Kiść ponad stu bananów w zamian za jajeczne święconki wysyłamy z Kambodży wszystkim naszym bliskim osobom i wielu znajomym z okazji Świąt Wielkanocnych. Po dwóch dobach odcięci od internetu ponownie 1 kwietnia 2018 mamy kontakt ze światem.
Nasza trójka podróżników po Indochinach czuje się dobrze. Świętujemy przy temperaturze w granicach 30 st. C. Whisky z lodem i colą znakomicie rozwesela i uśmierza tęsknotę za Wami oraz gasi pragnienie Niedzielę po porannej konsumpcji oczywiście jajek, poświęciliśmy na pokonanie miniwanem granicy Kambodży z Wietnamem. Po pobycie w miejscowości Ban Lung jesteśmy w wietnamskim Pleiku. Tu lepiej karmią i jest taniej.
Co do chronologii, to przebywając przez trzy dni w Phnom Penh, w
poniedziałek 19.03 wybraliśmy się do największej Pagody w stolicy Kambodży, płacąc za wstęp po 10 dolarów. Niestety tylko
od zewnątrz można było robić zdjęcia, wewnątrz było zakazane. Zaczęliśmy więc „pstrykać” już od wejścia.
Główną Pagodę można było
podziwiać tylko od zewnątrz, no i przez uchylone okna.
W Srebrnej Pagodzie, stojącej
obok głównej, zgromadzono wiele pamiątkowych przedmiotów, w większości
pokrytych złotem. Z powodu panującego upału, zepsuł się Wieśkowi telefon, po
prostu przestał całkowicie działać. Pojechaliśmy tuk tukiem do salonu Samsunga
i telefon raptem sam zaskoczył, bo się wystudził.
Mieszkając w dzielnicy wszelakich
uciech w Phnom Penh, jakoś dziwnie szybko wyszczuplały nam portfele. Musieliśmy
podjechać tym samym tuk tukiem aż do trzech banków, aby wreszcie trafić na ten,
w którym można było wybrać pieniądze przy pomocy plastikowej karty.
Wynajętym wyłącznie do
naszej dyspozycji tuk tukiem, następnie podjechaliśmy do restauracji Kabbas, głównie
przeznaczonej dla „Białasów”. Wewnątrz na wszystkich ścianach wisiały różne
rysunki, wykonane przez klientów, w tym też przez Polaków. Obrys powierzchni
naszego kraju był zamalowany w połowie na czerwono, co z białą górą
przypominało nasze barwy narodowe. Ja przykleiłem w tym lokalu aż trzy gdańskie
herby. Jak ktoś z rodaków na nie trafi, proszę o informację amerski49@wp.pl
Kociewiak Wiesław Baska zamówił z karty na
podstawie zdjęcia solidnie wyglądającego omleta z warzywami, tj. z pięcioma
plasterkami ogórka i marchewki.
Moje danie, w podobnej
cenie 3 dolarów, kolorystycznie wyglądało mniej efektownie, ale było równie
smaczne.
W restauracji o nazwie Kabbas
z polskimi symbolami, wypiliśmy po dwa kufle piwa, bo było w promocji i
kosztowało zaledwie po 0,5 dolara. Toast wznieśliśmy za pomyślność naszej
wyprawy.
Jako byli lekkoatleci, ja
i Janusz Nowak, zawodnicy klubu AZS
AWFiS Gdańsk, koniecznie musieliśmy postawić swoje stopy na bieżni stadionu
olimpijskiego w stolicy Kambodży. Było jednak tak upalnie, że wielką trudnością
byłoby choćby przebiegnięcie jednego okrążenia, czyli 400 metrów. Ograniczyliśmy
się do pamiątkowego zdjęcia.
Jak już wspominałem, Janusz Nowak i Wiesław Baska w biurze turystycznym w miejscowości Duong Dong na
wietnamskiej wyspie Phu Quoc, rozmienili
50 dolarowe banknoty. Jak się później okazało, to spośród pięciu, dostali po
10-dolarowym już wycofanym z obiegu banknocie. W stolicy Kambodży, dzięki
uczynności naszego przewoźnika o imieniu Sukun,
w jednym z banków wymieniono nam te 20 dolarów, na 10 dolarów nowych, będących
w obiegu.
Będąc ponownie przy
forsie, ruszyliśmy na wielki bazar. Zaczęliśmy od zakupów na stoisku z wyrobami
ze srebra... (dcn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz