W
ostatnim odcinku z naszego półtoramiesięcznego pobytu w
Ekwadorze, w okresie od 15 lutego do 24 marca 2016 roku, kontynuuję
chronologiczny opis różnych sytuacji i osób, które w podzięce
otrzymały ode mnie po długopisie. Te gadżety otrzymałem od Anny
Zbierskiej z Biura Promocji Urzędu Miasta Gdańska, za co jej bardzo
serdecznie dziękuję. Ot tak na wszelki wypadek wziąłem je ze sobą
w podróż i okazały się bardzo przydatne.
Już
zmierzchało, kiedy po 5-godzinnym zagubieniu się w parku narodowym
w Cajas na wysokości ponad 3 tys. m npm, naszym oczom ukazał się
niezmiernie wyczerpany Janusz
Nowak. To
był najbardziej stresujący dla nas dzień w Ekwadorze, bo już
zmierzchało, a brakowało jednego z naszej trójki.
Dwa
długopisy za zwolnienie dwóch miejsc w liniowym autobusie otrzymało
ode mnie dwóch nieznanych mi mężczyzn. Dostrzegli oni, że po
5-godzinnym zagubieniu się w parku narodowym w Cajas na wysokości
ponad 3 tys. m npm, Kociewiak Janusz
Nowak,
ledwie co trzyma się na nogach. Jeszcze trochę, to by zasłabł i
padł. Dobrze, że miałem w butelce trochę pitnej wody. No i ci
dwaj mężczyźni zwolnili nam dwa siedzące miejsca. Jakże piękny
gest.
Uznaliśmy,
że dobrą reklamą jest pozostawianie gdańskich długopisów w
punktach informacji turystycznej. Tak uczyniliśmy w Cuenca, gdzie w
pobliżu naszego hotelu poinformowano nas gdzie znajdują się budki
telefoniczne.
W
centrum Cuenci z trudem odszukaliśmy kolejny punkt informacji
turystycznej, w którym urocza Fabiola
poinformowała
nas na
jaką mamy się udać wycieczkę.
Brakowało
nam mapy Cuenci i wyjątkowo dostaliśmy takową od kobiety
uwiecznionej na powyższym zdjęciu. Za co, wiadomo za...
W
Cuenca, przypadkowy tubylec na ogromnym dworcu autobusowym
doprowadził nas schodami ruchomymi aż na trzecie piętro, do
przystanku z którego odjeżdżał nasz autobus. Ledwie co ułożyliśmy
plecaki do bagażnika i autobus odjechał. Naszemu dworcowemu
pilotowi w podzięce zdążyłem tylko wręczyć długopis.
Najzabawniej
było w
punkcie informacji turystycznej w Loja. Jakże urocza Suzana
przy
otrzymywaniu gdańskiego długopisu usłyszała ode mnie piosenkę o
sobie. Udało mi się zanucić Suzanę autorstwa Chrisa
de Burgha,
irlandzkiego piosenkarza i kompozytora urodzonego w 1948 roku w
Buenos Aires.
Warto było się wokalnie popisać, bo w rewanżu dostaliśmy od Suzany po oryginalnym długopisie.
Warto było się wokalnie popisać, bo w rewanżu dostaliśmy od Suzany po oryginalnym długopisie.
Kapitan
żaglowca w Guaguail dostał długopis i gdańskie znaczki, za
znajomość naszych flagowych fregat z udziału w operacjach żagiel.
Co nas zaskoczyło, że znał też dwóch naszych wspaniałych
komendantów śp. Leszka
Wiktorowicza
i niedawno zmarłego Tadeusza
Olechnowicza,
dowódców Daru Pomorza i Daru Młodzieży. Tego drugiego
Olechnowicza, ja również doskonale znałem, bo był moim sąsiadem,
gdy przez sporo lat mieszkaliśmy w budynku przy ulicy Sobótki 8 w Gdańsku
Wrzeszczu.
W
Guaguail skorzystaliśmy z rejsu po rzecze zmieniającej swój bieg
płynięcia. Właścicielka pirackiego kutra – jak nam wyznała -
do emerytury dorabiała pracując w Stanach Zjednoczonych. Gdy
usłyszała o turystycznych walorach naszego kraju z którego
jesteśmy, poważnie zapytała nas, czy obowiązują wizy z Ekwadoru
do Polski? Oprócz długopisu otrzymała też mapki Gdańska i
Polski.
Flokers,
recepcjonistka
Hotelu Iris w Guayaguil dała nam po 6 dolarowej zniżce i za każdą
dobę zapłaciliśmy po 12,5 dol od osoby. Otrzymała na pamiątkę
długopis.
Po
długopisie i znaczkach z herbami Gdańska i Sopotu otrzymali od nas
dwaj marynarze ze zbiornikowca Mont Everest, który dostarczył z USA
do Ekwadoru 32 tys. ton paliwa. Stali na redzie w Salinas i czekali
na rozładunek Krzysztof
Alksnin
(chiev inżynier) z Krakowa i Łukasz
Kurago
(elektryk) z Gorzowa. Zjedli wraz z nami kolacje w naszej hotelowej
restauracji. Obaj – jak nam powiedzieli - mają po dwoje dzieci
(parki) i bardzo za nimi tęsknią. Życzyliśmy sobie wzajemnie
rodzinnych świąt wielkanocnych.
Reguel
i Terga
dwoje ankieterów turystycznych z Uniwersytetu w Merpedos, podczas
naszego pobytu w miejscowości Canoe nad Oceanem Spokojnym,
przeprowadzili z nami ankietową rozmowę. Cieszyli się z
otrzymanych znaczków i długopisów.
Ładna
dziewczyna o imieniu Luna
z Wielkiej Brytanii (na powyższym zdjęciu) i Hana
z USA, recepcjonistki w Hostelu Cocoloco w miejscowości Canoe,
otrzymały po długopisie i mapkach Polski za zrobienie doskonałego
drinka i za to, że miały - czy się szczyciły - pradziadków z
Polski.
Stewardesa
Katarzyna
(na zdjęciu powyżej), z samolotu LOT, lecącego z Amsterdamu do Warszawy, otrzymała
drobiazg za danie nam na wejściu do samolotu po szklance wody.
Stresowa odprawa bardzo nas wysuszyła. Jej koleżanka Patrycja
też dostała gadżet za przygotowanie nam gaszącej pragnienie
herbaty z cytryną, no i ciasteczkami. Obie są mieszkankami
Warszawy.
Na
koniec moich 29 relacji przypomnę, że mieszkaliśmy i przebywaliśmy
kolejno w takich ekwadorskich miejscowościach, jak:
Quito, Banios, Riobamba, Puyo, Latacunga, Alausi, Cuenca, Loja,
Vilcabamba, Guayaguil, Salinas, Puerto Lopez, Manta, Monte Cristi, Portoviejo, Bahia, Canoa,
Pedernales, Santo Domingo i Quito.
P.S.
W marcu 2017 roku w Starogardzie Gdańskim, miejscu zamieszkania
przez dwóch uczestników wyprawy, odbędą się co najmniej dwie
promocje książki Janusza Marka Nowaka, pt. „Wzdłuż i wszerz
Ekwadoru”.
Publiczna promocja odbędzie się 16 marca o godz. 18 w
Bibliotece Miejskiej. Jest co czytać i oglądać, gdyż 280 stron
zostało zilustrowane 250 zdjęciami głównie mego autorstwa.
Tekst
i zdjęcia: Włodzimierz Amerski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz