Jest poniedziałek 26 marca - 56 urodziny Wiesława Baski mieszkańca
Starogardu Gdańskiego, obchodzone w Kambodży w mieście Kampong Cham w hotelu
Moon River znajdującym się tuż przy samej rzece Mekong. Był balsamiczny w
ustach Alexand Specjal Whisky i zrobiona własnoręcznie sałatka z… pomidorów i
cebuli. Będzie jeszcze jubileuszowa kolacja...
Nieco się cofnijmy w naszych
relacjach. Sorry, nie są one na bieżąco, bo jest tego bardzo dużo i trudności z internetem. Była sobota
17 marca, nasza wykupiona po 13 dolarów wycieczka w góry słoniowe. Jedząc
śniadanie w tej samej co dzień wcześniej przydrożnej jadłodajni byliśmy
świadkami, jak każdego poranka już rytualnie, w tym przypadku trzej młodzi
buddyści obchodzą sklepy i punkty gastronomiczne, modląc się wspólnie z
właścicielami i prosząc o finansowe lub żywnościowe wsparcie.
Ruszyliśmy o godz. 9 małym autobusem
załadowanym jak konserwa szprotkami. Kilkanaście osób narodowości: australijskiej,
belgijskiej, brytyjskiej, chińskiej, fińskiej, holenderskiej, indyjskiej, irlandzkiej,
kanadyjskiej i polskiej. Taka
wycieczka w góry, to w naszej ocenie taka prywatna lokalna inicjatywa.
Przewodnik posiadający własny autobusik, władający językiem angielskim, ładnie
opowiadający i wciągający międzynarodową grupę w słuchanie tego co mówi. Na
posiłek serwował ryż z ziołami ugotowany prze jego żonę. Wziął ze sobą 5-letniego syna,
który co chwila wymiotował, bo droga pod góry była kręta.
Jedno z ciekawszych miejsc
postojowych. Nasza grupa wycieczkowa na tle wybudowanego z ociosanych kamieni
kościoła przez kolonistów Francuzów w połowie XIX wieku. Szkoda,
że obiekt sakralny, to obecnie ruiny.
Ścieżka za kościołem
prowadziła na spore wzniesienie i taras z którego rozpościerał się wspaniały
widok na obszerną rzeczną dolinę. Chciało by się nad nią polatać balonem. Zobaczyłem
Wiesława Baskę rozłożonego plecami na
dużym kamieniu tuż nad przepaścią. Delektował się cudownym krajobrazem. Obok
niego przysiadła ryzykując spadnięciem w przepaść urocza Chinka z Makao i
poprosiła najtęższą z grupy Australijkę, aby jej zrobiła zdjęcia. Przyznam, że
na takie babskie ryzykanctwo nie mogłem spokojnie patrzeć. Dlatego, bo inne
uczestniczki wycieczki też wiele ryzykowały, aby zrobić sobie efektowne zdjęcia.
Ale także Wiesiek gdyby przysnął i się na bok obrócił, to też by spadł w
przepaść.
Poprzez góry słoniowe co rusz
przechodziły chmury. Siedząc na kamieniach też na skraju, mgłą podobnej do tej w
Zakopanem na Gubałówce upajali się Wiesiek Baska i Janusz Nowak.
Ja w tym czasie wolałem obfotografować
stojące obok w rządku święte pozłacane figurki. Byliśmy w górach słoniowych
na wysokości 1080 m npm, było 20 st. C, lekki wiaterek, wreszcie duża ulga od
codziennych upałów. Nawet deszczyk
zakropił.
Mój wzrok przyciągnęły różne
kolory roślin używanych do religijnych obrzędów. Jako fotograf kolorysta miałem
na co popatrzeć.
Po wycieczce w góry słoniowe
nastąpiła dwugodzinna przerwa na posiłek we własnym zakresie, Poszliśmy do
centrum Kampotu okupowanego głównie przez ‘Białasów”. W jednej z licznych
restauracji z dietetykiem Wieśkiem Baską
zamówiliśmy po sałatce bardzo ostrej z chili. Ostrość łagodził zwykły świeży
ogórek. Koszt sałatki po 1,25 dolara
i kawa za 1 dolara. Wiesiek kupił obok w sklepie białe bułki i dało się jakoś te ostre danie
zjeść.
Nasza doborowa trójka, idąc w
stronę przystani na czekający nas rejs statkiem po rzece, kupiła jednakowe
koszule z krótkim rękawkiem po 5 dolarów. Sprzedawczyni nic nie chciała z ceny
spuścić, ale zrobiła nam wspólne zdjęcie. Wyglądamy w tych jednakowych koszulach
i kapeluszach jak… Inspiracją do
dokonania tego zakupu było rozerwanie się wzdłuż na plecach mojej tureckiej koszulki
czerwonej, tej do której ja i Ewa z Radia Gdynia mieliśmy wielki sentyment. Ewa
wiozę ją do artystycznego zszycia… (dcn.)
Cześć Włodku super przygoda Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i podróży
OdpowiedzUsuń