Po wylądowaniu po 12
godzinach lotu wielkim boeningiem KLM na lotnisku w Kuala-Lumpur w Malezji, na
jednej z dużych tablic szukaliśmy kolejnego, trzeciego naszego połączenia do Ho-hi-minh
w Wietnamie.
Lotnisko w
Kuala-Lumpur zrobiło na nas ogromne wrażenie. Zostało zaprojektowane bardziej
przyjaźnie dla podróżnych w porównaniu do równie ogromnego lotniska w
Amsterdamie. Nasze polskie porciki lotnicze, nawet ten warszawski, w porównaniu
do tych dwóch dalekowschodnich, to ubogie kopciuszki. Odprawa biletowa u
sympatycznych pań lotniczego personelu poszła nam błyskawicznie.
Mając 1,5 godziny
czasu do odlotu skorzystaliśmy z toalety, która wewnątrz była upodobniona do
dużego akwarium.
Jeszcze raz
upewniliśmy się na dużej tablicy informacyjnej z jakiego terminalu odlatuje
nasz samolot do Ho-hi-minh w Wietnamie. Do wyznaczonego terminalu H-4
dojechaliśmy specjalną koleją szynową.
Podczas odprawy
zakwestionowano nam małe buteleczki z wodą, które opróżniliśmy na miejscu. Po
zjechaniu ruchomymi schodami do poczekalni, za szybą ukazał się nasz samolot linii
malezyjskich szykowany do naszej podróży.
W dobrze
klimatyzowanej poczekalni oczekiwaliśmy na nasz odlot. Obok nas siedzieli
turyści z Czech, których od razu rozszyfrowaliśmy po ich charakterystycznym
języku.
W samolocie linii
malezyjskiej zachwyciły nas swoją urodą stewardessy. Miały na sobie długie
suknie zielonawego koloru w kwiatki.
Podobało nam się to,
że na ekranach fotelowych, każdy z pasażerów mógł się zapoznać z instrukcją
bezpieczeństwa.
Urokliwe stewardesy
nie stawiały oporu jak robiłem im zdjęcia.
Mimo, że nasz trzeci
lot trwał tylko dwie godziny, zostaliśmy poczęstowani ciepłym posiłkiem. Zamiast
kurczaka w trójkę wybraliśmy rybę z ryżem i znakomitym w smaku sosem.
Druga równie urokliwa
stewardessa rozdawała pasażerom różne do wyboru napoje.
Jadąc z lotniska
taksówką za 10 dolarów do hotelu Quy Hung, po drodze mijaliśmy tysiące osób na
skuterach. Jest ich tutaj w 12-milionowym Sajgonie chyba więcej niż w Polsce
rowerów. O tym napiszę oddzielnie.
Mimo późnawej pory
około godziny 20 tutejszego czasu, o 6 godzin wstecznej różnicy do Polski, na
zewnątrz było 33 st. C. Obok naszego hotelu ludzie na chodnikach w grupach spożywali kolacje. (dcn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz