Już
będąc w Paryżu na French Open 2018 zorientowaliśmy się, że –
ku naszemu zaskoczeniu - jest możliwość kupienia jedynie poprzez
internet biletów na któryś z dwóch półfinałów mężczyzn.
Musieliśmy szybko podjąć decyzję, który półfinał wybrać,
czy ten wcześniejszy Austriaka z Włochem czy ten późniejszy
Hiszpana Rafaela Nadala z Argentyńczykiem del Potro. Z
uwagi na słynne nazwiska, woleliśmy ten późniejszy, ale w tym
samym czasie półfinałowy mecz deblowy rozgrywała Iga Świątek,
jedyna Polska pozostająca jeszcze na placu boju we French Open 2018.
Zdecydowaliśmy
się przyjrzeć poczynaniom Polski i poprzez internet kupiliśmy
bilety na pierwszy półfinał mężczyzn rozgrywany na korcie
centralnym. Skan biletów Witold Mokrzycki miał jedynie w
swoim smartfonie. Na jego podstawie weszliśmy na korty Roland
Garros. Po kwadransie jego smartfon całkowicie padł, chyba z powodu
upałów. Gdyby padł wcześniej, nie wpuszczono by nas na korty i
nasze kosztowne bilety by przepadły. Wspominam o tym, aby przestrzec
innych, że trzeba się zabezpieczyć, mieć w drugim smartfonie lub
wydruk biletów.
W
tym wcześniejszym półfinale mężczyzn singla, imponował nam serw
Włocha Marco Cecchnato, który warto wspomnieć, w
ćwierćfinale po czterech setach pokonał nie byle kogo, bo Serba
Novaka Djokovica 6:3, 7:6 (4), 1:6 i 7:6 (11).
Podczas
pierwszego półfinału mężczyzn, który nas sporo kosztował euro,
kort centralny wypełniony był do ostatniego miejsca. Wokół nas na
trybunach było kilku włoskich kibiców z ich narodową flagą.
Tego
dnia było bardzo gorąco i jakże przydatnym okazał się japoński
wachlarz.
Gorąco
było na korcie centralnym mieszczącym ponad 15 tys. widzów.
Austriak Dominik Them (7) wygrał z Włochem Marco
Cecchnato w trzech setach 7:5, 7:6 (10) i 6:1. Przypomnę, iż
Them w ćwierćfinale pokonał Niemca Alexandra Zverewa
(2) aż po pięciu setach.
Po
takim meczu półfinałowym rozegranym w upale, mój współtowarzysz
pobytu na French Open Witold Mokrzycki zdecydował się na
porcję lodów, za które zapłacił 4 euro.
Po
półfinale mężczyzn utworzyła się kolejka kibiców na półfinał
debla kobiet rozgrywany obok na znacznie mniejszym, aby nie
powiedzieć malutkim korcie nr 3. Dlaczego, zaraz wyjaśnię...
Otóż
bardzo ważny mecz półfinałowy debla kobiet rozgrywały dwie
francuski, gospodynie turnieju Julie
Belgraver i Ludomilla
Bencheikh (w jednakowych niebieskich strojach). Ich przeciwniczkami była (na zdjęciu biegnąca do piłki) polska tenisistka Iga
Świątek (Legia Warszawa), która grała w parze deblowej z Amerykanką
Caty McNally. Opisałem
ten mecz oddzielnie.
W
tym samym czasie był rozgrywany na korcie centralnym drugi półfinał
Argentyńczyka del Potro (5) z Hiszpanem Rafaelem Nadalem
(1). Oglądaliśmy ten półfinał tylko częściowo i to na
dużym ekranie, bo obok na korcie nr 3, na którym byliśmy, grała
przecież w debla nasza - Polka Iga Świątek.
Opisując
oddzielnie ten mecz półfinałowy debla kobiet, tego zdjęcia
jeszcze nie publikowałem, Waleczna i zwycięska polska tenisistka
Iga Świątek, wygląda tak, jakby wykonywała jakiś
skomplikowany skok w łyżwiarstwie figurowym.
Po
półfinałowym meczu debla kobiet na korcie nr 3 było kilka
młodocianych łowców autografów. Taka mniejsza piłka kupiona
specjalnie do tych celów, to koszt 22 euro (większa 32 euro), a
najnowszego modelu sportowa sukienka, którą ma na sobie ta
„łowczyni”, to w zależności od rozmiaru koszt od... 45 do 90
euro.
Po
wygranym 6:4 i 7:5 meczu półfinałowym debla przez naszą Igę
Swiątek i Amerykankę Caty McNally z dwiema Francuzkami,
zauważyliśmy, że wiele osób nie dostało biletów na drugi
półfinał - Hiszpana Rafaela Nadała z Argentyńczykiem del
Potro. Można było oglądać ten mecz na dużym ekranie, leżąc
w leżakach rozłożonych przy korcie centralnym, pomiędzy kortami
nr 1 i 3.
Na
dużym ekranie widzieliśmy tylko końcówkę drugiego półfinału
mężczyzn, jak Hiszpan Rafael Nadal gładko pokonał
Argentyńczyka del Potro 6:4, 6:2 i 6:1.
Z
tej okazji, że Iga Świątek wygrała półfinał debla, a
półfinał singla z Argentyńczykiem del Potro wygrał Europejczyk Rafael Nadal, uradowany mój współtowarzysz
wyprawy na French Open 2018 Witek Mokrzycki, podobnie jak i
ja, przymierzył się do dużej reklamowej rakiety stojącej przy
jednym ze sklepów firmowych. Tylko niektórzy, co odważniejsi
pasjonaci tenisa, robili sobie takie „rakietowe” zdjęcia.
dcn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz