Angkor w Kambodży umożliwił nam nie tylko przyjrzenie się okazałym
zabytkom byłej siedziby władców dawnego imperium Khmerów, ale także palecie
malarskiej pełnej przeróżnych kolorów, którymi są utrwalane te wspaniałe budowle.
Te khmerskie budowle na
płótnach utrwalał przypadkowo napotkany przydrożny malarz. A ponieważ mam słabość do tej dziedziny sztuki, jako zawodowy fotograf porobiłem mu zdjęcia. Angkor jako plener polecam mojemu sąsiadowi z gdańskiej Zaspy, też malarzowi, ale profesjonaliście Czesławowi Tumielewiczowi, który z ilości nagich torsów kobiet dostał by tutaj... oczopląsu.
Jego pomalowane płótna leżały
rozłożone na ziemi i wabiły mnogością silnych barw.
Malarz jak zagorzały twórca nadal nakładał farby na płótno, mimo
naszego przybycia i głośnego zachowywania się kobiet handlujących różnymi towarami.
Podczas zwiedzania jednej z wielu świątyń Angkoru zatrzymaliśmy się w cieniu, aby nieco odpocząć i napić się kawy. Od razu obstąpiły
nas kobiety handlujące różnymi ciuchami. Były nieustępliwe w nakłanianiu nas, aby
coś u nich kupić.
Napotkany malarz dał
się namówić na krótką rozmowę, dzięki czemu uwolniliśmy się od napastliwych
handlarek. Na imię miał Senleyean. Od niego dowiedzieliśmy się, że jest samoukiem, a utrwalanie tego wszystkiego
co go otacza sprawia mu ogromną przyjemność. A jeszcze większą, gdy na jego
plastyczne prace znajdą się chętni kupcy i mu dobrze zapłacą, dzięki czemu ma z
czego żyć i utrzymać swoją rodzinę. (dcn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz