Tak
jak w Paryżu będą obowiązywać w Gdańsku oraz 14 pomorskich
gminach podobne ceny abonamentów na używanie rowerów
metropolitarnych. Chociaż cenowo wreszcie poczujemy się jakbyśmy
jednośladami jeździli wzdłuż Sekwany, a nie Motławy. Otóż
paryski abonament systemu Velib, w przeliczeniu kosztuje około 120
zł rocznie. Oferuje też on stawkę socjalną w wysokości 80 zł
dla osób o niższych dochodach.
Nasz
metropolitarny system, o niedawno przyjętej nazwie Mevo, określa
przejazdy każdego dnia na koszt 10 zł miesięcznie, lub 100 zł –
rocznie. Nasze abonamenty będą więc zbliżone cenowo do
paryskiego. Z takim jednakże zastrzeżeniem, że również
porównując, to zarobki Polaków są średnio trzykrotnie niższe od
Francuzów.
Podczas
konferencji prasowej zorganizowanej w gdańskim Domu Harcerza, Roger
Jackowski
z Rowerowej Metropolii, wyraził obawy, że „dzięki” tak wysokim
stawkom nasz system Mevo będzie najmniej użytkowanym ze wszystkich
systemów finansowanych ze środków publicznych w Polsce. Tym
bardziej, iż gdańscy urzędnicy już po podjętych uzgodnieniach,
nieoczekiwanie w zaciszu gabinetów zrezygnowali z 15-20 minut
darmowej jazdy rowerem metropolitarnym.
Dla
poparcia swojej tezy, jako przykład Roger
Jackowski
podał Kraków, będący jak dotychczas jedynym miastem, które
zamiast darmowych minut oferuje płatne abonamenty. Wskaźnik
wykorzystania u nich publicznych rowerów, to zaledwie 2,49. Jest to
znacznie mniej w porównaniu m.in. do Białegostoku (6,99), Warszawy
(6,82), Wrocławia (6,55), Łodzi (5,97) czy Poznania (5,59). Dane te
nie pozostawiają złudzeń, że głównie darmowe minuty przyciągają
użytkowników miejskich rowerów.
Roger
Jackowski
uzasadnia ponadto, że jak wynika ze statystyk, średnia długość
podróży rowerem metropolitalnym, to około 2,5- 3,5 km. Tymczasem
taryfa przeprojektowanego systemu roweru metropolitalnego jest
nastawiona na użytkowników, którzy będą korzystać z takiego
roweru regularnie i to na długich dystansach.
Jest
to błędne założenie, gdyż długodystansowcy jeżdżą przecież
prywatnymi i solidniejszymi rowerami. Ponadto minusem jest też to,
że gdańscy urzędnicy nie pomyśleli o integracji Mevo z
komunikacją publiczną, jak choćby SKM czy PKM. Nie przewidzieli
rabatów dla tych potencjalnych rowerzystów, którzy posiadają np.
kolejowe bilety miesięczne lub okresowe.
Na
zadane publicznie pytanie, dlaczego gdańscy urzędnicy zdecydowali
się zrezygnować z darmowego czasu przejazdów rowerowych, Krzysztof
Perycz-Szczepański,
kierownik projektu System Roweru Metropolitalnego odpowiedział: –
Darmowy czas jest rzeczywiście pewną normą w Polsce. Wynika to z
tego, że jedna z firm ma taki model biznesowy i wdraża go niemal we
wszystkich miastach w Polsce. A my nie mamy możliwości pobierania
przychodów z systemu Mevo.
Dopytywany
przez dziennikarki o uzasadnienie podjętej decyzji co do rezygnacji
z darmowego czasu przejazdu, a mającego być przecież główną
zachętą korzystania z rowerowych dojazdów, szef wdrażanego
projektu odpowiedział: - Przyglądając się systemom istniejącym w
Polsce, widzieliśmy, że używane rowery są bardzo zaniedbane.
Zaproponowanie abonamentu, przy założeniu, że wszystkie przychody
trafią do operatora, miało na celu zagwarantowanie jak najwyższej
jakości sprzętu dla użytkowników.
Powodem
naszej decyzji – uzasadniał - jest też to, że np. w Toruniu (na
powyższym zdjęciu), a zwłaszcza Łodzi aż 85 proc. przejazdów
odbywa się w darmowym czasie. Nie tylko dlatego, że ludzie jeżdżą
tam na odcinkach 2-3 km, ale częstą praktyką jest to, że chcąc
uniknąć opłat po prostu zmieniają rowery.
Rowerowi
aktywiści, którzy już wiele zrobili dla budowy ścieżek
rowerowych w Gdańsku, nie przekreślają jednak zupełnie
metropolitarnego systemu Mevo. Obawiają się jednak, że Budowa
Systemu Roweru Metropolitalnego OMG-G-S nie przyczyni się do rozwoju
komunikacji publicznej w Obszarze Metropolitalnym Gdańsk-Gdynia-Sopot
czy spopularyzowaniu roweru jako jednego z podstawowych środków
transportu miejskiego.
Ma
zostać zakupionych 3866 sztuk rowerów, w tym spora część z
napędem elektrycznym. Koszt projektu wynosi 19 mln zł netto
(dofinansowanie unijne). Stolica województwa pomorskiego jest
obecnie jedynym dużym miastem w Polsce, które nie ma roweru
publicznego. Uwzględniając przesuwanie już kilka razy terminu
uruchomienia rowerowego systemu publicznego, ma to się niebawem
zmienić.
Po
rozstrzygnięciu przetargu rowery publiczne systemu Mevo mają
jeździć po ulicach aż czternastu gmin: Gdańska, Gdyni, Kartuz,
Pruszcza Gdańskiego, Pucka, Redy, Rumi, Sierakowic, Somonina,
Sopotu, Stężycy,Tczewa, Władysławowa i Żukowa. Użytkownicy
systemu Mevo, po wykupieniu abonamentów, będą mogli poczuć się jak
paryżanie.
Witam obserwuję miejsca np.do parkowania rowerów,które nigdy nie były użyte ponieważ mają zło lokalizację. Aby miało to jakiś sens musiała być duża dostępność, bo abym mógł z tej oferty skorzystać to muszę większą drogę pokonać do pobrania i oddania roweru niż droga ,którą chciałem pokonać korzystając z roweru publicznego. ŻYCZĘ aby się udało za dobry wzór polecam rozwiązania w Geteborg.
OdpowiedzUsuń