niedziela, 22 lipca 2018

Modele parowozów na prywatnej posesji w Lublinie



Zamiast na stadionie, to nie otrzymawszy po raz pierwszy od wielu lat akredytacji prasowej na 94. Lekkoatletyczne Mistrzostwa Polski w Lublinie, znaleźliśmy się na posesji Aleksandra Kulika, mieszkańca lubelskiej dzielnicy Zemborzyce.
Dzielnica Zemborzyce położona jest około 10 kilometrów na południowy zachód od centrum Lublina, na wschodnich rubieżach łagodnie pofalowanej, porozcinanej polami Równiny Bełżyckiej. Przez dzielnicę płynie Bystrzyca, główna rzeka Wyżyny Lubelskiej. Na owej rzece, wzdłuż prawie całych Zemborzyc utworzono Zalew Zemborzycki, który w dwójkę postanowiliśmy objechać na rowerach.
Jadąc rowerami wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego raptem nieco w dole ukazał nam się widok pomniejszonych modeli dwóch parowozów parowych i kilku wagonów kolejowych.
Bycie wnukiem byłego zawiadowcy stacji kolejowej w latach dwudziestych XX wieku w Łukowie zobowiązuje. Zatrzymaliśmy się, ja wyciągnąłem z rowerowej sakwy aparat fotograficzny i zacząłem robić zdjęcia. Najpierw zrobiłem zbliżenie na parowóz i nazwę stacji Lublin Zemborzyce. Ale po lewej dostrzegłem też mniejszy model parowozu oraz semafor.
Tak robiąc zdjęcia z nasypu okalającego Zalew Zemborzycki w Lublinie, nieoczekiwanie wyszedł w naszym kierunku właściciel posesji i zaprosił nas do siebie do środka. Zaczął opowiadać o swojej kolejarskiej pasji. Prototyp parowozu w skali 1 do 3 waży około 350 kg. Wykonany został własnoręcznie ze stali przez Aleksandra Kulika, mieszkańca Zemborzyc, dzielnicy Lublina.
Budowa tych kolejowych modeli zajęło mu rok czasu. Najdroższe były koła do parowozu oraz pozostałych dwóch wagonów, bo trzeba było je wytoczyć. Koszt kompletu kół do parowozu kosztował 600 zł, wytoczył je znajomy tokarz. Różne metalowe części pozyskiwał na złomowiskach. Nawet polskiego orła doczepionego do drzwi parowozu nr 17, ale bez korony.
Jak nam powiedział, do budowy modeli parowozów namówiła go wnuczka Natalka, wówczas uczennica klasy 6 szkoły podstawowej. Na różne okoliczności otrzymywała od dziadka Olka książki tematycznie związane z kolejnictwem. A to dlatego, bo przez 40 lat pracował on w lokomotywowni w Lublinie. Ukończył w tym mieście  Technikum Elektroniczne, zaliczane do najlepszych w Polsce.
Jako wyraz swojego podziwu dla jego pasji zaproponowaliśmy podarować mu posiadane w sakwach naklejki herbu Gdańska. Bardzo się z tego ucieszył, nawet chciał je nakleić na swoich modelach, bo był kilka razy – jak powiedział - w tym przepięknym mieście. Uznaliśmy jednak, że lepiej będzie jak dwa herby Gdańska będą naklejone wysoko na trzepaku, bo wtedy będą lepiej widoczne z zalewowego nasypu.  
Wielu pieszych i rowerzystów zatrzymuje się i podziwia modele parowozów. Na posesję Aleksandra Kulika w lubelskich  Zemborzycach przychodzą też wycieczki szkolne oglądać zabytkowe modele parowozów. Jest też zamontowany semafor i wodna studnia. Wszystko jest podświetlone prądem z samochodowego akumulatora, świecą się nawet reflektory parowozu. Wieczorem ponoć wygląda to bajecznie i przejeżdżający obok rowerzyści zwracają na te obiekty swoją uwagę.
Aleksander Kulik ma jeszcze kilka życiowych pasji. Pokazał nam przydomowy stawik pełen kolorowych rybek.
Posesja Aleksandra Kulika w lubelskich Zemborzycach jest też pięknie ukwiecona. Jest na czym oko zawiesić.
Tuż przy wejściu na posesję jest również drugi mniejszy zbiornik wodny, a w nim małe rybki pobrane z Zalewu Zemborzyckiego. Na nim cumuje rybacka łódka kolejowego pasjonata, którego jednak nie ciągnie do wędkowania.
W miłym nastroju opuszczaliśmy posesję Aleksandra Kulika w lubelskich Zemborzycach. Zawsze podziwiamy ludzi z życiową pasją. Moją wraz z Wojtkiem Choiną (na zdjęciu powyżej), są m.in. wyprawy rowerowe. Po objechaniu wszystkich wysp bałtyckich, czyli zdobyciu Korony Bałtyku, teraz od kilku lat pokonujemy odcinkami wschodnią trasę rowerową Green Velo.  Tym razem z Supraśla do Lublina, wyprawa specjalnie podporządkowana pod 94. MP LA, które po nie otrzymaniu akredytacji tylko przez pierwszy dzień oglądaliśmy w...telewizorze.




1 komentarz: