piątek, 16 marca 2018

Indochiny 2018 (odcinek 11)


Od dwóch dni, a jest 16 marca,  jesteśmy w Kambodży (wiza 38 dolarów) i mamy spore trudności z łącznością, stąd te opóźnienia w relacjach. Korzystamy z salonu stacji benzynowej tela, obok naszego hotelu Happy Family. Jeszcze w Wietnamie wykupiliśmy wycieczkę za 17 dolarów od osoby, podczas naszego pobytu w miejscowości Duong Dong na wyspie Phu Quoc, Najpierw zawieziono nas autokarem do wielkiego marketu sprzedaży… pereł. Nas facetów zamiast perłowych świecidełek, bardziej zainteresowały wyjątkowo smukłe i jednakowo ubrane w długie suknie sprzedawczynie.
Naszą kilkuosobową grupę, urocza hostessa oddzielnie poinformowała na czym polega hodowla pereł. Okazało się, że w naszej grupie jest Polak o imieniu Karol, pochodzący z Torunia wraz z kandydatką na jego żonę 26-letnią Wietnamką o imieniu Chanel, pochodzącą z Sajgonu. Pomogli nam w tłumaczeniu z wietnamskiego i zrozumieniu na czym polega pozyskiwanie pereł.
Wyjątkowo dociekliwi co do hodowlanego pozyskiwania pereł byli Wiesław Baska i Janusz Nowak, dwaj Kociewiacy z Polski. Wykorzystując uczynną tłumaczkę dopytywali szczegółów, tak jakby zamierzali uruchomić taką hodowlę pereł, tylko gdzie, chyba nie w Polsce. Chociaż kto go wie, Polak wszystko potrafi.   
Zadaszony budynek sprzedaży pereł był dość pokaźnych rozmiarów. Potencjalnych nabywców świecidełek obsługiwało kilkadziesiąt jednakowo ubranych sprzedawczyń.
Moją uwagę zwróciła młoda Wietnamka w słomkowym kapelusiku, zainteresowana kupnem perłowych klipsów.
Kociewiak Wiesław Baska raptem wpadł na pomysł, aby kupić sobie breloczek z perłą. Spytałem go, w jakim celu? Odparł, że do samochodowych kluczyków. Zaczął szukać breloczka z perłą po całym sklepie na własną rękę (widać go na drugim planie).
Większość kupujących perłowe świecidełka, to młode Wietnamki, które podobnie jak my też zostały przywiezione w ramach autokarowej wycieczki. Nad sprzedawczyniami pieczę sprawował wysoki wzrostem „białas”, wyglądający mi na Holendra.
Przy zakupie perłowego cacka, w rodzinach wietnamskich, co do ostatecznej decyzji głos zabierali też najstarsi z rodu.
Do poszukiwań breloczka z perłą dla Wieśka Baski włączył się Janusz Nowak, drugi z Kociewiaków.
Przy sprzedawczyniach można było się przejrzeć w podręcznym lusterku. Byłem zdziwiony tym, że w takim sklepie z licznymi perłami mogłem swobodnie robić zdjęcia.
Na oddzielnym stoisku znajdującym się tuż przy głównym wejściu do obszernego sklepu, można było nabyć większego rozmiaru wyroby z perłowej biżuterii.
Wszystkie sprzedawczynie były w pełnym pogotowiu, aby doradzić potencjalnym klientom co mają kupić.
Zbliżał się czas naszej dalszej autokarowej jazdy, a Janusz Nowak raptem doznał olśnienia, że on nie może zmarnować takiej nadarzającej się okazji i też musi kupić jakieś perłowe świecidełka.
Ekspedientka na kalkulatorze zaczęła Januszowi Nowakowi przeliczać cenę z wietnamskich dongów na amerykańskie dolary. Jakiej dokonał on transakcji, w to już nie wnikałem... (dcn.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz