Pytają
mnie znajomi, no jak tam było na Roland Garros w Paryżu? Odpowiadam
wszystkim, że było wspaniale! Po czym dodaję, że każdy kto
uprawia tenis ziemny, a zwłaszcza jego adepci, powinien naocznie z
bliska zobaczyć na czym polega jeden z czterech tenisowych wielkich
szlemów rozgrywany w Paryżu. Nie poczuje się jego atmosfery, tej
cudownej otoczki, oglądając mecze wyłącznie przed telewizorem.
Po
uprzednim kupieniu imiennych biletów wyłącznie przez internet, aby
dostać się na korty Roland Garros, trzeba pokonać kilka kontroli.
Mój dobry znajomy tenisista Witold Mokrzycki, z którym wybraliśmy
się razem na te wielkie zawody, pierwszego dnia naszego pobytu dopytywał,
jaką bramą najlepiej wejść na korty?
Tak
wyglądała już na dojściu na korty pierwsza kontrola, których
było aż cztery, łącznie z przeglądaniem bagażu i obmacywaniem
naszych ciał. Trzeba mieć przy sobie dowód tożsamości, gdyż bilet jest imienny.
Pierwszy
szokujący dla mnie widok, jak kibice masowo przemieszczali się szeroką
drogą na kort centralny mieszczący ponad 15 tys. widzów.
Jest
kilka wejść na poszczególne sektory kortu centralnego. Ubrane w
jednakowe błękitne stroje hostessy sprawdzają, czy ma się
odpowiedni bilet upoważniający na wejście do danego sektora.
Na
korcie centralnym, zarówno na męskich jak i żeńskich półfinałach
oraz finałach były komplety ponad 15 tys. widzów. Niektórzy z
daleka robili zdjęcia tenisistom.
Na
placu przed kortem centralnym był prezentowany najnowszy model
sportowego peugeota. Można było nawet wsiąść do niego i zobaczyć
jego wnętrze. Samochód jest tak niski, że przy wejściu zahaczało
się głową o dach pojazdu.
Na
terenie Roland Garros podczas rozgrywanego wielkiego tenisowego
szlema, rozstawionych było kilka punktów informacyjnych.
Uwagę
zwracała trójka młodych ludzi paradujących w tenisowych strojach
z dawnej epoki. Można było sobie z nimi zrobić wspólne pamiątkowe
zdjęcia.
Ci,
którym nie udało się kupić poprzez internet biletu na jakiś
istotny mecz tenisowy, mogli go oglądać na jednym z dwóch dużych
telebimach. dcn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz