Od dwóch dni, a jest 16 marca, jesteśmy w Kambodży (wiza 38 dolarów) i mamy spore trudności z łącznością, stąd te opóźnienia w relacjach. Korzystamy z salonu stacji benzynowej tela, obok naszego hotelu Happy Family. Jeszcze w Wietnamie wykupiliśmy wycieczkę za 17 dolarów od osoby, podczas
naszego pobytu w miejscowości Duong Dong na wyspie Phu Quoc, Najpierw
zawieziono nas autokarem do wielkiego marketu sprzedaży… pereł. Nas facetów
zamiast perłowych świecidełek, bardziej zainteresowały wyjątkowo smukłe i
jednakowo ubrane w długie suknie sprzedawczynie.
Naszą kilkuosobową grupę, urocza
hostessa oddzielnie poinformowała na czym polega hodowla pereł. Okazało się, że
w naszej grupie jest Polak o imieniu Karol,
pochodzący z Torunia wraz z kandydatką na jego żonę 26-letnią Wietnamką o imieniu Chanel, pochodzącą z Sajgonu. Pomogli
nam w tłumaczeniu z wietnamskiego i zrozumieniu na czym polega pozyskiwanie
pereł.
Wyjątkowo dociekliwi co do
hodowlanego pozyskiwania pereł byli Wiesław
Baska i Janusz Nowak, dwaj Kociewiacy z Polski. Wykorzystując
uczynną tłumaczkę dopytywali szczegółów, tak jakby zamierzali uruchomić taką
hodowlę pereł, tylko gdzie, chyba nie w Polsce. Chociaż kto go wie, Polak wszystko potrafi.
Zadaszony budynek sprzedaży
pereł był dość pokaźnych rozmiarów. Potencjalnych nabywców świecidełek obsługiwało kilkadziesiąt
jednakowo ubranych sprzedawczyń.
Moją uwagę zwróciła młoda
Wietnamka w słomkowym kapelusiku, zainteresowana kupnem perłowych klipsów.
Kociewiak Wiesław Baska raptem wpadł na pomysł,
aby kupić sobie breloczek z perłą. Spytałem go, w jakim celu? Odparł, że do samochodowych kluczyków. Zaczął szukać breloczka z perłą po całym sklepie na własną
rękę (widać go na drugim planie).
Większość kupujących perłowe
świecidełka, to młode Wietnamki, które podobnie jak my też zostały przywiezione
w ramach autokarowej wycieczki. Nad sprzedawczyniami pieczę sprawował wysoki
wzrostem „białas”, wyglądający mi na Holendra.
Przy zakupie perłowego cacka,
w rodzinach wietnamskich, co do ostatecznej decyzji głos zabierali też najstarsi
z rodu.
Do poszukiwań breloczka z
perłą dla Wieśka Baski włączył się Janusz Nowak, drugi z Kociewiaków.
Przy sprzedawczyniach można
było się przejrzeć w podręcznym lusterku. Byłem zdziwiony tym, że w takim
sklepie z licznymi perłami mogłem swobodnie robić zdjęcia.
Na oddzielnym stoisku
znajdującym się tuż przy głównym wejściu do obszernego sklepu, można było nabyć
większego rozmiaru wyroby z perłowej biżuterii.
Wszystkie sprzedawczynie były
w pełnym pogotowiu, aby doradzić potencjalnym klientom co mają kupić.
Zbliżał się czas naszej dalszej
autokarowej jazdy, a Janusz Nowak
raptem doznał olśnienia, że on nie może zmarnować takiej nadarzającej się
okazji i też musi kupić jakieś perłowe świecidełka.
Ekspedientka na kalkulatorze
zaczęła Januszowi Nowakowi
przeliczać cenę z wietnamskich dongów na amerykańskie dolary. Jakiej dokonał on transakcji, w to już nie
wnikałem... (dcn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz