Odpoczywanie w słońcu na plaży południowej był
ostatnim punktem wykupionej wycieczki za 17 dolarów od osoby, podczas naszego
pobytu w miejscowości Duong Dong na wietnamskiej wyspie Phu Quoc. Jazda na
bananie, na spadochronie oraz skuterem wodnym, to największe atrakcje tej tak
zachwalanej plaży wietnamskiej.
Można było zobaczyć
przedstawicielki różnych narodowości na plaży południowej wietnamskiej wyspy
Phu Quoc.
Po wejściu na osławioną plażę
południową, najpierw skierowaliśmy się na lewo. Naszym oczom ukazał się
podmywany falami budynek restauracji. Osłaniały go rozstawione worki z
piaskiem.
Plażową atrakcję stanowiła
też huśtawka Widząc nasze
zainteresowanie, zaczęła się na niej huśtać jakaś odważna Rosjanka, którą rozpoznaliśmy
po języku nauczanym nas już od szkoły podstawowej.
Tego dnia wyjątkowo odporny
na kobiety był Janusz Nowak i wszystko
robił, abym go nie uwiecznił z dwiema młodymi dziewczętami idącymi brzegiem plaży.
Naszym oczom ukazał się
napis, że pobyt na plaży płatnej kosztuje 150 tys. dongów, tj. około 6,5
dolarów. Oczywiście taki napis zbagatelizowaliśmy i poszliśmy jeszcze dalej na
lewo od wejścia głównego.
I bardzo dobrze uczyniliśmy,
bo na pochylonym nad brzegiem drzewie, młodzi ludzie robili sobie pozowane
zdjęcia z użyciem też innej plażowej huśtawki. Za plażą płatną na brzegu walały
się sterty śmieci. Ten widok obrzydził nam uroki tej osławionej plaży o miałkim
piasku jak mąka.
Idąc z kolei w prawą stronę
od wejścia głównego na plażę południową, też były zamontowane huśtawki do
których nawet ustawiali się chętni zrobieni sobie pamiątkowych zdjęć. U nas na
plażach w Brzeźnie, Jelitkowie lub Sopocie montaż takich huśtawek raczej nie
wchodzi w rachubę.
W tej części plaży południowej,
brzegiem chodziła kobieta sprzedająca regionalne owoce, w tym i ananasy. Na
drugim planie widać, jak grupa młodych Wietnamczyków na plaży rozbiła sobie namiot
i w nim miała schowane swoje osobiste rzeczy.
Kobieta chodząca wzdłuż plaży
miała spore obciążenie oferowanymi do kupna owocami, ale obniżyć ceny za
ananasy nie chciała.
Jeden z naszej trójki polskich
podróżników Janusz Nowak po takim
relaksującym spacerze po plaży zmienił nastawienie co do kobiet, bo – co widać
na zdjęciu – bardziej zainteresowany był kupującą owoce dziewczyną niż oferowanymi
ananasami.
Grupka młodych Szwedów,
których można rozpoznać po ich charakterystycznym języku, grała w jakąś grę
plażową trudną dla nas do zrozumienia. Nawet oni sami mieli kłopoty z jej zinterpretowaniem,
a co dopiero my.
Któryś z plażowiczów znalazł
na plaży rozgwiazdę, której Janusz Nowak
zrobił zdjęcia, bo po powrocie z tej podróży na Kociewie do Polski planuje napisać
książkę i zorganizować wystawę fotograficzną. Podobnie jak to uczynił po półtoramiesięcznej
wyprawie do Ekwadoru sprzed dwóch lat.
Wracając z relaksującej
całodniowej wycieczki na plażę południową, przy drodze do naszego pensjonatu o
nazwie Gecko House, zauważyliśmy energetyczne liczniki przyczepione wysoko na
słupie. Tutaj w Wietnamie wszystkie przewody są prowadzone górą, co bardzo
szpeci otoczenie. (dcn.)
PS. Wszyscy znajomi „Królika”,
weźcie to pod uwagę, że my tutaj w Azji Południowo Wschodniej wszystko robimy o
6 godzin szybciej niż Wy. Jeśli u Was jest godzina 18, to u nas jest 24 i my
już śpimy. Ukrop całodobowy w granicach 35-40 st. C zwala nas „białasów” z nóg.
Wasze telefony po godzinie 18 wybudzają nas ze snu i później cały dzień mamy w
plecy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz