piątek, 15 czerwca 2018

Paryski Roland Garros, część 1.


Pytają mnie znajomi, no jak tam było na Roland Garros w Paryżu? Odpowiadam wszystkim, że było wspaniale! Po czym dodaję, że każdy kto uprawia tenis ziemny, a zwłaszcza jego adepci, powinien naocznie z bliska zobaczyć na czym polega jeden z czterech tenisowych wielkich szlemów rozgrywany w Paryżu. Nie poczuje się jego atmosfery, tej cudownej otoczki, oglądając mecze wyłącznie przed telewizorem.
Po uprzednim kupieniu imiennych biletów wyłącznie przez internet, aby dostać się na korty Roland Garros, trzeba pokonać kilka kontroli. Mój dobry znajomy tenisista Witold Mokrzycki, z którym wybraliśmy się razem na te wielkie zawody, pierwszego dnia naszego pobytu dopytywał, jaką bramą najlepiej wejść na korty?
Tak wyglądała już na dojściu na korty pierwsza kontrola, których było aż cztery, łącznie z przeglądaniem bagażu i obmacywaniem naszych ciał. Trzeba mieć przy sobie dowód tożsamości, gdyż bilet jest imienny.
Pierwszy szokujący dla mnie widok, jak kibice masowo przemieszczali się szeroką drogą na kort centralny mieszczący ponad 15 tys. widzów.
Jest kilka wejść na poszczególne sektory kortu centralnego. Ubrane w jednakowe błękitne stroje hostessy sprawdzają, czy ma się odpowiedni bilet upoważniający na wejście do danego sektora.
Na korcie centralnym, zarówno na męskich jak i żeńskich półfinałach oraz finałach były komplety ponad 15 tys. widzów. Niektórzy z daleka robili zdjęcia tenisistom.
Bardzo podobał mi się kort centralny, wokół którego jest sporo zielonej i do tego żywej roślinności. Kort ten został zbudowany w 1928 roku i został poświęcony znanemu francuskiemu dziennikarzowi, Philippe Chatrier. W 2001 zmieniono nazwę tego kortu na aktualną – Centralny.
Na placu przed kortem centralnym był prezentowany najnowszy model sportowego peugeota. Można było nawet wsiąść do niego i zobaczyć jego wnętrze. Samochód jest tak niski, że przy wejściu zahaczało się głową o dach pojazdu.
Na terenie Roland Garros podczas rozgrywanego wielkiego tenisowego szlema, rozstawionych było kilka punktów informacyjnych.
Uwagę zwracała trójka młodych ludzi paradujących w tenisowych strojach z dawnej epoki. Można było sobie z nimi zrobić wspólne pamiątkowe zdjęcia.
Ci, którym nie udało się kupić poprzez internet biletu na jakiś istotny mecz tenisowy, mogli go oglądać na jednym z dwóch dużych telebimach. dcn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz