Na
ukraińskie śniadanie prasowe zaprosili dziennikarzy
organizatorzy rozpoczętego 19 listopada 2016 Tygodnia Ukraińskiego
w Gdańsku. Śniadanie odbyło się w Green Roomie Gdańskiego Teatru
Szekspirowskiego (wejście od strony biur, przez otwarty
dziedziniec).
Byłem
w tym roku przez kilka dni na Ukrainie i nastawiłem się na typowo
ukraińskie tłuste śniadanie. Tylko o porannym herbatniku i
herbacie z dodatkiem pigwy podjechałem rowerem pod teatr. Ku mojemu
miłemu zaskoczeniu portier pomógł mi schować rower do
przechowalni.
W
Green Roomie jako podstawowe danie śniadaniowe podano grzanki
z jajkiem sadzonym i na wierzchu przyozdobione podpieczonym bekonem z
cebulą. Szkoda że wystygłe, bo ciepłe było by smaczniejsze.
Nie
w ukraińskich niebiesko żółtych, ale w naszych barwach
narodowych, było podane kolejne danie, tj. pokrojone w dzwonki
czerwone pomidory i białego koloru wielkopolski gzik, zamiast
zwyczajowo mozzarelli.
Na
oddzielnym półmisku zaserwowano też jajka gotowane w sosie
holenderskim. Do tego zielona sałatka z kozim serem i pułapką na
zęby w postaci parzonych orzechów. Oczywiście było również
pieczywo i masło oraz wędliny i koktailowe pomidorki. To wszystko
przygotował pochodzący z Lęborka kucharz Leszek Murawski z
firmy kateringowej Pyszotka. Powiedział mi, że owszem planował
przygotować coś ukraińskiego na ciepło, ale w teatralnym Green
Roomie nie ma ku temu odpowiednich warunków. Zaprosił na teatralny
dziedziniec w najbliższy czwartek, bo kucharze nad ogniskiem, w
kotle, jakich używali przed wiekami koczownicy na stepach Ukrainy,
ugotują ukraiński barszcz o posmaku palonego drewna. Za
odpłatnością 20 zł będzie można samodzielnie zrobić pierogi,
z których słynie ten kraj. Popijemy je kwasem, czyli musującym
napojem na bazie razowego chleba.
Uczestnicy
ukraińskiego śniadania, to kilku dziennikarzy, ale również
gospodarz prof.
Jerzy Limon - dyrektor GTS, a także Anna
Albinger - koordynatorka Tygodnia
Ukraińskiego, Kateryna Radchenko -
kuratorka wystawy artystów ukraińskich „Elementarna manipulacja”
oraz aktorzy z
Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego im. Iwana Franki w
Kijowie, grający w spektaklu „Eryk XIV”. Obecna
była też tłumaczka z języka ukraińskiego Katarzyna
Brodovska. Zaimponowały mi silne teatralne
głosy aktorek. Jedna z nich z sarkazmem powiedziała, że wiele się
w świecie pisze o Ukrainie, o naszej wojnie, ale my tam żyjemy.
Nasi przedstawiciele władz nie mają serca ani duszy, dopuszczając
do takiej sytuacji.
Większość
śniadaniowego czasu pochłonęły rozmowy na temat tygodniowej
imprezy. Na moje pytania uzyskałem odpowiedzi, że ukraińscy
artyści wystąpili również w innych krajach, jak w Czechach,
Wielkiej Brytanii czy na festiwalu teatralnym w Chinach, gdzie ich
aktorka otrzymała główną nagrodę za rolę kobiecą. Występowali
również w kilku innych miastach Polski, jak Krakowie, Łodzi i
Przemyślu. Plakat z uroczą modelką do Tygodnia Ukrainy w Gdańsku
został na zamówienie GTS wykonany przez pracownię fotograficzną
we Lwowie. Dyrektor Jerzy Limon powiedział, że przy poprzednim
takim tygodniu dotyczącym Niemiec, na plakacie wykorzystano zdjęcie
aktorki Marleny
Dietrich z
długim papierosem, co
przeciwnikom ich palenia bardzo się nie spodobało. Swoje prace
plastyczne prezentują w Gdańsku artyści z Kijowa, Lwowa i
Iwanofrankowska, w którym gościłem.
Dyrektor
Jerzy Limon ciekawie wypowiedział się mówiąc: - Kultura i
sztuka zbliżają ludzi. Na Ukrainie jest sytuacja bardzo trudna i my
musimy ja dostrzegać jako państwo kulturowe. To co robią politycy
jest karygodne. Mam nadzieję, że spotka ich za to zasłużona kara.
Program tego ukraińskiego tygodnia jest bardzo urozmaicony. Chcemy
ukazać sztukę 21 wieku, a nie tylko przeszłość. Taka impreza
jest poprzedzona długimi przygotowaniami trwającymi od co najmniej
półtorej roku. Ustaliliśmy, że przed naszym teatrem z okazji tego
tygodnia zamontujemy ukraińską ławeczkę przedstawiającą ucho i
usta.
Na
ukraińskie śniadanie dotarła nieco spóźniona redaktor Katarzyna
Korczak, z którą zaczynałem sztuki dziennikarskiej przed
wieloma laty na łamach Dziennika Akademickiego, będącego cykliczną
wkładką Dziennika Bałtyckiego. Kasia zaskoczyła mnie doskonałą
znajomością języka rosyjskiego, w którym to swobodnie rozmawiała
z jednym z ukraińskich aktorów. Była wzburzona tym, że w ogóle
nie znają oni twórczości Juliusza Słowackiego. Tak nią to
poruszyło, że podczas ukraińskiego śniadania nic nie skosztowała,
nawet wielkopolskiego gzika...
Włodzimierz
Amerski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz