubu AZS Lublin, wydaną 11 marca 1968 roku.
Andrzej Kwiatkowski - ku naszemu zaskoczeniu -  pokazał nam także swoją Srebrną Odznakę AZS nr 2357, otrzymaną 28 maja 1973 roku. Dla niego te dwie legitymacje, to ewidentne dowody jego sportowego młodzieńczego życia. Tylko komu są one teraz potrzebne? Kto obecnie doceni, że również i on był uczestnikiem lekkoatletycznej sztafety pokoleń?
Na spotkanie przed bramą lubelskiego stadionu lekkoatletycznego, aby wejść na rozpoczęcie 94. MP LA, umówiliśmy się z byłym skoczkiem Markiem Horsztyńskim. Przypadkowo spotkaliśmy go podczas jazdy rowerami w miejskim parku. Pochwalił się nam, że jego wnuczek ma wspólne zdjęcie ze sprinterką Ewą Swoboda, a jego córka pracuje w PZLA. Przy takich koneksjach byliśmy pewni, że dostaniemy się na lubelski stadion.
Pod bramą stadionu czekaliśmy z trzy kwadranse i liczyliśmy na ewentualne wejście. Niektórzy przyjeżdżali rowerami i mocowali je do słupów reklamowych. Gdy zaczęło padać, wezwaliśmy taksówkę i wróciliśmy do mieszkania Andrzeja Kwiatkowskiego.
Na dużym ekranie telewizora wspólnie oglądaliśmy transmisję na żywo z 94. MP LA w Lublinie. Ja z ekranu TV porobiłem zdjęcia z pierwszego dnia mistrzostw i sukcesy lekkoatletów z Pomorza (sprinty i oszczep mężczyzn) wstawiłem na swojego bloga. Było wyjątkowo dużo wejść. Wraz z nami mistrzostwa oglądał 4-letni Filip, wnuk Andrzeja Kwiatkowskiego. Co rusz naśladował oglądanych zawodników i sam biegał po mieszkaniu, a dziadek go za to chwalił. Filip na stałe mieszka z rodzicami w Paryżu, czyż nie powinien  wraz z zaproszonym przez organizatorów dziadkiem oglądać te mistrzostwa z trybun stadionu w Lublinie?
PS. Ciekawi mnie, kto w PZLA personalnie podjął decyzję o odmowie przyznania nam dwóch akredytacji prasowych, mnie i koledze Wojciechowi Choinie? Bo nawet interwencja w naszej sprawie wiceprezesa PZLA Marka Fostiaka z Pomorza okazała się nieskuteczna. Piotr Rejmer z AZS Lublin, oznajmił nam meilowo, że zostało to skonsultowane z PZLA. Widocznie z niedawnym "odejściem" Ireny Szewińskiej, w PZLA nadeszły nowe chyba bardziej komercyjne czasy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz