niedziela, 8 stycznia 2017

Wyborne jedzenie i znakomita atmosfera (cz 2)

Jeśli mimo nagłego ataku zimy 5 stycznia 2017, w Atom Club Stadion Energa Gdańsk zgromadziło się około 140 smakoszy dobrego jedzenia, którym dogadzało aż 14 kulinarnych specjalistów, musiała to być znakomita impreza. Była to wykwintna kolacja, z której dochód został przekazany dla Fundacji Kawałek Nieba z Rumi, celem dofinansowania posiłków dla dzieci z najuboższych rodzin.
Na wejściu nadchodzących z opóźnieniem gości, Finger Food przygotował szef kuchni ze Stadionu Energa - Tomasz Pytaszyński. Częstują się od prawej - sponsorka imprezy Zosia Zienkiewicz Ogrodnictwo Lawenda w Gdańsku Oruni, Andrzej Wendt i partnerująca mu Aleksandra Duda, oboje z firmy Invest Fitness. Od trzech lat mieszkają w Gdyni i tutaj za 1,5 roku w Nowej Marinie powstającej na Skwerze Kościuszki planują uruchomić swój kolejny salon Fitness. Częstuje gości jedna z kilku hostess Ewa Komin.
Z powodu nadmiernego opadu śniegu, przez godzinę czekano na przybycie wszystkich gości, ale ten czas pozostawiono na degustację regionalnych potraw. Właściciel Gospodarstwa „Kaszubska Koza” w Robaczkowie koło Wiela Tomasz Strubiński zachęcał do skosztowania prawdziwych serów wykonanych z koziego mleka.
Można było też się poczęstować wędzonymi rybami pochodzącymi z Gospodarstwa Rybackiego Zielenica, zajmującego się ekologiczną hodowlą pstrąga tęczowego.
Degustowano również ekologiczne przetwory i nalewki z Royal Nature Plantacja Aronii Czarnoowocowej Paweł Dziel, a także różnorodne piwa produkcji AleBrowar Gdynia.
W kolacyjnym menu znalazło się siedem dań. Do ich przygotowania, poprzez losowanie, dobrano po kilku kucharzy. To oni już sami zadecydowali, co konkretnie zostanie podane na każde danie. Tuż przed rozpoczęciem serwowania dań, pod komendą kucharza Rafała Wałęsy przeprowadzono generalną próbę, co do tego - w jakiej kolejności, kto i co będzie nakładał na talerze.
Dopiero kwadrans po godzinie 19, z uwagi na spóźnialskich gości, ruszyły pierwsze dania – amuse bouche. Bacznie przyglądał im się kierownik sali Paweł Wiercioch (na zdjęciu z lewej), pracujący w Pałacu Ciekocinko koło Łeby. To on decydował, do jakich kolejnych dużych stołów, ubrani na czarno kelnerzy będą podawać poszczególne dania.
Gościem specjalnym kolacji, który zaserwował amuse-bouche był Ernest Jagodziński (na zdjęciu z lewej) - zwycięzca wielu kulinarnych konkursów m.in. L'Art de la Cuisine Martell czy Kucharz - odkrycie roku. Od 2009 r. aktywny uczestnik programu promującego polskie mięso na rynkach zagranicznych "Meat in Europe". Zdobywca III czapek i tegorocznego tytułu "Szef Jutra 2017" - wg Przewodnika Gault&Millau.
Jego niewielkich rozmiarów danie, to gęsia wątróbka na biszkopcie bananowym z curry i ozdobnymi kleksami z wiśni. Ernest od 2012 r. jest szefem kuchni w poznańskiej Restauracji Cucina. W kuchni zakochał się już na praktykach w Hotelu Marriott, gdzie miał okazję poznać kuchnię z innej strony - inne było podejście do produktu, do ułożenia na talerzu i do obsługi gościa.
Kelnerzy podawali gościom jego danie, a on opowiadał, że pracował też w innych warszawskich restauracjach, w tym w Restauracji 99. Tamtejsi szefowie kuchni utwierdzili go w przekonaniu, że chce być kucharzem, ale jak sam twierdzi nie było to takie trudne. W całym swoim gastronomicznym życiu trafiał na wspaniałych ludzi, którzy na wielu płaszczyznach uczyli go, wspierali radą i pokazywali jak wspaniałą rzeczą jest gotowanie.
W gotowaniu – jak wyznał Ernest Jagodziński - kocha najbardziej wymyślanie nowych potraw, szukanie nowych smaków, zadowolenie i uśmiech gości. Praca ta daje mu również satysfakcję dzięki możliwości nauczania innych, młodszych i zaszczepianie w nich bakcyla, którego ktoś inny kiedyś w nim zaszczepił. To jest to co kocha, co daje mu powera do tego, żeby tworzyć i wymyślać coś nowego.
Przygotowywanie przez kucharzy i ich pomocników drugiego dania, czyli przystawki zimnej. Aby podać niemal jednocześnie 140 dań, każdy kucharz musiał dokładnie wiedzieć co ma robić.
W zakąsce zimnej wykorzystano ogórki i koperek dostarczone w ramach sponsoringu przez Zosię Zienkiewicz z Ogrodnictwa Lawenda w Gdańsku Oruni.
O przystawkę zimną zadbali Rafał Wałęsa (na zdjęciu pierwszy z lewej) i Damian Mazurowski. Rafała Wałęsę do szkoły gastronomicznej zapisali rodzice, by kontynuował rodzinną tradycję - jego Tata był cukiernikiem. Jednak dopiero pracując w Irlandii (w dwóch 5 gwiazdkowych hotelach) zrozumiał, że gotowanie to dla niego nie tylko pasja, której się oddał, ale i sztuka. Gdy wrócił do kraju, w Centrum Gdyni otworzył niewielką Restaurację Sztuczka.
Rafał Wałęsa nie skupia się na kulinariach konkretnego regionu, ale bierze z nich inspiracje. Ceniąc odkrywczość, unikalność, rozwojowość czerpie radość z klasyki. Aktualnie całą swoją energię wkłada w otwarcie nowego miejsca - sopockiej Sztuczka Bistro.
Przystawka zimna, to pstrąg podany z... twarogiem, ogórkiem, koperkiem i tartym chrzanem. Jej współtwórca, to Damian Mazurowski, który swoją przygodę z kuchnią rozpoczął jako nastolatek.Pierwszym miejscem jego pracy była Restauracja Pod Łososiem na ul. Szerokiej, gdzie spędził blisko 15 lat. Trafił tam na znakomitego szefa kuchni – Jerzego Kosidło, który nauczył go zarówno podstaw gastronomii jak i tego, w jaki sposób dbać o gości i kuchnię. Pokazał mu kuchnię starogdańską w najlepszym wydaniu.
Te 15 lat dało Damianowi Mazurowskiemu, wiele okazji do gotowania dla wyjątkowych ludzi (m.in. Papieża Jana Pawła II czy Prezydentów, Premierów) i ułatwiło mu – jak sam mówi - dalszą karierę. Kolejnym miejscem pracy Damiana był Hotel Gdańsk, który zatrzymał go na kolejne 5 lat. To tutaj nauczył się jak to jest być Szefem, ale i przede wszystkim dobrym menadżerem.
W restauracji Kubicki – gdzie pracuje do dziś - rozpoczął pracę w 2012 r, kiedy zmieniła ona właściciela i zaczęła nabierać nowego blasku. Patrząc na jego karierę nie sposób nie zauważyć, że jest “stały w uczuciach”. W restauracji tej Damian stara się utrzymać pewną tradycję, a na pewno najważniejsze dla niego jest to, aby gotować wszystko od podstaw, bez półśrodków i „chodzenia na skróty”. Bardzo ważne w jego pracy jest również to, aby wykorzystać każdy produkt do końca, niczego nie marnując.
Jak sam mówi Damian Mazurowski, jego kuchnia to przede wszystkim kuchnia tradycyjna, ale nie odrealniona od tego, co się dzieje w świecie. Stara się korzystać z produktów kuchni tradycyjnej, ale przełamując je np. nowoczesnym sposobem przyrządzania. Stara się śledzić trendy, ale ślepo im nie ulegać, bo to co teraz modne nie zawsze jest zgodne z jego filozofią. Dodaje, że tak naprawdę wyznacznikiem sukcesu kucharza nie jest ilość nagród, które otrzymuje, ale ilość gości odwiedzających jego restaurację i co najważniejsze – do niej powracających.
Podczas kolacji, której koordynatorką była Beata Abramowska, trwającej od godziny 18 do 24, czyli aż sześć godzin, podano siedem różnych dań. Przeprowadzono także licytację, m.in. o weekend z Leksusem. Szczegóły w kolejnym odcinku.
Fotorelacja: Włodzimierz Amerski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz