poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Indochiny 2018 (odcinek 31)

Angkor w Kambodży umożliwił nam nie tylko przyjrzenie się okazałym zabytkom byłej siedziby władców dawnego imperium Khmerów, ale także palecie malarskiej pełnej przeróżnych kolorów, którymi są utrwalane te wspaniałe budowle. 
Te khmerskie budowle na płótnach utrwalał przypadkowo napotkany przydrożny malarz. A ponieważ mam słabość do tej dziedziny sztuki, jako zawodowy fotograf porobiłem mu zdjęcia. Angkor jako plener polecam mojemu sąsiadowi z gdańskiej Zaspy, też malarzowi, ale profesjonaliście Czesławowi Tumielewiczowi, który z ilości nagich torsów kobiet dostał by tutaj... oczopląsu. 
Jego pomalowane płótna leżały rozłożone na ziemi i wabiły mnogością silnych barw.
Malarz jak zagorzały twórca nadal nakładał farby na płótno, mimo naszego przybycia i głośnego zachowywania się kobiet handlujących różnymi towarami.
Podczas zwiedzania jednej z wielu świątyń Angkoru zatrzymaliśmy się w cieniu, aby nieco odpocząć i napić się kawy. Od razu obstąpiły nas kobiety handlujące różnymi ciuchami. Były nieustępliwe w nakłanianiu nas, aby coś u nich kupić.
Napotkany malarz dał się namówić na krótką rozmowę, dzięki czemu uwolniliśmy się od napastliwych handlarek. Na imię miał Senleyean. Od niego dowiedzieliśmy się, że jest samoukiem, a utrwalanie tego wszystkiego co go otacza sprawia mu ogromną przyjemność. A jeszcze większą, gdy na jego plastyczne prace znajdą się chętni kupcy i mu dobrze zapłacą, dzięki czemu ma z czego żyć i utrzymać swoją rodzinę. (dcn.)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz