niedziela, 1 kwietnia 2018

Indochiny 2018 (odcinek 23)

Kiść ponad stu bananów w zamian za jajeczne święconki wysyłamy z Kambodży wszystkim naszym bliskim osobom i wielu znajomym z okazji Świąt Wielkanocnych. Po dwóch dobach odcięci od internetu ponownie 1 kwietnia 2018 mamy kontakt ze światem. 
Nasza trójka podróżników po Indochinach czuje się dobrze. Świętujemy przy temperaturze w granicach 30 st. C. Whisky z lodem i colą znakomicie rozwesela i uśmierza tęsknotę za Wami oraz gasi pragnienie Niedzielę po porannej konsumpcji oczywiście jajek, poświęciliśmy na pokonanie miniwanem granicy Kambodży z Wietnamem. Po pobycie w miejscowości Ban Lung jesteśmy w wietnamskim Pleiku. Tu lepiej karmią i jest taniej.

Co do chronologii, to przebywając przez trzy dni w Phnom Penh, w poniedziałek 19.03 wybraliśmy się do największej Pagody w stolicy Kambodży, płacąc za wstęp po 10 dolarów. Niestety tylko od zewnątrz można było robić zdjęcia, wewnątrz było zakazane. Zaczęliśmy więc „pstrykać” już od wejścia.

Główną Pagodę można było podziwiać tylko od zewnątrz, no i przez uchylone okna.

W Srebrnej Pagodzie, stojącej obok głównej, zgromadzono wiele pamiątkowych przedmiotów, w większości pokrytych złotem. Z powodu panującego upału, zepsuł się Wieśkowi telefon, po prostu przestał całkowicie działać. Pojechaliśmy tuk tukiem do salonu Samsunga i telefon raptem sam zaskoczył, bo się wystudził.

Mieszkając w dzielnicy wszelakich uciech w Phnom Penh, jakoś dziwnie szybko wyszczuplały nam portfele. Musieliśmy podjechać tym samym tuk tukiem aż do trzech banków, aby wreszcie trafić na ten, w którym można było wybrać pieniądze przy pomocy plastikowej karty.

Wynajętym wyłącznie do naszej dyspozycji tuk tukiem, następnie podjechaliśmy do restauracji Kabbas, głównie przeznaczonej dla „Białasów”. Wewnątrz na wszystkich ścianach wisiały różne rysunki, wykonane przez klientów, w tym też przez Polaków. Obrys powierzchni naszego kraju był zamalowany w połowie na czerwono, co z białą górą przypominało nasze barwy narodowe. Ja przykleiłem w tym lokalu aż trzy gdańskie herby. Jak ktoś z rodaków na nie trafi, proszę o informację amerski49@wp.pl

Kociewiak Wiesław Baska zamówił z karty na podstawie zdjęcia solidnie wyglądającego omleta z warzywami, tj. z pięcioma plasterkami ogórka i marchewki.

Moje danie, w podobnej cenie 3 dolarów, kolorystycznie wyglądało mniej efektownie, ale było równie smaczne.

W restauracji o nazwie Kabbas z polskimi symbolami, wypiliśmy po dwa kufle piwa, bo było w promocji i kosztowało zaledwie po 0,5 dolara. Toast wznieśliśmy za pomyślność naszej wyprawy.

Jako byli lekkoatleci, ja i Janusz Nowak, zawodnicy klubu AZS AWFiS Gdańsk, koniecznie musieliśmy postawić swoje stopy na bieżni stadionu olimpijskiego w stolicy Kambodży. Było jednak tak upalnie, że wielką trudnością byłoby choćby przebiegnięcie jednego okrążenia, czyli 400 metrów. Ograniczyliśmy się do pamiątkowego zdjęcia.

Jak już wspominałem, Janusz Nowak i Wiesław Baska w biurze turystycznym w miejscowości Duong Dong na wietnamskiej wyspie Phu Quoc, rozmienili 50 dolarowe banknoty. Jak się później okazało, to spośród pięciu, dostali po 10-dolarowym już wycofanym z obiegu banknocie. W stolicy Kambodży, dzięki uczynności naszego przewoźnika o imieniu Sukun, w jednym z banków wymieniono nam te 20 dolarów, na 10 dolarów nowych, będących w obiegu.
Będąc ponownie przy forsie, ruszyliśmy na wielki bazar. Zaczęliśmy od zakupów na stoisku z wyrobami ze srebra... (dcn.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz