Dostrzec
szkolnego kolegę na starcie gdańskiej
edycji Vienna Life Lang Team Maratonów Rowerowych, która z udziałem
ponad 500 zawodników została rozegrana w niedziele 27 maja 2018, to
niemal tak jak znaleźć igłę w stogu siana. W momencie jak nasze
spojrzenia się spotkały pozdrowił mnie znakiem V, czyli
zwycięstwa. Ten zagorzały rowerzysta, to 69-letni Marek
Pach-Rudnicki.
To
wraz z nim pół wieku temu wspólnie napisaliśmy i obroniliśmy
pracę dyplomową w Państwowych Szkołach Budownictwa, które w maju
2018 obchodziły jubileusz 70-lecia swego istnienia. Podczas obchodów
tego jubileuszu dowiedziałem się o jego nowej rowerowej pasji.
Specjalnie pojechałem (też rowerem) z Zaspy do Złotej Karczmy, aby się
przekonać, czy istotnie stał się pasjonatem kolarstwa?
Zawodnicy
dystansu Mini mieli do pokonania jedną rundę o długości 33
kilometrów. Najszybciej
z wymagającą trasą poradził sobie Damian
Ciba, który wpadł na
metę z czasem 01:09:59.
„Trasa faktycznie była trudna, ale znam ją bardzo dobrze. Jest
kilka sztywnych podjazdów, ale poza tym jest szybko. Startowałem z
trzeciego sektora, więc goniłem tych z przodu. Współpracowaliśmy
z uczestnikami Grand Fondo (99 km), więc jechało się świetnie.
Lubię taką słoneczna pogodę, a na trasie było dziś wszystko,
trochę błota też się znalazło” – mówił na mecie zwycięzca.
Mój
szkolny kolega Marek Pach-Rudnicki, z numerem startowym 1582,
ruszył na trasę o dystansie Mini czyli 33 km. Przejechał obok
mnie, jak stojąc na... pustaku, startującym rowerzystom robiłem
zdjęcia. Wspomnę, że drugi czas na dystansie Mini uzyskał Hubert
Labuda (Klub Kolarski Lew Lębork), a trzeci Bartosz Bejm
(Bejm Team). Wszyscy trzej zawodnicy triumfowali w swoich kategoriach
wiekowych. Wśród pań triumfowała Aleksandra Zabrocka z
czasem 01:19:12. Drugi rezultat uzyskała Marzena Janczarska
(Gdańsk), a trzeci Katarzyna Grochowska (GK STG).
Na
mecie naczekałem się na mego szkolnego kolegę ponad dwie godziny.
Wjechał wraz z zawodnikiem o numerze startowym 1520.
Przyznam
szczerze, że nie od razu Marka rozpoznałem, bo zamaskowany w
ciemnych okularach mignął mi tylko przed oczyma. Dopiero jak on
mnie dostrzegł i zawołał po imieniu, to upewniłem się po głosie,
że to jest Marek Pach-Rudnicki.
Wyglądał
na bardzo zmęczonego, ale i uradowanego, że szczęśliwie cały
dojechał na metę. Zdążył mi tylko słownie zasygnalizować, że
w naszym kierunku podąża jego żona Jagoda.
Z
pewnością nawet nie zauważyli, że utrwaliłem moment, jak
pocałunkiem żona Jagoda składa gratulacje swojemu mężowi
Markowi.
Żona
Jagoda towarzyszyła swemu mężowi Markowi w drodze do
miejsca przeznaczonego na regeneracyjny posiłek.
Troskliwa
żona Jagoda zauważyła, że jej mąż Marek jest cały
spocony i dla otarcia choćby twarzy podała mu chusteczki
higieniczne. W mojej ocenie to jest wielki skandal, że w gdańskiej
edycji tej kolarskiej imprezy nie ma pryszniców lub umywalek.
Zawodnicy przyjeżdżają rowerami na metę umorusani od błota i
tacy później muszą wracać do swoich domów odległych nawet o
setki kilometrów.
Chusteczki
higieniczne trochę pomogły. Podpowiem organizatorom, że Maraton
Gdański potrafi zabezpieczyć w Amber Expo na mecie kontenerowe
prysznice dla biegaczy.
Po
konsumpcji makaronu zrobionego po włosku, Marek otrzymał
SMS-em swoje wyniki. Uzyskał czas na 33 km trasie Mini 2 godziny i
45 sekund. Przyznał, że było tak ciężko, że kilka razy musiał
rower prowadzić, a raz nawet koziołkował i zgubił licznik
rowerowy.
Mój
szkolny kolega na 33 km leśnej trasie pokonał 530 podjazdów i zjazdów. Zajął ogólnie
290 miejsce, 15 w kategorii 60 plus. Czy jednak nie powinien być
podział wiekowy co pięć lat, a nie co dziesięć? Z własnego
urządzenia pomiarowego Marek odczytał: średnia prędkość
- to 16,3 km/godz. Tętno 151 uderzeń na minutę. Ilość spalonych
kalorii 1150. Potrzebuje 58 godzin odpoczynku na pełną regenerację.
Zenon
Smal, konkurent wiekowy Marka był 14 w kategorii 60 plus.
Takie rowerowe wyścigi, to taka wzajemna rywalizacja. Marek
Pach-Rudnicki zapisał się na tegoroczny cykl sześciu wyścigów, dokonując
wpłaty 300 zł. W Krakowie (12.05) na 400 startujących zajął
miejsce 300 i był 11 w swojej kategorii wiekowej 60 plus. Lepiej mu
poszło w Warszawie (19.05) bo na 151 w Mini był 10 w 60 plus. Teraz
w sobotę 16 czerwca 2018 wybiera się do Trąbek Wielkich, 15
września do Katowic i na koniec cyklu 29 września do Kwidzyna.
Życzę wytrwałości i powodzenia!
Bardzo fajna relacja z wyścigu i ciesze się że są taki blogi.
OdpowiedzUsuń