Dla polskiej tenisistki 17-letniej Igi Świątek (Legia Warszawa), udział
w Roland Garros 2018, to największy sukces w jej juniorskiej karierze.
W Paryżu Iga Świątek osiągnęła półfinał singla przegrywając
z Amerykanką Caty McNally, ale
w parze z nią wygrała finałowy turniej debla. To pierwszy wielkoszlemowy tytuł
dla naszej reprezentantki zdobyty we francuskiej stolicy.
Podczas deblowego finału pierwsze
przełamanie uzyskały w trzecim gemie Yuki
Naito i Naho
Sato, jednak później do głosu doszły Polka i Amerykanka.
Wygrały one od stanu 1:2
aż pięć gemów z rzędu i pewnie zwyciężyły w pierwszym secie 6:2.
Drugi set, a właściwie
cały mecz finałowy, do złudzenia przypominał piątkowy mecz półfinałowy z parą
francuską Julie Belgraver i Ludomilla Bencheikh.
W drugim secie gra się
znacznie wyrównała.
Pierwszego gema wygrała
para polsko amerykańska.
Japonki podczas meczu rozgrywanego
na korcie numer jeden miały większą publikę, no i na trybunach widniała ich
narodowa flaga. Niestety biało czerwonej choćby jednej nie było widać, podobnie
jak i amerykańskiej.
Tak w pierwszym secie, a także
i w drugim, dobrze grała Polka z głębi kortu. Jej bekhend oburącz był bardzo
silny i skuteczny.
W drugim secie były też
piłki sporne. Musiał interweniować główny sędzia i rozstrzygać czy piłka była w
korcie, czy poza nim.
Zagrania Polki przy siatce
nie zawsze były udane. Podobnie było w półfinałowym piątkowym meczu z Francuzkami.
Japonki odpoczywające w
swoim boksie z nadzieją na wygranie drugiego seta, doprowadziły do gemowego
remisu 5:5 i istotnie miały duże szanse na doprowadzenie do remisu w setach.
Stało się to w dziesiątym
gemie za sprawą źle zagranego returnu przez Igę Świątek, tzw. „złota” piłka odbiła się od taśmy i niestety wyszła
poza kort po stronie przeciwniczek.
Sorry, ale w tym momencie,
siedząc na podwyższonych trybunach tuż nad głową Igi Świątek, zbyt głośno przekląłem mówiąc kurde fiks. Iga spojrzała w moją stronę, z
niedowierzaniem stwierdzając, że jej poczynaniom bacznie przygląda się i głośno
komentuje jej zagrania jakiś nie znany jej kibic, chyba… z Polski. Z pocieszeniem
jak zwykle przyszła jej deblowa partnerka, bardzo urokliwa Amerykanka Caty
McNally.
Ale to moje przekleństwo
kurde fiks, musiało jakoś podziałać bardziej mobilizująco, gdyż rozstawione z
"trójką" Japonki nie wykorzystały trzech break pointów, przy
doskonałej grze Świątek i McNally. Podobnie jak w półfinale z
Francuzkami, „nasze” zastosowały ten sam manewr przysiadu Igi przy siatce podczas serwów wykonywanych przez Amerykankę.
Dzięki doskonałej grze Amerykanki
z głębi kortu duet polsko amerykański objął prowadzenie w drugim secie 6:5.
W kluczowym momencie meczu,
przy serwach Igi Świątek, doszło do
wymiany piłek na nowe.
Nowymi piłkami o wiele
lepiej się grało, co pozwoliło wygrać kolejnego gema i tym samym drugiego seta
7:5.
Gratulacje od Amerykanki dla
Polki za jej udane uderzenia. Radość ze zwycięstwa meczu finałowego była
bardziej spontaniczna, ale przed obiektywem akurat stanęła mi rozradowana grupka
kibiców z polskiego boksu.
Po trwającym 72 minuty juniorskim
meczu finałowym na Roland Garros w Paryżu 2018, zwyciężczynie Polka Iga Świątek (Legia Warszawa) i Amerykanka
Caty McNally długo cieszyły się z otrzymanych nagród w postaci
posrebrzanych pater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz