Zamiast
na stadionie, to nie otrzymawszy po raz pierwszy od wielu lat akredytacji
prasowej na 94. Lekkoatletyczne Mistrzostwa Polski w Lublinie, znaleźliśmy się
na posesji Aleksandra Kulika, mieszkańca lubelskiej dzielnicy Zemborzyce.
Dzielnica Zemborzyce
położona jest około 10 kilometrów na południowy zachód od centrum Lublina, na
wschodnich rubieżach łagodnie pofalowanej, porozcinanej polami Równiny
Bełżyckiej. Przez dzielnicę płynie Bystrzyca, główna rzeka Wyżyny Lubelskiej.
Na owej rzece, wzdłuż prawie całych Zemborzyc utworzono Zalew Zemborzycki,
który w dwójkę postanowiliśmy objechać na rowerach.
Jadąc rowerami wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego raptem nieco
w dole ukazał nam się widok pomniejszonych modeli dwóch parowozów parowych i
kilku wagonów kolejowych.
Bycie wnukiem byłego zawiadowcy stacji kolejowej w latach
dwudziestych XX wieku w Łukowie zobowiązuje. Zatrzymaliśmy się, ja wyciągnąłem
z rowerowej sakwy aparat fotograficzny i zacząłem robić zdjęcia. Najpierw
zrobiłem zbliżenie na parowóz i nazwę stacji Lublin Zemborzyce. Ale po lewej
dostrzegłem też mniejszy model parowozu oraz semafor.
Tak robiąc zdjęcia z nasypu okalającego Zalew
Zemborzycki w Lublinie, nieoczekiwanie wyszedł w naszym kierunku właściciel posesji
i zaprosił nas do siebie do środka. Zaczął opowiadać o swojej kolejarskiej
pasji. Prototyp parowozu w skali 1 do 3 waży około 350 kg. Wykonany został
własnoręcznie ze stali przez Aleksandra
Kulika, mieszkańca Zemborzyc, dzielnicy Lublina.
Budowa tych kolejowych modeli zajęło mu rok czasu.
Najdroższe były koła do parowozu oraz pozostałych dwóch wagonów, bo trzeba było
je wytoczyć. Koszt kompletu kół do parowozu kosztował 600 zł, wytoczył je
znajomy tokarz. Różne metalowe części pozyskiwał na złomowiskach. Nawet polskiego orła doczepionego do drzwi parowozu nr 17,
ale bez korony.
Jak nam powiedział, do budowy modeli parowozów namówiła
go wnuczka Natalka, wówczas
uczennica klasy 6 szkoły podstawowej. Na różne okoliczności otrzymywała od
dziadka Olka książki tematycznie
związane z kolejnictwem. A to dlatego, bo przez 40 lat pracował on w
lokomotywowni w Lublinie. Ukończył w tym mieście Technikum Elektroniczne, zaliczane do
najlepszych w Polsce.
Jako wyraz swojego podziwu dla jego pasji
zaproponowaliśmy podarować mu posiadane w sakwach naklejki herbu Gdańska.
Bardzo się z tego ucieszył, nawet chciał je nakleić na swoich modelach, bo był
kilka razy – jak powiedział - w tym przepięknym mieście. Uznaliśmy jednak, że
lepiej będzie jak dwa herby Gdańska będą naklejone wysoko na trzepaku, bo wtedy
będą lepiej widoczne z zalewowego nasypu.
Wielu pieszych i rowerzystów zatrzymuje się i
podziwia modele parowozów. Na posesję Aleksandra
Kulika w lubelskich Zemborzycach przychodzą
też wycieczki szkolne oglądać zabytkowe modele parowozów. Jest też zamontowany
semafor i wodna studnia. Wszystko jest podświetlone prądem z samochodowego
akumulatora, świecą się nawet reflektory parowozu. Wieczorem ponoć wygląda to
bajecznie i przejeżdżający obok rowerzyści zwracają na te obiekty swoją uwagę.
Aleksander
Kulik ma jeszcze kilka życiowych pasji. Pokazał nam przydomowy
stawik pełen kolorowych rybek.
Posesja Aleksandra
Kulika w lubelskich Zemborzycach jest też pięknie ukwiecona. Jest na czym
oko zawiesić.
Tuż przy wejściu na posesję jest również drugi
mniejszy zbiornik wodny, a w nim małe rybki pobrane z Zalewu Zemborzyckiego. Na
nim cumuje rybacka łódka kolejowego pasjonata, którego jednak nie ciągnie do
wędkowania.
W miłym nastroju opuszczaliśmy posesję Aleksandra Kulika w lubelskich
Zemborzycach. Zawsze podziwiamy ludzi z życiową pasją. Moją wraz z Wojtkiem Choiną (na zdjęciu powyżej), są
m.in. wyprawy rowerowe. Po objechaniu wszystkich wysp bałtyckich, czyli
zdobyciu Korony Bałtyku, teraz od kilku lat pokonujemy odcinkami wschodnią trasę
rowerową Green Velo. Tym razem z Supraśla do Lublina, wyprawa specjalnie podporządkowana pod 94. MP LA, które po nie otrzymaniu akredytacji tylko przez pierwszy dzień oglądaliśmy w...telewizorze.
Genialne! Bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuń