Z
żalem patrzyłem na weteranów królowej sportu, którzy nie mogli dostać się na
uroczystość otwarcia 94. Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski rozgrywanych w
Lublinie 20-23 lipca 2018. Na obiekt, którego niektóre sektory trybuny były puste.
Przed bramą wjazdową na odremontowany stadion lekkoatletyczny, z błagalnymi
oczami wyczekiwali na znajomych sędziwi panowie. Po ich smukłych sylwetkach
było widać, że kiedyś musieli czynnie uprawiać sport, z pewnością
lekkoatletykę, skoro specjalnie przybyli na otwarcie 94. mistrzostw Polski.
Niektórzy podpierali się laseczkami, bo zdrowie już nie takie jak przed laty.
Kuśtykając jednak przyszli pod stadionową bramę, bo lekkoatletyka jest jak
magnez, jeśli jej już nie uprawiasz, to chociaż chcesz się jej przyjrzeć z
bliska. Zobaczyć aktualnych mistrzów w biegach, rzutach, skokach. Spotkać
dawnych kolegów i koleżanki.
Pod bramą spotkali się byli mistrzowie królowej
sportu, licząc na to, że uda im się wejść na stadion. My w umówione miejsce nawet
przyjechaliśmy taksówką. Byli lubelscy lekkoatleci nie otrzymali od
organizatorów zaproszeń. Nie mogli też wejść na stadion, bo nie było już
biletów wstępu, chociaż sporo miejsc była wolnych. Na powyższym zdjęciu od
prawej Marek Horsztyński, specjalizujący
się w skokach, zaś z lewej Andrzej
Kwiatkowski, który miał poniżej 11 sekund na setkę (żużlowa bieżnia) i
dobrze też biegał na 400 płaskie.
Takie mistrzostwa Polski, to też okazja do spotkań
ze znajomymi z młodzieńczych lat. To również okazja do wspomnień. Przed bramą
stadionu, jak jacyś trędowaci, byli mistrzowie liczyli na to, że może ktoś się nad
nimi zlituje i wpuści do środka. Sprinter Andrzej
Kwiatkowski pokazał nam zabraną ze sobą
legitymację członkowską klubu AZS Lublin, wydaną 11 marca 1968 roku.
Andrzej
Kwiatkowski - ku naszemu zaskoczeniu - pokazał nam także swoją Srebrną Odznakę AZS nr
2357, otrzymaną 28 maja 1973 roku. Dla niego te dwie legitymacje, to ewidentne dowody
jego sportowego młodzieńczego życia. Tylko komu są one teraz potrzebne? Kto obecnie
doceni, że również i on był uczestnikiem lekkoatletycznej sztafety pokoleń?
Na spotkanie przed bramą lubelskiego stadionu
lekkoatletycznego, aby wejść na rozpoczęcie 94. MP LA, umówiliśmy się z byłym
skoczkiem Markiem Horsztyńskim. Przypadkowo
spotkaliśmy go podczas jazdy rowerami w miejskim parku. Pochwalił się nam, że
jego wnuczek ma wspólne zdjęcie ze sprinterką Ewą Swoboda, a jego córka pracuje w PZLA. Przy takich koneksjach byliśmy
pewni, że dostaniemy się na lubelski stadion.
Pod bramą stadionu czekaliśmy z trzy kwadranse i liczyliśmy na
ewentualne wejście. Niektórzy przyjeżdżali rowerami i mocowali
je do słupów reklamowych. Gdy zaczęło padać, wezwaliśmy taksówkę i wróciliśmy do
mieszkania Andrzeja Kwiatkowskiego.
Na dużym ekranie telewizora wspólnie oglądaliśmy
transmisję na żywo z 94. MP LA w Lublinie. Ja z ekranu TV porobiłem zdjęcia z pierwszego
dnia mistrzostw i sukcesy lekkoatletów z Pomorza (sprinty i oszczep mężczyzn) wstawiłem
na swojego bloga. Było wyjątkowo dużo wejść. Wraz z nami mistrzostwa oglądał
4-letni Filip, wnuk Andrzeja Kwiatkowskiego. Co rusz
naśladował oglądanych zawodników i sam biegał po mieszkaniu, a dziadek go za to
chwalił. Filip na stałe mieszka z
rodzicami w Paryżu, czyż nie powinien wraz
z zaproszonym przez organizatorów dziadkiem oglądać te mistrzostwa z trybun
stadionu w Lublinie?
PS. Ciekawi mnie, kto w PZLA personalnie podjął
decyzję o odmowie przyznania nam dwóch akredytacji prasowych, mnie i koledze Wojciechowi Choinie? Bo nawet
interwencja w naszej sprawie wiceprezesa PZLA Marka Fostiaka z Pomorza okazała się nieskuteczna. Piotr Rejmer z AZS Lublin, oznajmił nam meilowo, że zostało to skonsultowane z PZLA. Widocznie z niedawnym "odejściem" Ireny Szewińskiej, w PZLA nadeszły nowe
chyba bardziej komercyjne czasy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz