Podczas
popołudniowego, piątkowego (11 maja 2018) szczytu komunikacyjnego,
spadło w Gdańsku tyle deszczu w ciągu około pół godziny, ile
wynosi majowa średnia miesięczna z ostatnich 10 lat, tj. 50-60 mm.
Na
ulicy Leszczyńskich na gdańskiej Zaspie, studzienki nie nadążały
odbierać deszczowej wody i uzbierało się jej po samochodowe ośki.
Wielu
kierowców wpadło na „genialny” pomysł, aby ominąć kałużę,
jechali po chodniku nie zważając na przechodniów.
Nawet
mewa, która przysiadła na parkingowej lampie dziwiła się, że
kierowcy jadą po chodniku.
Niektórzy
kierowcy byli na tyle odważni i przebojowi, że swoimi pojazdami
wjeżdżali w głęboką kałużę.
Nawet
rowerzyści mieli problem z pokonaniem kałuży oraz chodnika
zajętego przez samochody.
Rowerzyści
musieli się wycofać, bo nie chcieli ryzykować upadkiem podczas
pokonywania chodnika zalanego wodą deszczową.
Niektórzy
piesi też musieli uciekać z chodnika, po którym przejeżdżały
samochody. Tylko niewielu kierowców postanowiło zawrócić, przez co też tworzyli dodatkowy zator.
Miałem
ubaw obserwując to wszystko z okna mieszkania na siódmym piętrze,
jak to na przeciw siebie jechały samochody po wąskim chodniku.
Zgadnijcie Czytelnicy, jak to się skończyło?
Podczas
pokonywania kałuży głębokiej po ośki, jednemu z kierowców zalał
się silnik samochodu i musiał być holowany. I chyba dlatego ci
najbardziej niecierpliwi postanowili jechać dalej do przodu z
wykorzystaniem chodnika.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń