wtorek, 26 czerwca 2018

Paryski Roland Garros, część 4.

Już będąc w Paryżu na French Open 2018 zorientowaliśmy się, że – ku naszemu zaskoczeniu - jest możliwość kupienia jedynie poprzez internet biletów na któryś z dwóch półfinałów mężczyzn. Musieliśmy szybko podjąć decyzję, który półfinał wybrać, czy ten wcześniejszy Austriaka z Włochem czy ten późniejszy Hiszpana Rafaela Nadala z Argentyńczykiem del Potro. Z uwagi na słynne nazwiska, woleliśmy ten późniejszy, ale w tym samym czasie półfinałowy mecz deblowy rozgrywała Iga Świątek, jedyna Polska pozostająca jeszcze na placu boju we French Open 2018.
Zdecydowaliśmy się przyjrzeć poczynaniom Polski i poprzez internet kupiliśmy bilety na pierwszy półfinał mężczyzn rozgrywany na korcie centralnym. Skan biletów Witold Mokrzycki miał jedynie w swoim smartfonie. Na jego podstawie weszliśmy na korty Roland Garros. Po kwadransie jego smartfon całkowicie padł, chyba z powodu upałów. Gdyby padł wcześniej, nie wpuszczono by nas na korty i nasze kosztowne bilety by przepadły. Wspominam o tym, aby przestrzec innych, że trzeba się zabezpieczyć, mieć w drugim smartfonie lub wydruk biletów.
W tym wcześniejszym półfinale mężczyzn singla, imponował nam serw Włocha Marco Cecchnato, który warto wspomnieć, w ćwierćfinale po czterech setach pokonał nie byle kogo, bo Serba Novaka Djokovica 6:3, 7:6 (4), 1:6 i 7:6 (11).
Podczas pierwszego półfinału mężczyzn, który nas sporo kosztował euro, kort centralny wypełniony był do ostatniego miejsca. Wokół nas na trybunach było kilku włoskich kibiców z ich narodową flagą.
Tego dnia było bardzo gorąco i jakże przydatnym okazał się japoński wachlarz.
Gorąco było na korcie centralnym mieszczącym ponad 15 tys. widzów. Austriak Dominik Them (7) wygrał z Włochem Marco Cecchnato w trzech setach 7:5, 7:6 (10) i 6:1. Przypomnę, iż Them w ćwierćfinale pokonał Niemca Alexandra Zverewa (2) aż po pięciu setach.
Po takim meczu półfinałowym rozegranym w upale, mój współtowarzysz pobytu na French Open Witold Mokrzycki zdecydował się na porcję lodów, za które zapłacił 4 euro.
Po półfinale mężczyzn utworzyła się kolejka kibiców na półfinał debla kobiet rozgrywany obok na znacznie mniejszym, aby nie powiedzieć malutkim korcie nr 3. Dlaczego, zaraz wyjaśnię...
Otóż bardzo ważny mecz półfinałowy debla kobiet rozgrywały dwie francuski, gospodynie turnieju Julie Belgraver i Ludomilla Bencheikh (w jednakowych niebieskich strojach). Ich przeciwniczkami była (na zdjęciu biegnąca do piłki) polska tenisistka Iga Świątek (Legia Warszawa), która grała w parze deblowej z Amerykanką Caty McNally. Opisałem ten mecz oddzielnie.
W tym samym czasie był rozgrywany na korcie centralnym drugi półfinał Argentyńczyka del Potro (5) z Hiszpanem Rafaelem Nadalem (1). Oglądaliśmy ten półfinał tylko częściowo i to na dużym ekranie, bo obok na korcie nr 3, na którym byliśmy, grała przecież w debla nasza - Polka Iga Świątek.
Opisując oddzielnie ten mecz półfinałowy debla kobiet, tego zdjęcia jeszcze nie publikowałem, Waleczna i zwycięska polska tenisistka Iga Świątek, wygląda tak, jakby wykonywała jakiś skomplikowany skok w łyżwiarstwie figurowym.
Po półfinałowym meczu debla kobiet na korcie nr 3 było kilka młodocianych łowców autografów. Taka mniejsza piłka kupiona specjalnie do tych celów, to koszt 22 euro (większa 32 euro), a najnowszego modelu sportowa sukienka, którą ma na sobie ta „łowczyni”, to w zależności od rozmiaru koszt od... 45 do 90 euro.
Po wygranym 6:4 i 7:5 meczu półfinałowym debla przez naszą Igę Swiątek i Amerykankę Caty McNally z dwiema Francuzkami, zauważyliśmy, że wiele osób nie dostało biletów na drugi półfinał - Hiszpana Rafaela Nadała z Argentyńczykiem del Potro. Można było oglądać ten mecz na dużym ekranie, leżąc w leżakach rozłożonych przy korcie centralnym, pomiędzy kortami nr 1 i 3.
Na dużym ekranie widzieliśmy tylko końcówkę drugiego półfinału mężczyzn, jak Hiszpan Rafael Nadal gładko pokonał Argentyńczyka del Potro 6:4, 6:2 i 6:1.
Z tej okazji, że Iga Świątek wygrała półfinał debla, a półfinał singla z Argentyńczykiem del Potro wygrał Europejczyk Rafael Nadal, uradowany mój współtowarzysz wyprawy na French Open 2018 Witek Mokrzycki, podobnie jak i ja, przymierzył się do dużej reklamowej rakiety stojącej przy jednym ze sklepów firmowych. Tylko niektórzy, co odważniejsi pasjonaci tenisa, robili sobie takie „rakietowe” zdjęcia.
dcn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz