Angkor jako była
siedziba władców dawnego imperium Khmerów, była w piątek 23.03 celem naszej
całodziennej wycieczki. Wyjechaliśmy
prywatnie wynajętym tuk tukiem tuż po śniadaniu. Za bilety wstępu musieliśmy
zapłacić po 37 dolarów. Istnieje spore udogodnienie, bo można zapłacić kartą visa.
Każdy z nas najpierw
musiał jednak odpowiednio się ustawić, aby zrobiono nam legitymacyjne zdjęcia
wklejone do biletów wstępu.
Wśród turystów
odwiedzających Angkor przeważają Chińczycy. Zakwaterowani są oni w hotelach w
pobliskim mieście o obecnej nazwie Sieam Reap.
Moją uwagę zwrócili turyści, którzy wspólnie z
mnichami odprawiali modły do Buddy, po czym dawali datki co łaska.
Chińczyków łatwo rozpoznać spośród turystów,
gdyż namiętnie wszędzie robią sobie pozowane zdjęcia.
Będąc w świątyni
Angkor, której rozkwit datuje się na okres od IX do XIV wieku, koniecznie
trzeba wejść na najwyższą świątynię wykonaną z piaskowca. Ponieważ prowadzą do
niej wąskie schody i ilość miejsc jest ograniczona, tworzy się spora kolejka turystów.
Wejście po stromych
schodach jest sporym wyczynem. Dla zachowania bezpieczeństwa lepiej trzymać się
poręczy. Każdy z wchodzących otrzymuje przepustkę wieszaną na szyi.
Każdy z turystów musi
z góry zrobić zdjęcie widoku ogólnego na Angkor, czyli Święte Miasto.
Ja w tym kamiennym
piaskowcu dostrzegłem rosnący krzew kwiatów.
Jeszcze większym
wyczynem jest zejście po stromych schodach w dół.
Przyglądając się z
bliska kamiennym rzeźbom widać jakie uszkodzenia poczynił miniony czas.
(dcn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz