środa, 14 września 2016

Posejdon ugościł gdańskich olimpijczyków

Gdańscy olimpijczycy z Rio de Janeiro otrzymali słowne, pisemne i pieniężne podziękowania od prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza za godne reprezentowanie naszego miasta. To rodzinne spotkanie śniadaniowe odbyło się w środę, 14 września 2016, w Sali Bryza hotelu Mercure Gdańsk Posejdon.

W liczącej ok. 220 reprezentantów Polski na brazylijskie igrzyska olimpijskie, byli też sportowcy reprezentujący nasze miasto. Ich udział w igrzyskach jest już wielkim sukcesem.

Udanie regaty olimpijskie w Rio w klasie 49er zakończyli Paweł Kołodziński (na powyższym zdjęciu) i jego partner z załogi Łukasz Przybytek. Polacy zajęli piąte miejsce w wyścigu medalowym i w klasyfikacji generalnej awansowali z dziesiątego na punktowane ósme miejsce.

Paweł Kołodziński jest zadowolony z 8 miejsca na igrzyskach olimpijskich w Rio. Jego żona Łucja uprawiała piłkę nożną w klubie Medyk Konin. Ona pochodzi z Mazur, ale poznali się na AWFiS Gdańsk na specjalizacji windsurfingu. Ich syn 7,5 miesięczny Krzysztof, z pewnością będzie sportowcem po rodzicach, bo wraz z nimi uczestniczy w treningach i zawodach rozgrywanych głównie na wodzie. Ba, jako 6-miesięczny bobas Krzyś nawet już płynął wraz z ojcem na optymiście i w ogóle się tego nie bał. Od piątego miesiąca życia chodzi wraz z mamą w Sopocie na niewielki basen i uczestniczy w zajęciach oswojenia się z wodą. 
- Podczas igrzysk mieliśmy dobry początek, gorsza była druga połowa naszych zmagań na wodzie. W wyścigu medalowym, wymagającym dużo żeglarskich umiejętności, zajęliśmy wysokie piąte miejsce, ostatecznie plasując się na 8 miejscu. Przyznaję, że odczuwamy spory niedosyt, ale swoja postawą udowodniliśmy, że jesteśmy zaliczani do światowej czołówki, powiedział mi Paweł.

Paweł trzymając swego syna 7,5-miesięcznego Krzysztofa na rękach podszedł do prezydenta Pawła Adamowicza, aby odebrać gratulacje za godne reprezentowanie naszego miasta w Rio. Mały Krzyś dostał piłkę od prezydenta i zachowywał się wyjątkowo spokojnie.

Prezydent Adamowicz osobiście pofatygował się do żony żeglarza Kołodzińskiego, aby wręczyć jej bukiet kwiatów. Zrobiłem im zdjęcie wraz z ich synem zapatrzonym w prezydenta Gdańska. Gdy następnie pokazałem im to zdjęcie z bliska byłem zaskoczony tym, że ich pociecha bacznie wpatrywała się w mały ekran aparatu fotograficznego i słuchała co mówi do niego jego mama. Obawiałem się, że Krzyś raptownie sięgnie ręką po aparat i mi go wytrąci z rąk. Tak bowiem czyni rówieśnik Krzysia, mój wnuk Nikolas Aleksander. Nic z tego! Krzyś z zaciekawieniem i na spokojnie swoim spojrzeniem analizował, kogo ukazuje małe zdjęcie?

Łukasz Przybytek, partner żeglarski Pawła Kołodzińskiego przybył wraz z uroczą Kamilą, która jest czirliderką w sopockim Flexie i tańczy podczas meczów w Ergo Arenie. Jej Zespół Cheerleaders Flex Sopot po raz pierwszy pokazał się publiczności sporo lat temu na meczu koszykarskim Trefla Sopot. Z roku na rok zespół stawał się coraz bardziej profesjonalny. Zorganizowano nabór do nowego składu. Przed kandydatkami postawiono wysoką poprzeczkę, której sprostały jedynie byłe zawodniczki gimnastyki artystycznej, z pierwszą lub mistrzowską klasą sportową. Dzięki wieloletnim treningom, były one doskonale przygotowane baletowo, sprawnościowo, choreograficznie i akrobatycznie, posiadały łatwość przyswajania układów, koordynację ruchową i wyczucie rytmu. Dziewczyny mają sporo osiągnięć i obecnie występują w Ergo Arena w trakcie ligowych spotkań siatkarskich Lotosu Trefla Gdańsk.

Łukasz i Kamila poznali się w ich rodzinnym Dobrzyniu nad Wisłą. Znają się już od czterech lat i jak dotychczas dobrze się pomiędzy nimi układa. Zapytałem ich, spod jakiego są znaku Zodiaku? Ona spod Wagi, a on jest Bykiem. Powiedziałem im, że to w miarę dobry dobór Zodiakalny, bo Waga jest wyważona w podejmowanych decyzjach i dba o partnerski związek. W moim życiu otoczony byłem i nadal jestem kobietami spod tego znaku. Łukasza jednak przestrzegłem, że jako Byk nie może ostentacyjnie podważać decyzji swojej życiowej partnerki. Ona bowiem uważa się za nieomylną wyrocznię. Jak jej depniesz na ambicje, to masz przegrane. Łukasz wysłuchał co im powiedziałem i po namyśle przyznał mi pełną rację.

Z żeglarzem deskowym Piotrem Myszką (na zdjęciu z lewej podczas rozmowy z redaktorem Waldemarem Gabisem) znamy się dość długo, od czasów jak przed 15 laty pracowałem na AWFiS Gdańsk. Wtedy z deskarzami jeździłem na różne zawody. Bardzo było mi go żal, jak w ostatnim wyścigu stracił brązowy medal olimpijski podczas igrzysk w Rio. Ba, byłem nawet na niego wściekły, że dał się pokonać rywalom w końcówce zawodów. 
Podczas rozmowy w hotelu Posejdon, ta złość mi przeszła. Zamiast załamanego po tej utracie brązowego medalu, jak przypuszczałem, dostrzegłem w nim zawodnika o bojowym nastawieniu. Powiedział nam dziennikarzom: - Muszę wykonać porządną robotę, aby o medal olimpijski powalczyć za cztery lata!

Piotr Myszka przyjechał na to spotkanie wraz z ciężarną żoną Zuzanną firmowym samochodem Reno Zdunek. Powiedział mi byłemu lekkoatlecie, że żeglarstwo, to nie lekkoatletyka. Przy ściganiu się na windsurfingowej desce klasy RS;X można przez o wiele dłuższy czas utrzymać dobrą kondycję fizyczną. - Dla mnie rodzina jest ogromną motywacją do sportowych osiągnięć. Dodaje mi skrzydeł. Tak się dobrze składa, że przy narodzinach mego obecnie już 7-letniego syna Antosia, zdobyłem tytuł mistrza świata. Jak urodziło nam się drugie dziecko, obecnie już 4-letnia Nela, otrzymałem nominację olimpijską na Rio. Za niespełna dwa tygodnie spodziewamy się z żoną urodzin naszego trzeciego dziecka. Będzie to dziewczynka, której już wybraliśmy imię Ida. Dlatego takie, bo w czytanych przeze mnie książkach dla mych dzieci, to imię często się przewija. Ponadto w 2015 roku Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego otrzymała Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Nasza córka o tym imieniu będzie dla mnie ogromną motywacją do podjęcia trudów, aby za cztery lata w Tokio zdobyć żeglarskiego Oskara.


Miłosz Jankowski w finale dwójki podwójnej wagi lekkiej zajął szóste miejsce. Z ochotą pozował fotoreporterom do prasowych zdjęć. 26-letni wioślarz Miłosz od ubiegłej soboty został mężem Kamili, z którą jest razem od czasów... szkoły średniej.


Mateusz Biskup też wioślarz z klubu Unia Tczew (na powyższym zdjęciu). Polska w składzie czwórki podwójnej: Mateusz Biskup, Wiktor Chabel, Dariusz Radosz, Mirosław Ziętarski, nie była faworytem do zdobycia medalu na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, ale po cichu liczyliśmy na niespodziankę w wielkim finale. Biało-czerwoni znaczną część dystansu płynęli w okolicach piątego miejsca. Zachowali jednak sporo sił na ostatnie metry i zacięcie walczyli o brązowy medal z Estonią. Polacy stracili do trzeciego miejsca niespełna półtorej sekundy. Na ostatnich metrach przegrali brązowy medal z osadą z Estonii, zajmując czwarte miejsce. Złoty medal wywalczyli bezkonkurencyjni Niemcy, którzy od początku przewodzili w tym wyścigu. Srebro trafiło natomiast do Australijczyków.


Mateusz Mika, siatkarz gdańskiego Lotosu Trefl, olimpijski ćwierćfinalista, też odebrał gratulacje od prezydenta Gdańska za godne reprezentowanie nas w Rio.

Nasz czołowy siatkarz, wielokrotny reprezentant kraju, przyszedł na spotkanie wraz ze swoją dziewczyną Katarzyną.

Katarzyna partnerka życiowa Mateusza Miki również otrzymała bukiet kolorowych kwiatów od prezydenta Gdańska. Spytałem ją także, od ilu lat znają się z Mateuszem? Po chwili namysłu odpowiedziała, że od ośmiu lat. Poznali się w miejscowości Kobiernice koło Bielska Białej, skąd oboje pochodzą. Zdziwiła się bardzo, gdy spytałem ją spod jakiego jest znaku Zodiaku? Odparła, że z maja, a więc spod znaku Byka. Stojący obok nas jej życiowy partner, na to samo pytanie powiedział, że jest z 21 stycznia, tj. spod znaku Wodnika. Podaliśmy sobie wzajemnie prawe dłonie, dla potwierdzenia zodiakalnego sojuszu, gdyż ja również jestem zodiakalnym Wodnikiem i sobie to bardzo chwalę. W mojej życiowej ocenie gorzej jest z upartym ponad miarę Bykiem, niezbyt pasującym do bujającego w chmurach, ale uwielbiającego poczucie totalnej wolności Wodnika.

Mateusz Mika podczas kuluarowej rozmowy z dziennikarzami sportowymi powiedział, że po igrzyskach w Rio miał 10 dni wolnego. Spędził je wraz ze swoją dziewczyną, wspólnie pływając kajakiem po jeziorze pod Olsztynem na Warmii. Nadal odczuwa kontuzję kolana i nie może go zbytnio obciążać. Dlatego na wznowionych treningach ustalił ze sztabem szkoleniowym, że nie będzie wykonywać podskoków przy siatce. Raczej się skupia na ćwiczeniach siłowych. Mijający sezon siatkarski zaliczył do bardzo intensywnych. Tylko do samego zakwalifikowania się na igrzyska olimpijskie musiał rozegrać aż 20 spotkań.

Na prośbę fotoreporterów do pamiątkowego zdjęcia poproszono wszystkie osoby uczestniczące w śniadaniowym spotkaniu gdańskich olimpijczyków z włodarzem naszego miasta. Dwaj pracownicy z Biura Prezydenta ds. Sportu Andrzej Trojanowski oraz Adam Maksim zgodzili się z moją opinią, że tego rodzaju spotkania jeszcze bardziej integrują gdańskie środowisko sportowe. Dotychczasowy wkład gdańskich sportowców w dorobek olimpijski kraju to 26 medali, z czego cztery były z najcenniejszego kruszcu. I to właśnie te dwa ostatnie - z Pekinu 2008, gdzie brylowali wioślarz Adam Korol oraz gimnastyk Leszek Blanik. 
Nadmieniam, że na igrzyskach paraolimpijskich w Rio obecnie startują Natalia Partyka (już zdobyła złoty medal) i Rafał Lis (tenisiści stołowi Szansy). Natalia Partyka (ur. 27 lipca 1989 roku w Gdańsku)pokonała 3:0 (11:8, 18:16, 11:5) Chinkę Qian Wang w finale turnieju tenisa stołowego na igrzyskach paraolimpijskich w Rio de Janeiro!

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz