Mam
nadzieję, że zdążę z odcinkowymi relacjami na swym blogu z
naszej półtoramiesięcznej wyprawy do Ekwadoru przed wydaniem
książki o tej podróży. To dzieło Janusza Nowaka z Kociewia ma
trzy propozycje co do strony okładkowej. Wewnątrz zawiera 250 zdjęć
głównie mego autorstwa, tematycznie rozmieszczonych na 280
stronach.
W
moich relacjach doszedłem do ostatniego dnia pobytu w Quito,
liczącym około 1,7 mln mieszkańców. Z rana jeszcze zdążyliśmy zwiedzić
pobliską katedrę przystrajaną do zbliżających się świąt
wielkanocnych.
W
pobliżu katedry w cieniu przed palącym słońcem, ze swoim całym
dobytkiem odpoczywał wyglądający na bezdomnego mężczyzna.
Takie widoki w Ekwadorze nie są odosobnione.
W
pobliżu miejskiego parku, na tle dużego napisu, na koniec naszego pobytu w Quito, zrobiliśmy sobie
pamiątkowe zdjęcia.
W
Ekwadorze był czwartek 24 marca 2016 i na godzinę 13.00 zamówiliśmy
i już wcześniej opłaciliśmy w hotelowej recepcji taksówkę za 25
dolarów. W drodze na lotnisko przez okno taksówki zrobiłem zdjęcie
ogromnych flag ekwadorskich. Po 40 minutach jazdy z naszymi bagażami
dotarliśmy do celu.
Tereny
wokół lotniska w Quito są w miarę przestronne. Byliśmy tym nieco
zdziwieni, że od miejsca gdzie nas wysadził taksówkarz, do punktu
odprawy dzieliła nas odległość zaledwie 40 metrów. Mimo tego
wziąłem wózek, aby przewieść nasze ciężkie plecaki.
Na
tablicy odlotów widniał napis KLM 751 Amsterdam godzina 17,35.
Nauczeni nerwowym doświadczeniem przy wylocie z Europy, gdzie ledwie
co zdążyliśmy na odprawę, tym razem mieliśmy aż trzy godzinny
zapas.
Mając
trzy godziny oczekiwania do odlotu, był czas na zrobienie sobie po
odprawie zdjęć z flagami ekwadorskimi.
Tym
wielkim samolotem linii holenderskich KLM powracaliśmy nad Oceanem Atlantyckim z kontynentu Ameryki Południowej do Europy.
Nasz
powrót z Ekwadoru do Amsterdamu był o dwie godziny dłuższy, niż
przylot do Quito. A to z tego względu – jak się okazało -
ponieważ nasz samolot miał międzylądowanie w Guayaquil, gdzie
wszyscy musieliśmy opuścić samolot. Ba, przy wejściu do dworca przeszliśmy też ponowną kontrolę,
łącznie ze zdejmowaniem butów.
Po
ponad godzinnym oczekiwaniu i jeszcze jednej kontroli osobistej, rękawem
weszliśmy na pokład tego samego samolotu. Po skompletowaniu w
większości nowych pasażerów w Guayaquil, ponownie
wystartowaliśmy, tym razem obierając nocny kurs na Europę.
Tekst
i zdjęcia: Włodzimierz Amerski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz